Skocz do zawartości

Garnitur - dyskusje i porady


Fryderyk

Rekomendowane odpowiedzi

Na specjalne okazje mam trzyczęściowy GARNITUR WIZYTOWY z cienkiej wełny z dodatkiem jedwabiu (240 gr / 8 oz) w kolorze ciemnogranatowym. Do tego zakładam białą koszulę z bawełny o splocie oxford, jedwabny krawat bordo, czarne, jedwabne skarpety i wiedenki z angielskiej skóry cielęcej, wypastowane na wysoki połysk.

Dziękuję za odpowiedź. Koszula z mankietem na spinki czy guziki?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na specjalne okazje mam trzyczęściowy GARNITUR WIZYTOWY z cienkiej wełny z dodatkiem jedwabiu (240 gr / 8 oz) w kolorze ciemnogranatowym. Do tego zakładam białą koszulę z bawełny o splocie oxford, jedwabny krawat bordo, czarne, jedwabne skarpety i wiedenki z angielskiej skóry cielęcej, wypastowane na wysoki połysk.

Dziękuję za odpowiedź. Koszula z mankietem na spinki czy guziki?

Koszula z kołnierzykiem prostym, mankiety podwójne (wywijane) na spinki, biała poszetka z LNU w brustaszy. Opisany przez mnie zestaw jest obecnie bardzo popularny na wieczorowych, nieformalnych spotkaniach w ambasadach czy konsulatach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość gccg

Większość osób uważa, ku mojemu zdumieniu również zdecydowana większość forumowiczów, że garnitur jest obecnie najbardziej poprawnym męskim strojem wieczorem.

Pozdrawiam

Zastanawiam sie dlaczego zdumiewasz sie czyms, co zaczelo sie ponad czterdziesci lat temu? Powiedzmy, ze 50 lat temu. Na moj wlasny uzytek cezure stawiam w okresie "panowania" J.F. Kennedy'ego. Po wojnie (II WS) Ameryka zaczela nadawac ksztalt kulturze masowej, po tym jak Wielka Brytania utracila w jej wyniku resztki imperialnego statusu. Prezydenci amerykanscy w jakis sposob sa wyrazicielami trendow intelektualnych przekladajacych sie rowniez na sposob ubierania. Ostatnim prezydentem uzywajacym morning dress podczas swego zaprzysiezenia byl Kennedy (1961). On tez jako pierwszy zaczal pojawiac sie w garniturze bez kapelusza. Od tego czasu zaczeto ubierac sie coraz mniej "formalnie" a stroj uznawany dotyczczas za formalny zostal coraz bardziej eliminowany z "codziennego" uzycia. Do podobnej sytuacji przyczynili sie rowniez przedstawiciele mocarstw komunistycznych (ZSRR, Chiny), ktorzy powolujac sie na "postep i sprawiedliwosc" z przyczyn ideologicznych nie ubierali sie w smokingi, zakiety i we fraki jako symbole "zgnilej burzuazji". Ideologia tych ostatnich cieszyla sie wielkim powodzeniem w kregach intelektualnych zachodu.

Poza tym, patrzac na ewolucje stroju meskiego od poczatku XIX wieku mozna chyba dostrzec ciagle przechodzenie do mniejszej "formalnosci stroju" i zwiekszania jego wygody.

Niezaleznie od tradycyjnych podzialow, ciemny garnitur (zwlaszcza z kamizelka) jest postrzegany jako stroj wieczorowy i jak najbardziej formalny. Zauwaz, ze fraki nie sa zakladane nawet na oficjalne przyjecia podczas krolewskich wizyt z jakims kraju. Zastepuje je smoking. Poza tym smokigu nie uzywa sie rowniez prawie nigdy ... nie wspominajac juz o morning dress, ktory w 99.99999% zastapil garnitur.

Frak bedzie juz niedlugo kojarzony jedynie z dyrygentem jakiejs orkiestry. Ludzie, ktorzy mieli go na sobie to jednostki w relacji do setek milionow ktore go nigdy nie widzialy.

