Skocz do zawartości

Odchudzanie


The-Bigwig

Rekomendowane odpowiedzi

8 godzin temu, Clovis napisał:

Oczywiście. Bardzo chętnie pozbędę się zalegających materii. To jest trochę taki czynnik: hmm, teraz zjadłbym sobie kanapkę dla zabicia czasu. A tu szlaban. Dla zabicia czasu wypiję sobie herbatę ewentualnie.

Poddaję się. Kończąc jajecznicę z 8 jajek, mam prośbę Clovis- jeśli coś Ci sie stanie przez tę ", dietę"to poproszę tego rolexa, którego kiedyś prezentowałeś.

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Friedman napisał:

Muszę zareagować na tę nieprawdę :). Jeśli się nie mylę to już w XVIII wieku chemicy wiedzieli, że substancje o takim samym składzie chemicznym są nierozróżnialne (= takie same).

Różnica może ewentualnie polegać na tym, że jedząc warzywa i owoce dostarczasz inne składniki pokarmowe. Poza tym nie wiem dlaczego tyle mitów narosło względem warzyw i owoców - przecież najlepszym źródłem witamin są jajka, mleko, wątróbka, mięso. Jedynie witamina K znajduje się prawie wyłącznie w zielonych warzywach, dlatego szczególnie warto je jeść. Warzywa pojmowane ogólnie warto włączyć do diety z innych niż witaminy powodów: błonnik (chociaż pełnoziarniste produkty biją je na głowę), różnego rodzaju antyoksydanty (polifenole etc.) i najważniejsze - sytość (w stosunku do kalorii, których dostarczają).

VIt ma rację, witaminy syntetyczne nie mają startu do witamin naturalnych. Co z tego, że wzór chemiczny witaminy C syntetycznej i naturalnej jest identyczny, kiedy syntetyczna witamina pozbawiona jest soli mineralnych naturalnie występujących w pożywieniu, które tę witaminę zawiera. W rezultacie syntetyczna witamina wchłania się w powiedzmy 10%, a reszta tylko obciąża układ moczowy.

Inne zdanie mam natomiast o produktach zawierających witaminy naturalne (wyciągnięte z pożywienia), ciężko jednak dojść do prawdy na temat witamin, jest zbyt dużo sprzecznych ze sobą badań naukowych. Producenci syntetyków zachwalają powołując się na Paulinga, farmaceuci, że nadmiar szkodzi, nie zaleca ich przyjmować, kliniki zajmujące się profesjonalną medycyną naturalną twierdzą, że mogą leczyć witaminami nawet raka, oczywiście za wielkie pieniądze, ale nie podzielą się żadnymi badaniami/wynikami takiego leczenia, zresztą spora część z nich to szarlatani, zwykłe hieny które oszukają chorych ludzi. Aptekarze z kolei sprzedadzą Ci wszystko. Niestety producenci suplementów to najbardziej zakłamana grupa społeczna, zaraz za przemysłem farmaceutycznym i prawnikami.

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Wuj napisał:

Poddaję się. Kończąc jajecznicę z 8 jajek, mam prośbę Clovis- jeśli coś Ci sie stanie przez tę ", dietę"to poproszę tego rolexa, którego kiedyś prezentowałeś.

Deal :-) Ale co mi się może stać, najwyżej drgawek dostanę czy coś. Masa na dziś: 89,7 kg.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Friedman napisał:

Jeśli się nie mylę to już w XVIII wieku chemicy wiedzieli, że substancje o takim samym składzie chemicznym są nierozróżnialne (= takie same).

Tutaj muszę zaprotestować. Skład chemiczny to nie to samo co struktura (budowa cząsteczki). A ona jest istotna dla włąściwości związku.

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Clovis napisał:

Deal :-) Ale co mi się może stać, najwyżej drgawek dostanę czy coś. Masa na dziś: 89,7 kg.

Posłużę się przykładem motoryzacyjnym: co się może stać  silnikowi auta wyścigowego, jeśli zamiast wysokooktanowki wlejesz olej po frytkach? 

