Machiavelli Posted April 15, 2015 Report Share Posted April 15, 2015 Zastanawia mnie czy w Polsce istnieje jeszcze zawod pucybuta? Nigdzie nie spotkalem sie z taka oferta. Wiesz, że też się ostatnio nad tym zastanawiałem. Przeczytałem kilka artykułów, znalazłem nawet pobieżny kosztorys rozpoczęcia takiej działalności. Jest kilka trudności: nasza pogoda nie zachęca, aby pucybut pracował pod chmurką, a czynsz np. w galeriach handlowych jest tak wysoki, że aby tam takie przedsięwzięcie się opłacało, trzeba by liczyć na wielu klientów. Generalnie to są podobno jeszcze w Polsce ostoje tego zawodu (choć osobiście się nie spotkałem). Może przy mentalności niektórych narodów ten zawód może jeszcze dobrze funkcjonować, ale w przypadku Polaków- nie łudźmy się. Nie chcę tu uogólniać i demonizować, bo nie brakuje osób, które dbają o obuwie (chlubnym przykładem użytkownicy tego forum), ale jak jeżdżę komunikacją miejską, przechadzam się centrum miasta, odwiedzam galerie handlowe i mam okazje popatrzeć na obuwie co poniektórych, to nie wydaję mi się, aby to mogło się udać. Ponadto jak już weźmiemy odsetek społeczeństwa, który dba o buty- mają oni praktycznie nieograniczony dostęp do kosmetyków do pielęgnacji obuwia. Pójdą do najbliższego sklepu obuwniczego i mają do dyspozycji środki do pielęgnacji (kwestię ich jakości pomińmy). Kiedy kupią nową parę butów, pani przy kasie zawsze zdąży zapytać, czy nie chcemy czegoś do konserwacji "bucików". Większość więc pewnie wyjdzie z założenia- "Po co mam płacić, jeśli mogę to robić sam?" I zrobi- zazwyczaj szybko i nieudolnie. 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Beny23 Posted April 15, 2015 Report Share Posted April 15, 2015 Mnie zastanawia ze nawet na lotniskach w Polsce nie ma pucybutow. Ilosc klientow nieograniczona plus obcokrajowcy ktorzy oczekuja takiego service. Zauwazylem ze w USA gdzie mieszkam sa 4 rodzaje pucybutow. 1. Szewcy i male zaklady naprawiajace obuwie maja w swojej ofercie pielegnacje obuwia. 2. Przenosne stoiska na ulicy badz na lotniskach. 3. Stale stoiska w lepszych sklepach z butami, centrach handlowych i biurowcach. 4. Obwozni pucybuci ktorzy pracuja w biurowcach i przychodza do Ciebie. http://www.lohud.com/story/news/local/westchester/2015/02/05/shoe-shine-man-living-dream/22920401/ Osobiscie znam tego pana i jest swietnym fachowcem z pasja. Inny przyklad: http://starshinenyc.com/pictures Zastanawiam sie ktora opcja mialaby racje bytu w Polsce. 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Whitesnake Posted April 15, 2015 Report Share Posted April 15, 2015 W Warszawie mamy jednego pucybuta z powołania.Jego obwoźne stanowisko stacjonuje w Galerii Mokotów. Ten wątek chyba jednak nie o tym... 2 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Skalpel Posted April 15, 2015 Report Share Posted April 15, 2015 Bardzo fajne przykłady Beny23, jednak tak jak koledzy wyżej, sądzę, że w Polsce z takim interesem byłoby naprawdę ciężko, głównie z powodu mentalności. Ja, być może skorzystałbym jedynie z ciekawości nowego doświadczenia. Dla mnie "glansowanie" butów to pewnego rodzaju osobisty rytuał. Wieczór, szklaneczka whisky, głos Niny Simon płynący z glośników i zapach chemii od Saphira.... Ten wątek chyba jednak nie o tym... Racja Whitesnake, może gdzieś przenieść... 3 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
NieMy Posted April 15, 2015 Report Share Posted April 15, 2015 Mnie zastanawia ze nawet na lotniskach w Polsce nie ma pucybutow. Ilosc klientow nieograniczona plus obcokrajowcy ktorzy oczekuja takiego service. Odkąd ludzie zorientowali się że kariera od pucybuta do milionera to mit, chętnych do tej pracy nie ma 2 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
lubo69 Posted April 15, 2015 Report Share Posted April 15, 2015 Jeszcze kilka lat temu widywałem w galeriach handlowych pucybutów, o ile pamiętam reprezentujących jakieś przedsiębiorstwo świadczące tego typu usługi, nazwy nie pomnę. Chyba jednak doszli do wniosku, że nie ma co pucować, bo 80% klientów nosiło sneakersy... Chociaż gdyby w deszczowy dzień demonstrować działanie nanospraya, można pewnie byłoby odnieść sukces i przy okazji zapewnić nowych klientów Jedynemu Słusznemu Dostawcy Kosmetyków do Pielęgnacji Obuwia;-) 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Hargin Posted April 15, 2015 Report Share Posted April 15, 2015 Dodam jeszcze od siebie, że w mojej ocenie 45 lat PRL zmieniło w Polakach sposób postrzegania własnego wizerunku. Spłaszczenie klas społecznych spowodowało utratę tradycji