Nie jest wazne, czy nam sie to podoba czy tez nie ... takie sa fakty golym okiem dostrzegalne. Jak my zachowamy sie w takiej sytuacji, to juz inna sprawa. Wg mnie kazdy powinien robic to, o czym jest przekonany, ze jest sluszne ... niezaleznie od tego co o tym powie "wiekszosc".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam zwyczaju sugerować komuś jak się powinien ubrać. Mogę tylko powiedzieć tyle, że łamany kołnierzyk do zwykłego garnituru noszono czasami i sporadycznie jeszcze (dot. to głównie ludzi starszych) na początku l.60. Pamiętam jednego takiego starszego pana z dzieciństwa. Przy czym zawsze taki kołnierzyk był noszony z garniturem trzyczęściowym, traktowany jako strój całodzienny (również do jasnych garniturów), muchę zastępowano krawatem. Miałem wtedy i mam nadal wrażenie, że to była sprawa pokoleniowa. Łamany kołnierzyk do garnituru wrócił w latach 70. Pojawiły się wtedy w sklepach koszule smokingowe, ale nie pojawiły się smokingi. Tym razem kupowali takie koszule młodzi ludzie, którzy nosili je do garniturów, najczęściej z krawatem (modne były wówczas bardzo szerokie krawaty, a w handlu dostępne były krawaty wykonane głównie z bardzo sztywnych tkanin). Miłego wieczoru życzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi.

Zastanawiam sie dlaczego zdumiewasz sie czyms, co zaczelo sie ponad czterdziesci lat temu?

Po pierwsze dlatego, że jest to mimo wszystko forum o klasycznej męskiej elegancji. Ty jak sam przyznajesz bardzo rzadko zakładasz garnitur, inne osoby z forum mogą to robić częściej - o bardziej formalnych strojów już nie wspominając. Nie jest to w żaden sposób porównanie o wydźwięku pejoratywnym dla żadnej ze stron - ot, obserwacja i stwierdzenie faktu.

Po drugie dlatego, że pomimo iż opisane przez Ciebie przemiany kulturowe zaczęły się w połowie ubiegłego wieku to nie objęły swym zasięgiem Polski w takim stopniu jak chociażby kraje Europy Zachodniej.

Po trzecie dlatego, że Polska jako tzw. "emerging market" dla sektora dóbr luksusowych (w niektórych kategoriach jesteśmy drugim po Chinach krajem, notującym największe roczne wzrosty) rządzi się trochę innymi prawami. Jesteśmy zachłyśnięci tym co u nas było łatwo dostępne przed wojną i dla wybranych również w czasach komunizmu. W dodatku na polski rynek wchodzi co roku coraz więcej globalnych marek.

Po czwarte dlatego, że jeszcze kilka lat temu (4-5), a już na pewno w zeszłej dekadzie widywałem w filharmonii czy operze zdecydowanie dużą ilość bardzo dobrze ubranych mężczyzn.

Nie rozumiem tylko jak wytłumaczyć paradoks, który wiąże się z faktem iż punkty 3 i 4 w pewnym stopniu się nawzajem wykluczają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Immune, czy Twoja decyzja jest podyktowana tylko tym, że większość osób w operach była w garniturach? Jeżeli tak, to bardzo smutne to jest. Jesteś osobą, po której wszyscy spodziewamy się bycia jednym z najlepiej ubranych w każdym towarzystwie. Bardzo zasmuca mnie to, że mimo iż zawsze chodziłeś do opery w smokingu, chcesz teraz to zmienić. Kołnierzyk łamany chyba niezbyt dobrze wygląda z krawatem. Kieszenie z patkami również są nieformalne.

Czy koniecznie musimy podążać za tymi zmianami? Co z tego, że większość nie ubiera tego, nie uznaje za normalne tamtego, itd. Czy naprawdę chcecie być w większości? W czasach gdy strój stał się jednym z już niewielu rzeczy wyróżniających nas wśród tłumu innych ludzi, powinniśmy szczególnie o niego dbać. Strój formalny/półformalny wieczorowy jest jednym z niewielu pozostałych bastionów klasycznej elegancji w dosłownym rozumieniu...

