Skocz do zawartości

Dysputy ekonomiczne


Gość Nereusz

Rekomendowane odpowiedzi

Śmiem postawić tezę, że prywatnej politechniki z prawdziwego zdarzenia (mam tutaj bardziej na myśli pełną liczbę wydziałów niż poziom kształcenia) w Polsce w najbliższych latach się nie doczekamy.

Przy tej okazji warto dodać, że część kierunków na politechnikach jest dodatkowo dotowana przez państwo w formie stypendiów dla tych, którzy zdecydują się podjąć naukę (tzw. kierunki zamawiane, łącznie ok 20 tys. osóB). Co za marnotrawstwo publicznych środków! W porządnym wolnorynkowym kraju rynek określiłby zapotrzebowanie na inżynierów. Skoro ich nie potrzeba, to ich nie ma.

Wprawdzie, skoro ich nie ma, to ich nie potrzeba, ale w imię wolności gospodarczej i niskich podatków należy zdecydowanie sprzeciwić się temu marnowaniu pieniędzy podatników!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...)Po trzecie, masz jakieś badania dowodzące, że w naturze ludzkiej jest dzielenie się z innymi? (...) chciałbym zobaczyć wiarygodne badania, z których wynikałoby, że ludzie są tak dobrzy z natury. (...)

Warto rozszerzyć dyskusję zauważając, że ludzie robią dobre rzeczy dla innych nie zawsze z altruistycznych powodów. Na pewnym poziomie bogactwa zaczyna brakować pomysłów na własną konsumpcję i najistotniejsza staje się "czysta władza" lub... nieśmiertelność. Uzyskiwana np. poprzez różne namiastki jak uwiecznienie swojego imienia i wtedy zakłada się fundację, muzeum lub uniwersytet. Myślę, że przykłady takich działań są tak znane, że nie muszę ich przytaczać?

(...)

Po szóste, skąd pomysł, że państwo "nie dość, że część naszych podatków zmarnuje i rozkradnie, to jeszcze najczęściej kupi usługi niższej jakości, za to za wyższą cenę, niż gdyby kupowała je osoba prywatna." Czy masz na to jakieś wiarygodne badania? Bo na przykład koszty zarządzania OFE są wielokrotnie wyższe w przeliczeniu na wysokość aktywów niż koszty ZUSu, a nie zauważyłem woli proporcjonalnego ich obniżania wraz ze wzrostem wysokości zarządzanych aktywów. Podobnie przysłowiowe już koszty opieki medycznej w USA (prywatnej) w przeliczeniu na jednego pacjenta są znacznie wyższe niż koszty opieki medycznej we Francji (państwowej), kiedy we wszystkich badaniach ta druga wypada lepiej. W przypadku innych zakupów też raczej dostrzegam przypadki odwrotne. Warszawa kupuje usługi transportowe od kilku firm, które świadczą takie usługi, organizując w tym celu przetargi na poszczególne linie? Czy uważasz, że gdyby cały transport był prywatny, to przyznawanie obsługi tych linii odbywałoby się tak transparentnie? Z wcześniejszym przykładem oczyszczania miasta jest podobnie. Więcej, koszt budowy kilometra autostrady przez prywatnych koncesjonariuszy (AW, GTC) jest wyższy niż koszt ponoszony przez GDDKiA. Ja im nie odbieram prawa do prowadzenia tych inwestycji, ale nie sposób nie zauważyć tej prawidłowości. (...)

Zacznijmy od podstaw: zgodnie ze spostrzeżeniem laureata Nagrody Nobla z ekonomii, Miltona Friedmana, są cztery sposoby wydawania pieniędzy:

1. gdy wydajemy własne pieniądze na nas samych. Wtedy wydajemy oszczędnie, a także celowo, bo doskonale znamy własne potrzeby.

2. gdy wydajemy własne pieniądze na kogoś innego. Nadal wydajemy oszczędnie, ale już nie tak celowo, jak w sposobie pierwszym, bo potrzeb tego innego nie znamy tak dobrze, jak własnych.

3. kiedy wydajemy cudze pieniądze na nas samych. Wydajemy rozrzutnie, ale przynajmniej celowo, bo to są nasze, znane nam potrzeby.

4. gdy wydajemy cudze pieniądze na kogoś innego. Rozrzutnie i nieracjonalnie - tak jak przywoływane przez Ciebie OFE ("żerujące" na narzuconym przez państwowe prawo przymusie "ubezpieczeń" emerytalnych), prywatne firmy medyczne i państwo (abstrahując od tego, kto chwilowo ma lepszą wydajność i jak jest ona liczona).

Który sposób jest wydajniejszy? Ostatnio w którymś z polskich programów telewizyjnych "mignęła" informacja, że na specjalistyczny zabieg (nie zapamiętałem o jaki zabieg konkretnie chodzi) w "publicznej służbie zdrowia" czeka się ponad 30... lat.

