Skocz do zawartości

Żorż Ponimirski

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 5/18/2018 o 14:06, Rudolf napisał:

Nie żeby coś, ale zasypywanie się nawzajem artykułami prasowymi w rodzaju: "Szanowny Pan raczy się mylić" 100 lat temu było właśnie "ostrym konfliktem". Nie osiągnęło to poziomu myśliwych kłócących się o RIS na sztucerach, ale i tak moim zdaniem miejscami było nieprzyjemnie.

O czym Ty mówisz? Jakie sto lat temu, jakie sztucery, i jak to się w ogóle do czegoś odnosi? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Moje doświadczenie podpowiada mi że najgorszą rzeczą którą można zrobić to kupić coś co jest przecenione lub na promocji. Moim rekordem jest zakup sportowych butów z rabatem około 96% czyli praktycznie za darmo, buty te leżą i nigdy nie były nawet użyte.

Z czasem myślę że moim nieszczęściem było mieszkać niedaleko centrum outletowego w którym kupiłem niemal całą garderobę. Doszedłem do wniosku że zamiast kilku krawatów, marynarek, koszul czy butów lepiej kupić coą co nam się podoba za normalną cenę i być w 100% zadowolonym z zakupu i z przyjemnością nosić.

Widząc coś przecenionego 50-70% trudno się oprzeć okazji i człowiek kupuje w zasadzie tylko dlatego że jest tanio.

Unikam outletów, promocji i gdy trafię coś co mi się naprawdę podoba to kupuję mimo że cena wydaje mi się wygórowana. Miałem kilka przypadków gdzie czekałem aż cena spadnie jednak życie pokazuje że dobry towar rzadko jest przeceniany więc nie ma sensu czekać na promocję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, nets napisał:

Moje doświadczenie podpowiada mi że najgorszą rzeczą którą można zrobić to kupić coś co jest przecenione lub na promocji. Moim rekordem jest zakup sportowych butów z rabatem około 96% czyli praktycznie za darmo, buty te leżą i nigdy nie były nawet użyte.

Z czasem myślę że moim nieszczęściem było mieszkać niedaleko centrum outletowego w którym kupiłem niemal całą garderobę. Doszedłem do wniosku że zamiast kilku krawatów, marynarek, koszul czy butów lepiej kupić coą co nam się podoba za normalną cenę i być w 100% zadowolonym z zakupu i z przyjemnością nosić.

Widząc coś przecenionego 50-70% trudno się oprzeć okazji i człowiek kupuje w zasadzie tylko dlatego że jest tanio.

Unikam outletów, promocji i gdy trafię coś co mi się naprawdę podoba to kupuję mimo że cena wydaje mi się wygórowana. Miałem kilka przypadków gdzie czekałem aż cena spadnie jednak życie pokazuje że dobry towar rzadko jest przeceniany więc nie ma sensu czekać na promocję.

Nie obraź się, ale masz złą taktykę. Najpierw znajdujesz coś, co Ci się podoba i co chcesz mieć, a dopiero potem czekasz na obniżkę. Przykład: upatrzyłem sobie marynarkę w Massimo Dutti. Przymierzyłem ją i zobaczyłem, że dobrze leży. Poczekałem do grudnia i kupiłem na wyprzedaży.

  • Like 1
  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwa przykłady z ostatnich zakupów. Pierwszy to poszetka od Poszetki, autorski wzór, wydawało mi się że drogo i gdy się opamiętałem po kilku dniach to ich już nie było, po kontakcie ze sklepem okazało się że było jeszcze kilka sztuk. Dawno już ten wzór jest nie do zdobycia.

f.JPG

Szalik Profoumo, to był może marzec więc już po sezonie, oglądałem, dotykałem i się nie zdecydowałem, na drugi dzień poszedłem i już go ktoś kupił do dziś nie mogę się z tym pogodzić że go nie kupiłem.