Immune, Twoja decyzja napełnia mnie ogromnym smutkiem i żalem, nie rozumiem jej, ale oczywiście szanuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość gccg

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi.

Zastanawiam sie dlaczego zdumiewasz sie czyms, co zaczelo sie ponad czterdziesci lat temu?

Po pierwsze dlatego, że jest to mimo wszystko forum o klasycznej męskiej elegancji. Ty jak sam przyznajesz bardzo rzadko zakładasz garnitur, inne osoby z forum mogą to robić częściej - o bardziej formalnych strojów już nie wspominając. Nie jest to w żaden sposób porównanie o wydźwięku pejoratywnym dla żadnej ze stron - ot, obserwacja i stwierdzenie faktu.

Po drugie dlatego, że pomimo iż opisane przez Ciebie przemiany kulturowe zaczęły się w połowie ubiegłego wieku to nie objęły swym zasięgiem Polski w takim stopniu jak chociażby kraje Europy Zachodniej.

Po trzecie dlatego, że Polska jako tzw. "emerging market" dla sektora dóbr luksusowych (w niektórych kategoriach jesteśmy drugim po Chinach krajem, notującym największe roczne wzrosty) rządzi się trochę innymi prawami. Jesteśmy zachłyśnięci tym co u nas było łatwo dostępne przed wojną i dla wybranych również w czasach komunizmu. W dodatku na polski rynek wchodzi co roku coraz więcej globalnych marek.

Po czwarte dlatego, że jeszcze kilka lat temu (4-5), a już na pewno w zeszłej dekadzie widywałem w filharmonii czy operze zdecydowanie dużą ilość bardzo dobrze ubranych mężczyzn.

Nie rozumiem tylko jak wytłumaczyć paradoks, który wiąże się z faktem iż punkty 3 i 4 w pewnym stopniu się nawzajem wykluczają.

Czy nie jest to tak, ze kupuje sie w Polsce dobra luksusowe, te ktore rowniez "zachod" kupuje? "Zachod" zas nie kupuje smokingow tylko dzinsy drozszych marek. Z drugiej zas strony trudno mowic "zachod" majac na mysli jakas calosc ... chociaz ... ludzie kieruja sie przy swoich zakupach glownie markami w czym jest i troche racji i to co kupuja jest zazwyczaj casual. Garniturow nie kupuje sie "dla siebie" tylko "dla pracy". Na prywatne towarzyskie imprezy (poza wyjsciem do restauracji w Boze Narodzenie oraz malym gronem starszych facetow, ktorzy zawsze i wszedzie nosza blazer, "regimental tie", jasniejsze chinos i chestnut brouges firmy van Bommel) nikt nie przychodzi w marynarkach i krawatach. Aczkolwiek marynarki nosi o wiele wiecej mezczyzn jak w Polsce ... w jakims sensie zastepuje ona kurtke dzinsowa...tzn...zastepowale jeszcze przed kilku (nastu) laty. Odkad pojawily sie sneakersy na rynku wszystko zrobilo sie jeszcze bardziej casual.

Przemiany kulturowe w Polsce dokonaly sie zaraz po wojnie ...te z lat 60-tych nie mialy tam miejsca w takim stopniu jak na zachodzie ...

Szczerze powiedziawszy nie mam pojecia w jaki sposob "przecietny" Polak mysli o sprawach elegancji ... jako, ze tego sie z pewnoscia nie dowiem z tego forum. Na polskiej ulicy widze (podczas wakacji) masy ludzi zle ubranych. Jezeli ktos maszeruje w odzieniu prezentowanym na forum to jest to rodzaj "papugi wsrod szarych wrobli" w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego slowa. Jedyne co rzuca mi sie w oczy patrzac czasami na kawalki wiadomosci z Polski w internecie, to wielkie silenie sie prezenterow na nieformalnosc w dosc zenujacym - niestety - stylu. Przejawia sie to nie tylko w zachowaniu ale i w kulturze jezyka jak rowniez sposobie mowienia. Przyznaje ze smutkiem, ze przed dwudziestukilku laty, gdy jako chlopak chodzilem do szkoly, podobne slownictwo, akcent, modulacja glosu etc, nie byly akceptowane wsrod ludzi uwazajacych sie za kulturalnych.

