Skocz do zawartości

Alkohole dla gentlemana


4inHand

Rekomendowane odpowiedzi

Po co robić piwo z brewkitu skoro równie dobrze można kupić sobie piwo w sklepie, ta sama, mizerna jakość. Słoduję i chmielę osobiście, dlatego wiem co piję.

W sklepie można kupić "piwo" i "piwo". Nie wszystko co masowe jest złem wcielonym. ;)
Howgh!

Tak, tak wybaczcie te generalizowane, fakt znajdują się w Polsce jeszcze prawdziwe polskie piwa z małych browarów, i one nie są wcale złe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moderator powinien zareagować chyba na te rozmowy o piwie. Trzeba szanować wolę autora.

Panowie,

jedną z moich pasji są alkohole mocne. Szczególnie pociąga mnie whisky słodowa (single malt whisky), ale nie odmawiam bourbonom, koniakom, calvadosom, rumom i innym destylatom starzonym.

Ponieważ alkohole nieodłącznie wiążą się z życiem gentlemana chciałbym wiedzieć jakie alkohole mocne najbardziej Was pociągają.

Proponuję abyśmy w wątku tym nie dyskutowali o winie i piwie. Zagadnienia te są pokrewne, ale tak odmienne, że należą się im osobne tematy na forum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 weeks later...

Co prawda od prawie 2 lat nie piję alkoholu, ale za czasów mojej świetności (formy alkoholowej) nie mogłem się obyć bez RS.

Miałem ochotę spróbować jeszcze 8 -krotnie destylowanej Imperii, ale jakoś nie myślałem, żeby specjalnie zza granicy ją zaimportować. Za pewne jest dostępna już w kraju, przynajmniej widziałem ją na lotnisku Chopina w sklepikach, tych po odprawie (ale to nie te bezcłowe).

RS to najłagodniejsza woda jaką próbowałem. Grey Goose - co do tego trunku - miałem zwyczaj kupować w 50ml flakonikach jako aperitif przed sushi. :lol: Nie wydaje mi się, żeby przypadła mi do gustu bardziej niż RS. To jedyna wódka, którą mną nie wstrząsała. :P ... i jedyna, którą mogłem pić jak herbatkę bez dodatków w postaci soków.

Standardy takie Jack z Colą i 2 kostkami lodu - stanowiły dla mnie bardzo poważne zagrożenie mocnego upojenia. Po prostu nie potrafiłem sobie tego odmawiać. Pewnego wieczoru skończyłem liczyć na 14 czy 15 drinkach bo potem straciłem rachubę. Tak bardzo mi to smakowało.

Jeżeli chodzi o piwo to spotkałem się opinią, że jest napój plebejski, ale nie twierdzę, że nigdy nie piłem. Moje preferencje to Pilsner i Faxe. Amsterdam Maximator wykręcił mnie tak dosadnie, że więcej go nie próbowałem. Za czasów mojego pobytu w Oxfordzie i Londynie - lubiłem Guinessa, pamiętam, że Ł2 kosztował. Opórcz tego Foster's i Stella Artois. :D Po przyjeździe do Polski - Guiness ten w Polsce był jakiś taki inny.

Jeżeli chodzi o drinki to Tequilla Sunrise, piłem tylko raz, ale wspomnienia bardzo pozytywne.

W mojej przygodzie, przewinęły się jeszcze JW Gold, Chivas Regal 18, Glennfiddich 18 i kilkadziesiąt innych mniej kosztownych. Nie ukrywam, że J. Mazgaj trochę mnie zaintrygował swoją kolekcją Single Maltów, jednak bez doświadczeń.

post-2234-13658921193685_thumb.jpg

post-2234-13658921193902_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co prawda od prawie 2 lat nie piję alkoholu, ale za czasów mojej świetności (formy alkoholowej) nie mogłem się obyć bez RS.

Miałem ochotę spróbować jeszcze 8 -krotnie destylowanej Imperii, ale jakoś nie myślałem, żeby specjalnie zza granicy ją zaimportować. Za pewne jest dostępna już w kraju, przynajmniej widziałem ją na lotnisku Chopina w sklepikach, tych po odprawie (ale to nie te bezcłowe).

