Skocz do zawartości

Koronawirus i jego wpływ na sklepy


Velahrn

Rekomendowane odpowiedzi

15 godzin temu, Velahrn napisał:

Szanuje Twoje zdanie, natomiast takie masowe zachowanie ludzi to recepta na kryzys gospodarczy. "Włosy może obciąć mi żona", "wcale nie potrzebuje dobrej kawy", "nie kupię nowej pary butów" i konsumpcja leci w dół, a Polska wchodzi w recesję...

I korzystając z pytania, pochwalę się: Dwie koszule u i marynarka u Makarona...

Uczciwie byłoby napisać, że deklarując powyższe masz zawód gwarantujący w zasadzie przychody niezależnie od okoliczności, przynajmniej na poziomie czynsz+coś do garnka+jakiś kredyt. A takich zawodów jest naprawdę niewiele (nawet te firmy z IT co zajmują się organizowaniem systemów pracy zdalnej wcale nie muszą długo pociągnąć, bo ta praca zdalna musi też mieć jakiś sens ekonomiczny). A ja mam na mailu prośbę od trenerów judo ze szkółki, w której starsza córka ma treningi, żeby jak ktoś może, to żeby zapłacić, chociaż treningi odbywać się nie mogą. Chłopaki robią, co mogą, wrzucają na FB treningi itd., ale co więcej mogą wymyślić? Ognisko muzyczne próbuje robić lekcje przez Skype, choć to namiastka - trudno wszystko tak skontrolować w porównaniu z normalną lekcją. Ale co robić - wpłacę trenerom, wpłacę nauczycielce fortepianu, póki sam mogę, ale kosztem koszul i marynarki, choć normalnie pewnie właśnie szukałbym pary albo dwóch loafersów na lato, bo jak Damian pisze:

42 minuty temu, damiance napisał:

mam w domu Home Office + School Office a niektórzy mają jeszcze Przedszkole Office ;) 

i muszę mieć jakąś zakładkę bezpieczeństwa na dzieciaki, a jeszcze z uwagi na pseudo zdalną szkołę trzeba było awaryjnie dokupić laptopa (przedszkolu na szczęście wystarcza tablet) itd.

Oczywiście wszystkim "okołoforumowym" biznesom życzę jak najlepiej (zresztą nawet jak sam nie kupuję, to lokuję tam często prezenty gwiazdkowe albo wysyłam znajomych, którzy szukają garnituru na ślub itd.), zresztą i tak mają lepiej niż niezliczeni w ostatnich czasach "najbardziej męscy w mieście" fryzjerzy i barberzy.

 

  • Like 5
  • Oceniam pozytywnie 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Kyle napisał:

Uczciwie byłoby napisać, że deklarując powyższe masz zawód gwarantujący w zasadzie przychody niezależnie od okoliczności, przynajmniej na poziomie czynsz+coś do garnka+jakiś kredyt. A takich zawodów jest naprawdę niewiele (nawet te firmy z IT co zajmują się organizowaniem systemów pracy zdalnej wcale nie muszą długo pociągnąć, bo ta praca zdalna musi też mieć jakiś sens ekonomiczny). A ja mam na mailu prośbę od trenerów judo ze szkółki, w której starsza córka ma treningi, żeby jak ktoś może, to żeby zapłacić, chociaż treningi odbywać się nie mogą. Chłopaki robią, co mogą, wrzucają na FB treningi itd., ale co więcej mogą wymyślić? Ognisko muzyczne próbuje robić lekcje przez Skype, choć to namiastka - trudno wszystko tak skontrolować w porównaniu z normalną lekcją. Ale co robić - wpłacę trenerom, wpłacę nauczycielce fortepianu, póki sam mogę, ale kosztem koszul i marynarki, choć normalnie pewnie właśnie szukałbym pary albo dwóch loafersów na lato, bo jak Damian pisze:

i muszę mieć jakąś zakładkę bezpieczeństwa na dzieciaki, a jeszcze z uwagi na pseudo zdalną szkołę trzeba było awaryjnie dokupić laptopa (przedszkolu na szczęście wystarcza tablet) itd.

