Skocz do zawartości

Kultura i styl wypowiedzi


Adam Granville

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 197
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

Naprawdę nie trzeba zwracać się do siebie per Pan, aby dyskutować kulturalnie.

...I vice versa - zachowanie tej formy nie gwarantuje wysokiego poziomu.

To jest oczywiste, podobnie jak wiedza na jakikolwiek temat nie jest zastrzeżona dla osób w określonym wieku. Widać to między innymi na tym forum, tu tak w rolach nauczycieli jak oraz uczniów występują i dwudziestolatkowie i czterdziestolatkowie.

A propos języka Internetu, mnie denerwują sytuacje tego typu:

x: Słóchajcie mam problem, morzecie mi pomóc bendę bardzo wdzięczny.

Y: Naucz się pisać poprawnie

X: Przepraszam mam dysortografię

Naprawdę istnienie opcji sprawdzania błędów występuje w każdym, trochę bardziej zaawansowanym, edytorze tekstu.

W kwestii pisania polskich liter w Internecie, teksty te są na ogół zrozumiałe, ale ja nie staram się unikać takiego pisania na wszystkie możliwe sposoby. Za każdym razem przypominam sobie słowa jednego z polskich profesorów: Proszę państwa, używajmy polskich znaków. Naprawdę istnieje różnica pomiędzy robic laske a robić łaskę. (cytat raczej niedokładny, ale oddaje założenie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie trzeba nawet edytora tekstu. Przeglądarka internetowa sama zakreśla błędy i sugeruje poprawki. Szczerze mówiąc odkąd masowo wprowadzili tą funkcjonalność, łapię się na tym, że mniej uważam na poprawność tego co piszę - w końcu i tak podświetlą mi się wszystkie błędy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biorąc pod uwagę fakt iż wszystkie te zasady ktoś "wymyślił", zadałem sobie pytanie kto to zrobił. Jeżeli chodzi o oficjalne - wiadomo, ludzie których już nie ma, których nazwiska wszyscy znają, którzy mieli wpływ na świat. Jeżeli chodzi o zasady Internetowe, byli to użytkownicy Internetu - często dzieciaki, blogerzy, geekowie.

Panie, daj Pan spokój... Dzieciaki? Gimnazjum? Z tego co pamiętam, to takie zasady obowiązywały już w epoce modemowej, gdzie o dzieciach neo raczej nikt nie słyszał, podobnie jak o samej Neostradzie (nie było chyba nawet jeszcze SDI). Proponuję więcej nie bzdurzyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli nawet takie zasady powstawały w epoce modemowej, to na pewno nie tworzyli ich 80 letni bogacze z Anglii ; ) Kto więc miał Internet w epoce modemu? Z tego co ja kojarzę Internet modemowy ze względu na cenę bardziej popularny był w bogatych krajach, a więc np. USA. Zawsze przed oczyma widzę wtedy jakiegoś młodego hackera albo kogoś przy Macintoshu ; )

W każdym razie, mam nadzieję, że pomimo tej historycznej nieścisłości zrozumiał Pan co chciałem przekazać w powyższym poście : )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W temacie viewtopic.php?f=7&t=2143 wypowiedział się jeden z forumowiczów, co (jeśli dobrze odczytuję) spotkało się z dość mocną reakcją na jednym z blogów. Przyznam się, że jak czytałem tekst Bartka po raz pierwszy, to daleki bylem od uznania, że obraża on kogokolwiek. Ciekaw jestem, czy ktoś z Was ma inne zdanie, np podobne do zaprezentowanego przez Vslva.

[...} doczytałem, że masz białe chino - kup lnianą koszulę np. błękitną, zestaw "całybiały" kojarzy mi się z lodziarzem.

Słowo ochroniarz niestety pobrzmiewa pejoratywnie - tak samo zresztą, jak lodziarz, czyli sprzedawca lodów.(...)

Dlatego też wyjątkowo nie lubię wyżej przytoczonych porównań mających świadczyć o wyjątkowości mówiącego, oceniającego i porównującego. A jest po prostu zwykłym zakompleksionym bucem, niewartym uwagi.