Pozdr,

wojvv

(Fragment dot. Friedmana za stroną www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2160)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

meqoq, zauważyłem niebezpieczną rzecz u Ciebie. rzucisz paroma nazwiskami wytykając komuś, że ich nie zna i od razu uważasz, że Twoja pozycja w dyskusji zostanie wzmocniona, podobnie jak wiarygodność. Otóż z przykrością muszę stwierdzić, że dość nieumiejętnie się nimi posłużyłeś, pomijając to, że taki zabieg jest... co najmniej kontrowersyjny. Tak się złożyło, że te nazwiska słyszałem, a słyszałem też to, że taki Robert Owen zbankrutował dzięki swoim poglądom, falanstery też nie miały się chyba najlepiej, co? H. S-S z tego co słyszałem był bogatym arystokratą, może dlatego go było stać na wiele? To kształtowanie 'wrażliwości społecznej' jest mocno wątpliwe w kontekście tego, że raczej im się nie powiodło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem rozczarowany, że zniżyłeś się do takich wypowiedzi. Skoro nie stać Cię na minimum szacunku dla oponenta, to niniejszym kończę udział w tej dyskusji. Na użytek innych czytelników, których gorąco zachęcam do krytycznego myślenia oraz szukania i konfrontowania w Internecie różnych źródeł informacji i opinii, odpowiem po raz ostatni.

(BTW, gdyby jeszcze ktoś inny nie zrozumiał, to tłumaczę, że użycie przeze mnie określenia „wstrętni burżuje” miało charakter żartobliwy.)

Po pierwsze, przed kolejnym wpisem wylej sobie na głowę solidne wiadro zimnej wody. Wówczas może przestaniesz sięgać po tak wyświechtane wytrychy jak "wstrętni burżuje".

Stopa – jaka stopa? Krańcowa? Średnia? Efektywna? Nie da się sensownie dyskutować bez zdefiniowania używanych terminów. Jednak dla podatnika nie jest najważniejsze, jaka jest teoretyczna stopa, ale to, ile de facto oddaje fiskusowi (skomplikowane systemy progresywne z reguły mają mnóstwo mechanizmów pozwalających na korzystanie z ulg). Popatrzmy na fakty: http://en.wikipedia.org/wiki/Tax_Freedom_Day

Widać jak na dłoni, że dzisiejszy – i tak jeden z niższych wśród państw rozwiniętych - poziom opodatkowania USA osiągnęły dopiero ok. 40 lat temu. Ponieważ przez ponad 200 lat swojej historii USA cieszyły się dużą, choć od 100 lat malejącą, wolnością gospodarczą i niskimi podatkami, było dużo czasu, żeby liczni przedsiębiorcy mogli dorobić się fortun, a część z nich zajęła się filantropią. Bill Gates jest tylko kontynuatorem ponad stuletniej tradycji: http://en.wikipedia.org/wiki/Andrew_Car ... anthropist

Po drugie, stopa opodatkowania w USA wynosi tyle co w Korei Płd. i Australii, jest znacząco wyższa niż w Meksyku czy Chile. Czy możesz racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego akurat w Ameryce poziom dobroczynności jest znacząco wyższy niż we wszystkich innych wymienionych krajach (liczony wysokością donacji na uczelnie, muzea czy inne instytucje kulturalne)?

Naprawdę nie słyszałeś o piramidzie Maslowa? (http://en.wikipedia.org/wiki/Maslow%27s ... y_of_needs), koncept znany w socjologii od ponad 60 lat. A w Ameryce w każdej prowincjonalnej dziurze znajdziesz miejsca pożytku publicznego ufundowane dobrowolnie przez osoby prywatne, jak np. http://www.craig.csufresno.edu/craig_hi ... craig.aspx

Oczywiście nie każdy bogacz dzieli się swoim bogactwem. Jednak w sprzyjających warunkach, robi to na tyle wielu ludzi, że skutki dla społeczności są znacznie lepsze, niż gdyby to państwo pod przymusem ściągało wyższe podatki i budowało z nich szkoły, biblioteki, filharmonie itp. (jeszcze cytat: Carnegie donated most of his money to establish many libraries, schools, and universities in the United States, the United Kingdom, Canada and other countries, as well as a pension fund for former employees.)

Po trzecie, masz jakieś badania dowodzące, że w naturze ludzkiej jest dzielenie się z innymi? Mógłbym cynicznie ograniczyć się do stwierdzenia, że kiedy patrzę na relacje zarobków prezesów amerykańskich korporacji do zarobków pracowników tych korporacji oraz do zysków wypłacanych wspólnikom tych korporacji, to nie widzę przesadnej woli dzielenia się z innymi swoim bogactwem, ale naprawdę chciałbym zobaczyć wiarygodne badania, z których wynikałoby, że ludzie są tak dobrzy z natury. Mogłyby to być np. badania pokazujące korelację pomiędzy obniżaniem podatków a wzrostem dobroczynności. Chętnie je poznam.

Z cytowanych powyżej danych wynika, że Stany zawsze były krajem o relatywnie niskich obciążeniach podatkowych, nawet w najczarniejszych dniach New Dealu Roosevelta. Do tego obecność old money, odpornych na podatek dochodowy (wprowadzony dopiero na początku XX w.), sprawiła, że nadal było wielu zamożnych ludzi, którzy mieli chęć i możliwość dzielenia się z innymi. Sprawdź sobie, kiedy powstały uczelnie Ivy League i ile dekad miały na to, żeby zbudować wieloźródłowy system finansowania, nie tylko z dotacji, ale też z obustronnie korzystnej współpracy z przemysłem (dlaczego państwowe uczelnie są w tym znacznie gorsze?)

