Skocz do zawartości

Dysputy ekonomiczne


Gość Nereusz

Rekomendowane odpowiedzi

29 minut temu, dziko napisał:

 

Jeśli dochód gwarantowany miałby działać tak, że do tego, co jest, każdemu dodrukujemy 1000 zł to miałbyś trochę racji (ale też tylko trochę). W praktyce jednak nikt czegoś takiego nie postuluje, dochód gwarantowany ma być formą redystrybucji, zastępującą w dużej mierze obecne mechanizmy redystrybucji. 

Japonia dosłownie rozdaje gotówkę obywatelom, a nie jest w stanie ich zmusić, by ją wydawali. 

Jeśli największa gospodarka UE domyka swój budżet co roku na zero i się tym chlubi to nie bardzo rozumiem z czego mamy dalej redystrybuować. Nie mówiąc o Hiszpanii, od której przykładu się wszystko zaczęło :) Jedyny socjal jaki dostajemy w Niemczech to 204 Euro miesięcznie na dziecko - przy podatkach rzędu 1000E dochodowego, 500E składki zdrowotnej i 500E emerytalnej.

Japonii jako przykładu nie znam, ale ilekroć ktoś się wypowiada z ludzi, których słuchałem na YT to mówi o dodruku w UE, USA a gdy chodzi o wzmiankę o Japonii to jest tylko "ale tam od wielu lat nie jest normalnie" - chodzi chyba o pompowanie masy kasy bezpośrednio w giełdę?

1 minutę temu, Piotrwawa napisał:

To muszę wyprowadzić Cię z błędu.

Nie wiesz.

Dzień dobry, nazywam się Piotrwawa z forum But w Butonierce i chciałbym naprostować pewnie ekonomiczne nieścisłości: "Nie wiesz". Kurtyna.

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, dziko napisał:

W kwestii efektów płacy minimalnej jest jakichś tysiąc pięćset badań (i wiele metaanaliz) nad jej wpływem na poziom zatrudnienia, oczywiście ze sprzecznymi konkluzjami itd. itp. Co tak naprawdę nie oznacza, że połowa z tych badań jest oszukana, a połowa nie, tylko bardziej, że "to zależy".

To ciekawe. Ja ze swojego doświadczenia życiowego czerpiąc obstawiałbym odpływ z rynku pracy ludzi wykonujących mało atrakcyjne i nisko płatne zawody.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie zawsze zastanawia, czy ekonomia jest w ogóle nauką. Ponieważ jest problem z naukowym sprawdzaniem teorii. Z uwagi na ogromne ilości założeń, które przy małych zmianach bardzo zmieniają wynik obserwacji Ale to może z uwagi na moje podejście do badań, typu medycznego.
Aktualnie zastanawiające jest dalsze obniżanie stóp procentowych. Wg jakichś teorii ma to sprzyjać podaży pieniądza (taniemu kredytowi), ale się nie sprawdza. Miałoby wywoływać wielką inflację, ale nie wywołuje. Podobnie z dodrukiem pieniądza (i wpuszczaniem go na rynek przy wykupieniu tanich obligacji). Wydaje mi się, laikowi, że fajne wytłumaczenie jest na blogu https://10-procent-rocznie.blogspot.com/2020/03/czy-kolejny-masowy-dodruk-pieniedzy.html?m=1 i https://10-procent-rocznie.blogspot.com/2020/04/zrozumiec-ujemne-stopy-procentowe.html?m=1
Sam jestem wolnorynkowcem i ze wszystkich stron słyszę, że się to nie sprawdza. Tylko jak się ma sprawdzać, jak wolnego rynku nie ma. Zatem zarówno założenia jak i ich krytyka to strzelanie ślepakami.

  • Like 2
  • Oceniam pozytywnie 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż... ekonomia z całą pewnością nie jest nauką ścisłą i daleko jej do matematyki czy informatki, gdzie każda teoria jest formalnie dowodzona. W momencie uzyskania takiego dowodu teoria jest prawdziwa.

W ekonomii (jak i we wszystkich pozostałych naukach niebędących w/w) możemy jedynie mówić falsyfikacji danej teorii, czyli o znalezieniu przykładu, który jej przeczy. Zwykle jest to trywialne, dlatego możemy tylko mówić, że przy pewnych założeniach teoria X tłumaczy dane zjawisko.