RS to najłagodniejsza woda jaką próbowałem. Grey Goose - co do tego trunku - miałem zwyczaj kupować w 50ml flakonikach jako aperitif przed sushi. :lol: Nie wydaje mi się, żeby przypadła mi do gustu bardziej niż RS. To jedyna wódka, którą mną nie wstrząsała. :P ... i jedyna, którą mogłem pić jak herbatkę bez dodatków w postaci soków.

Standardy takie Jack z Colą i 2 kostkami lodu - stanowiły dla mnie bardzo poważne zagrożenie mocnego upojenia. Po prostu nie potrafiłem sobie tego odmawiać. Pewnego wieczoru skończyłem liczyć na 14 czy 15 drinkach bo potem straciłem rachubę. Tak bardzo mi to smakowało.

Jeżeli chodzi o piwo to spotkałem się opinią, że jest napój plebejski, ale nie twierdzę, że nigdy nie piłem. Moje preferencje to Pilsner i Faxe. Amsterdam Maximator wykręcił mnie tak dosadnie, że więcej go nie próbowałem. Za czasów mojego pobytu w Oxfordzie i Londynie - lubiłem Guinessa, pamiętam, że Ł2 kosztował. Opórcz tego Foster's i Stella Artois. :D Po przyjeździe do Polski - Guiness ten w Polsce był jakiś taki inny.

Jeżeli chodzi o drinki to Tequilla Sunrise, piłem tylko raz, ale wspomnienia bardzo pozytywne.

W mojej przygodzie, przewinęły się jeszcze JW Gold, Chivas Regal 18, Glennfiddich 18 i kilkadziesiąt innych mniej kosztownych. Nie ukrywam, że J. Mazgaj trochę mnie zaintrygował swoją kolekcją Single Maltów, jednak bez doświadczeń.

Chwalisz się czy żalisz? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niby 40% ABV jest najlepsze, ale wiele destylatów łamię te zasadę i idzie dużo dalej.

Dla wielu whisky słodowych 50-60% ABV to standard.

Ja nie lubię takich spolaryzowanych wypowiedzi o wódkach. Tak naprawdę najważniejszym kryterium oceny jest tutaj:

-czy się krzywiłem

-czy miałem kaca

Obawiam się, że oba parametry są dość słabo mierzalne i zależą od wielu czynników zewnętrznych nie związanych z samą technologią produkcji alkoholu, z której wypływa jego jakość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzi o to, że 40% jest najlepsze, po prostu zostało uznane za standardowe ABV dla czystej wódki. I podobno określił to Mendelejew (?).

Kac jest dość zgubnym kryterium oceny jakości wódki, ponieważ na jego występowanie wpływa także to co jedliśmy przy wódce, czy były papierosy, czy był inny alkohol, o której skończyło się pić, a o której poszło spać (przespanie kaca), itp. To dość indywidualna sprawa - dwie osoby pijące razem i z tej samej butelki mogą mieć zupełnie inne poranki.

Dla mnie najprostszym i podstawowym kryterium oceny wódki jest w kolejności: zapach, smak, posmak. Dalej można próbować ocenić słodkość/pikantność/gorzkość smaku oraz posmaku po kilku sekundach.

Wódka i jej smak to temat co najmniej równie ciekawy jak whisky:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za czasów mojego pobytu w Oxfordzie i Londynie - lubiłem Guinessa, pamiętam, że Ł2 kosztował.

Guiness to już inaczej smakuje (a co najmniej mi mniej odpowiadał) w Londynie niż w Irlandii Płn. Może to jakaś autosugestia ale ten z LDN to jakoś bardziej mi ten z W-wy przypominał ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I podobno określił to Mendelejew (?).

Podobno używano tego już wcześniej jako standard, ale o Mendelejewie dobrze brzmi :)

Wódka i jej smak to temat co najmniej równie ciekawy jak whisky:)

Zgadzam się, że temat jest ciekawy, ale powiedzieć, że równie ciekawy jest równoznaczne z całkowitym zdeprecjonowaniem leżakowania alkoholu. Tutaj jednak wódka ma dużo mniej do zaoferowania. Chociaż jest też nasza polska starka, która leżakuje :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.