Cały cytat tutaj: http://vslvstyle.blogspot.com/2012/07/navy.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam zdanie takie, że to kwestia nadająca się do wątku o honorze :P , ładnie tak odchodzić z forum w atmosferze obrazy, którą się samemu wywołało, a później obsmarowywać u siebie na blogu? Rzeczonego bloga zresztą nie czytuję (nie moja estetyka), ale siłą rzeczy napotykałem kometarze Vislava na blogu Mr Vintage oraz zakiego (które czytuję - jak najbardziej moja estetyka :) ) i stąd wiem, że jego złośliwe nawiązania do tutejszego forum przydarzają się co jakiś czas (widziałem jakiś komentarz o przebierańcach w garniturach w stylu pseudo Wall Street czy coś takiego, nie chce mi się szukać, żeby dokładnie zacytować).

A wypowiedź Bartka w moim odczuciu absolutnie nie była obraźliwa. Jest obiektywnym faktem, że zestaw białe chino z białą lnianą koszulą może przywodzić na myśl uniform lodziarza, która to profesja zresztą nie jest uwłaczajaca (choć zapewne prolecka :P ). Dla jednego skojarzenie takie jest bardziej oczywiste, dla innego mniej (dla Bartka bardziej, wyraźnie zaznaczył, że to jego własne przemyślenie). Nie wiem, co w tym obraźliwego, ale być może jestem po prostu zakompleksionym bucem, niewartym uwagi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat z tą branżą mam często do czynienia.

W określeniu "ochroniarz" nie ma nic pejoratywnego, najlepszym przykładem jest czasopismo branżowe noszące tytuł "Ochroniarz".

Oczywiście ochroniarzę chętnie nazywaliby się bardziej z angielska CPS (Close Protection Specialist), EPS (Executive Protection Specialist) itp., ale to podobny mechanizm, który sprawia, że każda sekretarka tęskni za tym, żeby być "Business Assistant"), a krawiec wiesza sobie szyld "Artystyczna pracownia krawiecka".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W temacie viewtopic.php?f=7&t=2143 wypowiedział się jeden z forumowiczów, co (jeśli dobrze odczytuję) spotkało się z dość mocną reakcją na jednym z blogów.

Tak, Vislav komentuje różne posty z naszego forum na swoim blogu i w różnych miejscach w sieci. Wypowiedziałem się na ten temat na blogu Mr.Vintage - raz, i nie zamierzam do tego wracać. Uważam, że krytykę należy zgłaszać prosto w oczy (w tym wypadku - na naszym forum, bo jego dotyczy). Ponadto, Vislav często wyjmuje wypowiedzi z kontekstu (wcześniejsza dyskusja, zdjęcie itp.). co jest świadomą bądź nieświadomą (w sensie braku staranności) manipulacją. Nieładnie i nieelegancko; bardzo nieprzyjemnie się zdziwiłem, napotykając takie zachowanie po raz pierwszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PS. Określenie "kojarzy mi się w lodziarzem" wg mnie nie jest obraźliwe, choć "lodziarz" ma lekki wydźwięk pejoratywny. Co innego "wyglądasz w tym jak lodziarz" - to jest mocniejsze, ale również trudno się obrażać - bez przesady, nie jesteśmy panienkami, prawda?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W temacie http://forum.bespoke.pl/viewtopic.php?f=7&t=2143 wypowiedział się jeden z forumowiczów, co (jeśli dobrze odczytuję) spotkało się z dość mocną reakcją na jednym z blogów.

Tak, Vislav komentuje różne posty z naszego forum na swoim blogu i w różnych miejscach w sieci. Wypowiedziałem się na ten temat na blogu Mr.Vintage - raz, i nie zamierzam do tego wracać. Uważam, że krytykę należy zgłaszać prosto w oczy (w tym wypadku - na naszym forum, bo jego dotyczy). Ponadto, Vislav często wyjmuje wypowiedzi z kontekstu (wcześniejsza dyskusja, zdjęcie itp.). co jest świadomą bądź nieświadomą (w sensie braku staranności) manipulacją. Nieładnie i nieelegancko; bardzo nieprzyjemnie się zdziwiłem, napotykając takie zachowanie po raz pierwszy.

A moim zdaniem ma prawo pisać co chce i gdzie chce. Z większością tez Vislawa się nie zgadzam ale nie emocjonuję się jakoś jego komentarzami. Reaguję tylko w przypadkach rażących, według mnie, uogólnień.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście tym razem się pomylił, trochę pokory go to pewnie nauczyło.