Gdzieś dodrukowano pieniądze i było źle, a gdzie indziej było lepiej... Drukować więc, czy nie? Jak już ktoś napisał "to zależy":)
Podobnie z płacą minimalną, dochodem gwarantowanym czy podatkami.

Dlatego trochę śmieszą mnie skrajne głosy wygłaszane ex cathedra zarówno z lewej jak i prawej strony tego sporu, gdzie za "dowód" danej tezy podaje się argumenty w stylu "to oczywista oczywistość" albo "wiem, bo zarabiam pieniądze".

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Toczyly sie juz dyskusje o ergodycznosci badz nie-ergodycznosci systemow ekonomicznych, malo tego pewne aspekty mozna dowodzic, i tak sie tez czyni. Neoklasycy byli "dowodliwi" niestety ich system nie przetrwal proby czasu, jako ze rzeczywistosc systemow okazala sie gra o sumie nie zerowej, z martyngalami o EV(deltat) wiekszej niz EV(t), co w duzym skrocie pokazuje nie efektywnosci rynkow a w tym i systemow, pozniej post keynsisci (i wedlug mnie do dzis) probowali to naprawiac wprowadzajac interwencjonizm jako konieczny (mozna sie zgadzac badz nie) ale problemem dowodliwosci systemow jest brak uwzgledniania t+deltaT (czasu) w rownaniach, zakusy takie robila szkola austriacka (teoria procentu oraz niepewnosci a w szczegolnosci uzytecznosc krancowa). Z tych samych powodow systemy nie potrafia nas czesto wyprowadzic z kryzysow, zakladaja podobnie jak wiele osob w tym watku, iz bedzie wyprzedaz wiec racjonalnym bedzie zakup zaraz po wyprzedazy (w domysle padajace firmy , pustka na rynku i ludzie z zapasem gotowki jako nowi kupujacy). Niestety tak sie nie dzieje i jest to blad myslenia i nie uwzglednienie czynnika ryzyka, dlatego wychodzenie z kryzysu jest bardzo powolne, a nie takie jak zakladaja w domysle systemy ekonomiczne. Obecnie obserwowany interwencjonizm jest przykladem post keynsistowskiej ideologii naprawiania rynku, wciaz.. mozna sie zgadzac badz nie. Doktoratu z ekonomii nikt mi nie dal, wiec nie bede sie madrzyl co nalezy a czego nie. Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zależy:)
Normalny człowiek raczej zyskał coś na tym, że wymuszono możliwość przenoszenia nr telefonów komórkowych z sieci do sieci.
Podobnie z opłatami za roaming (ach ci wredni eurokraci).

Czasem niewidzialna ręka rynku nie działa... i trzeba jej pomóc.
Tylko czasami.
 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesli pytasz mnie prywatnie, to coz.. uwazam ze obecny kryzys pokazuje tylko iz "post-keynsistowska" wizja intyerwencjonistyczna w celu regulacji i "naprawy" rynkow ma sie dobrze a wrecz jest jeszcze "dokladane". Jesli znow pytasz o moje prywatne zdanie to systemy ekonomiczne padaja wtedy kiedy pokaza ze nie mozemy im juz ufac. (vide 1930 w usa). Ale to bylo proste kiedys, dzisiaj interwencjonizm mozna zwiekszac (sky is the limit). Co wedlug mnie doprowadzi do sytuacji w ktorej czeka nas wiele malych kryzysow co zreszta obserwujemy ostatnie 20 lat, zwiekszanie nieefektywnosci i nieoplacalnosci dzialania w systemie ekonomicznym na zasadach klasycznych (generowanie wartosci przez jakosc). Takie "metne" czasy mamy juz dosyc dlugo i beda sie one poglebiac, finalnie spekuluje iz predzej czy pozniej taki system musi sie zawalic, ale moge juz tego nie dozyc. Obecnie (znowu sobie spekuluje) uwazam ze tego systemu z tak silnym i coraz silniejszym interwencjonizmem nie da sie poprostu zmienic , to by wymagalo jakiejs rewolucji (zmiany myslenia 50%+ ludzi w spoleczenstwach globalnie,  badz wojny). Ale moze to zbyt pesymistyczne, chcialbym aby bylo inaczej, a moze kompletnie sie myle i interwencjonizm jest jedyna droga ? Nie mam pojecia :) Chcialbym poprostu aby nie-spaczone wartosciowanie zostalo przywrocone do systemow ekonomicznych, a na to sie nie zanosi.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Blondas napisał:

Mnie zawsze zastanawia, czy ekonomia jest w ogóle nauką.