Po czwarte, podatki w USA wzrosły niepomiernie i spadły niepomiernie w XX w. Nie mam niestety danych, jak te zmiany obciążeń podatkowych przekładały się na wysokość donacji, ale nie słyszałem też, żeby okres wysokich podatków był okresem uwiądu tamtejszych prywatnych uczelni.

Byłem w Danii, Szwecji i Norwegii (w tej ostatniej przez semestr) i mam inne obserwacje. Zaludnienie więzień?? Mówimy o więziach, nie więźniach społecznych.

Po piąte, śmiem twierdzić, że więzi społeczne w Norwegii i Danii są dużo silniejsze niż w USA czy Meksyku. Świadczy o tym chociażby liczba przestępstw w przeliczeniu na mieszkańców oraz zaludnienie więzień.

OFE to kartel stworzony przez ustawodawcę, żyjący w patologicznej symbiozie z państwem i nie mający nic wspólnego z prywatną własnością czy kapitalizmem. W skrócie, pod przymusem państwo przekazuje do OFE część naszych zarobków (=> większe niż przedtem dziura w budżecie ZUSu), a OFE 60-70% z tych pieniędzy pożycza państwu kupując „bezpieczne” obligacje, w ten sposób zatykając dziurę w finansach publicznych, którą samo zrobiło, a po drodze pobiera sute opłaty. Co do jakości – w jednym z poprzednich wpisów podałem przykład dentystów i weterynarzy: czy ktoś woli państwowych?

Po szóste, skąd pomysł, że państwo "nie dość, że część naszych podatków zmarnuje i rozkradnie, to jeszcze najczęściej kupi usługi niższej jakości, za to za wyższą cenę, niż gdyby kupowała je osoba prywatna." Czy masz na to jakieś wiarygodne badania? Bo na przykład koszty zarządzania OFE są wielokrotnie wyższe w przeliczeniu na wysokość aktywów niż koszty ZUSu, a nie zauważyłem woli proporcjonalnego ich obniżania wraz ze wzrostem wysokości zarządzanych aktywów.

Uwzględnij chory amerykański system prawny i łatwość pozywania o urojone krzywdy, ‘dzięki’ któremu lekarze i szpitale płacą gigantyczne składki na ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej, których koszt, jakże by inaczej, przerzucają na pacjentów. Podobnie, aby uniknąć późniejszych zarzutów o niedbałość, lekarze na wszelki wypadek często przepisują znacznie więcej badań niż jest to konieczne, co dodatkowo winduje średni koszt leczenia.

Podobnie przysłowiowe już koszty opieki medycznej w USA (prywatnej) w przeliczeniu na jednego pacjenta są znacznie wyższe niż koszty opieki medycznej we Francji (państwowej), kiedy we wszystkich badaniach ta druga wypada lepiej.

Ten wywód o transporcie jest tak niejasny, że nie jestem w stanie odpowiedzieć. Wiem na pewno, że w całej Polsce kwitnie transport prywatny, również w okolicach podwarszawskich – mnóstwo busów i busików obsługiwanych przez prywatny firmy, które nie potrzebują centralnego planisty i radzą sobie bez dotacji. Budowa autostrad w Polsce to jedna wielka katastrofa, ale znowu to państwo zleca tę robotę i to państwo nie radzi sobie z konstruowaniem i/lub egzekwowaniam umów i w ogóle z zarządzaniem takimi projektami.

W przypadku innych zakupów też raczej dostrzegam przypadki odwrotne. Warszawa kupuje usługi transportowe od kilku firm, które świadczą takie usługi, organizując w tym celu przetargi na poszczególne linie? Czy uważasz, że gdyby cały transport był prywatny, to przyznawanie obsługi tych linii odbywałoby się tak transparentnie? Z wcześniejszym przykładem oczyszczania miasta jest podobnie. Więcej, koszt budowy kilometra autostrady przez prywatnych koncesjonariuszy (AW, GTC) jest wyższy niż koszt ponoszony przez GDDKiA. Ja im nie odbieram prawa do prowadzenia tych inwestycji, ale nie sposób nie zauważyć tej prawidłowości.

Cóż, jeśli uważasz, że w Polsce nie ma korupcji lub jest ona problemem marginalnym, to masz święto prawo do tego poglądu, podobnie jak do wszystkich innych. Wspomniana CBA chyba nie narzeka na brak pracy, ale może to same prowokacje z ich strony, kto wie… Transparency International też zapewne bredzi, umieszczając Polskę na tak niskim miejscu w rankingu percepcji korupcji http://www.transparency.org/policy_rese ... 10/results

Nie wiem, co rozumiesz pod pojęciem rozkradania, ale jeśli masz wiedzę o przywłaszczeniu sobie przez urzędników publicznych pieniędzy, to z pewnością wiedza ta zainteresuje CBA. Polecam podzielenie się nią dla dobra nas wszystkich.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem rozczarowany, że zniżyłeś się do takich wypowiedzi. Skoro nie stać Cię na minimum szacunku dla oponenta, to niniejszym kończę udział w tej dyskusji. Na użytek innych czytelników, których gorąco zachęcam do krytycznego myślenia oraz szukania i konfrontowania w Internecie różnych źródeł informacji i opinii, odpowiem po raz ostatni.