Zmieniając nieco temat, ostatnio zastanawiałam się nad kwestią zapożyczeń w języku polskim. A mianowicie, czy nie zaśmiecają one naszego języka. Nawet w dziedzinie ubraniowej się pojawiają - choćby poszetka (z francuskiego pochette). Jednak chodzi mi też o polszczyznę ogólną, w której coraz częściej pojawiają się zapożyczenia, przede wszystkim z języka angielskiego. Np. zamiast zakupy - shopping. Jeśli chodzi o inne języki, np. francuski, jakoś mnie to nie razi, być może dlatego, że mam jakąś "wrażliwość" francuską i szczególne upodobanie do tego języka.

W każdym razie, w pewnych sytuacjach zapożyczenia są konieczne - przede wszystkim, jeśli nie ma polskiego odpowiednika. Oczywiście, ktoś mógłby się uprzeć, że można by go stworzyć, ale prawda jest taka, że łatwo pewnie by się nie przyjął. We Francji, gdzie bardzo dbają o czystość języka i uchronienie go przed anglicyzmami, próbowano zastąpić słowo e-mail, wyrazem courriel (courrier electronique). Chyba nie przyjęło się to zbyt dobrze.

W każdym razie zapożyczenia bywają potrzebne, ale jeśli można z powodzeniem użyć polskiego odpowiednika, to po co używać angielskiego? Bo to jest cool? :twisted:

Możemy bardziej uogólnić pytanie - co Waszym zdaniem zaśmieca jeszcze polszczyznę? Ja bym tutaj wymieniła przekleństwa - niestety, ale używają ich już coraz młodsze dzieci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@amili wydaje się że to co napisałeś to subiektywne odczucia twoje. Francuski Ci nie przeszkadza bo głoski są podobne do naszych, a angielski tak bo co trzeba się nauczyć inaczej artykułować dźwięki, żeby to brzmiało prawidłowo?

W muzyce dominują do dziś terminy włoskie. Po francusku mówimy w dyplomacji. Czasami jakiś język ma specyficzne właściwości. Prawo lubuje się w łacinie.

We francuskim natomiast, kiedy budujesz zdanie zwracać musisz szczególną uwagę na to jaka relacja jest dokładnie. Nie ma tam właściwie czegoś takiego jak mówienie na Ty.

Angielskiego nie ominiesz w technice (poza oczywiście warto dbać o nasz język) i komu to przeszkadza.

W angielskim łatwo tworzy nowe słowa. Łatwo stworzyć czasownik od rzeczownika i na odwrót i wiadomo precyzyjnie co jest czym. Poza tym stany były na pewno dominującą gospodarką jeśli chodzi o nowe technologie w ostatnich latach więc siłą rzeczy zapożyczenia będą z amerykańskiego (tak naprawdę a nie angielskiego). Prawie zawsze można wskazać lidera wśród krajów czy to lokalnego i czy globalnego i siłą rzeczy to z tego kraju będą szły zapożyczenia. Więc zamiast marnować energię na płacz i okopywanie się w grajdołku, możesz pracować na chwałę ojczyzny i jej języka co w dobie globalizacji powinno być prostsze niż kiedykolwiek w historii :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodziło mi nie o przypadki, kiedy te zapożyczenia są konieczne - bo np nie ma odpowiednika polskiego (np. w branży IT itd.), ale wtedy kiedy odpowiednik jest, a my wybieramy mimo to zapożyczenie. Denerwują mnie trochę napisy w stylu sales. Albo jeśli ktoś mówi shopping zamiast zakupy. Myślę, że takie zapożyczenia w tych sytuacjach trochę zubażają nasz język, bo niektórzy (mówię tu przede wszystkim o młodych) nie są w stanie już powiedzieć nic innego niż cool, trendy itp.

A przecież język jest częścią naszej kultury, stosunek do niego świadczy o nas samych. Nie chodzi mi o to, żeby zupełnie wyzbyć się zapożyczeń, ale moim celem jest pokazanie, że bywają przypadki, kiedy są one zbędne.

Wiele można powiedzieć o Francuzach, ale nie to, że wstydzą się swojej kultury, historii (choćby mówienie przede wszystkim o ruchu oporu podczas II wojny światowej). Znajduje to odzwierciedlenie w ich podejściu do języka.

Natomiast podejście niektórych naszych polityków do kwestii polskości, do naszej historii jest skrajnie inne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście tym razem się pomylił, trochę pokory go to pewnie nauczyło.

