Jump to content

"Elegancka" literatura i filmy


damiance
 Share

Recommended Posts

Polecam ciekawą pozycję o historii materiałów oraz elementów garderoby. To wszystko opisane bardzo barwnym językiem z odniesieniami do historii powszechnej. A wstęp autorstwa samego Yves Saint Laurent.

"historia stroju" Maguelonne Toussaint-Samat, wydawnictwo WAB

Dołączona grafika

Uploaded with ImageShack.us

pozdrawiam

d

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Ja kupowałem jeszcze 4 miesiące temu w Empiku na Targówku w Warszawie.

Przykro mi to pisać, ale mnie ta pozycja nie powaliła. Książka, moim zdaniem, mocno się zestarzała, a zdjęcia "modeli" i kreacji na nich, bardziej zniechęcają niż zachęcają do korzystania z usług Pana Turbasy.

Link to comment
Share on other sites

Guest dresscodeclub & blog

Ja kupowałem jeszcze 4 miesiące temu w Empiku na Targówku w Warszawie.

Przykro mi to pisać, ale mnie ta pozycja nie powaliła. Książka, moim zdaniem, mocno się zestarzała, a zdjęcia "modeli" i kreacji na nich, bardziej zniechęcają niż zachęcają do korzystania z usług Pana Turbasy.

Ja się absolutnie zgadzam, raczej jest to panegiryk na cześc firmy niż jakieś sensowne dossier na temat męskiej elegancji.

Link to comment
Share on other sites

witam,

chciałbym dzisiaj zaproponować nietypową, jak na nasze forum książkę. Nie jest ona związana z klasyczną elegancją. Dotyczy spraw ekonomicznych, czyli spraw każdego z nas. Przed tym nie uciekniemy. Warto pamiętać, że tylko w społeczeństwie kapitalistycznym rodziły się mody, fasony i klasyczna elegancja. W przeciwieństwie do gospodarki centralnie planowanej to kapitalizm tworzył możliwości. Tylko bogate społeczeństwo aspiruje do posiadania coraz lepszych i piękniejszych rzeczy, w tym i ubrań. W socjalizmie ludzie są zajęci wiązaniem końca z końcem, a zgrzebne materiały nijak mają się do wełen i jedwabi..

Za obecny kryzys obarcza się kapitalizm i wzywa na pomoc rządy, które w naszym imieniu i za nasze pieniądze po raz n-ty postarają się zapewnić nam ład i dobrobyt. Ale jest to błędne podejście. Dlaczego? - polecam poniższą, krótką ale treściwą książeczkę:

Dołączona grafika

Uploaded with ImageShack.us

W najlepszej cenie do kupienia tutaj:

http://www.multibook.pl/1200,lawrence-w ... yzysu.html

p.s. to jest moja ulubiona księgarnia - mają jeszcze wiele innych bardzo ciekawych książek. Polecam.

Link to comment
Share on other sites

Pomimo, że w życiu nie ma czegoś takiego jak Free Lunch (darmowy obiad - czyli coś za nic) Polsko-Amerykańska Fundacja Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego opublikowała na swojej stronie fragment polecanych przez mnie "Wielkich Mitów Wielkiego Kryzysu"

http://www.pafere.org/images/ksiazki/reed_wielkiemity_fragment.pdf

Link to comment
Share on other sites

Osobom noszącym Jeansy polecam bardzo ciekawy i barwny rozdział V książki "Władcy Świata".

Rozdział ma tytuł "firmowe portki" i opowiada historie Levi Straussa, Calvina Kleina i Ralpha Laurena. Polecam

p.s. niedawno ktoś bezskutecznie oferował książkę na allego za jakieś śmieszne pieniądze

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Dołączona grafika

Men lavished more money on their clothes during the last 25 years than ever before in history. Flusser has written the definitive book on how men should dress, how they can be stylish without being fashion victims, and how they can feel secure and confident in whatever they wear, wherever they go. Luxuriously illustrated with vintage photos.