Oczywiście wszystkim "okołoforumowym" biznesom życzę jak najlepiej (zresztą nawet jak sam nie kupuję, to lokuję tam często prezenty gwiazdkowe albo wysyłam znajomych, którzy szukają garnituru na ślub itd.), zresztą i tak mają lepiej niż niezliczeni w ostatnich czasach "najbardziej męscy w mieście" fryzjerzy i barberzy.

 

Tak, mam taki zawód, nigdy się z tym nie kryłem i nie uważam tego za powód do wstydu. Jestem lekarzem i w czasie epidemii pracuje nawet więcej niż normalnie, ze zrozumiałych względów, co w bezpośredni sposób przekłada się na mój dochód - czy to coś złego? Dla mnie szmatki to psychiczna odskocznia, myślę, że lepsza niż np. alkohol albo hazard ;).

Zakładam, że jeśli ktoś jest teraz fryzjerem albo pilotem wycieczek, i tak sam doskonale wie, że nie powinien robić zakupów. 

Niezależnie jednak od motywacji, drastyczny spadek konsumpcji zakończy się bankructwami wielu firm i kryzysem. Czy możemy to zmienić? Nie wiem.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Velahrn napisał:

Tak, mam taki zawód, nigdy się z tym nie kryłem i nie uważam tego za powód do wstydu. Jestem lekarzem i w czasie epidemii pracuje nawet więcej niż normalnie, ze zrozumiałych względów, co w bezpośredni sposób przekłada się na mój dochód - czy to coś złego? Dla mnie szmatki to psychiczna odskocznia, myślę, że lepsza niż np. alkohol albo hazard ;).

Oczywiście nie napisałem, że to coś złego czy powód do wstydu, wręcz przeciwnie. Co więcej, uważam - ale to chyba oczywista oczywistość - że lekarze są jeżeli chodzi o wynagrodzenia ogromnie niedoszacowani zestawiając z wartością społeczną ich pracy i ponoszonym ryzykiem, a dodatkowo bezradna władza nieustannie uruchamia mechanizmy społecznego szczucia, jeżeli słuszne postulaty są przypominane. Na marginesie kiedy to wszystko się uspokoi, to prawnicze hieny rzucą się na sprawy o mniej lub bardziej wydumane błędy, więc to jeszcze jeden czynnik powodujący, że to niełatwa praca.

Chodzi mi  - wracając to głównej dyskusji - jedynie o to, że zapominając o swoim subiektywnym  "punkcie siedzenia" pewne rzeczy mogą się wydawać prawdami obiektywnymi, a tak nie jest.

  • Like 3
  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Velahrn napisał:

(...) Niezależnie jednak od motywacji, drastyczny spadek konsumpcji zakończy się bankructwami wielu firm i kryzysem. Czy możemy to zmienić? Nie wiem.

Taka jest właśnie natura kryzysu. Trudne czasy oznaczają niepewność, ryzyko. Ale uderzenie przyjdzie też ze strony "produkcyjnej". Konsumpcja jest tym, czym relatywnie łatwo mogą "zarządzać" politycy mnożąc różne programy typu "helicopter money". To jest uzależniające. O ile politycy są w stanie na mocy dekretu uruchomić drukarkę z pieniędzmi, to wyprodukowanie respiratora, maseczek, czy w końcu najzwyklejszego chleba i mleka nie jest takim banalnym zadaniem do przegłosowanie "overnight".

Motywacje do wydawania pieniędzy są indywidualną decyzją jednostki, natomiast bodźce takie jak niskie bezrobocie, perspektywy rozwoju, stabilność zawodowo pomagają w wydawaniu pieniędzy. Sterydy nie są potrzebne , ale dodatkowa "pomoc" płynie ze strony ekonomistów wyznających ekonomię popytową, których słuchają właśnie ci politycy do spółki z bankierami centralnymi. Robią swoje. Ostatnie dekady to nie jest czas mody na oszczędzanie i przemyślane inwestycje. Wskaźniki ekonomiczne stały się fetyszem dla polityków, każdy chciałby mieć prosperity w czasie swojej kadencji. To jest przyczyna gospodarek na sterydach "fiat money" i rosnącego zadłużenia.