Co jest nauką w ramach ekonomii albo i szerzej: nauk społecznych, co jest nauką w ramach naszego paradygmatu naukowego (paradygmatów?) i wreszcie co jest nauką w ogóle - to są pasjonujące tematy, ale chyba już rzeczywiście wykraczające poza możliwości forum.

Ale bardzo ciekawe, nawet jeśli ograniczyć je do ekonomii. Tutaj pole do  popisu mają zwłaszcza austriacy i w tym kontekście nie dziwią mnie posty kolegi z Wrocławia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Andells napisał:

Toczyly sie juz dyskusje o ergodycznosci badz nie-ergodycznosci systemow ekonomicznych, malo tego pewne aspekty mozna dowodzic, i tak sie tez czyni. Neoklasycy byli "dowodliwi" niestety ich system nie przetrwal proby czasu, jako ze rzeczywistosc systemow okazala sie gra o sumie nie zerowej, z martyngalami o EV(deltat) wiekszej niz EV(t), co w duzym skrocie pokazuje nie efektywnosci rynkow a w tym i systemow, pozniej post keynsisci (i wedlug mnie do dzis) probowali to naprawiac wprowadzajac interwencjonizm jako konieczny (mozna sie zgadzac badz nie) ale problemem dowodliwosci systemow jest brak uwzgledniania t+deltaT (czasu) w rownaniach, zakusy takie robila szkola austriacka (teoria procentu oraz niepewnosci a w szczegolnosci uzytecznosc krancowa). Z tych samych powodow systemy nie potrafia nas czesto wyprowadzic z kryzysow, zakladaja podobnie jak wiele osob w tym watku, iz bedzie wyprzedaz wiec racjonalnym bedzie zakup zaraz po wyprzedazy (w domysle padajace firmy , pustka na rynku i ludzie z zapasem gotowki jako nowi kupujacy). Niestety tak sie nie dzieje i jest to blad myslenia i nie uwzglednienie czynnika ryzyka, dlatego wychodzenie z kryzysu jest bardzo powolne, a nie takie jak zakladaja w domysle systemy ekonomiczne. Obecnie obserwowany interwencjonizm jest przykladem post keynsistowskiej ideologii naprawiania rynku, wciaz.. mozna sie zgadzac badz nie. Doktoratu z ekonomii nikt mi nie dal, wiec nie bede sie madrzyl co nalezy a czego nie. Pozdrawiam :)

Chciałbym poruszyć jeden aspekt Twojej wypowiedzi.

"Z tych samych powodow systemy nie potrafia nas czesto wyprowadzic z kryzysow, zakladaja podobnie jak wiele osob w tym watku, iz bedzie wyprzedaz wiec racjonalnym bedzie zakup zaraz po wyprzedazy (w domysle padajace firmy , pustka na rynku i ludzie z zapasem gotowki jako nowi kupujacy). Niestety tak sie nie dzieje [...]"

