Skocz do zawartości

Muzyka dla naszych uszu


booe

Rekomendowane odpowiedzi

Eee, godzinka to nie tak długo, ale faktycznie wymaga zarezerwowania pewnej ilości czasu. ;) Moją uwagę na ten utwór i w ogóle na twórczość J. H. Romana (samego "Romana" brzmi nieadekwatnie ;) ) zwróciło Allegretto z suity D-dur - zaczyna się ok. 3:55. Na tę część można więc zwrócić szczególną uwagę. :)

Pozdrawiam, Dr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Druga część Symfonii londyńskiej, faktycznie ładna. :) Tylko przy czwartej symfonii się nie przestrasz! :D

Kiedy nie będziesz musiał się uczyć, to proponuję zapoznać się też z tym, co jest w tym filmie napisane na temat symfonii - wydaje mi się to przydatne, nawet w słuchaniu. ;) Oczywiście świetne byłoby też przesłuchanie całości utworu, tutaj (link) są dobre nagrania.

Pozdrawiam, Dr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to powyżej to jeszcze powyżej mojego przyziemnego gustu.. pewnie lat mi trzeba aby stwierdzić że tak

a tymczasem cały dzisiejszy dzień zleciał w tej atmosferze

Młoda Pani z Danii, mi pasuje muzycznie, no i twarz kojarzy mi sympatycznie, wręcz przywołuje wspomnienia po byłej, te miłe :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi ostatnio w uszy wpadla czechoslowacka grupa progrockowa Blue Effect (Modry Efekt).

Jej lider i gitarzysta Radim Hladik jest przez wielu umieszczany w panteonie gitary, obok Jimmego Page'a, Slasha czy Keitha Richardsa.

Ich instrumentalny utwor Cajovna i tamtejszy dialog gitar jest wrecz obezwladniający.

.

A to znają na pewno wszyscy:

.

Tak, to to samo:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jej lider i gitarzysta Radim Hladik jest przez wielu umieszczany w panteonie gitary, obok Jimmego Page'a, Slasha czy Keitha Richardsa.

Tak swoją drogą to w życiu nie chciałbym być umieszczony obok Slasha :-) (Page to dobry rzemieślnik, a Keith to dobry ćpun i genialny rytmiczny, ale kurde Slash... od debiutu Guns'n'rosses co jest słuchalny, ale oczywisty i banalny nie nagrał nic wartego uwagi a i umiejętności przy jakiś Frippach, Santanach i innych Blackmore'ach ma raczej marne)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jej lider i gitarzysta Radim Hladik jest przez wielu umieszczany w panteonie gitary, obok Jimmego Page'a, Slasha czy Keitha Richardsa.

Tak swoją drogą to w życiu nie chciałbym być umieszczony obok Slasha :-) (Page to dobry rzemieślnik, a Keith to dobry ćpun i genialny rytmiczny, ale kurde Slash... od debiutu Guns'n'rosses co jest słuchalny, ale oczywisty i banalny nie nagrał nic wartego uwagi a i umiejętności przy jakiś Frippach, Santanach i innych Blackmore'ach ma raczej marne)

A ja bym chcial ;)

A tak w ogole to Paco i tak wciąga wszystkich nosem.

Gitara Slasha w Sweet Child O' Mine (zwlaszcza grana w pozniejszym okresie, z Mylesem) to rockowe arcydzielo. Ale to tylko moje zdanie. Blackmore +, Santana - mam mieszane uczucia, bo kunszt gitarowy przerasta jednak czesto ducha rock'n'rolla (nie wiem jak to wyrazic, ale jego techniczne mistrzostwo jest jak dla mnie tak troche pozbawione uczuc), Fripp to totalny odjazd. Odróżnij wirtuozerię (Adam Fulara np. ;) ) od rock'n'rolla.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do Slasha całkowicie zgadzam się z bigbadwoof - nie zagrał nic ciekawego niby? Hmm a projekt Slash bluesballs (bardzo ceniony), Slash's snakepit? -> moim zdaniem super, całkiem ciekawa płyta "Slash" z różnymi wykonawcami, WSPANIAŁE koncerty!

Myles Kennedy nie do wszystkich piosenek gnr pasuje i zdecydowanie wolę w tej roli Axla, dawnego Axla.

A Page to może nie ćpun? -> proszę spójrz na jego oczęta w koncertowej wersji Stairway to heaven... Dosłownie wniebowzięty.

Santana? Santana gra wszystko na jedno kopyto -> wśród gitarzystów jest powiedzonko, że Santana do każdej piosenki gra jedną solówkę :D Natomiast Slash jest zdecydowanym mistrzem bendingu i vibratio, moim zdaniem w tym nikt go nie przebija. Co prawda technicznie jest na pewno gorszy od dajmy na to Petricciego, Steva Vaia tudzież innych speedfingersów, ale ich muzyka jakoś nie wpada w ucho niestety. Co do Page'a wydaje mi się że także nic od debiutu Led Zeppelin nie wymyślił. Ba! Nawet nie próbował wymyślić...

BTW riff slasha z sweet child o mine został uznany za NAJLEPSZY RIFF WSZECHCZASÓW.