Teraz nadeszły czasy sprawdzenia. W momencie gdy rządy są generalnie zadłużone - realnie nie są w stanie zaoferować wiele. A można było podjąć lepsze decyzje (mniej populistycznego  rozdawnictwa) kiedy były odpowiednie warunki. Można było ograniczać biurokrację ... Jak to jest, że po 30 latach od upadku PRL, pomimo komputeryzacji i rozwoju teorii i praktyki zarządzania, biurokratów na etatach mamy więcej niż kiedyś?

Ciekawsze spojrzenie na gospodarkę - i moim zdaniem prawdziwe - niesie ekonomia podaży. Nie ma czarów w prawdziwym życiu - jeżeli chcę zgłosić popyt na marynarkę od Macaroniego, czy buty od Januszkiewicza to muszę być w stanie dać podaż własnej pracy. Im dłużej potrwa paraliż wynikający z pandemii tym bardziej rzeczywistość pokaże tę prawdę, że gospodarka jest jednak podażowa a nie popytowa. Helikopter money może z całą pewnością może pomóc w wyczyszczeniu magazynu. Tylko kto zrobi nową produkcję skoro miliony pracowników siedzą w domach na przymusowym bezrobociu? 

Wiele biznesów zostanie zmiecionych z powierzchni życia gospodarczego ponieważ miały za niską rentowność i biznes model z produktami / usługami o trzeciorzędnej ważności, obliczony na dobre czasy. W tym tygodniu pojawią się pierwsze zwolnienia, mamy koniec miesiąca. 

Na koniec polecam poniższy artykuł na temat oszczędności Polaków, stanowiących istotny bufor antykryzysowy:

https://www.parkiet.com/Akademia-inwestycyjna/306209995-Oszczednosci-Polakow-Duzo-dobrych-checi-ale-liczy-sie-wykonanie.html

  • Like 6
  • Oceniam pozytywnie 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, damiance napisał:

Ciekawsze spojrzenie na gospodarkę - i moim zdaniem prawdziwe - niesie ekonomia podaży. Nie ma czarów w prawdziwym życiu - jeżeli chcę zgłosić popyt na marynarkę od Macaroniego, czy buty od Januszkiewicza to muszę być w stanie dać podaż własnej pracy. Im dłużej potrwa paraliż wynikający z pandemii tym bardziej rzeczywistość pokaże tę prawdę, że gospodarka jest jednak podażowa a nie popytowa. Helikopter money może z całą pewnością może pomóc w wyczyszczeniu magazynu. Tylko kto zrobi nową produkcję skoro miliony pracowników siedzą w domach na przymusowym bezrobociu? 

Zgadzam się z całym wpisem, ale cytuję tylko powyższy fragment aby zwrócić uwagę na jedną rzecz. Załóżmy, że oprócz najostrzejszej fazy epidemii produkcja dóbr podstawowych praktycznie nie staje, transport towarów istnieje, produkcję zawieszają np. branża motoryzacyjna, gdzie zapasy na składach są takie, że wystarczay na kilka miesięcy sprzedaży, a i tak nowy samochód nie jest teraz dla nikogo priorytetem - nawet w spedycji flota nagle się nie zestarzeje o rok. To co praktycznie wygaszono to usługi (wspomnieni barberzy, restauracje, sklepy w galeriach), pracę biurkową typu korpo (da się ją spokojnie prowadzić z domu i via Skype) ale w głównej mierze są to szeroko rozumiane usługi poprawiające nasz codzienny komfort. Do czego zmierzam - otóż wydaje mi się, że jeśli potrwa to wszystko jeszcze parę tygodni to uświadomimy sobie paradoksalnie ile rzeczy NIE jest niezbędnych do codziennej egzystencji. Chcemy wspierać sklepy, lokalne biznesy itp., ale powiedzmy jeśli hipotetycznie wszystkie zakłady na świecie wygaszą produkcję koszul na rok to nikomu z nas prawdopodobnie nic się nie stanie. Dojedziemy te kilkanaście, które wiszą już w szafie. Nie wiem czy ta lawina popytowa nie potoczy się dalej - nagle ludzie odkryli po co są drożdże jak już kupili te pięć kilo mąki - może zdadzą sobie sprawę ile można zrobić w domu zamiast chodzić do restauracji? Nie wiem czy pamiętacie te magazyny dla kobiet sprzed wielu lat z wykrojami bluzek itp., to były całe studia mojej mamy - szycie ubrań dla siebie bo nic nie było. Na razie to tylko luźny wpis, ale może będziemy mieli okazję po trzydziestu latach na dosłowny powrót do przeszłości w kilku takich dziedzinach. 

