Skocz do zawartości

Podeszwa skórzana vs. zwykła


Gość BartoszMajewski

Rekomendowane odpowiedzi

Po zelowaniu jeszcze można założyć szpitalne niebieskie ochraniacze. Zawsze to dodatkowa ochrona podeszwy i jej brzegów przed kurzem i ewentualnymi otarciami.

Dodaatkowo brzegi podeszwy można jeszcze okleić cieńką blaszką. Wówczas nie ma już możliwości aby cokolwiek się z nią stało.

Do rozważenia jest opcja trzecia. Do niewielkiego płaskiego naczynia wlewamy ok 2cm wody i uzupełniamy tym. W przygotowanym wg wskazówek na pakowaniu roztworze moczymy podeszwy. Pozostawiamy do wyschnięcia.

 

Podeszwa skórzana jest po to aby skórzana pozostała. Przeszkadza skóra? Kupuj buty na gumowej podeszwie. 

Skórzana podeszwa nie dodaje +50 do lansu.

 

 

Wybrałem się w zimie na spacer w butach z podeszwą skórzaną.

Po powrocie zmierzyłem temperaturę powierzchni stopy: 16*C. Butów nie podzelowałem. Służą w okresach cieplejszych. Na jesienne i zimowe spacery dokupiłem buty na gumie. 

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat wątek, nawet zgodnie z tytułem to "Podeszwa skórzana vs zwykła" rozumiany jako za i przeciw skórze lub nie-skórze.

Zelowanie ma na celu ochronić skórę, bo przecież nie stopę.

Do ochrony skóry wymyślono już preparaty. Niektórym może ta ochrona nie wystarczyć (lub z lenistwa jej nie stosują) i ja to szanuję ale skoro już mowa ponownie o zelowaniu to dlaczego na zelowaniu miałaby się ta ochrona niby kończyć? Dlaczego iść z trendem ? Dlaczego nie wyznaczyć nowego?

Dlaczego nie można tej skórzanej podeszwy pokryć czymś nowym, nieścieralnym, niezniszczalnym? Można. Dlaczego nikt tego jeszcze nie zrobił? Żeby z zewnątrz był podryw na skórzaną podeszwę - jedyne zdroworozsądkowe wytłumaczenie.

 

Wersja z uproszczeniem sobie życia w sytuacji kiedy dba się o każdy 1cm koszuli wystający spod marynarki, polerowanie buta aż do lustra, dopasowywanie spodni dokładnie co do mm (lub strannie każdego ranka podwijanie ich aby pasowały do monków czy N-ek) po prostu wydaje się kuriozalna.

Dla ułatwiających sobie życie z butami jest Deichman, CCC i inne :)

 

 

Wybór jest prosty: Podeszwa skórzana albo nie-skórzana.

Podklejanie skóry gumą jest tak samo wytłumaczalne jak podklejanie gumowej podeszwy skórą.  :-P

  • Oceniam pozytywnie 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Wybór jest prosty: Podeszwa skórzana albo nie-skórzana.

Podklejanie skóry gumą jest tak samo wytłumaczalne jak podklejanie gumowej podeszwy skórą.  :-P

 

No tak, gdyby każdy but robiony był w wersji z gumową i skórzana podeszwą, to wybór byłby prosty, guma. Tu jednak była skóra, słaba skóra czytając opinie o marce i modelu, tak to levety G&B. Dodatkowo cena mocno promocyjna. Żadne ccc, czy Deichman, bo tam takich butów nie znajdę. A te mi się bardzo podobały. Spody i czubek dość już się starły po trzech krótkich wyjściach, więc pozostaje w tym przypadku genialny wynalazek jakim jest zelowanie i żadne śmieszne tłumaczenia w stylu cementowania podeszw, czy porównań do opon samochodowych, są najładniej powiedziane: głupie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja noszę najpierw parę miesięcy aż czubek zacznie się zdzierać (przy moim chodzeniu "z palca" niszczy się dość szybko), wtedy żeby go chronić przybijam blaszkę. Noszę jeszcze wiele miesięcy, aż w moim odczuciu zniszczenie podeszwy zaczyna zagrażać konstrukcji buta (szwy na wierzchu) i wtedy zeluję (zwykle w drugim-trzecim roku użytkowania - dużo chodzę pieszo). W podzelowanych chodzę i chodzę, jeszcze żadnych porządnych butów całkiem nie zużyłem. Jeszcze się nie dorobiłem butów, w których warto by wymieniać podeszwę (na mój chłopski rozum, jeśli wymiana podeszwy u mnie kosztuje 120 czy 150 EUR, to żeby taki zabieg miał sens ekonomiczny, buty muszą kosztować ok. 300-400 EUR). Ale jak się dorobię, to zelował nie będę wcale, tylko wymieniał (pewnie po 3-4 latach).