Poza tym odnosze rowniez wrazenie, ze znaczna czesc spoleczenstwa polskiego chce byc bardziej "zachodnia" niz caly "zachod" do "kupy wziety", zapominajac ze "prawdziwa zachodniosc" polega na celebrowaniu roznic.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja również dołączam się do pytania o Twój motyw rezygnacji ze smokingu. Nie ukrywam, że w różnych dyskusjach ze "smokingowymi ortodoksami" lubię przekonywać, że smoking jest w operze w dzisiejszych czasach niewymagany. Nie planuję też w najbliższych latach zakupu smokingu. Z drugiej strony jednak, gdybym miał już smoking, to pewnie bym go do opery zakładał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

#kset

Nie dramatyzowałbym tak. Nie jest to zwykłe równanie do poziomu większości społeczeństwa, lecz raczej proces zmian które nas wszystkich czekają. Nigdy nie sugerowałem się opinią tych, których oceny lub zdania nie szanowałem. Skoro jednak również osoby zaliczające się do tego grona uczestniczą czynnie w owych zmianach, to nie chcę być traktowany jak obrońca uciśnionych, awanturnik i chodzący manekin. Zresztą samotna obrona oblężonego fortu jest z góry skazana na porażkę. Podczas moich ostatnich 13 wizyt w Operze Narodowej w Warszawie na przełomie 1,5 roku naliczyłem jedynie 23 osoby w smokingu co daje średnio 1,77 osoby na przedstawienie. Z oczywistych względów nie widziałem wszystkich gości jednak nawet zaokrąglając tą liczbę do 10 daje to współczynnik 1 na 182,8 osoby (1828 miejsc), która założyła na tą okazję smoking. Czysto teoretycznie dzielimy tę liczbę przez 2 (podział według przynależności płciowej gości) i otrzymujemy w przybliżeniu wynik 1 na 90 mężczyzn ubranych wystarczająco formalnie i odpowiednio według przykazań etykiety.

Z rozmów z niektórymi osobami z towarzystwa, również postronnymi, oraz znajomymi wynika że nie będę jedyną osobą posiadającą w domu smoking i wybierającą do opery strój o jedno oczko mniej formalny.

#Tomek

Zdecydowałem się zakładać smoking jedynie na premiery oraz formalne okazje jak np. bale i bankiety oraz zabawę sylwestrową (oczywiście również w formie balu, bo samego Sylwestra zdarza mi się także spędzać na sportowo). Nie jestem arystokratą, osobą publiczną, ani też nie piastuję żadnego ważnego urzędu. Poza tym jestem relatywnie rzecz biorąc osobą młodą. Nie zależy mi zatem na tym aby swoją osobą nadmiernie zwracać uwagę w miejscu, które zajmuje bardzo ważne miejsce w moim prywatnym życiu kulturowym. Chodzę do opery, teatru i filharmonii dla siebie i własnej satysfakcji czerpanej z obcowania z kulturą wysoką i w związku z tym zawsze staram się przestrzegać etykiety związanej z kanonem ubioru i zachowania w ww. miejscach. Nie zależy mi jednak na tym, aby wyglądać jak przebieraniec, goguś lub dandys. Co innego na ulicy czy w pracy - tam mój wizerunek poniekąd definiuje moją osobę i wielokrotnie przydaje się do osiągnięcia wielu celów prywatnych i zawodowych. W operze jestem tylko ja i scena, a wszystkie spojrzenia kierowane na mnie podczas antraktów jedynie burzą tą harmonię i osłabiają odbiór.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

