Skocz do zawartości

savoir vivre przy stole


lodzermensch

Rekomendowane odpowiedzi

Podtalerze są jak gwiazdki na pagonach, służą do różnicowania rang. Jakie są tego historyczne korzenie, wyjaśniam w książce.

Brak podtalerza = prolet, podtalerze ze stali nierdzewnej = klasa średnia, srebrne = klasa wyższa, złote = władca (król, prezydent itp.). Dla kredensu w Białym Domu złote podtalerze załatwił prezydent Dwight Eisenhower. Skąd one pochodzą, to inna sprawa.

Zakładam, że potrzebuje Pan srebrnych podtalerzy. Taki talerz kosztuje około dwóch europejskich baniek za sztukę. Jak już wyjaśniałem na tym forum, dżentelmen nigdy nie mówi o pieniądzach, tylko o bańkach. Jedna mała europejska bańka to 1 000 EUR, duża bańka to 1 000 000 EUR. Chętnie pomogę Panu załatwić te talerze (monogram, herb etc.) na dogodnych warunkach w firmie Koch&Bergfeld. Proszę podać żądaną ilość, firma Koch&Bergfeld będzie miała zaszczyt przedłożyć Panu korzystną ofertę.

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mała, mała bańka...

Posrebrzane podtalerze to wydatek rzędu 0,06 małej europejskiej bańki, ale platery są nieeleganckie, podobnie jak sztuczne drewno na desce rozdzielczej coupe.

Już lepsze są w takiej sytuacji podtalerze ze stali nierdzewnej, które kosztują grosze, a nikt nie przyczepi się, że wyglądają nieelegancko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakładam, że potrzebuje Pan srebrnych podtalerzy. Taki talerz kosztuje około dwóch europejskich baniek za sztukę. Jak już wyjaśniałem na tym forum, dżentelmen nigdy nie mówi o pieniądzach, tylko o bańkach. Jedna mała europejska bańka to 1 000 EUR, duża bańka to 1 000 000 EUR.

Są jeszcze bańki lecznicze. Może pomogą :?: Chociaż na głowę chyba słabo :?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wnioskuję, że te teksty o bańkach wynikają z przyzwyczajenia do cen w klubowym barze w Monaco Yacht Club. Sam pamiętam, jak kelner przynosząc mi rachunek opiewający na 0,00017 dużej bańki europejskiej, śmiał zauważyć, że dałem mu 10 euro za mało. Od razu rozpoznałem w nim proleta, który nie może dawać satysfakcji honorowej. Pośpiesznie dopłaciłem te 0,00001 dużej bańki europejskiej i zniesmaczony opuściłem wcześniej wspomniane miejsce.

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szanowny Panie!

Rozmawiamy tu o srebrnych podtalerzach, srebrnych sztućcach itd. Niektórym forumowiczom może się to wydawać frywolne, w proporcji do innych wydatków, z jakimi liczyć się musi przeciętna rodzina należąca, czy to do klasy średniej, czy też wyższej.

Jest to jednak mylne wrażenie. Najnowszy model telewizora, tabletu, samochodu itd. po kilku latach ma wartość zbliżoną do zera.

Komplet srebrnych sztućców, podtalerzy etc. za pięćdziesiąt, czy sto lat będzie wart więcej niż teraz, bo będzie miał nie tylko wartość kruszcu, ale i wartość historyczną. Takie zakupy mają nieprawdopodobną moc jednoczenia rodziny. Pana dzieci czy wnuki będą opowiadać ich historię i z dumą nakrywać nimi stół, natomiast kupiona za cenę wyrzeczeń "plazma", będzie za kilka lat Pana ośmieszała, podobnie jak telewizor Rubin.

Aby jednak uzyskać możliwie najwyższą historyczną wartość i wpisać się tym zakupem nie tylko w historię rodziny, ale i w historię narodową, musi to być zakup przemyślany.

Standardy produkcyjne są obecnie w dobie globalizacji zbliżone, srebrny sztuciec Wilkensa, czy Jamesa Robinsona ma zbliżoną próbę i jakość wykonania.

Pierwsza reguła brzmi: w miarę możliwości wybieramy sztućce krajowe, wpisując w ten sposób historię rodziny w historię kraju. Zwracamy uwagę, żeby to była firma z tradycjami. Sztućce są gromadzone prze pokolenia. Rodzice kupują komplet obiadowy prosty, dzieci dokupują sztućce do ryb w tym samym designie itd. Przy każdej uroczystości związanej z wręczaniem prezentów, podpowiadamy bezradnym prezentodawcom, że chcielibyśmy otrzymać np. sześć srebrnych łyżeczek do kompletu. Ani się nie opatrzymy, jak będziemy mieli iście królewski komplet.

Jeśli ktoś, jako Polak, zaczyna kompletację, doradzam Hefrę, model Księstwo Warszawskie.

Szlachetny, ponadczasowy design.

Ale są też piękne serie innych wytwórców. Moja rodzina ma klasyka klasyków, czyli model Spaten (Łopatkę) od Koch&Bergfelda. Jeśli ma Pan jakieś amerykańskie korzenie, warto je podkreślić sztućcami od Jamesa Robinsona. Francuzi wybierają Christofle itd. itp.

Pana prawnuki będą mogły nawet za pięćdziesiąt lat dokupić brakujące sztućce serii Łopatka, Nitka czy Księstwo Warszawskie. To są modele ponadczasowe (sztućce Księstwo Warszawskie znajdują się np. w kredensie Prezydenta RP).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szanowny Panie!