dziedziczonej po rodzicach, czy dziadkach. To zatarło nawyki. U mnie w domu kultura "czystych butów" przetrwała wyłącznie dzięki anegdocie o dziadku, którego nie miałem możliwości poznać. Rzeczony miał na tyle pogardy dla ludzi w brudnych butach odwiedzających jego dom, że potrafił demonstracyjnie oczyścić ich obuwie stojące w przedpokoju (to już po wojnie). Swoje nawyki wyniósł z domu, gdzie mężczyzna chodził w oficerkach, a nie w słomianych łapciach. Inna sprawa, że wiele rzeczy się zmieniło. Choćby wspomniany nawyk ściągania butów po wejściu do czyjegoś mieszkania. Ugruntowany zwyczaj, który pochodzi z kultur wschodnich - a upowszechniony zdaje się dopiero po II WŚ (nie wiem jak sprawa wyglądała na Kresach). Wcześniej nikomu nie przyszłoby do głowy, w cywilizowanej kulturze, ściągać buty i łazić w skarpetach. Kolejna sprawa to jakość dróg po których się poruszamy - dziś mamy w większości utwardzone nawierzchnie, co w dawnych czasach było typowe wyłącznie dla ścisłych centrów miast. Z uwagi na problemy z kanalizacją i odprowadzaniem wody, na ulicach panowało albo permanentne błoto, albo unoszący się pył. Stąd utrzymanie butów w czystości w ciągu całego dnia nie było łatwe, a należało do obowiązków dorosłego mężczyzny (oczywiście nie mówimy o niższych klasach społecznych, choć i tam wówczas dbano dużo bardziej o wygląd zewnętrzny). W załączeniu zdjęcie wygrzebane w sieci (Pinterest), dobrze opisujące zagadnienie: opis: "My maternal grandfather, a simple railroad worker, who wore a tie every day of his life, Giuseppe Via, just arrived from Calabria Italy. Dressed like royalty. 3 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Velahrn Posted April 15, 2015 Report Share Posted April 15, 2015 To trochę dygresja od tematu, ale pewny wpływ na zdejmowanie butów miała też zmiana w ich podeszwach. W kulturach, gdzie zdejmowanie "butów" jest nieznane, np. angielskiej, "shoes" zostawia się na nogach, natomiast "wellies" i "boots" się zdejmuje. Najogólniej, podeszwy skórzane nie gromadzą błota ani brudu między bieżnikiem, bo go zwyczajnie nie posiadają. Bardzo łatwo wyczyścić (wystarczy wycieraczka) i nie rysują one nawet delikatnego parkietu. Nie da się tego powiedzieć jednak o podeszwach gumowych, zwłaszcza tych bardziej "agresywnych", outdoorowych. 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
djmakus Posted April 15, 2015 Report Share Posted April 15, 2015 wg mnie głównym problem to niechęć do takiego zawodu Bardzo trafnie opisano to tutaj Zajmowanie się czyszczeniem cudzych stóp to kulturowy symbol podporządkowania i hołdu. Do zawodu pucybuta trzeba więc najpierw przekonać siebie, żeby przekonać choćby rodzinę. Jakaś zgrabna filozofia jest tu potrzebna, żeby nie powiedzieć konieczna. w końcu lepiej brzmi (w Polsce) "myję samochody w myjni" niż "czyszczę ludziom buty na ulicy" Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
swordfishtrombone Posted April 15, 2015 Report Share Posted April 15, 2015 Bez przesady, że Polska jest pod tym względem taka szczególna. W zeszłym roku byłem w 14 krajach w szeroko rozumianej Europie, i pucybutów widziałem tylko w Turcji (na pęczki) i we Włoszech (ładnie wystrojonych, bardziej jako atrakcja dla turystów). Może źle patrzyłem. W Turcji na lotnisku dałem sobie wyglansować obuwie za równowartość kilkunastu EUR. Efekt bardzo dobry, ale czułem się dość niezręcznie. Natomiast zawsze korzystam z maszyn do czyszczenia butów w hotelach (choć nie nakładam środków, które są w dystrybutorach). Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Hargin Posted April 15, 2015 Report Share Posted April 15, 2015 To trochę dygresja od tematu, ale pewny wpływ na zdejmowanie butów miała też zmiana w ich podeszwach. W kulturach, gdzie zdejmowanie "butów" jest nieznane, np. angielskiej, "shoes" zostawia się na nogach, natomiast "wellies" i "boots" się zdejmuje. Najogólniej, podeszwy skórzane nie gromadzą błota ani brudu między bieżnikiem, bo go zwyczajnie nie posiadają. Bardzo łatwo wyczyścić (wystarczy wycieraczka) i nie rysują one nawet delikatnego parkietu. Nie da się tego powiedzieć jednak o podeszwach gumowych, zwłaszcza tych bardziej "agresywnych", outdoorowych. Racja, ale to trochę w nawiązaniu do dzisiejszych czasów. Jakiemu angielskiemu mężczyźnie przyszłoby do głowy składać wizyty na salonach w gumiakach? Odwiedziłem niedawno budynek, w którym otrzymały mieszkania polskie rodziny z Kazachstanu i można było poznać, gdzie mieszkają po butach zostawionych przed wejściem do lokalu. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.