+Immune+ - Szanuję Twój wybór, ale zastanawia mnie skąd taki nagły zwrot sytuacji? Skoro tak często chodzisz do opery (13 razy do roku), to dawno temu musiałeś zauważyć że odstajesz od reszty. Ponadto jestem przekonany, że w swoich dziennych zestawach kombinowanych wyglądasz bardzo dandy w swoim środowisku. Za rezygnacją ze smokingów powinna także iść rezygnacja z poszetek, garniturów i krawatów skoro nie są wymagane w życiu codziennym. W swoich propozycjach ubraniowych wyróżniasz się z pewnością na tle kolegów w pracy i w życiu prywatnym.

Proszę także nie deprecjonować słowa dandys, bo na forum są sami dandysi spędzający x-godzin czasu na dyskusjach na temat ubrania. Dandys to nie jest fircyk czy też goguś, ale zadbany, elegancki i szykowny mężczyzna zainteresowany ubraniem, bardziej niż inni członkowie społeczeństwa. Dandysami byli Krasiński, Słowacki, Byron, Baudelaire...Bardzo zacne grono.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro tak często chodzisz do opery (13 razy do roku),

Bez przesady. :) Napisałem 13 razy na przestrzeni ostatniego 1,5 roku. Średnio zaś jest to zazwyczaj 6 do 7 razy w roku ze względu na ułatwiony dostęp do dobrych biletów.

+Immune+ - Szanuję Twój wybór, ale zastanawia mnie skąd taki nagły zwrot sytuacji?

Nagły to on nie był - dojrzewałem do decyzji przez ostatnie kilka miesięcy. Chyba takim ostatecznym uderzeniem obuchem była przede wszystkim wizyta w La Scalii w ubiegłym miesiącu.

Proszę także nie deprecjonować słowa dandys, bo na forum są sami dandysi spędzający x-godzin czasu na dyskusjach na temat ubrania. Dandys to nie jest fircyk czy też goguś, ale zadbany, elegancki i szykowny mężczyzna zainteresowany ubraniem, bardziej niż inni członkowie społeczeństwa. Dandysami byli Krasiński, Słowacki, Byron, Baudelaire...Bardzo zacne grono.

Dla mnie słowo dandys ma mimo wszystko nieco negatywny wydźwięk, a fircyk czy goguś to jednak bardzo pokrewne określenia. Wymienione przez Ciebie osoby jako przykład i reprezentanci "zacnego grona (w domyśle zapewne elegantów)" to może za wyjątkiem Krasińskiego właśnie postacie nieco gogusiowate. Nie oceniam ich twórczości oraz kultury zachowania, a jedynie fizyczną sferę elegancji w ubiorze. Ja postrzegam ich jako trochę zniewieściałych dżentelmenów poświęcających zbyt dużo uwagi strojowi ze względu na artystyczny charakter wykonywanego zawodu i epoce w jakiej przyszło im tworzyć. Zupełnie inny typ eleganta, w moim odczuciu prawdziwego, to zakorzeniony w kulturze masowej zniewieściały wizerunek Wilde'a - zupełnie nieprawdziwy. Choć był zadeklarowanym homoseksualistą to sposób w jaki się nosił przyprawiał kobiety o drżenie i szybsze bicie serca.

W mojej pracy ceniony jest indywidualizm dlatego nie mam zamiaru rezygnować np. z poszetek lub krawata - w strojach formalnych indywidualizm schodzi na dalszy plan, dlatego wszelkie spinki do kołnierzyków koszuli, szpilki i piny oraz inne dawniej używane dodatki nie będą już raczej przeze mnie używane. Zapewne będzie to wyglądało tak, że jeżeli nagle najdzie mnie jakaś niesłychana ochota na dołączenie do zestawu jednego z tych dodatków - to tak właśnie zrobię.