Zmieniając nieco temat, ostatnio zastanawiałam się nad kwestią zapożyczeń w języku polskim. A mianowicie, czy nie zaśmiecają one naszego języka. Nawet w dziedzinie ubraniowej się pojawiają - choćby poszetka (z francuskiego pochette). Jednak chodzi mi też o polszczyznę ogólną, w której coraz częściej pojawiają się zapożyczenia, przede wszystkim z języka angielskiego. Np. zamiast zakupy - shopping. Jeśli chodzi o inne języki, np. francuski, jakoś mnie to nie razi, być może dlatego, że mam jakąś "wrażliwość" francuską i szczególne upodobanie do tego języka.

W każdym razie, w pewnych sytuacjach zapożyczenia są konieczne - przede wszystkim, jeśli nie ma polskiego odpowiednika. Oczywiście, ktoś mógłby się uprzeć, że można by go stworzyć, ale prawda jest taka, że łatwo pewnie by się nie przyjął. We Francji, gdzie bardzo dbają o czystość języka i uchronienie go przed anglicyzmami, próbowano zastąpić słowo e-mail, wyrazem courriel (courrier electronique). Chyba nie przyjęło się to zbyt dobrze.

W każdym razie zapożyczenia bywają potrzebne, ale jeśli można z powodzeniem użyć polskiego odpowiednika, to po co używać angielskiego? Bo to jest cool? :twisted:

Możemy bardziej uogólnić pytanie - co Waszym zdaniem zaśmieca jeszcze polszczyznę? Ja bym tutaj wymieniła przekleństwa - niestety, ale używają ich już coraz młodsze dzieci.

A ja się zgadzam z powyższą opinią. Zaśmiecanie języka jest powszechne i niestety coraz częstsze nawet wśród osób, które stać na operowanie czystą polszczyzną. Do przykładów, gdzie używanie terminologii obcojęzycznej jest nieodzowne dodałbym jeszcze medycynę, gdzie do dziś (choć akurat tutaj niestety nie wszędzie) rozpoznania stawia się po łacinie. Mam wrażenie, że najczeciej "makaronizmów" używają ludzie chcący na siłę podkreślić swą, ciężko zdobytą ostatnio, "nowoczesność". Dlatego mamy już "lunche" zamiast "obiadów" i powierzchowne "sorry" w miejsce "przeprosin". Czasem zaś przyczyną jest pewnie tzw. ekonomia języka - łatwiej powiedzieć "weekend" niz "koniec tygodnia od piątku popłudnia do niedzieli". Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No akurat łikend to kiepski przykład "zaśmiecania języka", bo to słowo na którego polskiego odpowiednika nie ma, np nikomu nie przyjdzie do głowy szukać zamiennika dla słowa "szpadel" (nie mylić z łopatą), zapożyczenie jest wcześniejsze (starsze) niż większość anglicyzmów, ale ten sam mechanizm.

A najciekawsze jest mimo wszystko słowo "kartofel", które ma polski odpowiednik "ziemniak" ale w większości rejonów polski tych obu słów używa się zamiennie i każdy wie o co chodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No akurat łikend to kiepski przykład "zaśmiecania języka", bo to słowo na którego polskiego odpowiednika nie ma, np nikomu nie przyjdzie do głowy szukać zamiennika dla słowa "szpadel" (nie mylić z łopatą), zapożyczenie jest wcześniejsze (starsze) niż większość anglicyzmów, ale ten sam mechanizm.

łikend to akurat klasyczny przykład ekonomii języka :-) ma swój odpowiednik ale ze względu na jego długość nikt go nie używa - kilka słów zamiast jednego. z kartoflem się zgadzam, choć pewnie częściej stosowane w Poznańskiem; jeszcze chyba np. śrubokręt zamiast wkrętak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego mamy już "lunche" zamiast "obiadów" i powierzchowne "sorry" w miejsce "przeprosin". Czasem zaś przyczyną jest pewnie tzw. ekonomia języka - łatwiej powiedzieć "weekend" niz "koniec tygodnia od piątku popłudnia do niedzieli". Pozdrawiam!

Skoro słowo "lunch" ma być odpowiednikiem "obiadu". to czym jest "dinner"? ;)

Lunch jest wcześniejszym posiłkiem jedzonym w trakcie przerwy w pracy.

Obiad (dinner), to posiłek spożywany po pracy. Najczęściej z rodziną w domu, albo służbowo.

Uważam, że krytykowanie używania słowa "lunch" wydaje się nieuzasadnione. No chyba, że upieramy się przy słowie "podobiadek" :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.