Skocz do zawartości

Po prostu gotuj!


Misza

Rekomendowane odpowiedzi

Panowie ale tłuszcz nie jest zły. Jest nośnikiem smaku. Co więcej, tłuszcz jest dopiero trzeci w kolejce do tworzenia tkanki tłuszczowej w organizmie, po węglowodanach i białkach.

No właśnie. Nie ma to jak świeży chlebek ze smalcem :D

 

Z takich przetestowanych stron, jak ktoś musi zrzucić trochę smalcu, bo się wiosenne marynarki na miarę nie dopinają, to polecam: http://dietetyczne-przepisy.net/

Dzięki za namiar na stronę.

 

P.S. Mam nadzieję, że swoim postem #101 nie zaśmieciłem wątku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno zgadzam się z twierdzeniem Pani Gesler,że zanim coś zaczniemy gotować to powinniśmy poznać oryginalny smak danej potrawy.Żeby zagmatwać sytaucję to powiem z własnego doświdczania i mojej małzonki,która konczyłą tradycynja szkołe kucharską we Florencji,że znalezienie dobrego jedzenia w restuaracji we Włoszech wcale nie jest proste.:)

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno zgadzam się z twierdzeniem Pani Gesler,że zanim coś zaczniemy gotować to powinniśmy poznać oryginalny smak danej potrawy.Żeby zagmatwać sytaucję to powiem z własnego doświdczania i mojej małzonki,która konczyłą tradycynja szkołe kucharską we Florencji,że znalezienie dobrego jedzenia w restuaracji we Włoszech wcale nie jest proste. :)

Zajmujecie się zawodowo gastronomią?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gastronomia to mała część tego co robimy:)

A już miałem napisać, że z chęcią zapoznałbym się z ciekawym i sprawdzonym przepisem na tradycyjną potrawę mięsno-makaronową z kuchni włoskiej. A tak, to pozostaję jedynie w sferze zagadek na temat tego czym się z małżonką możecie zajmować :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
  • 3 months later...

Panowie,

swojego czasu w UK zjadłem znakomitego fastfooda, tj. cheesborgera oraz hot-doga. Robiony w budzie. Ale smak był nieziemski. Na czym może polegać sztuczka? Ciekawe było to, że pan smażył kotleta z cebulą. Może sztuczka polegała na tym, że z jakimś sosem, tłjszczem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Jeśli chodzi o kuchnię azjatycką, to mam dobry przepis na wołowinę z cebulą.

Robimy tak: kupujemy pół kilo wołowiny na fondue (we Francji tak to się nazywa, ale podejrzewam, że to rumsztyk, dobry, chudy kawałek), najlepiej zrobimy, jeśli poprosimy rzeźnika, żeby nam ją pokroił w paski (bo rzeźnik umie kroić wzdłuż włókien, to spora sztuka, której nigdy nie chciało mi się opanować, bo tutaj zwyczajowo takie krojenie dokonuje się przy zakupie i jest wliczone w cenę). Paski mają być cienkie, max. 1 cm grubości, i tak długie, jak się da (bardzo długie z rumsztyka raczej nie wyjdą).

Mięso przekłądamy do pojemnika, posypujemy delikatnie sodą oczyszczoną (tak pół łyżeczki - to ważny etap, bo soda ma podobno zmiękczyć mięso; wiem, że to niegodne szefa kuchni oszukiwanie, ale mi inaczej wok nie wychodzi dobry; niektórzy używają maïzeny, czyli takiej mączki kukurydzianej, żeby zrobić mini-panierkę, ale wolę sodę), dodajemy łyżkę stołową wody i odstawimy na noc.

Godzinę przed smażeniem dodajemy do tego mięsa składniki sosu (sos jest uniwersalny do woka, nie tylko do wołowiny): trzy łyżki sosu sojowego słonego (light soy sauce), łyżkę ciemnego oleju sezamowego (dark sesame oil), łyżkę sosu ostrygowego (ważne! oyster sauce), łyżkę chińskiego wina do gotowania (chinese cooking wine), łyżkę chińskiego octu (rice vinegar), łyżkę lub półtora cukru, pieprz do smaku. Mieszamy z mięsem i odstawimy na godzinę.

Cebulę kroimy w "piórka". Kroimy w kawałki pozostałe warzywa wedle uznania: ja najbardziej lubię marchewkę w cienkie plasterki (na mandolinie) i paprykę w spore paski. Siekamy czosnek (2-3 ząbki) z imbirem (spory kawałek). Przygotowujemy chiński makaron (noodle) według uznania (ja lubię ryżowy).