Słowo "ironia", to nie jest słowo-klucz, usprawiedliwiające każdą wypowiedź. Kiedyś Lepper ironicznie stwierdził, że nie można zgwałcić prostytutki, a poseł Węgrzyn "Z gejami to dajmy sobie spokój, ale z lesbijkami, to chętnie bym popatrzył". Czy więc naprawdę "ironia" jest zawsze dostatecznym usprawiedliwieniem? Ty w polemice użyłeś formy dezawuującej adwersarza przez sprowadzenie jego argumentów do poziomu wiecowego. Dyskusja nie była prowadzona na takim poziomie (przynajmniej przeze mnie). Jasne, że wygodniej jest ustawić sobie przeciwnika w wybranym narożniku, ale wybacz, niekoniecznie musi mi się to podobać.

Co do filantropii. Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, dlaczego ta nadzwyczaj rozwinięta amerykańska filantropia nie pozwoliła na zapewnienie opieki zdrowotnej całemu społeczeństwu, co udało się w państwowych systemach europejskich?

Wzrost poziomu przestępczości wyraźnym wskaźnikiem rozpadu więzi społecznych.

Wzrost kosztów leczenia motywowany chęcią uniknięcia odpowiedzialności odszkodowawczej za spowodowanie błędu lekarskiego jest naturalną konsekwencją prywatyzacji opieki zdrowotnej.

1000 kilometrów wybudowanych i drugie tyle inwestycji rozpoczętych (po DŚU) to katastrofa? To może zważ, że Interstate Highway System powstawał 35 lat, a licząc od pierwszych planów przeszło 60. A mówimy o najbogatszym kraju świata i czasach, kiedy nie trzeba było szczególnie dbać o środowisko, ani prowadzić badań archeologicznych.

Zakładam, że dostrzegasz różnicę, między korupcją, a percepcją korupcji. Zakładam też, że dostrzegasz różnicę między przywłaszczeniem sobie publicznych środków, a przyjęciem łapówki. Czyniąc te założenia, nadal nie rozumiem, co miałeś na myśli pisząc o "rozkradaniu naszych podatków".

Ksiecie, to nie zacząłem przywoływać nazwiska. Zresztą przywołałem je tylko jako argument, że męska elegancja to nie jest coś sprzecznego z lewicowym myśleniem. Nie broniłem ich tez, ani dokonań. Zaprzeczysz, że wymienione osoby potrafiły przyswoić sobie zasady, które Damiance utożsamiał wyłącznie z konserwatywnym światopoglądem?

Wojvv, pomijając już że piszesz o spostrzeżeniach, a nie o badaniach, to sam napisałeś, że w kat. 4 mieszczą się w równej mierze wydatki publiczne, jak i wydatki, za które odpowiadają menedżerowie dużych korporacji. W czym więc tkwi tutaj przewaga "wolnego rynku"?

EOT, pora wrócić na łono swojej cywilizacyjno-śmierciowej, lewackiej rodziny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obrazki na dziś:

Dołączona grafika

Odsetek osób pracujących w usługach opartych o wiedzy (telekomunikacja, przetwarzanie danych, finanse, edukacja, ochrona zdrowia i badania naukowe) w poszczególnych państwach Europy. Miernik innowacyjności gospodarki?

http://blogi.ifin24.pl/trystero/2011/02 ... #more-9829

Z kolei ten ma przedstawiać dlaczego Portugalia jest w dużych tarapatach.

Dołączona grafika

http://www.piie.com/blogs/?p=2044

Przy okazji można się zastanowić nad miejscem Polski :idea:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) Wojvv, pomijając już że piszesz o spostrzeżeniach, a nie o badaniach, to sam napisałeś, że w kat. 4 mieszczą się w równej mierze wydatki publiczne, jak i wydatki, za które odpowiadają menedżerowie dużych korporacji. W czym więc tkwi tutaj przewaga "wolnego rynku"?(...)

Meqoq, chyba nie przeczytałeś dokładnie tego, co napisałem?

Po pierwsze trudno sobie wyobrazić "badania" mające na celu "odkrycie" (lub weryfikację) podziału, o którym pisał M. Friedman. Chociaż kto wie, może udałoby się dostać na to grant z UE? ;-) Dlatego napisałem o "spostrzeżeniu".

To, że ustalenia naukowe nie są wynikiem żmudnych badań lecz "olśnienia/iluminacji" nie umniejsza ich wagi. Można przytoczyć anegdoty o Archimedesie w kąpieli lub jabłku Newtona, który nagle lepiej zrozumieli jak funkcjonuje otaczający ich świat.

Wydatki OFE i wydatki państwa oczywiście należą do kategorii czwartej wg klasyfikacji Friedmana (wydają cudze pieniądze na potrzeby innych osóB) więc są podobnie nieefektywne. OFE będące de facto okołopaństwową synekurą nie może być przykładem "wolnego rynku".