Niestety lub stety, z moich obserwacji wynika że smoking w operze to już niestety przebranie i ubiór archaiczny - o ile jeszcze bycie underdressed lub overdressed nigdy mnie aż do tego stopnia nie dotykało, to bycie postrzeganym jako "przebranym" odbieram osobiście jako coś niezwykle nieprzyjemnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość gccg

Immune masz 1000 % racji odnosnie tej decyzji. Co innego byc eleganckim a moze poprzez te elegancje - w oczach wielu - "ekstrawagancko" ubranym a co innego przebranym. Widzisz to po reakcjich otoczenia, ktore na pierwszy rzut oka wydaje sie byc takie same a jednak takimi samymi nie sa. W pierwszym przypadku sa on nasycone elementami "podziwu" polaczonego z zainteresowaniem i podswiadomym westchnieniem "tez bym tak chcial" w drugim zas "wspolczucia" i zainteresowania, ktoremu towarzyszy westchnienie "skad wzial sie tutaj ten eksponat muzealny". Formalnosc stroju w sensie doslownym coraz bardziej staje sie dziedzina muzealnictwa niezaleznie od tego, czy nam sie to podoba czy tez nie. Bycie ogladanym niczym "malpa w klatce" bynajmniej nie sluzy afirmacji dobrego samopoczucia tak waznego podczas wszelkich "imprez kulturalnych" w noszenie stroju "formalnego" bedacego powyzszego przyczyna staje sie jedynie "sztuka dla sztuki", zatracajac istote i cel, ktoremu ono onegdaj sluzylo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Termin "elegant" nie ma zabarwienia negatywnego, "dandys" znamionuje przesadę, a synonimy "fircyk" i "goguś" mają wydźwięk pejoratywny:

Dandys - mężczyzna przesadnie dbający o strój i przestrzeganie norm towarzyskich.

Elegant - mężczyzna ubierający się wytwornie, gustownie, modnie.

Fircyk - człowiek niepoważny, lekkomyślny; trzpiot, lekkoduch, modniś, strojniś.

Goguś - człowiek niepoważny, dbający przede wszystkim o modne i eleganckie ubieranie się, prowadzący życie próżniacze i bezmyślne.

Wszystkie definicje podaję według największego, powojennego, Słownika języka polskiego, red. Witold Doroszewski, t. 1-11, Państwowe Wydawnictwo "Wiedza Powszechna", Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1958-69; reprint + CD-Rom, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1996-97.

Jeśli chodzi o Oscara Wilde'a, to zamieściłem w innym wątku na tym forum jego przykładowe zdjęcia w surducie, fraku i smokingu domowym:

viewtopic.php?f=1&t=574&p=14408&hilit=Wilde#p14408

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, ale my jesteśmy dandysami, bo przesadnie dbamy o strój w oczach naszego społeczeństwa. Spytajcie się swoich partnerek co myślą o waszych zainteresowaniach. Poszetka w brustaszy, garnitur na miarę za 7 tys, buty na miarę za 2 tys zl, niekończące się debaty o ubiorach, ponad 1600 wpisów w wątku co ja mam dziś na sobie....Dandyzm pełną gębą.To wszystko jest zbytek, zupełnie niepotrzebny do funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie, które od męskiej strony przykłada bardzo małą wagę do odzienia.

Ponadto nie przesadzajmy. Smoking to nie frak. Duża część osób w operze nie potrafi nawet rozróżnić smokingu od garnituru. Sugerowałbym zamiast koszuli smokingowej i muszki, założyć krawat i zwykłą koszulę bez plisy i zaszewek. Zrezygnować z kamizelki i pasa. W takim wydaniu smoking będzie bardziej zjadliwy dla otoczenia. Ja jestem zwolennikiem odformalizowania smokingu i zaadaptowania go do współczesnej rzeczywistości. Jeśli chodzi o sam ubiór to między garniturem a smokingiem nie ma dużej różnicy, to dodatki (goździk, muszka, pas lub kamizelka, koszula smokingowa, cylinder, biały szalik) tak wpływają na jego społeczny odbiór. W pełnym rynsztunku to jest rzeczywiście przebranie. Sugerowałbym, żebyś w ramach eksperymentu na kolejną wizytę w operze zrezygnował ze smokingowych dodatków i potraktował smoking jak garnitur wizytowy jeśli chodzi o akcesoria.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponadto nie przesadzajmy. Smoking to nie frak. Duża część osób w operze nie potrafi nawet rozróżnić smokingu od garnituru.