A może zadziała mechanizm odreagowania i za kilka tygodni będzie szał zakupów? Jestem bardzo ciekawy dalszego rozwoju wydarzeń.

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Żorż Ponimirski napisał:

może będziemy mieli okazję po trzydziestu latach na dosłowny powrót do przeszłości w kilku takich dziedzinach. 

A może zadziała mechanizm odreagowania i za kilka tygodni będzie szał zakupów?

Może się starzeję, ale mój poziom wiary w rozsądek przeciętnego obywatela (o polityku nie wspominając) jest niski. Kryzysy nie uczą prawie nikogo, a na pewno nie tych, komu taka wiedza byłaby potrzebna. Bajka o mrówce i koniku polnym rozegra się kolejny raz.

Moim zdaniem czeka nas przebiegunowanie całej gospodarki. Azja będzie wyciągać z kryzysu za uszy Europę i USA żeby chronić swoje rynki zbytu. Jeśli uda im się to zrobić szybko to recesja nie będzie głęboka i szybko wrócimy do zakupowego szału. Jeśli gospodarka będzie stała kilka miesięcy, to 2020 rok wpisze się do historii jako rok Wielkiego Kryzysu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Żorż Ponimirski napisał:

 Na razie to tylko luźny wpis, ale może będziemy mieli okazję po trzydziestu latach na dosłowny powrót do przeszłości w kilku takich dziedzinach. 

Nie jestem analitykiem, ale wydaje mi się, że niewiele się zmieni.

1. Mentalnie - w dorosłym żywocie przeżyłem już "pospolite serc ruszenie" trzykrotnie (wielka powódź, śmierć Papieża i Smoleńsk).
Za każdym razem miało być lepiej, wreszcie razem, w imię "lepszej Polski". Myślę, że dalsza analiza jest zbędna.

2. Ekonomicznie - nie sądzę, żeby wiele zmieniło się z punktu widzenia konsumenta. Ci, którzy pełnymi garściami korzystali dotąd z szeroko pojętej konsumpcji, czerpać będą dalej, bo stać ich na przeżycie kryzysu i powrót do normalności. Ucierpią najbardziej Ci, którzy mają niełatwo na co dzień, bez oszczędności, obecnie bez możliwości przekwalifikowania lub przebranżowienia. Nie sądzę, żeby ludzie przyzwyczajeni do luksusu nagle się zorientowali, że można mieć mniej par butów czy koszul, czy gotować w domu.

Pozostaje nam solidarność i wiara w to, że kryzys minie i wrócimy szczęśliwie do normalności. I...do swoich pasji.

P.S. Zauważcie Państwo ten "chichot" zeszłorocznej historii, w kontekście strajku nauczycieli. Dziś (i zawsze oczywiście) warto być nauczycielem, gdyż to grupa otrzymująca wynagrodzenie regularnie....Trzymajcie się Belfrowie!

  • Oceniam pozytywnie 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.03.2020 o 14:38, Żorż Ponimirski napisał:

Uważam, że koncepcja ubierania się do pracy w domu tak jak do pracy w biurze jest bardzo słuszna z punktu poprawy morale i efektywności pracy. Miałem we czwartek lab meeting z częścią zespołu zajmującego się bioinformatyką. O ile cześć wet-labowa była cała zwarta i gotowa, bo od godziny już pracowaliśmy to po drugiej stronie ekranu były piżamy, kawusie i nieuczesane włosy - trochę średnio słucha się wyników poważnej analizy przedstawianych przez taką osobę ;) Mózg chyba jednak odbiera profesjonalizm i to co słyszy przez pryzmat tego co widzi po drugiej stronie ekranu. 

Z drugiej strony jeśli ktoś siedzi z trójką małych dzieci i każde coś chce to nie ma mowy o home office i trzeba raczej brać zwolnienie, bo później krążą po necie śmieszne filmiki.