Dobre i ciekawe rzeczy dobrych firm rzadko są przeceniane. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, nets napisał:

Moje doświadczenie podpowiada mi że najgorszą rzeczą którą można zrobić to kupić coś co jest przecenione lub na promocji.

To chyba nie tak. Najgorzej jest kupić byle co, tylko dlatego, że jest na promocji. 

Moim zdaniem spokój ducha zapewnia kupienie absolutnych podstaw w wariantach dokładnie takich jak chcemy (często bez promocji), a dokupowanie dodatków do bazy na zasadzie super firma-super okazja.

Sam mam na koncie kilka (naście ;) ) wpadek outletowych, ale tych pozbywam się zanosząc je do mniej wybrednych członków rodziny ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie sie wydaje, ze kazdy musi popelnic swoje bledy sam ;)

Jak sie ma juz duzo rzeczy w szafie to potem latwiej robi sie kolejne zakupy. Mozna byc bardziej wybrednym, jak i ma sie wieksze rozeznanie za ile dana rzecz chce sie kupic.

Zawsze jak potrzebuje cos kupic to akurat nie ma promocji i musze kupic w cenie regularnej, jak nie mam presji to z reguly uda sie doczekac do promocji, albo akurat na nia trafic.

Wpadki outletowe zdarzaja sie kazdemu, ja szczegolnie nie lubie wypadow na zakupy ze znajomymi. Zawsze jest tak, ze ja chodze ogladam, marudze i odczuwam presje otoczenia, ze powinienem juz cos kupic. Znajomi wychodza z torbami rzeczy i dziwia sie jak to, ze nic nie kupilem. Coz ja juz ten etap mam za soba i moja szafa juz peka, teraz potrzebuje zrobic w niej miejsce ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że należy się nauczyć nie kupować rzeczy niepotrzebnych lub rzadko potrzebnych. Nawet, jeśli mamy okazję zakupu rzeczy dobrej jakościowo i w bardzo atrakcyjnej cenie, trzeba sobie zadań pytanie - czy na pewno to mi się przyda? Np. świetna jakościowo marynarka w nietypowym kolorze - ile razy w roku ją założę? Do czego? Może jednak warto odpuścić? Dodam, że akurat z marynarkami lubię eksperymentować, więc traktuję to jako hobby - ale np. butów próbuję więcej już nie kupować.

  • Like 1
  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, mosze napisał:

.....- ale np. butów próbuję więcej już nie kupować.....

Ja też doszedłem do tego wniosku "trzy pary temu".😀 Muszę być bardziej bezwzględny! Mam w tej chwili 12 par, które czekają na debiut. Ale dotychczas używane buty były przyzwoitej jakości i bardzo wolno się zużywają. Prawdziwa pułapka jakości!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, vvv napisał:

Coz ja juz ten etap mam za soba i moja szafa juz peka, teraz potrzebuje zrobic w niej miejsce ;) 

Czyli jak to w życiu: najpierw masa, później rzeźba ;)

9 minut temu, Awopiotr napisał:

Mam w tej chwili 12 par, które czekają na debiut. Ale dotychczas używane buty były przyzwoitej jakości i bardzo wolno się zużywają. Prawdziwa pułapka jakości!

To trochę ekstremum, ale fakt, ze dyskutujemy tutaj potrzebę kupowania trwałego obuwia, które da się nawet całkowicie zregenerować przez wymianę podeszwy trochę kłoci się z posiadaniem kilkunastu par, które nawet przy regularnym zakładaniu będziemy mieli na nogach 2-3 razy w miesiącu. W takim tempie one nie zużyją się i w 30 lat. To jest pułapka jakości, ale i pułapka konsumpcjonizmu i chęci dokupowania kolejnych "zabawek" do kolekcji, z których będziemy rzadko korzystali. Sam niestety tak mam, ale posiadanie rozleglej rodziny w podobnym wieku sprawia, ze od czasu do czasu pozbywam się najmniej potrzebnych rzeczy ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Dobrze Panowie, widzę, że piszę właśnie post nr 666, więc ogień 👹

Temat ten chodził za mną od kilkunastu dni i nie daje mi spokoju, ale o samej sytuacji, która skłoniła mnie do napisania napiszę za chwilę.