Zgadzam się z Zakim. Nie posiadam smokingu, ale nigdy nie traktowałem go jako coś niebywale szykownego i zwracającego uwagę, jeśli mówimy o takich miejscach jak np. opera.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No bo smoking to strój nieformalny (i półformalny, ale raczej tutaj nie rozmawiamy o tej wersji) i nie jest bardziej szykowny od garnituru wizytowego. Mimo to są pewne zasady, których należy przestrzegać, aby strój nie tylko był poprawny pod względem teoretycznym, ale także wizualnym. Niezakładanie pasa/kamizelki do smokingu można porównać do zapięcia wszystkich guzików marynarki, która nie jest do tego przeznaczona; założenie krawata do smokingu można potraktować jak niezałożenie krawata do garnituru wizytowego. Jeśli chodzi o koszulę, nie jestem tak bardzo przeciwny założeniu zwykłej, nie smokingowej, o ile będzie biała i będzie mieć podwójne mankiety na spinki i dobrej jakości perłowe guziki.

Pozdrawiam, Dr

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pas jest jednak konieczny do smokingu. Mamy przykład niedawny JE Bronisława h. Komorowskiego - coś mu wyłazilo chyba spod marynarki dołem, gdy z uśmiechem wychylał kieliszek szampana należący do JKW Sylwii ;) (btw. - wyglądał tragicznie, za wąskie klapy)

krawat do smokingu to chyba tylko widać na gali Academy Awards. tragedia.

Również uważam, że w Twojej decyzji za bardzo przebija symbolika odejścia pewnych tradycji. Załóż właśnie angielską wersję smokingu, do tego zostaw homburg w domu, opera scarf też.

Moim zdaniem staniesz się trochę niekonsekwentny, robiąc ten krok.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim wydaniu to w ogóle nie będzie smoking, tylko strój kelnera lub ignoranta.

+1

Trafna uwaga. Niektórzy odczarowuja formalnosc garnituru zakladajac do niego trampki.

Nie uwazam, ze trzeba chodzic do opery w smokingu, ale jesli ktos juz sie na to decyduje, to niech bedzie to smoking, a nie stroj kelnera. Jesli zakladasz garnitur, to załóż krawat i pantofle, a nie trampki. Nie zabraniam nikomu innych kombinacji, ale nie wiem czy jest miejsce na dyskusje o nich wlasnie na tym forum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, ale my jesteśmy dandysami, bo przesadnie dbamy o strój w oczach naszego społeczeństwa. Spytajcie się swoich partnerek co myślą o waszych zainteresowaniach. Poszetka w brustaszy, garnitur na miarę za 7 tys, buty na miarę za 2 tys zl, niekończące się debaty o ubiorach, ponad 1600 wpisów w wątku co ja mam dziś na sobie....Dandyzm pełną gębą.To wszystko jest zbytek, zupełnie niepotrzebny do funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie, które od męskiej strony przykłada bardzo małą wagę do odzienia.