 

Czyli potwierdzasz, że nie tylko lepiej się pracuje (motywacja, determinacja, profesjonalizm) ale też lepiej się patrzy bo ubranie jednak buduje autorytet czy tego chcemy czy nie. Moim zdaniem to nic dziwnego ponieważ wszyscy jesteśmy wzrokowcami oraz mamy pewne podprogowe przekonania na zasadzie "klient w krawacie się mniej awanturuje".

@damiance tu muszę się również zgodzić, że nie każdy ma dom pod miastem i wydzielony gabinet z wielkim biurkiem, biblioteczką i klasyczną (znaną z wielu filmów) zieloną lampką ;) co nie zmienia faktu, że możemy zamiast piżamy założyć koszulkę polo, popover, samą koszulę, koszulę ze swetrem, koszulę ze swetrem i krawatem, koszulę z marynarką itd.

Chodzi po prostu o dostosowanie stroju też do okoliczności a nie odpuszczanie no bo w domu siedzę :).

 

@Bacio ekonomia wdzięczności :)?

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Dignito napisał:

Czyli potwierdzasz, że nie tylko lepiej się pracuje (motywacja, determinacja, profesjonalizm) ale też lepiej się patrzy bo ubranie jednak buduje autorytet czy tego chcemy czy nie. Moim zdaniem to nic dziwnego ponieważ wszyscy jesteśmy wzrokowcami oraz mamy pewne podprogowe przekonania na zasadzie "klient w krawacie się mniej awanturuje".

Myślę, że to też kwestia po prostu elementarnej kultury. Ubieramy się dla siebie, nie dla innych, więc kwestia wyjścia na zewnątrz lub nie - nie powinna tego procesu determinować (choć wiadomo, że w praktyce tak jest) :)
Oczywiście z przymrużeniem oka, ale jeśli chodzi np. o pracę online, uważam że technologia nie powinna zwalniać nas z obowiązku szacunku do innych...także w kontekście ubioru.
Nie wyobrażam sobie zdalnego prowadzenia wykładów w szlafroku czy podkoszulku...ale może jestem staroświecki...

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że strój do pewnego momentu ma znaczenie. Obawiam się, że myśmy już ten punkt jakiś czas temu przekroczyli i wszelkie dywagacje na temat zakładania koszuli czy t-shirtu nie są istotne, ba nawet napisałbym że robią się niesmaczne. Przetrwajmy to jakoś a potem znowu będziemy mogli dyskutować o kaszmirach, jedwabiach, dwurzędówkach i letnich wełnach - ciesząc się i radując, że żyjemy i możemy je nosić. Pozdrawiam wszystkich i życzę dużo zdrowia w te ciężkie czasy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Biggy napisał:

Myślę, że strój do pewnego momentu ma znaczenie. Obawiam się, że myśmy już ten punkt jakiś czas temu przekroczyli i wszelkie dywagacje na temat zakładania koszuli czy t-shirtu nie są istotne, ba nawet napisałbym że robią się niesmaczne. 

Kompletnie się nie zgadzam. Nikt tu nie mówił o strojeniu się do lustra i spędzaniu czasu przed TVN24 w smokingu, tylko o pracy zdalnej i wykonywaniu swoich obowiązków. 
Zatem nie uważam, że prowadząc wykłady normalnie "pod krawatem", mam je teraz prowadzić online w żonobijce, bo ostatecznie to "tylko" strój, a czymże jest on w obliczu pandemii i zagrożenia życia...Po prostu staram się być sobą. Zawsze. Więc nie uważam, że te dywagacje są niesmaczne, bo byłby to czysty populizm.

P.S. A kwestia znaczenia stroju zależy zapewne od środowiska...