Pytanie główne brzmi: kto jest grupą docelową (odbiorcami) klasycznej męskiej elegancji? Pytam nie o osobę, która chce się ubierać klasycznie, czyli użytkowników tego forum, ale o tych, którzy będą to oglądać, w założeniu doceniać, oceniać, krytykować lub komplementować. Było pisane już wiele razy, że "ubieram się dla siebie", "przypadkowy przechodzień nie jest w stanie zauważyć różnicy między garniturem bespoke a RTW" itp. itd. i zgadzam się z tym, ale...

Pytam konkretnie, jaki jest wg Was odsetek i kim jest taka osoba (poza tym forum), która wie, że po 18 nosi się czarne obuwie, wie jak dobrać krawat do koszuli, poszetki (co to kuźwa jest poszetka??!!), jaka jest hierarchia oficjalnego ubioru, obuwia itd. ?

Moje pytanie bierze się stąd, że jak to się mówi byłem tu i ówdzie, poznałem ludzi z różnych krajów, bynajmniej nie dotkniętych w przeszłości komuną, światowej sławy profesorów, właścicieli firm farmaceutycznych o miliardowych wartościach i powiem Wam, że... jest słabo. Byłem wczoraj na konferencji dla około pięćdziesięciu osób (wszyscy z minimum doktoratem, Harvard) - trzy osoby włącznie ze mną i wykładowcą miały na sobie marynarkę, ja byłem jedyny pod krawatem...Nie, nie czułem się dziwnie, zero negatywnych komentarzy, te pozytywne były można by powiedzieć, aż nazbyt pozytywne, a te negatywne dotyczyły raczej nie tego czego powinny (nie wiem czy wiecie, ale jest duży problem z węzłem 4-in-hand - najczęstszy komentarz to: wszystko super, tylko masz krzywy węzeł pod krawatem ;) ). Moja obserwacja, która skłoniła mnie do tego wpisu jest taka, że osób, które widzę na żywo, które ubierają się klasycznie i elegancko jest jakiś promil. Dostałem niemal ataku serca gdy zobaczyłem zdjęcie z konferencji swojego byłego przełożonego (wybitny profesor z bardzo wsławionej rodziny, młody, utytułowany, chodzący sukces), który miał na sobie koszulę bez krawata z kołnierzem wyłożonym na klapy marynarki i dwoma zapiętymi guzikami marynarki (dwa z dwóch). 

Wtedy dociera do mnie myśl, że czy to Polska czy USA, czy Uniwersytet Warszawski czy Harvard, czy podlubelska wieś nie spotkałem jeszcze na żywo NIKOGO, kto mógłby się nawet zbliżyć do poziomu ubioru prezentowanego tutaj na forum. Czy zdajecie sobie sprawę, że to co tutaj proponujemy to głos wołającego na puszczy ? 

Jestem ciekawy Waszych opinii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety muszę się zgodzić.,Przez kilka lat często jeździłem służbowo do Bostonu i  zaobserwowałem to samo  - America's Worst Dressed People Bostonians. ,               W Bostonie nawet gangsterzy nie potrafią się ubrać Whitey Bulger, Jerry Angiulo czy Carmen DiNuncio wyglądają jak sieroty w porównaniu z nowojorskimi jak John Gotti, Lepke Buchalter czy Meyer Lansky.,Bostoński gangster nie ma luzu , rusza się jak wóz z węglem, a przydało by się trochę polotu i finezji w tym smutnym mieście 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, lubo69 napisał:

- walka z ogólną marnością i schamieniem: dziesiątki tysięcy lat temu ludzkość ubierała się w: a. to co mogła zdobyć; b. to w czym było ciepło i c. to co zakrywało części, które powinny być zakryte. Obawiam się, że amplitudę w postaci strojów barokowych mamy już dawno za sobą i przy wydatnym udziale loungewear zmierzamy szybko z powrotem w stronę tych trzech kryteriów;

 

:) tak mi się skojarzyło...