Pozdr,

wojvv

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze raz powtarzam, że nie ma fizycznej możliwości żeby USA zbankrutowało.

Jestem ciekaw, czy ktoś podejmie rzeczową dyskusję na ten temat, bo w mass mediach nigdy się nie spotkałem z takim twierdzeniem. Chociaż sam piszesz, że nie rozumie tego większość ekonomistów, więc nie mam do siebie pretensji, że też tego nie rozumiem, przynajmniej na razie. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chciałbym mieć czas aby przeczytać powyższą publikację a

tutaj art. w kontekście tej publikacji:

http://www.businessweek.com/the_thread/ ... is_di.html

chciałbym jeszcze dodać, że generalnie publikacje NBER są źródłem wiedzy raczej ekonomii głównego nurtu. Nie polecam poświęcania zbyt dużej ilości czasu publikacjom NBER.

ciekawy cytat z wiki dot. kryzysu który się w/g NBER zakończył:

In September 2010, after a conference call with its Business Cycle Dating Committee, the NBER declared that the Great Recession in the United States had officially ended in 2009 and lasted from December 2007 to June 2009.[9][10] In response, a number of newspapers wrote that the majority of Americans did not believe the recession was over, mainly because they were still struggling and because the country still faced high unemployment.[11][12][13] However, the NBER release had noted that "In determining that a trough occurred in June 2009, the committee did not conclude that economic conditions since that month have been favorable or that the economy has returned to operating at normal capacity. Rather, the committee determined only that the recession ended and a recovery began in that month. A recession is a period of falling economic activity spread across the economy, lasting more than a few months, normally visible in real GDP, real income, employment, industrial production, and wholesale-retail sales. The trough marks the end of the declining phase and the start of the rising phase of the business cycle

.. mędrca szkiełko i oko ..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chciałbym mieć czas aby przeczytać powyższą publikację a

tutaj art. w kontekście tej publikacji:

http://www.businessweek.com/the_thread/ ... is_di.html

chciałbym jeszcze dodać, że generalnie publikacje NBER są źródłem wiedzy raczej ekonomii głównego nurtu. Nie polecam poświęcania zbyt dużej ilości czasu publikacjom NBER.

To zmieniam w takim razie link na: http://www.economics.harvard.edu/faculty/rogoff/files/This_Time_Is_Different.pdf

może tekst zyska w Twoich oczach :twisted:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Damian, ale Smith nie mówi o proporcjonalności w płaceniu vs. korzystanie z usług państwa tylko in proportion to the revenue (jakoś umknęło Ci to w wielokropku :twisted: )

wracając jeszcze do Smitha, przewertowałem książkę w poszukiwaniu tego fragmentu ..

myślę, że warto przytoczyć go łącznie z następującymi dalej zdaniami aby zrozumieć sens proporcjonalności według autora ..

(Chapter II: On the Sources of the General or Public Revenue of the Society / Part II: On Taxes )

Before I enter upon the examination of particular taxes, it is necessary to premise the four following maxims with regard to taxes in general.

I. The subjects of every state ought to contribute towards the support of the government, as nearly as possible, in proportion to their respective abilities; that is, in proportion to the revenue which they respectively enjoy under the protection of the state. The expense of government to the individuals of a great nation is like the expense of management to the joint tenants of a great estate, who are all obliged to contribute in proportion to their respective interests in the estate.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

..........

Wzrost kosztów leczenia motywowany chęcią uniknięcia odpowiedzialności odszkodowawczej za spowodowanie błędu lekarskiego jest naturalną konsekwencją prywatyzacji opieki zdrowotnej.

Gdyby powyższe zdanie było prawdziwe, to w odniesieniu do innych dziedzin też musiałoby być prawdziwe. Ale tak nie jest (tzn, że prywatyzacja pociągałaby wzrost kosztów / cen w danej dziedzinie).

Praktyka pozywania za byle co jest jednym z poważniejszych problemów USA. Stąd biorą się takie "nowotwory" jak napisy ostrzegające, że w pralce nie wolno prać kota, albo, że możesz spaść z drabiny stojąc na ostatnim szczeblu (i producent za to nie bierze odpowiedzialności :) )

Dla wierzących w państwową opiekę zdrowotną dedykuję poniższy rozdział z ksiażki L. Reeda "Fałsz politycznych frazesów, czyli pospolite złudzenia w polityce i gospodarce":

"Rząd powinien zapewnić opiekę zdrowotną"

Jeśli rząd uczyni kiedykolwiek dla opieki zdrowotnej to, co zrobił dla poczty, to łatwo możemy złapać narodową chorobę znaną jako „upaństwowiona medycyna”. Przy tak wielu obecnie regulacjach prawnych można twierdzić, że połowę drogi, by na nią zachorować, już przebyliśmy. Będziemy wiedzieli, że dotarliśmy do końca, kiedy lekarze zostaną pracownikami rządu federalnego, a opieka medyczna będzie „darmowa”.

Co złego dzieje się z upaństwowioną medycyną? Mój przyjaciel wypowiedział się na ten temat w sposób tak zwięzły, jakiego nigdy przedtem nie słyszałem. Nazywa się Roberto Calderon, jest radiologiem i mieszka w Managui w Nikaragui.