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@giacco nie zrozumiałeś mojego punktu widzenia. Kajam się jeśli to przez konstrukcję tych  kilku zdań powyżej. Postaram się jednak poprawić. Chodzi mi o to, że strój, jaki by nie był - frak, smoking, garnitur czy przysłowiowa żonobijka jest teraz tematem mało istotnym. Nie twierdzę, że powinieneś chodzić w podkoszulkach. Noś się tak jak lubisz, nawet w garniturze przed monitorem w domu. Jeśli jest to część ciebie to super. Lubię ludzi, którzy są estetami nawet w chwilach, kiedy ten estetyzm jest niezauważany. Sam szwendam się po domu w koszuli OCBD i kaszmirowym sweterku, bo tak lubię, ale co z tego? Uważam jednak, że w obecnej sytuacji nikt nie powinien nawet słowem mówić o tym jak się ubierać bo są rzeczy ważniejsze. Nawet jeśli założę szlafrok i będę prowadził telekonferencję dotyczącą życia lub śmierci iluś tam osób,  to kwestia ubioru będzie tutaj marginalna i bezdyskusyjna. Mamy kryzys, walczymy o przetrwanie. Możemy to robić nawet w samych majtkach. Kiedyś tam będzie lepiej i wtedy pogadamy o istocie dobrego szycia i jego wpływu na wygodę pracy zdalnej, ale...not today my friend, not today. 

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@giacco nie zrozumiałeś mojego punktu widzenia. Kajam się jeśli to przez konstrukcję tych  kilku zdań powyżej. Postaram się jednak poprawić. Chodzi mi o to, że strój, jaki by nie był - frak, smoking, garnitur czy przysłowiowa żonobijka jest teraz tematem mało istotnym. Nie twierdzę, że powinieneś chodzić w podkoszulkach. Noś się tak jak lubisz, nawet w garniturze przed monitorem w domu. Jeśli jest to część ciebie to super. Lubię ludzi, którzy są estetami nawet w chwilach, kiedy ten estetyzm jest niezauważany. Sam szwendam się po domu w koszuli OCBD i kaszmirowym sweterku, bo tak lubię, ale co z tego? Uważam jednak, że w obecnej sytuacji nikt nie powinien nawet słowem mówić o tym jak się ubierać bo są rzeczy ważniejsze. Nawet jeśli założę szlafrok i będę prowadził telekonferencję dotyczącą życia lub śmierci iluś tam osób,  to kwestia ubioru będzie tutaj marginalna i bezdyskusyjna. Mamy kryzys, walczymy o przetrwanie. Możemy to robić nawet w samych majtkach. Kiedyś tam będzie lepiej i wtedy pogadamy o istocie dobrego szycia i jego wpływu na wygodę pracy zdalnej, ale...not today my friend, not today. 

Jeśli poprowadzisz konferencję prasową na temat epidemii w majtkach , albo szlafroku, to będziesz po prostu niewiarygodny. Walka o życie to jedno, ale samo życie (choć może już niedlugie) ma sens jeżeli w pewnych obszarach zachowamy namiastkę normalności. Ja na przykład zostałem zmuszony do przeniesienia całej mojej aktywności do internetów i ludzie (głównie młodzi), z którymi mam zajęcia widzą tego samego gościa w koszuli, pod krawatem, w marynarce i daje im to poczucie bezpieczeństwa i namiastkę normalności, a mnie pomaga zachować autorytet, co nie byłoby łatwe w majtkach i szlafroku. Za okupacji ludzie też chodzili w garniturach, a nie majtkach.
  • Like 1
  • Oceniam pozytywnie 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Biggy napisał:

Uważam jednak, że w obecnej sytuacji nikt nie powinien nawet słowem mówić o tym jak się ubierać bo są rzeczy ważniejsze. Nawet jeśli założę szlafrok i będę prowadził telekonferencję dotyczącą życia lub śmierci iluś tam osób,  to kwestia ubioru będzie tutaj marginalna i bezdyskusyjna. Mamy kryzys, walczymy o przetrwanie. Możemy to robić nawet w samych majtkach. Kiedyś tam będzie lepiej i wtedy pogadamy o istocie dobrego szycia i jego wpływu na wygodę pracy zdalnej, ale...not today my friend, not today. 

Pamiętam jak polska reprezentacja w piłkę nożną grała kiedyś mecz. Nie pamiętam z kim, ale było bardzo zimno i część zawodników założyła pod reprezentacyjne trykoty koszulki termiczne z długim rękawem. Komentator starszej daty zapytany co o tym sądzi odpowiedział, że jeśli jest im zimno to mogą nosić i kozie skóry, ale na meczu reprezentacji Polski obowiązuje "mundur". 

Jeśli nie jesteś operatorem respiratora i nie umiera Ci ktoś na rękach to nie walczysz z żadną epidemią, walczysz jedynie o ekonomiczny byt swój i swojej rodziny. W tym wypadku należy (to tylko moje zdanie) wyglądać godnie.