Wyprzedaże już się zaczynają. Na razie takie kiepskie, 20-50 %, ale i tak nietypowe na samych początku sezonu wiosna-lato. Zakładasz, że nie będzie większych? Daje perły przeciw orzechom, że będą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tutaj nie chodzi o wyprzedaze, one oczywiscie beda. Moze zbyt doslownie napisalem, chodzi o to iz po kryzysie jesli masz gotowke to wcale nie rzucasz sie na zakupy tylko dlatego ze ty gotowke masz a inni jej juz nie maja i ze jest tanio. Systemy nie uwzgledniajace ryzyka uznaja ze jesli masz gotowke i jest wyprzedaz to oczywiscie zaczynasz kupowac cos co jest tansze niz bylo.W rzeczywistosci ale i takze z powodu tego jak skonstruowany jest system monetarny gdzie pieniadz sluzy takze do przechowywania wartosci, ludzie wcale nie ruszaja na zakupy zaraz po kryzysie, a firmy nie zaczynaja inwestowac, wszystko to jest mocno rozlozone w czasie a w sytuacjach ekstremalnych powoduje wrecz kurczowe siedzenie na gotowce.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety również uważam, że nie uda się odejść od interwencji, ba nawet elyty finansowe nie pozwolą, a gdyby ktoś chciał, to mu pokażą, że chcieć to może, ale się sparzy. To te mityczne giełdowe grubasy, się o jeszcze grubszych portfelach i dłuższych łapach. A przy okazji z bandą ustawodawców chcących robić dobrze.
A co do wstrzymywania się od wydawania kasy to też jest mechanizm hamujący inflację. I całe szczęście, że chęć zabezpieczania się powstrzymuje konsumpcję w kryzysie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Żorż Ponimirski napisał:

Jeśli największa gospodarka UE domyka swój budżet co roku na zero i się tym chlubi to nie bardzo rozumiem z czego mamy dalej redystrybuować. Nie mówiąc o Hiszpanii, od której przykładu się wszystko zaczęło :) Jedyny socjal jaki dostajemy w Niemczech to 204 Euro miesięcznie na dziecko - przy podatkach rzędu 1000E dochodowego, 500E składki zdrowotnej i 500E emerytalnej.

Trochę mieszasz różne sprawy. Ja bardziej mówiłem, jak z założenia działa UBI, a nie czy kogoś w tej chwili na to stać, realnie bądź w ramach ekstrawagancji (jak w Hiszpanii). Z zadłużaniem, jak ze wszystkim w ekonomii, jeden rabin mówi tak, drugi rabin mówi siak - włącznie z teoriami, że państwo może się zadłużać w nieskończoność (MMT), no ale powiedzmy, że deficyt trzeba trzymać w jakichś ryzach: toteż co bardziej trzeźwi zwolennicy dochodu gwarantowanego raczej uważają, że to śpiew przyszłości, że powinien być powiązany ze skokiem technologicznym, może nawet tzw. osobliwością technologiczną. No i oczywiście sam poziom dochodu gwarantowanego może być różny - czy ma starczyć tylko na to, by nikt nie umarł z głodu, czy może jednak by starczyło na zbytki. Wreszcie, istnieje ciekawa i tańsza alternatywa dla UBI, tzw. negatywny podatek dochodowy i to rozwiązanie pewnie będzie testowane najpierw na większą skalę.

Tak jeszcze co do Twoich składek: 500 euro składki emerytalnej to akurat możesz "wliczyć" na poczet UBI, z założenia UBI zastąpi również emerytury, dla starszych będzie czymś w rodzaju finansowanej z podatków emerytury obywatelskiej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, dziko napisał:

Trochę mieszasz różne sprawy. Ja bardziej mówiłem, jak z założenia działa UBI, a nie czy kogoś w tej chwili na to stać, realnie bądź w ramach ekstrawagancji (jak w Hiszpanii). 

Ja rozumiem o czym piszesz, ale przejdź do poprzedniej strony tego wątku i przeczytaj od czego zaczęła się ta dyskusja.

 

Kwestia dochodu podstawowego, a przyszłej, zakładanej automatyzacji/robotyzacji to dla mnie bardziej koncepcja, która być może kiedyś się spełni, ale ja na ten temat się nie wypowiadałem. Ciekawostka z mojej branży: mamy u kolegów w Heidelbergu taki wypasiony robot do pipetowania mikrolitrowych objętości płynów (np. nanomolowe rozcieńczenia testowanych leków). Możemy na raz zbadać 65 nowych substancji w 5 stężeniach. Ktoś pomyśli - robotyzacja, Żorż straci pracę, albo co gorsza się zdemoralizuje, bo cześć jego dochodu będzie generował robot a on będzie siedział na Forum, ale nic z tego. Z pojawieniem się tego typu narzędzi po prostu mamy coraz więcej pomysłów, których byśmy bez niego nie mogli zrealizować i nasze wysiłki wchodzą na nowy wymiar. Jeden profesor na Harvardzie, który bardzo proponował swoją nową technologię mówił, że jeśli młotek jest Twoim jedynym narzędziem to gwoździe są pierwszym co przychodzi Ci na myśl (po angielsku to trochę brzmi jak slogan sprzedawcy kablówki ;) ). Myślę, że wraz z rozwojem technologii wcale nie będziemy mieć mniej pracy i więcej gwarantowanych dochodów - zmienią się branże, rodzaj pracy, dużo rzeczy będzie można kontrolować zdalnie, co już ma miejsce. Ja niestety wraz z pojawieniem się tego robota do pipetowania pomykam samochodem z komórkami do Heidelbergu, bo żaden kurier nie potrafi nam ich bezpiecznie przewieźć - ot skutki robotyzacji ;)