  • Oceniam pozytywnie 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Friedman napisał:

Muszę zareagować na tę nieprawdę :). Jeśli się nie mylę to już w XVIII wieku chemicy wiedzieli, że substancje o takim samym składzie chemicznym są nierozróżnialne (= takie same).

Różnica może ewentualnie polegać na tym, że jedząc warzywa i owoce dostarczasz inne składniki pokarmowe. Poza tym nie wiem dlaczego tyle mitów narosło względem warzyw i owoców - przecież najlepszym źródłem witamin są jajka, mleko, wątróbka, mięso. Jedynie witamina K znajduje się prawie wyłącznie w zielonych warzywach, dlatego szczególnie warto je jeść. Warzywa pojmowane ogólnie warto włączyć do diety z innych niż witaminy powodów: błonnik (chociaż pełnoziarniste produkty biją je na głowę), różnego rodzaju antyoksydanty (polifenole etc.) i najważniejsze - sytość (w stosunku do kalorii, których dostarczają).

Niestety mleko (krowie) wcale nie jest źródłem zdrowia (chyba, że prosto od krowy gospodarza-sąsiada ekologa). Wątróbka, mięso i jaja bez certyfikatów eko (lub wiadomych hodowli) są co najmniej neutralne dla organizmu. Białko kumuluje wszelkie zanieczyszczenia bardzo szybko, więc nie liczyłbym w hodowlach na naturalną dietę samych zwierząt ubojnych. Karmione są one najczęściej mączkami, ziarnem (w przypadku drobiu) najgorszej jakości, a wątroba musi to wszytko wytrzymać... Każda z tych substancji przedostaje się do mięśni, zakwasza cały organizm a później my to jemy...

Białko zwierzęce można z powodzeniem zastąpić roślinami strączkowymi (groch, fasola, ciecierzyca) a kasze (którymi żywiliśmy się jeszcze przed epoka ziemniaków) przewyższają inne zapychacze.

Witaminy syntetyczne nie są tym samym, co witaminy naturalne. Jeśli połkniesz multiwitaminę, to nie będzie to samo, jakbyś zjadł winogrona. Owszem wynika to także z łączliwości witamin z substancjami zawartymi w owocu/warzywie (syntetyki np. pozbawione są flawonoidów, które zawierają niektóre owoce), ale nie tylko - jedzenie witamin syntetycznych solo, lub w "multiwitaminach" wcale nie wpływa na ich przyswajalność przez organizm. W większości są one usuwane z organizmu lub są magazynowane i wówczas witaminy syntetyczne można łatwo przedawkować, naturalne - bardzo rzadko. Witaminy są związkami organicznymi, więc syntetyk stanowi nomen-omen coś w rodzaju poliestrowego zamiennika...

P.S. We wszystkie badania z XVIIIw. bym nie wierzył - siostrę Janka Muzykanta, parę lat później, też próbowano leczyć z gorączki wkładając ją do pieca na 3 zdrowaśki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W jaki sposób witamina może obciążać układ moczowy skoro się nie wchłania?
Czy ktoś dysponuje jakimkolwiek badaniem pokazującym nieskuteczność witaminy syntetycznej, przy skuteczności naturalnej? Witaminy są prostymi związkami chemicznymi, kofaktorami enzymów, czy prohormonami, nie ma co robić filozofii z ich wchłaniania.

  • Oceniam pozytywnie 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Blondas napisał:

W jaki sposób witamina może obciążać układ moczowy skoro się nie wchłania?
Czy ktoś dysponuje jakimkolwiek badaniem pokazującym nieskuteczność witaminy syntetycznej, przy skuteczności naturalnej? Witaminy są prostymi związkami chemicznymi, kofaktorami enzymów, czy prohormonami, nie ma co robić filozofii z ich wchłaniania.

„Syntetycznym witaminom brakuje synergicznych kofaktorów i transporterów. Dlatego syntetyczne witaminy mogą stymulować metabolizm komórki, ale nie potrafią uaktualnić lub wymienić składników komórki na lepsze, wyższej jakości. Efektem jest degradacja komórki”

Stowarzyszenie Konsumentów Organicznych w USA (Organic Consumers Association).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wierzyć można we wszystko, natomiast nauka opiera się na faktach - a te są nieubłagane. Witamina C - nieważne czy zsyntetyzowana w laboratorium, czy przez roślinę - ma dokładnie takie same właściwości chemiczne i fizyczne i to jest naukowy fakt.