Pora na smażenie. Nagrzewamy wok (na maxa), roztapiamy w nim sporą łyżkę oleju kokosowego, najlepiej nierafinowanego (tego o zapachu kokosa, wejdzie z niego piękny tajski aromat), błyskawicznie podsmażamy posiekany czosnek z imbirem (kwestia sekund), smażymy mięso według uznania (przekładamy je z pojemnika, nie wlewamy z całym sosem, na tym etapie mięso musi być w miarę suche, inaczej się ugotuje, a nie usmaży), do usmażonego mięsa dodajemy piórka cebuli i resztę sosu (to całe smażenie odbywa się błyskawicznie, cebula ma być lekko chrupiąca). Wyjmujemy zawartość woka, wycieramy wok papierem, dajemy nowy tłuszcz (olej kokosowy, byle nie oliwę z oliwek!), smażymy pozostałe warzywa (również bardzo szybko), dorzucamy ugotowany makaron, wyłączamy wok, dodajemy (jak już stygnie) mięso z cebulą i sosem, całość mieszamy. Podajemy ze świeżą kolendrą.

 

Podzielę się też przepisem na hamburgera, wypraktykowanym przez lata.

Zaczynamy od przygotowania boczku. Kupujemy boczek wędzony w plasterkach, plasterki gotujemy w wodzie na małym ogniu jakieś 45 minut, aż się zaczną rozpadać. Wyławiamy je, osuszamy ręcznikiem papierowym, drzemy na małe kawałki, z tych małych kawałków formujemy dwa "placuszki" wielkości burgerów. W bekonie jest tyle tłuszczu, że na patelni same nam się połączą (serio).

Stek przygotowujemy bardzo prosto, im prościej tym lepiej: kupujemy zmielone mięso o zawartości tłuszczu 20% (możemy mielić sami, do tego etapu nie dotarłem). Ważne, żeby nie było chude, żadne tam 5%, bo nam się burger rozpadnie. Mięso wyjmujemy z lodówki jakieś 15 minut przed smażeniem, solimy, pieprzymy (za przeproszeniem), dodajemy kapkę sosu Worcestershire. Dzielimy na porcje po ok 150-200 g. Uwaga: nie międlimy tego mięsa, nie bawimy się z nim jak z plasteliną, formujemy burgery minimalną ilością ruchów (inaczej wyciśniemy z mięsa powietrze i będzie kupa a nie burger). Grubość burgera powinna być na ok 1,5-2 palce.

Kroimy warzywa: pomidory (cieniutko), korniszony (też cieniutko, najlepiej wzdłuż), sałatę (kupujemy sałatę iceberg i szatkujemy ją na cieniutkie paski, jak kapustę), cebulę na cieniutkie talarki (wystarczy jeden "talarek" na burger), które następnie 'rozmontowujemy' na pojedyncze krążki.

Smażymy: na jednej patelni placuszki bekonowe (trzeba je w trakcie smażenia dociskać do patelni łopatką, żeby się połączyły, ale połączą się, nic do nich dodawać nie trzeba), na drugiej burgery według uznania (tu trzeba wypraktykować, najlepiej przewrócić je tylko raz, a to wymaga wprawy).

Jak już burger będzie usmażony, możemy wyłączyć ogień i podczas gdy patelnia stygnie, kładziemy na każdym: plaster cheddara, na nim bekonowy placuszek, na nim jeszcze plaster cheddara. Na patelnię wlewamy łyżkę wody z kranu i przykrywamy (dzięki parze ser szybko się stopi).

Tostujemy bułkę, obie połówki (zwykłą sezamową, dużą; niektórzy robią swoją bułkę, ja do tego etapu nie doszedłem, chociaż na pewno są lepsze od sklepowych). Burgera składamy w ten sposób:

bułka - sos (ja kupuję gotowy, jak kto nie lubi, niech sobie wymiesza do smaku ketchup z majonezem i musztardą - ot i sos) - sałata (garść posiekanej) - stek z serem i bekonem - cebula (kilka krążków) - korniszon (2-3 plasterki) - pomidor (też 2-3 cieniutkie plasterki) - sos - bułka.