Dr Calderon nie udzielił odpowiedzi na powyższe pytanie wygłaszając egzotyczne teorie. Swój wgląd w problem opiera na dziesięcioletnim doświadczeniu, nabytym od chwili, w której marksistowscy sandiniści objęli rządy w jego kraju, usiłując ustanowić władzę państwowej biurokracji niemal w każdej dziedzinie. Widział upaństwowioną medycynę od środka i teraz twierdzi zdecydowanie, że „to nie działa”. Według jego oceny, upaństwowiona medycyna nie działa z następujących pięciu przyczyn:

1. Pacjent nie może wybrać lekarza. Proces biurokratyczny sprawia, że tak ważna sprawa jest niemożliwa. W końcu decyduje ten, kto płaci, a płaci państwo. Niewiele miejsca pozostaje na wolny wybór, na poszukiwanie, na zmianę jednego lekarza na innego, jeśli medycyna musi działać według arbitralnych przepisów dyktowanych przez biurokratów. Zbytnia wolność dla pacjenta utrudnia życie biurokratom; a oni już i tak mają za dużo pracy papierkowej.

2. Lekarz nie może wybrać pacjenta. Przepisy są przepisami, panie doktorze. Odsyłanie pacjenta do innego lekarza to niepotrzebna komplikacja, unikanie odpowiedzialności i zamieszanie w systemie. Skoro rząd wprowadza „darmowe” usługi medyczne, popyt na nie wzrasta, co najczęściej oznacza, że każdy lekarz ma zbyt wielu pacjentów i jest przepracowany. Stąd zalecenie jest następujące: róbcie swoją pracę, niezależnie od tego czy lubicie pacjenta czy nie i czy mu odpowiadacie czy nie.

3. Lekarz otrzymuje wynagrodzenie pod koniec miesiąca, niezależnie od tego, co zrobił i jak to zrobił. Już ósmoklasista rozumie, dlaczego jest to przepis na drogą i mierną usługę. Co u licha sprawia, że socjaliści uważają, iż ludzie pracują ciężej i lepiej dla jakichś anonimowych biurokratów niż dla siebie samych?

4. Pacjent odchodzi niepocieszony. Dr Calderon powiedział mi, że w sandinistowskiej Nikaragui pacjenci zwykle narzekali: „lekarz rzadko odzywa się do mnie; po prostu prosi, żebym usiadł i zachował spokój”. Od kiedy składa się przysięgę Hipokratesa za ważną uznana jest rola leczącego jako kogoś, kto dostarcza pociechę, wsparcie oraz pozytywne nastawienie emocjonalne do pacjenta. To ginie, kiedy lekarze stają się pospiesznie obsługującymi pacjenta pracownikami państwowej instytucji, która nie musi z nikim o nic konkurować.

5. Pacjentowi się nie poprawia. Tak dokładnie powiedział dr Calderon, ale naprawdę chodziło mu o to, że zbyt wielu pacjentów w warunkach upaństwowionej medycyny to „chronicznie chorzy”, co jest bezpośrednią konsekwencją poprzednich czterech punktów.

Ponadto upaństwowiona medycyna nieuchronnie oznacza, że właściwe wyposażenie, lekarstwa, czy też lekarze są w ogóle nie do zdobycia, albo po prostu nie ma ich o właściwym czasie we właściwym miejscu. Ludzie zapisują się na listy kolejkowe do operacji i niejeden z nich umiera, zanim przyjdzie na niego kolej.

Jeśli dr Calderon ma rację – a potwierdza to doświadczenie Nikaragui i wielu innych krajów, w których medycyna stała się państwowym monopolem – jedynym pocieszeniem dla pacjenta w tej sytuacji jest brak rachunków za leczenie wśród przesyłek dostarczanych pocztą. Jego podatki i podatki wszystkich innych „czyszczą stół”*. Wszystkie kłopoty i ból związane z państwowym leczeniem są „za darmo”.

Biorąc to wszystko pod uwagę myślę, że wolałbym znaleźć jakieś inne rozwiązanie bolączek opieki medycznej, niż powierzenie jej rządowi.

Lawrence W. Reed

Tłum. Jan Kłos

* Idiom „czyszczenie stołu” oznacza kolejne załatwianie spraw związanych z dostarczoną pocztą do chwili, w której na stole nie zostaje żadna „nie załatwiona” przesyłka, w tym przypadku brak rachunków do zapłacenia (w rzeczywistości są one płacone poza podatnikiem z jego pieniędzy) [przyp. red.].

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Damian, ale Smith nie mówi o proporcjonalności w płaceniu vs. korzystanie z usług państwa tylko in proportion to the revenue (jakoś umknęło Ci to w wielokropku :twisted: )

wracając jeszcze do Smitha, przewertowałem książkę w poszukiwaniu tego fragmentu ..

myślę, że warto przytoczyć go łącznie z następującymi dalej zdaniami aby zrozumieć sens proporcjonalności według autora ..

(Chapter II: On the Sources of the General or Public Revenue of the Society / Part II: On Taxes )

Before I enter upon the examination of particular taxes, it is necessary to premise the four following maxims with regard to taxes in general.