Zakwaszenie organizmu - kolejny mit. Wyrósł chyba na kanwie tego, że produkty typu mięso zawierają dużą ilość fosforanów, które gdy są wydalane z moczem, obniżają jego pH. Owoce natomiast zawierają kwasy (cytrynowy, jabłkowy etc.), których aniony są również wydalane z moczem, co zwiększa pH moczu. Na tej podstawie ktoś mądry doszedł do wniosku, że owoce odkwaszają, a mięso, mleko zakwasza (podczas gdy z chemicznego punktu widzenia jest dokładnie na odwrót - przecież to owoce zawierają kwasy, natomiast fosforany są związkami zasadowymi).

Osiemnasty wiek przywołałem nie dlatego, że wierzę w ówczesne badania - tylko po to, by pokazać, że już wtedy było wiadome, że pochodzenie cząsteczki nie ma znaczenia. Jeśli ktoś podważa prawdziwość tak podstawowego prawa, to nie ma o czym dyskutować.

Mity o skażonym mleku, mięsie etc. to też kwestia niewiedzy konsumentów. Nawet jeśli pasza jest złej jakości (a co to dokładnie oznacza?), to nie wpływa ona znacząco na jakość mięsa. Każde jedzenie jest rozkładane do pojedynczych molekuł - białka do aminokwasów, węglowodany złożone do monocukrów, tłuszcze do 2-acyloglicerolu i kwasów tłuszczowych. Mięśnie zwierzęcia hodowlanego są syntetyzowane z tych molekuł na nowo, a ich skład aminokwasowy jest stały (!), nie ma więc mowy o wpływie na jakość mięsa. Jedyne skażenie może pochodzić z rozpuszczalnych w tłuszczach trucizn, które znajdowałyby się w tkance tłuszczowej międzymięśniowej (mało prawdopodobne).

Poza tym - gdyby zwierzęta hodowlane były źle karmione i przez to ich dieta była niedoborowa, to po prostu by nie rosły. A na tym chyba nie zależy ich hodowcom.

  • Oceniam pozytywnie 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

„Syntetycznym witaminom brakuje synergicznych kofaktorów i transporterów. Dlatego syntetyczne witaminy mogą stymulować metabolizm komórki, ale nie potrafią uaktualnić lub wymienić składników komórki na lepsze, wyższej jakości. Efektem jest degradacja komórki”
Stowarzyszenie Konsumentów Organicznych w USA (Organic Consumers Association).

Ale jakich kofaktorów lub transporterów zewnętrznych potrzebuje witamina, aby uległa wchłonięciu albo działaniu? Witamina nie wymienia składników komórki na lepszej jakości, ona po prostu jest potrzebna do działania niektórych enzymów, jako kofaktor, albo jako hormon (np. witamina D). Każdy może sobie takie coś napisać, jak to stowarzyszenie (niech zgadnę, że opierają na tym swój biznes), gorzej to udowodnić. Przecież bez najmniejszego problemu leczymy awitaminozy podając syntetyczne witaminy. Przynajmniej wiemy ile jej podajemy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Friedman napisał:

Wierzyć można we wszystko, natomiast nauka opiera się na faktach - a te są nieubłagane. Witamina C - nieważne czy zsyntetyzowana w laboratorium, czy przez roślinę - ma dokładnie takie same właściwości chemiczne i fizyczne i to jest naukowy fakt.

Zakwaszenie organizmu - kolejny mit. Wyrósł chyba na kanwie tego, że produkty typu mięso zawierają dużą ilość fosforanów, które gdy są wydalane z moczem, obniżają jego pH. Owoce natomiast zawierają kwasy (cytrynowy, jabłkowy etc.), których aniony są również wydalane z moczem, co zwiększa pH moczu. Na tej podstawie ktoś mądry doszedł do wniosku, że owoce odkwaszają, a mięso, mleko zakwasza (podczas gdy z chemicznego punktu widzenia jest dokładnie na odwrót - przecież to owoce zawierają kwasy, natomiast fosforany są związkami zasadowymi).