  • Like 1
  • Oceniam pozytywnie 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

No tak, gdyby każdy but robiony był w wersji z gumową i skórzana podeszwą, to wybór byłby prosty, guma. Tu jednak była skóra, słaba skóra czytając opinie o marce i modelu, tak to levety G&B. Dodatkowo cena mocno promocyjna. Żadne ccc, czy Deichman, bo tam takich butów nie znajdę. A te mi się bardzo podobały. Spody i czubek dość już się starły po trzech krótkich wyjściach, więc pozostaje w tym przypadku genialny wynalazek jakim jest zelowanie i żadne śmieszne tłumaczenia w stylu cementowania podeszw, czy porównań do opon samochodowych, są najładniej powiedziane: głupie.

 

 

Jakież genialne i kategoryczne masz wnioski - wyciągnięte w chwilę po zdziwieniu, że skórzany krupon ulega ścieraniu. Akurat mam te same Levety i uważam, że mają bardzo przyzwoitą podeszwę - porównując do kilku innych marek, nawet do Yanko. Panika z tym związana jest chyba wynikiem "niedojrzałości" użytkownika. Większość osób, które zaczyna przygodę z lepszymi butami wpada w panikę, jak to się krupon wytarł po pierwszym czy drugim założeniu. Z moich obserwacji wynika, że on się po kilku razach utwardza i ścieranie postępuje już wolniej. Weźmy pod uwagę, że czasach, gdy skórzane podeszwy były w powszechnym użytku mało było utwardzonych ciągów pieszych. Większym problemem mogło być przemakanie, niż tarcie po błocku i klepiskach. 

 

Pogrążam się widać "w głupocie", ale ja również nie tykam gumą podeszwy. Uważam, że skóra jest szlachetnym materiałem i kaleczenie go "na zapas" jest barbarzyństwem. Zelować będę jak się zetrą na tyle, że stanie się problemem. Nie ma problemu - nie ma prewencji. Czy jedwabny krawat też pokryjesz nano-protektorem, aby się przypadkiem nie zaplamił? Alternatywnie kupisz z poliestru? Tu nie ma jednej "prawdy" - są odmienne upodobania, nawyki czy "ideologie". 

  • Oceniam pozytywnie 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obrazić nikogo nie chciałem, napisałem tylko że takie porównania są nie na miejscu, a nie że zwolennicy zelowania są 'głupi'. Porównanie do krawatu również wydaje mi się dziwne, ponieważ nie będę nim ocierał się o potrawy. Co do niedojrzałości, to z pewnością coś w tym jest, to moja pierwsza i jak na razie myślę że ostatnia skóra (w podeszwie), a zelowanie nie przetartego obuwia uważam za formę modyfikacji, a nie reperacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W niektórych okolicznościach lubię buty na gumie, np. na podeszwie York w Yanko. Przy okazji wystąpień publicznych, czy choćby na posadzce w banku czuje się po prostu pewniej. Nie ma to nic wspólnego z naprawianiem butów czy zabezpieczaniem, bo jeszcze nigdy nie udało mi się zużyć skórzanej podeszwy, ale nie odrzucam zelowania jako takiego.

 

Z drugiej strony, kompletnie nie rozumiem co trzeba robić z butami, żeby zniszczyć skórzaną podeszwę w kilka tygodni. Moje ulubione buty, czyli najczęściej noszone, mają po kilka lat i żadnych problemów z podeszwą.

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obrazić nikogo nie chciałem, napisałem tylko że takie porównania są nie na miejscu, a nie że zwolennicy zelowania są 'głupi'. Porównanie do krawatu również wydaje mi się dziwne, ponieważ nie będę nim ocierał się o potrawy. Co do niedojrzałości, to z pewnością coś w tym jest, to moja pierwsza i jak na razie myślę że ostatnia skóra (w podeszwie), a zelowanie nie przetartego obuwia uważam za formę modyfikacji, a nie reperacji.