http://www.empik.com/dressing-the-man-m ... ,ksiazka-p

Dołączona grafika

"A sense of style is acquired," notes menswear designer Flusser (Making the Man), and "the ultimate aim of this book is to try to educate the reader about the basic principles of fine dressing." Through his overview of changes in men's fashions from the 1930s ("the height of elegance") to the present, and his discussion of the current styles of suits, shirts, shoes and accessories, the author attains his goal. There are tips on fit and color coordination, recommendations for appropriate wear for different occasions, clothing suggestions for other-than-average figures (playing down a full figure, drawing attention away from long legs, giving the illusion of height to a short man) and drawings that illustrate what Flusser decrees to be the right way to knot a tie or fold a handkerchief. A useful guide by an expert in the field. Author tour. October

Copyright 1985 Reed Business Information, Inc.

http://www.amazon.com/Clothes-Man-Princ ... 0394546237

I coś jeszcze ;-) -

Trochę nawiązując do tego filmiku. Szkoda, że w Polsce nikt nie robi takich związanych z modą męską. Sporo jest u nas vlogów z damską modą, a z męską nie ma nic.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...
  • 3 weeks later...

Zamieszczam całą bibliografię mojej pracy inżynierskiej na temat obuwia szytego na miarę. Może ktoś znajdzie jakąś ciekawą pozycję. Pozdrawiam!

[1]. Cholewa E., Kaszuba Z., Kozłowski B., Łuba R., Zasady prawidłowej konstrukcji kopyt i obuwia, Wydawnictwo Naukowo - Techniczne, Warszawa 1976.

[2]. Christ J. W., Technologia obuwia, Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1968.

[3]. Duda I., Wybrane zagadnienia z towaroznawstwa obuwia, Towarzystwo Wolnej Wszechnicy Polskiej, Warszawa 1980.

[4]. Duda I., Marcinkowska E., Towaroznawstwo wyrobów skórzanych i futrzarskich, AE w Krakowie, Kraków 2001.

[5]. Grabkowski M., Technika wytwarzania obuwia tom I, Wydawnictwo Politechniki Radomskiej, Radom 2000.

[6]. Grabkowski M., Technika wytwarzania obuwia tom II, Wydawnictwo Politechniki Radomskiej, Radom 2000.

[7]. Hamrol A., Zarządzanie jakością z przykładami, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2005.

[8]. Karaszewski R., TQM – zarządzanie przez jakość. Wybrane zagadnienia, Towarzystwo Naukowe Organizacji i Kierownictwa, Toruń 1999.

[9]. Koleff G., Last designig & making manual, Kanangra Enterprises, Campbelltown 1997.

[10]. Koleff G., Shoe & boot designing manual, Kanangra Enterprises, Campbelltown 1994.

[11]. Krzysztofik B., Bagiński J., Quality Function Deployment (QFD) – projektowanie sterowane przez klienta, Wydawnictwo Bellona, Warszawa 1995.

[12]. Miernik A., Śmiechowski K., Wiśnios E., Połączenia szyte i klejone w technologii obuwia, Wydawnictwo Politechniki Radomskiej, Radom 2006.

[13]. Myszewski Jan M., Po prostu jakość: podręcznik zarządzania jakością, Wydawnictwo Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego, Warszawa 2005.

[14]. Obora H., QFD - metoda zaawansowanego planowania jakości, "Zeszyty Naukowe AE w Krakowie", nr 534, s. 111-121, Kraków 2000.

[15]. Rerutkiewicz J., Liszka R., Uliasz H., Cholewkarstwo, Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1971.

[16]. Rerutkiewicz J., Rekwart K., Szewstwo, Wydawnictwo Przemysłu Lekkiego i Spożywczego, Warszawa 1963.

[17]. Rodziewicz O., Śmiechowski K., Technologia garbarstwa dla projektantów obuwia i odzieży, Wydawnictwo Politechniki Radomskiej, Radom 2001.

[18]. Skyrme T., Bespoke shoemaker. A comprehensive guide to handmade footwear, Artzend Publications, 2006.

[19]. Vass L., Molnár M., Handmade shoes for men, Konemann, 2006.

[20]. Berluti, bootmaker since 1895. Witryna internetowa, www.berluti.com, stan z 01.12.2009.

[21]. Bespoke shoemakers since 1857. Witryna internetowa, www.taylormadeshoes.co.uk, stan z 10.11.2009.