Osiemnasty wiek przywołałem nie dlatego, że wierzę w ówczesne badania - tylko po to, by pokazać, że już wtedy było wiadome, że pochodzenie cząsteczki nie ma znaczenia.

Mity o skażonym mleku, mięsie etc. to też kwestia niewiedzy konsumentów. Nawet jeśli pasza jest złej jakości (a co to dokładnie oznacza?), to nie wpływa ona na jakość mięsa. Każde jedzenie jest rozkładane do pojedynczych molekuł. Białka do aminokwasów, węglowodany złożone do monocukrów, tłuszcze do 2-acyloglicerolu i kwasów tłuszczowych. Mięśnie zwierzęcia hodowlanego są syntetyzowane z tych molekuł na nowo, a ich skład aminokwasowy jest stały (!), nie ma więc mowy o wpływie na jakość mięsa.

Poza tym - gdyby zwierzęta hodowlane były źle karmione i przez to ich dieta byłaby niedoborowa, to po prostu by nie rosły. A na tym chyba nie zależy ich hodowcom.

Napisałeś wiele wątków więc po kolei:

1. Hodowcy liczą kilogramy, nie nasze zdrowie, niestety mit wypasanych krów na alpejskich zboczach jest tylko mitem - krowy, świnie, drób są hodowane w skandalicznych warunkach, żywione mączkami powstałymi z kości i odpadów spożywczo-chemicznych. Choroba Creutzfeldta-Jakoba jest wynikiem karmienia krów mączką pochodzenia zwierzęcego (bodajże rybnego) w wyniku czego zarażone priony uszkadzają tkanki zwierzęcia a w efekcie ciało człowieka (oh wait, ktoś dostał jakiś czas temu Nobla za to odkrycie!). Długotrwały stres wpływa na każdy organizm - nie tylko człowieka. Tak samo dzieje się ze zwierzętami - myślisz, że świnia nie słyszy kwiku zabijanego we wrzątku obok drugiej świni i ma to gdzieś? 

Powiem Ci tak - standardy UE w sprawie zwierząt hodowlanych są daleko w tyle za tymi tradycyjnymi polskimi metodami. W UE zwierzęta można razić prądem, wrzucać żywcem do wrzątku, odcinać głowy kurczakom taśmowo a w PL - świnię się ogłuszało i upuszczało krew. Poziom kortyzolu u świni zabijanej w "nowoczesny" sposób jest nieporównywalnie większy niż tradycyjnego. To potem ląduje w mięśniach.

Piszesz o diecie zwierząt - wybacz, zwierzęta ubojne nie mają żadnej diety - one są tuczone. Wyjaśnij mi zatem fenomen wołowiny Wagyu - dlaczego jest tak droga, a marketowy byczek kosztuje ileś razy mniej?

2. Owszem, o witaminie C nie raz badacze przesadzali a korzystali na tym sprzedawcy suplementów diety, ale ja nigdzie nie pisałem o witaminie C. Pisałem o multiwitaminach w odniesieniu do poprzednich postów.
3. Mleko krowie jest po prostu skażone. Pisać nie będę. Obejrzyj:

 

4. Może Cię rozczaruję ale zwierzęta hodowlane są źle karmione i nie tyle, one nie rosną, ale one po prostu tyją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyrzekam, że to ostatnia odpowiedź skierowana do Ciebie.

Ad. 1

Choroba Creutzfelda-Jacoba występuje z częstością ok. 1:1.000.000 mieszkańców/rok (czyli jest bardzo, bardzo rzadka), przy czym 70% to wariant, w którym nie bierze udziału białko prionowe. Rozumiem, że chciałeś dodać sobie animuszu wplatając tę paskudną chorobę neurologiczną, która prowadzi nieuchronnie do śmierci, jednak jej istnienie nie wnosi nic do naszej dyskusji.