Rozmawiamy tu o srebrnych podtalerzach, srebrnych sztućcach itd. Niektórym forumowiczom może się to wydawać frywolne, w proporcji do innych wydatków, z jakimi liczyć się musi przeciętna rodzina należąca, czy to do klasy średniej, czy też wyższej.

Jest to jednak mylne wrażenie. Najnowszy model telewizora, tabletu, samochodu itd. po kilku latach ma wartość zbliżoną do zera.

Komplet srebrnych sztućców, podtalerzy etc. za pięćdziesiąt, czy sto lat będzie wart więcej niż teraz, bo będzie miał nie tylko wartość kruszcu, ale i wartość historyczną. Takie zakupy mają nieprawdopodobną moc jednoczenia rodziny. Pana dzieci czy wnuki będą opowiadać ich historię i z dumą nakrywać nimi stół, natomiast kupiona za cenę wyrzeczeń "plazma", będzie za kilka lat Pana ośmieszała, podobnie jak telewizor Rubin.

Aby jednak uzyskać możliwie najwyższą historyczną wartość i wpisać się tym zakupem nie tylko w historię rodziny, ale i w historię narodową, musi to być zakup przemyślany.

Standardy produkcyjne są obecnie w dobie globalizacji zbliżone, srebrny sztuciec Wilkensa, czy Jamesa Robinsona ma zbliżoną próbę i jakość wykonania.

Pierwsza reguła brzmi: w miarę możliwości wybieramy sztućce krajowe, wpisując w ten sposób historię rodziny w historię kraju. Zwracamy uwagę, żeby to była firma z tradycjami. Sztućce są gromadzone prze pokolenia. (...)

Świetne przemyślenia na temat wartości rzeczy, szczególnie podoba mi się to dotyczące elektroniki!

+++ : )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracając jeszcze to srebrnych sztućców, czy nie mają one jakiegoś złego wpływu na zdrowie? Powszechnie wiadomo, że szkodzi ono np. wampirom...

Wręcz przeciwnie jony srebra mają właściwości bakteriobójcze (oczywiście nie należy go spożywać!).

"Babciny sposób" żeby mleko się nie zsiadło to właśnie wrzucić coś srebrnego do mleka (bardzo popularny sposób na "dzikim zachodzie").

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawniej stosowano service à la française, gdzie potrawy ułożone były kunsztownie na półmiskach. Znamy to choćby z opisu uczty w "Panu Tadeuszu". W związku z tym talerze też były kunsztownie zdobione, aby sprostać artystycznie potrawom.

Obecnie stosuje się głównie service à la russe, gdzie kamerdyner wraz z pomocnikami ustawia przed gośćmi talerze, na których już nałożone jest jedzenie (jest też serwowanie po niemiecku i po angielsku, ale nie będziemy się tu nad tym rozwodzić). Ambicją kucharza jest, aby sama potrawa na talerzu była dziełem sztuki, potrawy są pięknie nappowane sosem itd.

W tej sytuacji rola talerza zostaje sprowadzona do passe-partout dla potrawy. Nie powinien on mieć żadnych dekoracji, bo kłóciłoby się to kompozycją kucharza.

Nie bez znaczenia są też względy praktyczne: większość dekoracji uniemożliwia użycie zmywarki i mikrofalówki, a zwłaszcza mikrofalówka jest przy współczesnych technikach serwowania bardzo istotna.

Osobiście wybrałbym Weisse Marie Rosenthala. Ważna jest gwarancja, że serwis można nawet za kilkadziesiąt lat bez problemu uzupełniać. Ważny jest także duży asortyment naczyń, haute cuisine stawia tu duże wymagania.

Księstwo Warszawskie dobrze współgra z Białą Marią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po francusku: jedzenie nabiera się na talerze sztućcami serwingowymi z waz i półmisków ustawionych na stole.

Zalety: możliwość indywidualizacji wielkości porcji, poufność rozmów (po wniesieniu potraw można odprawić służbę).

Wady: mało wygodna, zwłaszcza przy współczesnym systemie nakrywania, gdzie dostępu do półmisków bronią szańce z baterii kieliszków. Dawniej tego problemu nie było: za każdym gościem stał lokaj z kieliszkiem. Wypijało się toast i zwracało kieliszek lokajowi.

Po rosyjsku: przed każdym gościem ustawia się talerz z potrawą przykryty kloszem, na znak pani domu służba podnosi wszystkie klosze jednocześnie.

Wady: służbochłonna metoda, przy 12 gościach trzeba mieć 6 osób ze służby (każdy podnosi jednocześnie dwa klosze).

Po angielsku: z gerydona, czyli wózka do potraw.

Zalety: dobra zwłaszcza do pieczeni, umożliwia efektowne tranżerowanie potraw przez pana domu oraz rożne inne efekty specjalne (flambirowanie przez kucharza).

Po niemiecku: służba serwuje z półmisków trzymanych w ręce. Dwie odmiany: a) gość sam nakłada sobie z trzymanego półmiska, B) kamerdyner serwuje na talerz.

Zalety: umożliwia indywidualne dostosowanie wielkości porcji.

Wady: bardzo trudna, wymaga perfekcyjnego wyszkolenia osób serwujących.

Szczegółowy opis poszczególnych technik zawarty jest w książce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.