[22]. Firma obuwnicza Żmija. Witryna internetowa, www.zmija.eu, stan z 24.11.2009.

[23]. French Master Shoemaker Since 1891. Witryna internetowa, www.jmweston.com, stan z 19.04.2009.

[24]. Producent obuwia tanecznego, teatralnego, paradnego i do jazdy konnej. Witryna internetowa, www.akces.biz, stan z 29.12.2009.

[25]. Ręcznie szyte buty na zamówienie. Witryna internetowa, www.kielman.pl, stan z 19.04.2009.

[26]. The original Oliver Moore bootmakers since 1878. Witryna internetowa, www.olivermoorebootmakers.com, stan z 15.11.2009.

Link to comment
Share on other sites

Fragmenty książki RZEMIEŚLNICY WARSZAWSCY Magdaleny Stopy, opublikowane w formie artykułu w Polityce. W tekście jest mowa między innymi o firmie robiącej szczotki i pędzle - niestety już nie istnieje - a robili też szczotki do butów.

Polityka - nr 25 (2659) z dnia 2008-06-21; s. 116-121

Na własne oczy

Magdalena Stopa

Marka nie z marketu

Każdego roku z warszawskich ulic znikają kolejne rzemieślnicze pracownie. Większość z nich to firmy rodzinne, w których zawód przekazywany był z pokolenia na pokolenie. Niektóre jeszcze trwają niczym ślady zapomnianej cywilizacji.

Brązy. Najstarsza warszawska firma rzemieślnicza mieści się przy ulicy Poznańskiej 24. W czasach świetności była największą wytwórnią brązów artystycznych na wschód od Berlina, dziś jest maleńką pracownią, ale nadal wisi tu portret Jana Łopieńskiego, który założył ją w 1862 r. Czwarte pokolenie brązowników, Anna Łopieńska-Lipczyk – prawnuczka Jana, i jej mąż Wojciech Lipczyk, tworzą niewielkie rzeźby, przyciski do papieru, wazy, patery, lampy, świeczniki, ryngrafy. Dawniej powstawały tu nie tylko brązy gabinetowe (kandelabry, kałamarze, przyciski do papieru wykonane u Łopieńskich odnaleźć można na zdjęciach gabinetu prezydenta Mościckiego) i stołowe, lichtarze, żyrandole, ale też pomniki. Odlano ich kilkadziesiąt.

Wojna, a przede wszystkim późniejsze lata okazały się dla właścicieli ciężką próbą. Podczas okupacji działalność ograniczono do napraw i wytwarzania niezbędnych wówczas przedmiotów, np. lampek karbidowych. W czasie powstania odlewano granaty z blachy cynkowej, zrywanej z okolicznych dachów. Po wojnie Tadeusz i Władysław Łopieńscy w ciągu kilku lat przywrócili Warszawie większość zniszczonych pomników, ze statuą króla Zygmunta III Wazy, pomnikami Kopernika, Mickiewicza, Kilińskiego i Syrenki na czele.

Nie uchroniło to jednak firmy od nacjonalizacji, została upaństwowiona w 1950 r. Po kilku nieudanych próbach odtworzenia pomnika Chopina z Łazienek, zaproponowano braciom Łopieńskim pracę w ich własnym zakładzie. Gdy pomnik odlano, zostali zwolnieni. – W nagrodę wręczono im, jako byłym kapitalistom, dożywotni zakaz wykonywania zawodu – wspomina Anna Łopieńska-Lipczyk, córka Tadeusza. Nowa władza, zamieniając firmę w spółdzielnię Brąz Dekoracyjny, zniszczyła jej potencjał kadrowy i techniczny. Brązową tandetę wyrabiano tu aż do bankructwa, które nieuchronnie przyniósł spółdzielni powrót wolnego rynku.

W 1956 r. Tadeusz Łopieński ponownie założył własną firmę: Pracownię Metalowej Sztuki Zdobniczej d. Bracia Łopieńscy. Pracujący w niej dziś jego córka i zięć tworzą rzeczy rozmiarami niewielkie, ale unikatowe, mozolnie cyzelowane, najwyższej jakości. W 2005 r., odtwarzając przerwaną przez komunistów przedwojenną tradycję, wykonali wieniec laurowy dla zdobywcy pierwszej nagrody Konkursu Chopinowskiego. Pracując w 36-metrowym lokalu mówią, nie bez goryczy: – Istniejemy już 145 lat, wbrew wszystkiemu i na przekór.