Dl2mAy6XoAAJiCI.jpg.bf147de025e8965907182e24b9b1e6b9.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, lubo69 napisał:

klasycznej męskiej elegancji też nie powinno się sprowadzać do kilku prostych równań w rodzaju marynarka tak - nie; jeśli tak ---> krawat tak - nie, jeśli tak ---> poszetka tak - nie, jeśli tak = elegancki. Forum i KME to coś więcej niż "kurka, nikt na ulicy nie ma krawata, a my tak staramy się oświecać".

Masz skubany "pisane" - bardzo podoba mi się cały Twój wpis. Oczywiście nie miałem zamiaru bagatelizować i sprowadzać KME do faktu ubierania garnituru, choć przyjąłem go jako założenie bazowe - raczej nie pójdziemy w detale bez tej podstawy. To tylko tak dla wyjaśnienia, może jestem nazbyt analityczny.

Piszesz o wielu możliwych powodach, dla których ktoś może być zainteresowany KME i jak widzę @Whitesnake wyłapał konkretny fragment, ale mój cały wywód dotyczył tej drugiej strony. Ok, mamy grupę powiedzmy 10 tysięcy osób w Polsce, które opanowały wszystkie reguły do perfekcji (nie do przesady typu peacockizm, dandyzm). Powiedzmy że te osoby idą w świat, do pracy, na ulicę itd. Jaki jest Waszym zdaniem odsetek tych, którzy odbiorą sygnał w sposób bardziej konkretny niż "ooo ładne ma Pan teee takie śmieszne przy butach", albo "oo jak ja byłem młody to po buty tylko do Baty"...? 

Odpowiem od razu, iż ja miałem (niesłuszne) założenie, że być może kadra uniwersytecka kryje w swoich szeregach jakąś ukrytą nadreprezentację osób znających te czy inne tajniki KME ze starych czasów, z potrzeby częstego ubierania się elegancko (wykłady, konferencje, promocje itp.), ale na swoim środowisku srogo się zawiodłem. Gdzie szukać dalej ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Żorż Ponimirski napisał:

Piszesz o wielu możliwych powodach, dla których ktoś może być zainteresowany KME i jak widzę @Whitesnake wyłapał konkretny fragment, ale mój cały wywód dotyczył tej drugiej strony.

 

Wyłapałem akurat tą kwestię, bo nie podzielam Twojego zmartwienia. Zdarza mi się pracować na Harvardzie, MIT, MSU, LSE, SGH, ALK (Koźmiński). W kwestiach męskiej elegancji, nie widze żadnych różnic, więc to kwestia raczej globalnie uniwersalna. Wszędzie są osoby zwracające uwagę na to co noszą i takie, które nie przykładają żadnej wagi do tego co na siebie wkładają. Nie przypisuję jakiejś szczególnej elitarnosci kadrze uniwersyteckiej, więc nie widzę w tym niczego dziwnego ani nawet zdrożnego.

Jestem za to mocno podbudowany środowiskiem biznesowym, w którym wyraźnie czuć aspiracje idacę we właściwym kierunku. Nie piszę o takich miejscach jak IOD (Instytut Dyrektorów w Londynie), do którego nawet cię nie wpuszczą w brązowych butach, ale o przeciętnym polskim środowisku biznesowym. Obok działalności naukowej prowadzę wiele projektów komercyjnych i wyrażnie widzę poprawę. Dziesięć lat temu było koszmarnie a dzisiaj większość osób, które spotykam na codzień, ma marynarki, poszetki, dobre buty. Garnitury szyte na miarę nie są codziennością, ale sam fakt, że się je spotyka jest bardzo pozytywny. 