Forumowiczów, którzy obstalowują garnitury na miarę za 7000+, czyli w Polsce u Turbasy w Krakowie, albo u Zaremby w Warszawie, można policzyć na palcach jednej ręki. Liczniejsze grono stanowią osoby eksperymentujące z budżetowym szyciem garniturów. Natomiast wielu zainteresowanych jest na razie jedynie akcesoriami, np. obuwiem, koszulami, kapeluszami, krawatami czy poszetkami. To nie jest żaden dandyzm, a jedynie chęć posiadania rzeczy luksusowych. Jedni kupują na kredyt nowy samochód, a inni szyją sobie garnitury na miarę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, ale my jesteśmy dandysami, bo przesadnie dbamy o strój w oczach naszego społeczeństwa. Spytajcie się swoich partnerek co myślą o waszych zainteresowaniach. Poszetka w brustaszy, garnitur na miarę za 7 tys, buty na miarę za 2 tys zl, niekończące się debaty o ubiorach, ponad 1600 wpisów w wątku co ja mam dziś na sobie....Dandyzm pełną gębą.To wszystko jest zbytek, zupełnie niepotrzebny do funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie, które od męskiej strony przykłada bardzo małą wagę do odzienia.

Forumowiczów, którzy obstalowują garnitury na miarę za 7000+, czyli w Polsce u Turbasy w Krakowie, albo u Zaremby w Warszawie, można policzyć na palcach jednej ręki. Liczniejsze grono stanowią osoby eksperymentujące z budżetowym szyciem garniturów. Natomiast wielu zainteresowanych jest na razie jedynie akcesoriami, np. obuwiem, koszulami, kapeluszami, krawatami czy poszetkami. To nie jest żaden dandyzm, a jedynie chęć posiadania rzeczy luksusowych. Jedni kupują na kredyt nowy samochód, a inni szyją sobie garnitury na miarę.

Właśnie zainteresowanie takimi dodatkami to nic innego jak dandyzm i przesadne dbanie o ubiór. Szycie na miarę to także przejaw dandyzmu, obojętnie czy u Turbasy czy u Kruszewskiego. Kupowanie nowych samochodów na kredyt jest społecznie przyjęte, natomiast szycie na miarę nie jest. Ja jestem zdania, że doświadczamy właśnie odrodzenia dandyzmu w opakowaniu męskiej klasycznej elegancji. Jesteśmy tego żywymi przykładami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim wydaniu to w ogóle nie będzie smoking, tylko strój kelnera lub ignoranta.

+1

Trafna uwaga. Niektórzy odczarowuja formalnosc garnituru zakladajac do niego trampki.

Nie uwazam, ze trzeba chodzic do opery w smokingu, ale jesli ktos juz sie na to decyduje, to niech bedzie to smoking, a nie stroj kelnera. Jesli zakladasz garnitur, to załóż krawat i pantofle, a nie trampki. Nie zabraniam nikomu innych kombinacji, ale nie wiem czy jest miejsce na dyskusje o nich wlasnie na tym forum.

W Wall Street 2 Gordon Gekko nosi czarny krawat do smokingu. Proszę spojrzeć z tej perspektywy na ubiór, pamiętając jaką rolę na styl męski końca lat 80-tych miała jego postać z Wall Street 1. Podczas mojego kilkuletniego pobytu w Irlandii, miałem okazję bywać na balach i wielu mężczyzn występowało pod czarnym krawatem i w smokingu. W Irlandii w przeciwieństwie do Polski mężczyzna ma okazję założyć smoking kilka razy do roku. Na moje pytania czemu krawat, odpowiadali że muszki obecnie noszą tylko kelnerzy i są passe. Prądów społecznych nie da się odwrócić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Wall Street 2 Gordon Gekko nosi czarny krawat do smokingu. Proszę spojrzeć z tej perspektywy na ubiór, pamiętając jaką rolę na styl męski końca lat 80-tych miała jego postać z Wall Street 1. Podczas swojego kilkuletniego pobytu w Irlandii wielu mężczyzn na balach występowało pod krawatem i w smokingu. Na moje pytania czemu krawat, odpowiadali że muszki obecnie noszą tylko kelnerzy. Prądów społeczny nie da się odwrócić.

Wobec tego wszyscy, których wymieniłeś są ignorantami lub naśladowcami mody. Równie dobrze można powiedzieć, że fraki czy żakiety są passe, a przecież prawie każdy użytkownik tego forum chciałby mieć okazję, aby któryś z tych strojów założyć.

Pozdrawiam, Dr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.