Zajadamy się. To ma być proste jedzenie dla prostych ludzi, proszę żadnego kombinowania, żadnego mieszania mięsa z jajkiem i cebulą, żadnego foie gras z jabłkiem, nic wyszukanego. Ma być prosto i szybko.

 

  • Like 1
  • Oceniam pozytywnie 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wieprzowina a la Martiniere albo inaczej kotlet św. Ksawerego (in partibus). Przepis opracowałem na pamiątkę szkoły w Lucknow, w której uczył się bohater książki R. Kiplinga "Kim". Szkoła opisywana jako zakład Świętego Ksawerego w rzeczywistości nazywała się Martiniere College i istnieje do dziś. Przepis jest prosty a nawet prymitywny.

 

Należy zaopatrzyć sie w kotlety wieprzowe bez kości, typowe w polskim rozumieniu tego słowa schabowe. Mięso rozbite jak na schabowego trzeba pociąć w paski szerokości powiedzmy 1,5 cm i podobnie jak zwykły schabowy obtoczyć w jajku i w bułce. Smaży się to na oleju, powiedzmy pestki winogron. W końcowej fazie smażenia należy dodać mango chutney, preferowane ostre. Uważać, zeby sie nie spaliło, bo to słodkie, dlatego chutney dodajemy na samo mięso i pod koniec. Je się z ryżem basmati. Smacznego :-)

Aha, warto by coś do tego ryżu dorobić, żeby nie był taki goły (chociaż prawdziwy basmati jest bardzo dobry sam z siebie, jeśli trochę posolić przy gotowaniu). Ale wskazane jest przyprawić go w indyjskim stylu, odrobina kardamonu ew. parę rodzynków i nerkowców, a poza tym można chlapnąć mu trochę tego chutneja wiecej. Uwaga ogólna: jest to wersja odpowiednia dla Hindusów, gdy mamy w domu Pakistańczyka mięso oczywiście będzie cielęce.

  • Oceniam pozytywnie 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spróbuj koniecznie. Taki domowy burger jest nawet, wbrew pozorom, *stosunkowo* dietetyczny - taki gotowany przez 45 minut bekon jest mocno odchudzony (jak zobaczysz, co pływa w wodzie po gotowaniu, to się przestraszysz - ale jak jesteś na diecie, to z niego zrezygnuj), z mięsa też wytopi się sporo tłuszczu (u mnie jest mięso mielone 5%, 15% i 20% - z 15% burger wyjdzie, ale z 20% moim zdaniem lepszy; 5% się zupełnie nie nadaje). Sporo kalorii jest w sosie, tutaj możesz jego ilość i jakość kontrolować. W dodatku bułkę tostujesz, a nie wycierasz nią tłuszczu po burgerze, jak to robią w niektórych lokalach. Summa summarum, od takiego burgera nie schudniesz, ale też jak zjesz raz w tygodniu, to nie przytyjesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 16.01.2017 o 08:28, terence napisał:

Pewne urozmaicenie obiadowe. Przepis: http://www.oyakata.com.pl/przepisy-mistrza/zupa-umami-z-kurczakiem-i-warzywami - mianowicie zupa umami z kurczakiem i warzywami. Jest to jedna z popularniejszych japońskich zup. Co ciekawe takie dania goszczą u Japończyków o wiele częściej niż na przykład najpopularniejsze danie japońskie w Polsce - sushi. Zupa jest wbrew pozorom bardziej sycąca niż polski rosół moim zdaniem. Spokojnie może zastąpić obiad. Składniki można dostać w pierwszym lepszym markecie.

Owszem, zupki instant są popularną w Japonii szybką przekąską, jednakże w życiu nie słyszałem żeby ktokolwiek robił na ich bazie inną zupę dodając do niej kurczaka czy warzywa...

A jak jesteśmy w temacie japońskich zup to polecam popularny już u nas ramen (generalnie prosty w przygotowaniu, jednakże jest czasochłonny, bo dobry ramen wymaga poświęcenia kilku a nawet kilkunastu godzin)
Inną a zarazem (chyba) najpopularniejszą jest miso, czyli zupa przygotowywana na bazie pasty ze sfermentowanej soi i bulionu rybnego. Jest banalnie prosta w przygotowaniu (około 10 minut) i wymaga właściwie tylko tych 2 składników (jeśli chodzi o dodatki to najpopularniejszymi są tofu czy wodorosty, ale można dodać do niej grzyby, ryby/krewetki czy warzywa, wszystko zależy od własnych upodobań)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.