  • Like 1
  • Oceniam pozytywnie 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może nie gdzie szukać dalej, ale po co?;-)

Co do kadry uniwersyteckiej, Brytyjczycy są porządni: garnitur ma być i już. W Polsce to pewien proces: młody doktorant stara się podkreślić swój awans społeczny ubiorem. Kiedy jednak zaczyna prowadzić zajęcia i orientuje się, że gdzieniegdzie znajdzie jeszcze tablice z kredą, a poza tym czasami trzeba wpełznąć pod stół (wiecie jak to jest z USB: nie wchodzi, obrócisz wtyczkę, też nie wchodzi), trochę odpuszcza z elegancją. Profesor to często (nie zawsze) abnegat, przekonany że jego wartość to nie strój, tylko dorobek. Później jednak ten profesor zostaje dziekanem i tu już nie ma przebacz, wygrzebujemy garnitur z szafy, bo wywiady, wizyty w zakładach pracy...

Na pierwszy rzut oka jest to kwestia indywidualna, jak pisze powyżej @Whitesnake, ale trend idzie w kierunku strojów nieformalnych, co jest odzwierciedleniem trendu ogólnego.

Na ulicy pewną rolę odgrywa wiek. Widzę sporo młodych ambitnych: przyciasna marynarka z H&M, koszula, w dodatku wpuszczona w spodnie (!), przykrótkie chinosy, brązowe skórzane buty. Daleko jeszcze do poziomu, za który dostałby przynajmniej jeden plus w CMDNS, ale już coś wie: fit is everything itd. Zapewne to rola blogów, występów paru znanych nam osób w Pytaniu na śniadanie itd. Jest to też na pewno pragmatyka: pierwsze wrażenie, szukanie pracy, żony. Kiedy jest już praca, żona i dzieci, którym się ulewa na niewypełnione poduszką ramię spalla camicia, też ta klasyczna męska elegancja trochę popuszcza. Natomiast pokolenie "moje plus" jeszcze hołduje pewnym zasadom z domu od dziadka: w niektórych sytuacjach marynarka być musi, a zdjęcie jej to faux pas; spodnie mają być w kant.

To wszystko to oczywiście w dużym stopniu uogólnienia.

  • Like 1
  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, lubo69 napisał:

Natomiast pokolenie "moje plus" jeszcze hołduje pewnym zasadom z domu od dziadka: w niektórych sytuacjach marynarka być musi, a zdjęcie jej to faux pas

W pewnym wieku zdjęcie marynarki to nie faux pas, a luxation de l'épaule.

Godzinę temu, lubo69 napisał:

Jest to też na pewno pragmatyka: pierwsze wrażenie, szukanie pracy, żony.

Raczej: ubierając się w ten sposób ma się niemal gwarancję, że zostanie się zapamiętanym. To ma swoje zalety.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że przesadzacie z oczekiwaniami wobec kadry uniwersyteckiej. Wielkim osiagnięciem XXw. jest powszechny dostęp do uniwersytetów. To już nie są elity. Zawsze najgorliwszymi wyznawcmi wszelkich zasad byli aspirujący, a tych nalezy dzisiaj szukać w innych środowiskach.

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dr Indiana Jones i prof. Robert Langdon wyglądali całkiem całkiem, choć raczej nie pod krawatem. Te oczekiwania to nie granatowy DB, perfekcyjna łezka, ręcznie robione spinki i wiedenki od Kielmana, tylko brak pogniecionych, spranych chinosów w kolorze brown, uh, rust coloration, rozdeptanych derby w kolorze Polish tan i T-shirta gdzieś w kolorze pomiędzy butami a spodniami, w praktycznym fasonie comfort fit.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja powiem z mojego doświadczenia. Tzn. z katedry, której kierownikiem był mój promotor.

No to tak, kierownik katedry - jakaś marynarka z Vistuli, podobnież krawat. Koszula - Bóg wie co, buty Geox, spodnie podobnie jak koszula. Bez fantazji, to wszystko na nim to był po prostu "ubiór roboczy". Czyli buty mieszczące się w zakładce "obuwie biznesowe", a reszta jak odznaczona z listy i wybrana na zasadzie: "jest i nie wisi zbytnio".