I. The subjects of every state ought to contribute towards the support of the government, as nearly as possible, in proportion to their respective abilities; that is, in proportion to the revenue which they respectively enjoy under the protection of the state. The expense of government to the individuals of a great nation is like the expense of management to the joint tenants of a great estate, who are all obliged to contribute in proportion to their respective interests in the estate.

Cieszą się z rozszerzyłeś ten fragment. Możemy się teraz zastanowić co their respective interests in the estate oznaczał w czasach AS: ochronę kolonii (jako źródło bogactwa), ochronę majątku przed rabusiami, infrastrukturę pomocną w robieniu interesów, dyplomację i szpiegostwo. :?::idea:

O opiece społecznej chyba nie myślał ;) wtedy jałmużna była cnotą.

Ciekawe co byśmy dziś pod to mogli podciągnąć (realnie a nie w sferze idei) :?: Chodzi mi po głowie: udział w państwowych kontraktach, prywatyzacjach, monopolach, koncesjach.

Mam dla Ciebie jeszcze jeden cytat:

The rich should contribute to the public expense, not only in proportion to their revenue, but something more than in that proportion.

Źródło
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

Cieszą się z rozszerzyłeś ten fragment. Możemy się teraz zastanowić co their respective interests in the estate oznaczał w czasach AS: ochronę kolonii (jako źródło bogactwa), ochronę majątku przed rabusiami, infrastrukturę pomocną w robieniu interesów, dyplomację i szpiegostwo. :?::idea:

O opiece społecznej chyba nie myślał ;) wtedy jałmużna była cnotą.

Ciekawe co byśmy dziś pod to mogli podciągnąć (realnie a nie w sferze idei) :?: Chodzi mi po głowie: udział w państwowych kontraktach, prywatyzacjach, monopolach, koncesjach.

Mam dla Ciebie jeszcze jeden cytat:

The rich should contribute to the public expense, not only in proportion to their revenue, but something more than in that proportion.

Źródło

celna uwaga i właśnie dochodzimy to odpowiedzi na pytanie co państwo daje mi za mój nieprzeciętny wkład w postaci moich podatków?

A co do ostatniego cytatu - Smith był filozofem, zapewne więcej takich przemyśleń znajdziemy w jego "Teoria uczuć moralnych", dziele poprzedzającym "Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów".

Nie pisałby o tym "more" gdyby widział dzisiejsze wypaczenia etatystyczne.

pozdrawiam

Damian

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie A. Smitha to już powstały całe książki w stylu, co A. Smith naprawdę powiedział, wbrew temu, co się ludziom wciska, że powiedział :lol: . To również fascynujące, jaką spuścizna A. Smitha jest swego rodzaju ekonomiczną instytucją, skoro ponad 200 lat później ludzie w dyskusjach o gospodarce używają jako argumentów jego twierdzeń, gdzie porównywanie ówczesnych realiów z dzisiejszymi jest co najmniej niepoważne. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie może zbankrutować :shock:

USA może zbankrutować tak jak każdy inny kraj

spłacanie obligacji drukowanymi pieniędzmi oczywiście jest możliwe

doprowadzi jednak do hiperinflacji obligacje staną się bezwartościowe

ale zrujnuje to gospodarke w przeciągu kilku lat

To są jedynie hasła, powtarzane przez wszystkich "prominentnych" komentatorów telewizyjnych. Jaka tu logika i argumentacja?

Postaram Ci się odpowiedzieć na podstawie przykładu.

Wewnątrz USA (mam na myśli terytorium Stanów Zjednoczonych) dolar nie może stracić na wartości z bardzo prostego powodu - kto nie przedstawi dolarów do urzędu podatkowego pod koniec roku podatkowego, idzie do więzienia.

Wiec ludzie oferują towary i usługi na sprzedaż, a wszystkie transakcje są rozliczane w tej walucie. Wszyscy muszą zdobyć te dolary. Ale na zewnątrz to nie działa (na rynku zagranicznym i w rozliczeniach międzynarodowych), nikt nie zmusi przecież Chińczyków do zakupu dolarów. Jak przestaną mniej eksportować do USA, to zmniejszy się deficyt handlowy USA i o tyle samo zmniejszy się ich deficyt budżetowy, wiec problemu nie będzie. Jedyny problem to że Amerykanie nie będą się cieszyć tak wysokim poziomem konsumpcji, za którą płacą jedynie wysyłając Chinom papier.

Tak jak pisałem kilka stron wcześniej, państwo z własną waluta nie zaciąga kredytów – te kredyty "pożyczają" pieniądze przed sekundą wykreowane z niczego. Tak samo państwo może zawsze finansować import w dowolnej wielkości. Kwestia jest tylko taka czy eksporter dalej ma ochotę oszczędzać dolary. Jeżeli nie, to po prostu nie wyeksportuje towaru i problem rozwiąże się samoistnie. Kosztem tego, że Amerykanie będą musieli ograniczyć realną konsumpcję, za którą teraz płacą nie dobrami ale papierowym pieniądzem (dolarami, choć te w praktyce wcale nie są papierowe - produkowane są bowiem z bawełny i lnu).