  • Like 5
  • Oceniam pozytywnie 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@pablocito Wiem, że ironią można dużo rzeczy załatwić - miłe to dla oka a i czasem da  do myślenia. Wiesz o co mi chodzi i do czego zmierzam. Nie będę się dalej rozwodził nad tą kwestią ponad to co napiszę w tym momencie - w takie dni jak dziś ubierajmy się zgodnie z duchem tego co wewnętrznie czujemy. Nie oceniajmy jednak tych, których priorytety poszybowały w zupełnie innym kierunku i nie deliberujmy na temat tego, jak kto wygląda. Ostatni raz napiszę - nie jest to teraz najważniejsze. Dziękuję za uwagę. Mam nadzieję, iż mój cichutki głosik przebije się przez hermetyczność niektórych użytkowników (bez obrazy panowie) tego forum. 

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od ponad dwóch tygodni pracuję z domu i chętnie bym założył koszulę, ale mam w domu też małe 9 miesięczne dziecko i po prostu moje przerwy, które normalnie spędzałem na lunchu w pracy to teraz spędzam z synem. Zwykły t-shirt sprawdza się tu lepiej i w razie czego można szybko wrzucić do pralki i zmienić na czysty.

Prowadzę dużo rozmów przez webexa, ale nie używamy kamer więc nikt nie widzi jak ktoś jest ubrany.

Jeżeli chodzi o jakość mojej pracy to nie ma problemów, za to poprawiła się szybkość mojej pracy i ilość wykonywanych zadań. Pracuję w open space i tam więcej osób do mnie podchodzi i mi przerywa pracę, bo potrzebuję coś ode mnie, w porównaniu do żony i syna, którzy rozumieją, że pracuję i raczej nie zajmują mi dużo czasu w ciągu dnia, o ile nie potrzebują lub wszyscy nie chcemy zrobić sobie przerwy.

Myślę, że idea ubioru w domu aby był tak samo wysoki jak w pracy jest fajna, ale też nie można skreślać kogoś kto pracuje w dresie, bo taka osoba dalej może wykonać swoje obowiązki na najwyższym możliwym poziomie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się, że udało mi się "rozpętać" rozmowę na temat ubioru przy pracy zdalnej.

Jeśli ktoś czyta wątek ale nie chce mu się grzebać, to jeszcze raz podrzucam link do filmu: https://youtu.be/5av9EcYv9zY

Trochę sprostuję - nie skreślam ludzi pracujących w dresie choć w zasadzie dlaczego by nie zamienić dresu na chinosy i polo z długim/krótkim rękawem? Chinosy z elastanem na zasadzie 2% i bawełniane polo zrobią robotę (swoboda i łatwość prania), prawda?

Dla mnie poza wizualnym efektem ważna jest również psychologia jaka za tym całym "strojeniem się" stoi.

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie oczywiste jest, że jeśli ktoś uczestniczy w wideokonferencjach i go widać jak pracuje z domu to jak najbardziej powinien ubierać się tak samo formalnie jakby fizycznie szedł do pracy, zupełnie niepoważne jest uczestnictwo w wideokonferencjach w piżamach, szlafrokach itp. Zgadzam się też, że jeśli ktoś ma problemy z produktywnością w domu, to ubieranie się do pracy z domu tak samo jak do biura może być pomocne dla odpowiedniego nastawienia. Ale najbardziej kluczowa jest odpowiednia organizacja i dyscyplina, ubranie może być pomocne w osiagnięciu tego, ale nie załatwi sprawy samo z siebie.

Ja wcześniej nie lubiłem pracować z domu, bo nie szło mi to efektywnie, tak teraz wychodzi mi to często wręcz lepiej niż w biurze. Fakt, że mam też dużo na głowie i zwyczajnie nie można sobie pozwolić na zbytnie rozpraszanie. A robiłem to dotychczas w dresach i t-shirtach (ba, rano włączając komputer zdarzyło się nie mieć kompletu na sobie jeszcze ;) ). W takim kontekście postulat, że lepiej mi się będzie pracowało jak założę oxfordy, jest dla mnie dość absurdalny.

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.