Ale dzięki @dziko jak zwykle za rzeczową dyskusję - nie wiedziałem, że negatywny podatek dochodowy po części już obowiązuje w Izraelu. Choć ekonomicznych eksperymentów to kilka już tam przeprowadzono ;)

  • Like 1
  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyż jazda samochodem z oglądaniem krajobrazów nie jest ciekawsza niż pipetowanie? Też się w życiu trochę nadziubałem pipetą. Gorzej będzie, jak nas automaty zaczną wyręczać w myśleniu, ale do tego jeszcze daleko. W medycynie przychodzi mi do głowy robot DaVinci. Jednak mimo zaawansowania musi go obsługiwać człowiek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Blondas napisał:

Czyż jazda samochodem z oglądaniem krajobrazów nie jest ciekawsza niż pipetowanie? 

Pewnie, że jest. Dodatkowo odkryliśmy, że wypłacenie mi podróży służbowej kosztuje ponad 2x mniej niż najbardziej wypasiony kurier door-to-door, który i tak nie będzie umiał wytłumaczyć techniczkom jak hodować moje komórki. Podałem to tylko jako przykład, że robot wręczający mnie w milionach kliknięć pipety i redukujący błędy do zera wcale magicznie nie pozbawia mnie pracy i nie daje wyników (~dochodu) za darmo. Raczej rodzi on nowe wyzwania, które odpowiednio zarządzane dają ostatecznie więcej wyników w jednostce czasu.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za rzadko wchodzę na forum aby nadążyć za dyskusja ;)

Co do dyskusji o dochodzie podstawowym:
- ten dochód to po prostu pieniądze. Pieniądze są w pierwszej kolejności nośnikiem wymiany handlowej, są ułatwieniem. Spójrzmy jeszcze na definicję BDP z wiki

Bezwarunkowy dochód podstawowy (BDP) – społeczno-polityczny model finansów publicznych zakładający, że każdy obywatel, niezależnie od swojej sytuacji materialnej, otrzymuje od państwa jednakową, określoną ustawowo, kwotę pieniędzy, za którą nie jest wymagane jakiekolwiek świadczenie wzajemne (płatność transferowa). Dochód ten, bez innych form zarobku czy pomocy społecznej, zapewniałby możliwość minimum egzystencji. Idea ta ma zapewnić każdemu członkowi społeczeństwa pieniężny udział w całkowitym dochodzie tego społeczeństwa, bez sprawdzania jego potrzeb. Dochód bezwarunkowy wskazuje się jako sposób rozwiązania problemów wynikających z robotyzacji (większość produkcji może być wykonywana przez maszyny).

Aby "państwo dało" te pieniądze to może sięgnąć po takie narzędzia jak: opodatkowanie (opodatkowanie zarabiających), zadłużenie (czyli opodatkowanie w przyszłości) lub drukarka (podatek inflacyjny). Można oczywiście użyć kombinacji technik :D Dodatkowo musi działać biurokracja zaangażowana w to dawanie.

Gdyby gospodarka była nieograniczenie produktywna to zapewnienie minimum egzystencji byłoby sprawa bardzo prostą. Na razie tak nie jest, ale dzięki rozwojowi
cywilizacyjnemu człowiek przesuwa się sukcesywnie w tym kierunku. To dobrodziejstwo ludzkiego działania, skutkującego wzrostem podaży wielu dóbr.