Owszem, jeśli świnia żyje w stresie, zwłaszcza tuż przed śmiercią, ma to wpływ - ale jedynie na smak i jakość kulinarną mięsa, a nie na to, czy mięso jest zdrowe czy niezdrowe.

Ciekawi mnie co takiego złego kortyzol robi z mięsem, że jest ono według Ciebie skażone. To, że jest mniej smaczne - to fakt.

Wołowina Wagyu jest ceniona tak wysoko dlatego, że jest smaczna - nie dlatego, że jest zdrowa. I uwierz - gdybyś wyhodował byka na "naturalnym" jedzeniu, to nadal nie smakowałby tak jak wołowina Wagyu, bo to selekcjonowany gatunek bydła, którego mięso ma minimalną ilość tkanki łącznej i wyjątkową strukturę mięśni.
Gdyby nie tłuszcz zawarty w mięsie, to każde mięso smakowałoby praktycznie tak samo - nie rozróżnialibyśmy mięsa świni od mięsa kurczaka. Tylko dzięki tłuszczowi i zawartych w nim związkom nadającym smak możemy odróżnić jeden gatunek mięsa od drugiego.

Jeśli są tuczone, to dlaczego ja jednak jem mięso, a nie tłuszcz?

Ad. 2

Witamina C była tylko przykładem. To prawo dotyczy wszystkich witamin, a nawet wszystkich związków chemicznych w ogóle.

Ad. 3

Film z Youtube jako argument? Nie żartujmy. I czym skażone, bo film nie wyjaśnia?

Ad. 4

Vide ostatnie zdanie w Ad. 1

  • Oceniam pozytywnie 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Friedman napisał:

Przyrzekam, że to ostatnia odpowiedź skierowana do Ciebie.

Ad. 1

Choroba Creutzfelda-Jacoba występuje z częstością ok. 1:1.000.000 mieszkańców/rok (czyli jest bardzo, bardzo rzadka), przy czym 70% to wariant, w którym nie bierze udziału białko prionowe. Rozumiem, że chciałeś dodać sobie animuszu wplatając tę paskudną chorobę neurologiczną, która prowadzi nieuchronnie do śmierci, jednak jej istnienie nie wnosi nic do naszej dyskusji.

Owszem, jeśli świnia żyje w stresie, zwłaszcza tuż przed śmiercią, ma to wpływ - ale jedynie na smak i jakość kulinarną mięsa, a nie na to, czy mięso jest zdrowe czy niezdrowe.

Ciekawi mnie co takiego złego kortyzol robi z mięsem, że jest ono według Ciebie skażone. To, że jest mniej smaczne - to fakt.

Wołowina Wagyu jest ceniona tak wysoko dlatego, że jest smaczna - nie dlatego, że jest zdrowa. I uwierz - gdybyś wyhodował byka na "naturalnym" jedzeniu, to nadal nie smakowałby tak jak wołowina Wagyu, bo to selekcjonowany gatunek bydła, którego mięso ma minimalną ilość tkanki łącznej i wyjątkową strukturę mięśni.
Gdyby nie tłuszcz zawarty w mięsie, to każde mięso smakowałoby praktycznie tak samo - nie rozróżnialibyśmy mięsa świni od mięsa kurczaka. Tylko dzięki tłuszczowi i zawartych w nim związkach nadających smak możemy odróżnić jeden gatunek mięsa od drugiego.

Jeśli są tuczone, to dlaczego ja jednak jem mięso, a nie tłuszcz?

Ad. 2

Witamina C była tylko przykładem. To prawo dotyczy wszystkich witamin, a nawet wszystkich związków chemicznych w ogóle.

Ad. 3

Film z Youtube jako argument? Nie żartujmy. I czym skażone, bo film nie wyjaśnia?

Ad. 4

Vide ostatnie zdanie w Ad. 1

czytam tak te posty i na chłodno myślę sobie, że nie warto tego ciągnąć mimo, że za klawiaturą trochę kusi;) Tak jak naukowcy (nie mówiąc o koncernach) kłócą się, przedstawiają swoje badania i opinie tak obaj mamy swoje zdanie i na tym poprzestańmy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat dzisiaj został opublikowany artykuł na potreningu.pl nt. różnic między żywnością organiczną, a konwencjonalną - więc podaję linki do badań mówiących o znikomych różnicach między nimi (dla zainteresowanych):

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22944875

http://ajcn.nutrition.org/content/90/3/680.full

  • Oceniam pozytywnie 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Kostek napisał:

Może powinieneś przestać ważyć się każdego dnia, bo nie ma to sensu?