 

I bardzo słusznie. Zelowanie nie psuje butów ani nie powoduje żadnego ubytku ich "wartości", to po prostu sposób ochrony podeszwy przed zużyciem i przemoczeniem, który przy okazji ma inne zalety (estetyka podeszwy i brak ślizgania na mokrej posadzce). Niektórzy nie zelują - ich sprawa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze jeden "kamyczek" do tej dyskusji: nie wiem jak się zachowują podeszwy zelowane, ale podeszwy gumowe piszczą i trzeszczą na gładkich posadzkach - szczególnie na lakierowanym drewnie czy kamieniu. Dla mnie jest to odgłos daleko bardziej nieprzyjemy od np. stukania skóry. Zreszta stukanie skóry kojarzy mi się przyjemnie - z podkutymi oficerkami. 

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma w tym nic praktycznego. Ot "widzimisię".

 

Podałem praktyczne powody do zelowania, a jest gdzieś mój post z dość wnikliwą analizą problemu. W dodatku próbuję w nim odpowiedzieć na pytanie, dlaczego eleganckie buty są w większości na skórzanej podeszwie. Niestety, wyszukiwarka działa, jak działa - nie mogę znaleźć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawa dyskusja, choć szkoda, że niektóre argumenty nie są rzeczowe. Osobiście w przypadku skórzanej podeszwy najpierw jakiś czas chodzę w butach bez żadnej ingerencji (nie używam żadnych preparatów do podeszwy), a kiedy wykaże oznaki względnie poważnego zużycia - zeluję. Ewentualnie zeluję wcześniej, jeżeli buty mają być dość często użytkowane w warunkach wilgotnych. Jest to wynikiem kalkulacji pewnych okoliczności:

 

- skórzana podeszwa jest - w porównaniu do warunków, w jakich funkcjonuje (silne i częste tarcia z twardą powierzchnią) - dość delikatna i przez to łatwo narażona na zniszczenie. Dlatego nie są trafne analogie do krawata czy garnituru - owszem, krawat można przypadkiem poplamić, garnitur może zostać przemoczony na deszczu, jednak są to zdarzenia incydentalne, zaś w przypadku skórzanej podeszwy narażenie na tarcie jest codziennością,

- na skórzanej podeszwie bardzo łatwo o niebezpieczny poślizg, zwłaszcza na szlifowanych podłogach marmurowych i podobnych. Zdarzały mi się niebezpieczne momenty, szczególnie niebezpieczne, jeżeli ma to miejsce na schodach,

- zelowanie bynajmniej nie pozbawia butów pewnych przewag, jakie daje skórzana podeszwa. Jedną z tych przewag jest praca elementów buta, w efekcie których dostosowuje się on do stopy (legendarna zaleta GYW). Tego waloru nie pozbawia buta podklejenie cienkiego kawałka gumy na przecież jedynie części powierzchni podeszwy. Dodatkowa moja praktyka, w której zelowanie następuje z reguły po kilku tygodniach albo miesiącach użytkowania butów, powoduje, że but w międzyczasie osiągnie stan dopasowania do stopy,

- przemoczoną skórzaną podeszwę (a o przemoczenie nietrudno) może zaatakować pleść (miałem tak w butach Nunes Correa, udało się to zwalczyć, na forum również inny użytkownicy wskazywali na takie przypadki, nie zawsze ze szczęśliwym zakończeniem),

- pada argument, że po to producent robi but ze skórzaną podeszwą, żeby z taką nosić. Otóż producent nie wie, kto i w jakich warunkach będzie użytkował buty. Co innego, jeżeli ktoś schodzi jeździe samochodem pomiędzy podziemnymi garażami, a pomiędzy tymi podróżami stąpa po miękkiej wykładzinie albo gładkiej podłodze, a co innego, gdy ktoś codziennie przemierza kilometry na pieszo po kamiennych chodnikach, mając jednocześnie sposób chodu powodujący szybsze niszczenie butów. Zresztą producenci albo sprzedawcy niekiedy oferują możliwość podzelowania obuwia bezpośrednio po zakupie, więc po coś to robią,