Ponad 10.000 lat temu, przed rozwinięciem hodowli roślin, człowiek był zdany niemal na ustawiczne przemieszczanie się (podaż) w poszukiwaniu jedzenia (popyt). To była znaczna cześć jego aktywności. Nie było skutecznego sposobu na przeniesienie podaży i popytu w przyszłość, ludzie wymieniali się tym co znaleźli tu i teraz. Nie było pieniądza więc nie było pojęcia inflacji jakie znamy. Natomiast zmieniały się relacje w jakich produkt były wymieniane - bo popyt i podaż nie stoją w miejscu. Każdy wynalazek prowadzący do ułatwienia produkcji i zwiększenia podaży danego produktu powodował "deflację" jego parytetu wymiany (poszukajcie informacji o parytecie wymiany soli do złota!). Coraz więcej ludzi było w stanie zgłosić popyt na nieznane wcześniej produkty.
Wraz z rozwojem gospodarczym ludzkość pracuje coraz mniej (więcej wolnego czasu na rozrywkę itp) i coraz mniej pieniędzy musi przeznaczać na zapewnienie owego minimum. Czyli to jest osiągalne.

Istotnym uzupełnieniem dla potencjalnego beneficjenta tego dochodu jest całe otoczenie w postaci rozwiniętej infrastruktury (lampy na ulicach, proste chodniki itd), wiedzy, metod organizacji (np. służby zdrowia ;) ). Czyli tutaj mówimy o bezwarunkowej korzyści w postaci niepieniężnej - to już mamy zapewnione mniej lub bardziej ("bez sprawdzania potrzeb" - jak w BDP), tylko z racji tego że mieszkamy w danym kraju (Niemcy vs. Polska, Polska vs. Ukraina itd.). Im kraj bardziej rozwinięty tym lepiej. Z tego można korzystać. To jest dla ludzi, którzy robią z tego indywidualny użytek będący funkcja ich ambicji, pracowitości lub po prostu cenienia czasu wolnego ;) 

Istotnym problemem natomiast będzie to, że jak "państwo da" owe minimum to istnieje pokusa po stronie polityków aby za chwilę dać jeszcze ponad to minimum bo drugiej strony mamy oczekiwania beneficjentów będących równocześnie wyborcami (jak widać mamy różnych wyborców w Hiszpanii i w Szwajcarii - z perspektywy BDP)
To jest ryzyko tego typu, że definicja owego "minimum" będzie ewoluowała. Co będzie jeżeli ludzkość dojdzie do takiej wydajności, że przez 2 dni w miesiącu będzie można zarobić na to minimum?

Powstanie wówczas dochód podstawowy+ ;)

  • Like 5
  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
4 godziny temu, damiance napisał:

Dzięki za cenna informację! Własnie mój bank - nota bene ING - poinformował mnie, że obniża oprocentowanie na koncie oszczędnościowym z 0,5 % do 0,25 %. Czyli to ostatni moment, aby załapac się na obligacje w dobrej cenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://forsal.pl/swiat/unia-europejska/artykuly/1471594,pandemia-uderzyla-w-unijny-biznes-zagrozonych-jest-90-milionow-miejsc-pracy.html

 

A szczególnie ta cześć jest warta uwagi:

Nawet ponowne otwarcie gospodarki nie gwarantuje firmom powrotu do normalności. Przypadek Chin pokazuje bowiem, że konsumenci niechętnie wychodzą z domów i wydają pieniądze. Przychody tamtejszych firm spadły o około 60 proc. w porównaniu do poprzedniego roku - wynika z badania PBC School of Finance z Tsinghua University. Problem ten dotyczy przede wszystkim handlu detalicznego, restauracji i barów.

Nie nastraja to optymistycznie - nadchodzą ciężkie czasy - w tym wszystkim mimo wszystko liczę na "specyficzne"podejście Polaków do kryzysów :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.04.2020 o 09:34, JakubAnderwald napisał:

Ciekawe, raczej spodziewałem się lepszych obligacji żeby ściągnąć gotówkę z rynku.

Obniżka stóp procentowych była niemalże pewna i jest dosyć klasycznym mechanizmem w takich sytuacjach jak obecna, wiele światowych gospodarek tnie obecnie stopy procentowe aby symulować gospodarkę i uchronić się jak najbardziej przed recesją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.