To na pewno.

Drugą rzeczą, której nie warto robić, jest zrzucanie kilogramów kosztem własnego zdrowia, żeby sobie, czy komuś coś udowodnić. Nie jest sztuką zrzucić 6kg na szybko, tracąc przy tym 2,5kg tłuszczu, 2,5 kg mięśnia i 1kg wody, zapewniając sobie tym samym złe samopoczucie, osłabienie organizmu i brak siły fizycznej do życia. Sztuką jest zrzucić 6kg odżywiając się w sposób zbilansowany, gdzie 80-90% tego czego się pozbędziesz to będzie tłuszcz, a dzięki odpowiednio zbilansowanej diecie samopoczucie i siła fizyczna ucierpią w stopniu znikomym.

No to sobie pogadałem, a przecież @Clovis i tak wszystkim pokaże, co oznaczają strategia 'mniej żreć' i chęć udowodnienia sobie (chociaż chyba raczej wszystkim), że po trupach do celu. Szkoda tylko, że tu tym trupem staje się własne zdrowie. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Friedman z Vitem - weszliście w strasznie spolaryzowaną dyskusję. 

Dnia 25.03.2017 o 15:09, Friedman napisał:

 

Poza tym - gdyby zwierzęta hodowlane były źle karmione i przez to ich dieta była niedoborowa, to po prostu by nie rosły. A na tym chyba nie zależy ich hodowcom.

Sprowadzając temat do poziomu interesującego zwykłego zjadacza mięsa - czyli mnie: czy w takim razie kiełbasa z biedronki niczym się nie różni od kiełbasy "od rolnika" (mięso z własnego uboju + własna produkcja)?

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Wuj napisał:

Friedman z Vitem - weszliście w strasznie spolaryzowaną dyskusję. 

Sprowadzając temat do poziomu interesującego zwykłego zjadacza mięsa - czyli mnie: czy w takim razie kiełbasa z biedronki niczym się nie różni od kiełbasy "od rolnika" (mięso z własnego uboju + własna produkcja)?

Trochę siedzę w rolnictwie, obecnie stosowane mieszanki paszowe (tu znajdziesz więcej informacji) zawierają m.in to: aminokwasy syntetyczne, stymulatory wzrostu, kokcydiostatyki, probiotyki, konserwanty, enzymy.

Możesz zatem spodziewać się "nieco" innego składu mięsa. Jednocześnie wędliny produkowane masowo podlegają większemu dozorowi higienicznemu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Hargin napisał:

I co z tego wynika? Taki producent przerobi bardziej nabitego syfem zwierzaka, ale w bardziej sterylnych warunkach?

 

Ze zdrowszego mięsa można w warunkach domowych zrobić wędlinę doprawioną choćby botulinotoksyną czy salmonellą. Kwestia zachowania czystości i higieniczności procesu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Wuj napisał:

Friedman z Vitem - weszliście w strasznie spolaryzowaną dyskusję. 

Sprowadzając temat do poziomu interesującego zwykłego zjadacza mięsa - czyli mnie: czy w takim razie kiełbasa z biedronki niczym się nie różni od kiełbasy "od rolnika" (mięso z własnego uboju + własna produkcja)?

Tego nie powiedziałem. Wpływ na niższą jakość kiełbasy z biedronki w porównaniu do kiełbasy własnej produkcji ma przede wszystkim obróbka mięsa, rodzaj mięsa użytego do wyrobu kiełbasy i dodatki. Natomiast gdyby zabić prosię, które miałoby być przerobione na kiełbasę biedronkową i zrobić z niego kiełbasę tradycyjną metodą, to myślę, że byłoby to nie do odróżnienia w porównaniu z tradycyjnym chowem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.