- kiedyś na blogu macaroniego (notabene brak mi bloga pisanego z wewnętrznej potrzeby, a nie dla kasy i lansu, i wolę sobie czasem poczytać stare wpisy Wojtka, niż nowe na aktualnych blogach) padł argument, że podeszwa skórzana jest bardziej estetyczna. Ten argument jest trafny, jeżeli mówimy o butach nowych. Zużyta skórzana podeszwa to estetyka turpistyczna (zwłaszcza w przypadku kruponu z nie najwyższej półki), jeżeli ktoś taką wyznaje, to oczywiście jego prawo, natomiast proszę mi nie kształtować gustu w tym zakresie :-). Gumowa zelówka prezentuje się schludniej (po prostu kawałek czarnej czy brązowej powierzchni, która łatwo zresztą oczyścić)

- ostatnie kwestia to legendarna oddychalność skórzanej podeszwy. Osobiście tego zjawiska nie doświadczyłem, tzn. nie dostrzegłem, aby podklejenie podeszwy gumową zelówką , negatywnie wpłynęło na komfort stopy

 

Oczywiście są to moje własne przemyślenia na moje własne potrzeby, a nie prawdy objawione ;-). Bezwstydnie przyznam, że jest mi z nimi po drodze także ze względu na wygodę i ekonomikę. Nadmieniam również, że pomimo wszystkich powyższych argumentów bardzo poważnie rozważam w przypadku czarnych wiedenek z nakładanym noskiem (których o dziwo jeszcze nie mam, ale mieć niebawem zamierzam) nie zelowanie tych butów po prostu w imię zasad, mając na uwadze dość wysoką ich formalność.

  • Oceniam pozytywnie 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawa dyskusja, choć szkoda, że niektóre argumenty nie są rzeczowe 

 

 Dlatego nie są trafne analogie do krawata czy garnituru - owszem, krawat można przypadkiem poplamić, garnitur może zostać przemoczony na deszczu, jednak są to zdarzenia incydentalne, zaś w przypadku skórzanej podeszwy narażenie na tarcie jest codziennością,

.

 

Porównanie do poli-krawatu wynikało z uszanowania szlachetności materiału, jakim jest skóra czy jedwab. Kawał gumy, jakich cech i walorów użytkowych mu nie nadamy, nadal będzie prymitywny. Kiedyś buty też były zelowane i też wynikało to ze zużycia podeszwy, ale z użyciem innych kawałków skóry - co w moim przekonaniu jest do przyjęcia (przeze mnie) - ale nie rozwiązuje bolączki ścierania się skóry jako takiej. Zelowanie gumą butów to nie jest złoty środek na rozwiązanie odwiecznego problemu "mieć ciastko i zjeść ciastko". 

 

Co do jednego się zgadzam - guma na podeszwie chroni krupon - to beqsprzecze. Nie wszystkim jak widać taka ochrona do szczęścia jest potrzebna. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście kwestia "szlachetności" materiału jest bezsprzeczna, ale zmierzałem do tego, że w tym przypadku mamy do czynienia z użyciem materiału w miejscu, gdzie jest on w sposób stały narażony na silne oddziaływanie mechaniczne. Krawat może być uszkodzony w wyniku nieszczęśliwego wypadku, nie jest narażony na stałe ryzyko, szlachetny materiał jest zatem bezpieczny i to powoduje różnicę przesądzającą o nietrafności analogii.

 

Na marginesie może powstać kwestia, czy żabki nie są aby dopuszczalne jedynie wówczas, jeżeli są zrobione ze szlachetnego metalu :-).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swego czasu przez 10 lat chodziłem z buta na stację PKP dwa kilometry w jedną stronę i później jeszcze po przesisdce do metra kilometr do biura. Praca umysłowa, zawód zaufania publicznego, częste reprezentowanie mocodawcy na zewnątrz. To co, rekomedujesz wtedy CCC, Nike czy chodzenie z workiem z obuwiem na zmianę?

  • Oceniam pozytywnie 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swego czasu przez 10 lat chodziłem z buta na stację PKP dwa kilometry w jedną stronę i później jeszcze po przesisdce do metra kilometr do biura. Praca umysłowa, zawód zaufania publicznego, częste reprezentowanie mocodawcy na zewnątrz. To co, rekomedujesz wtedy CCC, Nike czy chodzenie z workiem z obuwiem na zmianę?