Spłacanie długów oznacza zamianę dolarów i obligacji na...

inne dolary i obligacje. Nie widzę tutaj więc żadnego problemu z wypłacalnością.

Inne kraje eksportują do USA za „papier”, bo wierzą, że w przyszłości gospodarka USA będzie produktywna i za te dolary kupią realne dobra. Jeśli w przyszłości gospodarka USA się rozpadnie to za te dolary nic nie kupią. Jedyny problem to brak realnej mocy wytwórczej, nie brak dolarów. Realna moc wytwórcza cały czas istnieje, może być jedynie marnowana z braku popytu. Proszę zauważyć, iż w żadnym scenariuszu nie jest problemem to, że USA "skończyły się dolary", które produkuje się z niczego. Problem to produktywność, a ta jest nienaruszona. Co najwyżej jest niewykorzystana, bo rząd trzyma dla siebie dolary bojąc się, że mu się skończą – gdzie tu logika?

Co się stanie kiedy rynki zagraniczne ostatecznie stracą zaufanie do amerykańskiej waluty (lepiej powiedzieć co by się stało, bo jest to moim zdaniem w tej chwili bardzo mało prawdopodobne)? Odpowiedź jest intuicyjnie prosta: przestana wysyłać do USA produkty za te papierki. Wyprzedadzą większość swoich rezerw walutowych i w rezultacie będą miały mniej

Dolarów, a USA będą automatycznie miały mniejszy deficyt handlowy i co za tym idzie budżetowy. Po raz kolejny rynek sam dokona autoregulacji i problem sie sam rozwiąże: mniejszy dług, mniejszy popyt na obligacje, mniejsza ilość obligacji, które muszą być wyemitowane.

Deficyt budżetowy = nadwyżka sektora prywatnego (wewn. i zagr.) = nadwyżka

sektora prywatnego wewn. + deficyt handlowy.

W momencie kiedy Chiny przestaną wysyłać do USA towary, zmniejszy się deficyt handlowy USA i o tyle samo zmniejszy się ich deficyt budżetowy. Najważniejszy problem z tym związany to fakt, iż Amerykanie będą mniej konsumować.

Rząd USA potrzebuję posłużyć się instrumentem emisji obligacji tylko wówczas, gdy są one potrzebne, czyli w momencie gdy państwo ma deficyt

budżetowy (oczywiście jest to duże uproszczenie, ale do tego się głównie sprowadza – nie rozpatruję emisji obligacji przez pryzmat narzędzia korekty i regulacji rynku mającego na celu zmniejszenie podaży pieniądza). Mniejszy deficyt handlowy -> mniejszy deficyt budżetowy.

Deficyt budżetowy = oszczędności dolarowe sektora prywatnego (wewn. i zagr.)

Z definicji deficyt mierzy ile sektor prywatny (Amerykanie i

Chińczycy) chce oszczędzić dolarów. Nie ma żadnego problemu z popytam na obligacje, bo obie grupy chętnie zamienią te oszczędności z nieoprocentowanej gotówki na niskooprocentowane obligacje. Nawet jeżeli zdecydują się tego nie robić to jest to ich własna strata.

Kreowanie pieniądza odbywa się w 2 etapach:

1. Rząd kreuje z niczego pieniądz: instruuje banki, żeby zwiększyły

ludziom depozyty (które są pasywami banków) i kompensuje je tworząc im rezerwy międzybankowe.

2. Powstały rezerwy powodują, że skumulowanych jest zbyt dużo rezerw na rynku i bank centralny odnotowuje spadek stopy procentowej (neoliberałowie twierdzą, że stopa w tym wypadku rośnie, uparcie argumentując, że duże deficyty powodują podwyżkę stop - moim zdaniem jest to co najmniej nielogiczne), więc emituje obligacje, żeby dać ludziom oprocentowaną lokatę i zmniejszyć presję na krótkoterminową stopę procentową:

zamiana rezerwy <-> obligacje.

Proszę zauważyć, że te obligacje pożyczają pieniądz wykreowany z niczego na etapie 1, więc:

podaż obligacji = popyt (nowo wytworzone rezerwy)

USA praktycznie nigdy nie miały problemu ze sprzedażą obligacji.

Więcej:

http://neweconomicperspectives.blogspot ... money.html

Wracając do tematu długu. "Dług" USA ma 2 części: dług wobec Chińczyków = zaplata za towary, które Chiny wysłały w zamian za obligacje. Te pieniądze kiedyś trzeba będzie oddać towarami, co jest uczciwe, dlatego to się nazywa "wymiana handlowa" a nie "złodziejstwo". Dług wobec Amerykanów to w ogóle nie jest dług tylko oszczędności Amerykanów. Ten dług obiecuje że wyemitowane dolary i obligacje rządu zostaną w przyszłości wymienione na... inne dolary i obligacje. Nie tworzy to żadnego problemu. Jeśli tych oszczędności będzie kiedyś za dużo i spowoduje inflacje to rząd ma prawo podnieść podatki i je zniszczyć, nie ograniczając konsumpcji sektora prywatnego a jedynie stabilizując ceny, wiec trudno to nawet będzie nazwać "kradzieżą".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.