Nie mniej jednak każdego z w/w gitarzystów baaardzo lubię, ale na tym poziomie raczej ciężko określać kto jest lepszy a kto gorszy. Może w danej technice, w szybkości, w improwizacji ktoś być lepszy ale nie staje się przez to lepszym gitarzystą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, dla mnie Slash jest takim odpadem po Pajdżach, Hendriksach i wszystkim innym, taka "podróba", nie lubię Guns'n'roses, chociaż lubię ich pierwszą płytę, ale też tylko dlatego że jest kopią led zeppelina i innych bandów z lat 70' dobrą do, jak to mówię, "obierania kartofli" czyli prosta muzyka której sobie można słuchać ale bez wgłębiania się w nią. Page to też nie jest dla mnie jakiś "bóg gitary" jak mówiłem dobry rzemieślnik bluesowy, coś jak Clapton (zmarnowany totalnie potencjał). Może chodzi o to że ja w muzyce bardziej od czystej techniki cenię umiejętności improwizatorskie i kreatywność, pomysłowość, dlatego dla mnie wzorcem hard-rockowego gitarzysty jest Blackmore z lat 70', w sensownej improwizacji nikt go nie przebije (bo w bezsensownej masturbacji gitarą to jakieś dziwne ziomy co grają tam melodyjkę z gumisiów solo typu Satrianii i inne "wirtuozy" go przebiją, ale to nie jest dobra muza) , tylko ja nie wiem czy on przestał czy zaczął później coś ćpać że już w latach 80' było dużo gorzej a obecnie to jakieś padło jest co on gra.

A to że "riff slasha z sweet child o mine został uznany za NAJLEPSZY RIFF WSZECHCZASÓW" szczerze interesuje mnie tyle co każdy ranking z magazynów typu Rolling Stone, mało, takich rankingów jest pełno, wszędzie, każdy porta/magazyn muzyczny sobie takie rankingi robi i nigdy nie wygra tam naprawdę coś wielkiego, a zawsze jakieś przeboje i to nawet nie te najciekawsze, tylko po prostu najpopularniejsze, nawet w przypadku Rolling Stone Magazine, gdzie niby głosują jacyś muzycy to wychodzi taka groteska że Kurt Cobain jest na 9 miejscu ze 100 najlepszych gitarzystów, a Tonny Iommi, tak ze 20 razy bardziej wpływowy, na 80 którymś...

Tak jak mówię nie chciałbym będąc gitarzystą być stawiany obok Slasha i to nawet jakbym go lubił, tak jak lubię AC/DC za energię na koncertach itp rzeczy, ale gdybym miał zespół w życiu bym nie chciał być podobnym do AC/DC, bo taki zespół jeden na świecie wystarczy. Chociaż Motorhead i tak lepszy, no i tak "apropos" Motorheada to był (jest) taki band Hawkwind, w którym lemmy sobie grał, ale w sumie do Motorheada nie podobny wcale, bo psychodeliczny/kosmiczny rock:

http://www.youtube.com/watch?v=sQAQP4g27uA

bardzo dobre granie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy ma swój gust. Co do Claptona - komu jak komu ale jemu wirtuozerii nie brakuje i rzemieślnikiem nigdy nie był tylko artystą...

Co do Cobaina -faktycznie jest zawyżany jeśli chodzi o umiejętności ale na pewno nie jeśli chodzi o wpływ na muzykę. Chyba nie znam osoby która nie wie kim jest i co to jest Nirvana. A jeśli chodzi o Black Sabbath to bywa różnie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko jaki Nirvana miała wpływ na muzykę? Żaden, ewentualnie zespoły pokroju Nickeback są pokłosiem istnienia Nirvany, a z Black Sabbath wyłoniło się całe spektrum nowych gatunków, stylów, nowe brzmienie, w muzyce grunge nie było nic nowego, a do tego każdy zespół tego nurtu grał co innego i Nirvana z tych bardziej znanych była najsłabsza, ja nie wiem skąd ta ich popularność.

A Clapton- lubię go, charakterystyczny styl itd, ale on nagrał góra 4 dobre płyty, z czego dwie z Cream, jedną z Derekiem i Domino i z jedną solową, a całe lata 70' leżał zaćpany w swojej willi i nic dobrego nie robił i później też już nic nie zrobił. Artystą się bywa a nie jest, Clapton może i bywał, ale skończył tylko jako rzemieślnik, to przykre, bo gość naprawdę miał potencjał, świetny bluesowy felling, tylko że on jak ćpał to nie tworzył. Inni ćpali i robili dobrą muzykę, Bowie nagrywając świetne "Station to Station" podobno dwa tygodnie w studiu "żywił się" tylko kokainą, mlekiem i papryką w proszku (jest taka "legenda"), o psychodelicznych rockamanach nie wspominając, Clapton leżał zarzygany i odwalał chałturę, to naprawdę jest przykra postać. Kiedyś Hołdys stwierdził że gdyby nie piractwo to byłby jak Eric Clapton, wszyscy się z niego naśmiewali, ale ja widzę w tym pewną prawdę, z tym że nie ma tutaj nic o piractwie, Hołdys jest "polskim Claptonem", bo też miał talent a nagrał ze 2 dobre płyty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.