 

Pytanie czy to był Twój wybór, czy wymuszony "okolicznościami przyrody"? Ja mam takie zdanie, że jeśli ktoś z własnej przyjemności uprawia piesze spacery przed i po pracy po kilka kilometrów, to osiągnął satysfakcjonujący go poziom stopy życiowej. Stać go poświęcić na to np. 2 godziny z doby i stać go wydać tysiąc i więcej na buty. Stać go również wymienić podeszwę czy kupić kolejne buty, bez darcia szat nad ich podeszwami. Luksus posiadania wolnego czasu, jest ciężko wymienialny na pieniądze. 

 

Na pewnym etapie kariery trzeba te kilometry robić z musu (brak samochodu, brak środków na paliwo czy parkometry, tańszy bilet miesięczny) i wtedy buty za 1000zł do codziennego użytku są kaprysem, nieadekwatnym do potrzeb i możliwości. Wówczas awaria podeszwy może rozchwiać budżet domowy. Odnoszę chwilami takie wrażenie, że zachłyśnięcie światem męskiej elegancji powoduje generowanie wydatków, które są "ponad stan" i zaczyna się "oglądanie podeszwy pod światło". Co by dużo nie mówić, to nie jest tanie "hobby" i zasobność portfela zawsze je zweryfikuje na danym etapie.

 

Oczywiście nie jest to diagnoza "fenomenu zelowania". 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście staram się użytkować dobra luksusowe razem z innymi dobrami luksusowymi. Oczywiście, kto bogatemu zabroni chodzić w kielmanach na kebsa za 5zł, ale taki jest mój pogląd.

 

Zelowania nie rozumiem, tak jak nie rozumiem, po co ktoś kupuje ajfona za 3 tysiące i nosi go w jakiejś g...nej kaburze, żeby się nie "zarysował" (kobietom od razu proponuję odrzucenie z miejsca jegomości z kaburami, tylko się wymęczycie przy takim skąpiradle udającym szychę).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie czy to był Twój wybór, czy wymuszony "okolicznościami przyrody"? Ja mam takie zdanie, że jeśli ktoś z własnej przyjemności uprawia piesze spacery przed i po pracy po kilka kilometrów, to osiągnął satysfakcjonujący go poziom stopy życiowej. Stać go poświęcić na to np. 2 godziny z doby i stać go wydać tysiąc i więcej na buty. Stać go również wymienić podeszwę czy kupić kolejne buty, bez darcia szat nad ich podeszwami. Luksus posiadania wolnego czasu, jest ciężko wymienialny na pieniądze. 

 

Na pewnym etapie kariery trzeba te kilometry robić z musu (brak samochodu, brak środków na paliwo czy parkometry, tańszy bilet miesięczny) i wtedy buty za 1000zł do codziennego użytku są kaprysem, nieadekwatnym do potrzeb i możliwości. Wówczas awaria podeszwy może rozchwiać budżet domowy. Odnoszę chwilami takie wrażenie, że zachłyśnięcie światem męskiej elegancji powoduje generowanie wydatków, które są "ponad stan" i zaczyna się "oglądanie podeszwy pod światło". Co by dużo nie mówić, to nie jest tanie "hobby" i zasobność portfela zawsze je zweryfikuje na danym etapie.

 

Oczywiście nie jest to diagnoza "fenomenu zelowania". 

Co ma stan portfela do czerpania przyjemności ze spacerowania nie rozumiem. Czy to znaczy, że jak ktoś zaczyna więcej zarabiać, to musi jeździć do najbliższego sklepu Dżaguarem, bo go na to stać i tak wypada ?

Do pracy chodzę codziennie pół godziny i tyle samo wracam. Zdrowie plus chwila spokoju sprawia, że tracę godzinę, w czasie której mógłbym zarobić miliony, ale co tam, kto bogatemu zabroni ;)

Moim zdaniem argument o zależności między spacerowaniem a majętnością jest całkowicie chybiony.

 

Co do zelowania, to widać na podstawie tej dyskusji kolejny przykład niepotrzebnego dorabiania ideologii. Trochę to przypomina grupę wyznawców antyzelowania, których żaden argument nie przekona. W zależności od potrzeb i tego jak będę używał buty można zelować lub nie.

Nie wpisuję się w schemat, bo lubię chodzić pieszo, więc powinienem chadzać w garniaku w  najkaczach. Mam jednak dwie pary: jedną zelowaną i jedną na gumie, w których pomykam do pracy i nie przejmuje się warunkami i pogodą. Innych butów nie zelowałem.

  • Oceniam pozytywnie 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.