Drugi okaz to, powiedzmy to, doktor obracający się bezpośrednio w okolicy kierownika katedry. Wiek około lat 40. Wszystko z Vistuli lub Bytomia, Raczej dopasowane rozmiarowo, ale brane na zasadzie "skoro to firma [x] to nie może być złe". Przy czym w marynarce widziałem go tylko przy "specjalnych okazjach".

Potem całe stadko ludzi kompletnie bylejakich i na koniec perełka...

Wiek - około 50 lat. Krawat wiązany na taki sam węzeł, jak mój dziadek - Prince Albert. Widać było to popularne w latach .60 czy .70. Garnitur również wyjęty z tamtych czasów. Facet wyglądał po prostu jak wyjęty z "Przepraszam, czy tu biją?" I poważnie, jestem nim zachwycony. Kompletnie rozmija się ze współczesnymi trendami. Ale według pewnych standardów (i te standardy jestem w stanie konkretnie wskazać) jest doskonale i szykownie ubrany. Jako, że sam preferuję "dziadkowe" ubrania - naprawdę, to jest człowiek na którego stylizacje mógłbym patrzeć godzinami. Krawat z Milanówka, marynarka na trzy guziki, mocno wypełnione ramiona...

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 years later...

Nie ma potrzeby się tłumaczyć, to raczej forum powinno tłumaczyć się ze swego upadku. Mało kogo już interesuje zakup fajnej rzeczy w cenie katalogowej; rispekt zdobywasz dopiero wtedy, gdy kolega twojego szwagra jest w stanie sprowadzić z Niemiec tanią rzecz taniej, bo w polskim oddziale outletu na O już po taniości wszystkie nieaktualne kolekcje wykupili… Podczytuję czasami Styleforum, tam rabaty i opusty są, ale jakoś nie stanowią raison d’etre…

Ad rem, kardigan raczej będzie z tych owieczek północnych (Wyspy Owcze, skoro to Dania?), co to włóczą się po krzakach w mrozie i dlatego ich wełna gryzie. Ale napisz kiedy przyjdzie, potwierdź lub zaprzecz🙂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie są realia. Jakbyśmy zarabiali tyle, co przeciętny mieszkaniec zachodniej Europy to by ludzie tak nie kombinowali, gdzie coś taniej sprowadzić, a Poszetka miałaby sklep w Rynku każdego wojewódzkiego miasta.

Virgin Wool, to pierwsze strzyżenie, taka wełna nawet ze zwykłej owcy będzie miała grubość zbliżoną do merynosowej i gryzła raczej nie będzie. Po zdjęciach widać, że ten sweter jest wyczesany a takie takie gryzą mniej.

Aczkolwiek lepiej, żeby tam pisało lambswool zamiast virgin wool.


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Racja, ale tylko częściowo. Polacy potrafią z tej swojej skromnej pensji wydać wiele na różne rzeczy. Chodzi raczej moim zdaniem właśnie o kombinowanie, które ma w Polsce dobry PR - nie kombinujesz w życiu, jesteś frajerem. Działa to w obie strony - masz mieszkanie w Warszawie w pobliżu miejsca koncertu Taylor Swift i nie wynajmiesz go kilku swifties za średnią krajową za noc, bo akurat przyjeżdża ciocia z Mińska - jesteś frajerem🙂

Co do wełny, mam jednak wrażenie, że struktura włosa w przypadku rasy merynos jest nieco inna, niezależnie od strzyżenia (choć to prawda, że wełna dziewicza jest z natury delikatniejsza).

PS. Żeby nie było, że hipokryta - w outlecie na O sam dokonałem jednego zakupu (płaszcz wielbłądzi), ale tylko dlatego, że SS nie miało już mojego rozmiaru; tani nie był.

PS2. Poszukującym płaszcza polecam lekturę:

https://www.permanentstyle.com/2024/10/introducing-the-dark-navy-donegal.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.