Gorsety. Jadwiga Żak, pytana o zawód, odpowiada: – Gorseciarka. Robi gorsety, biustonosze, pasy do pończoch, krótko mówiąc damską bieliznę. Klientek nie brakuje. Czy gorsety zmieniły się od 1896 r., kiedy powstała Pracownia Gorsetów Aniela? Nieznacznie. Inne są materiały, trochę inne koronki, fiszbiny z wieloryba zastąpiły metalowe listwy. Reszta, czyli krój, jest prawie taki sam. Na potwierdzenie Jadwiga Żak pokazuje współczesny jedwabny gorset i historyczne gorsety przechowywane w pracowni. – Dzisiejsze, tak samo jak dawne, mają zatuszować to, czego u pań za dużo, lub dodać to, czego za mało – objaśnia. Jeden z gorsetów, ponad stuletni, pamięta założycielkę firmy Anielę Schumanową. Była absolwentką Paryskiej Akademii Kroju. Zdobywała złote medale na wystawach w Warszawie, Paryżu i Brukseli. Firmę przejęła jej córka, również Aniela, po mężu Godlewska. Traktowała swój zawód jako rodzaj misji, uważała, że dobry wygląd kobiet zwiększa ich szanse życiowe. Nie tylko szyła bieliznę, była też zwolenniczką nowoczesnych zasad zdrowotnych. W pracowni wisiały plansze propagujące ćwiczenia fizyczne, dzięki którym można zdobyć własny gorset z mięśni.

Wojna okazała się dla niej szczególnie tragiczna. Obaj synowie zginęli w powstaniu. Młodszy, legendarny Antek Rozpylacz, odznaczony został Krzyżem Walecznych i Virtuti Militari. Jego symboliczny grób znajduje się na podwórku przy sąsiedniej ulicy. Starszy, Zbigniew, walczył w zgrupowaniu Żywiciela na Żoliborzu, ciała nie odnaleziono. W 1945 r. Aniela Godlewska ponownie otworzyła pracownię. Kilkanaście lat później urządzone z przedwojennym smakiem wnętrze opisał Olgierd Budrewicz w Bedekerze: „Sanktuarium nazywa się »Aniela« i od pierwszej chwili rozsiewa nastrój intymno-buduarowy. Mężczyźni zatrzymują się przed wystawą i długo z napięciem czegoś oczekują. »Aniela« wabi ich tiulową moskitierą w kolorze ciemnej zieleni, wachlarzem luster, porcelanową figurką w zgrabnym dygu, nocną lampką, niedbale rzuconym szczegółem garderoby. Odchodzą zamyśleni i melancholijni”.

Dziś wnętrze pracowni przy ulicy Żurawiej 26 wygląda prawie tak samo. Kaflowy piec, kryształowe gałki w drzwiach, fotele w kolorze malinowym, stylowe szafy, lustra i ciepłe światło różowych abażurów tworzą buduarowy nastrój. Jadwiga Żak – najpierw pracownica, potem wspólniczka Anieli Godlewskiej, a dziś właścicielka firmy – otoczona przedmiotami z minionych epok szyje swoje wyroby na blisko stuletniej maszynie Singera.

Wieloletnimi klientami firmy są teatry: Współczesny, Ateneum, Powszechny, Narodowy, Rozmaitości. Tutaj powstały też gorsety dla bohaterek „Nocy i dni”, dla Grażyny Szapołowskiej do „Pięknej nieznajomej”, a ostatnio dla Katarzyny Figury do westernu „Summer love”. Nie można tu kupić gotowych wyrobów. Jadwiga Żak uważa, że ich jakość nigdy nie dorówna szytym na zamówienie, w których każdy detal kobiecej figury jest brany pod uwagę. Jako jedna z ostatnich, znająca tajniki tego ginącego zawodu, szyje wyłącznie na miarę. Niestety, nie ma następczyni.

Lampy. W sklepie przy Emilii Plater 36 są setki lamp. Repliki dawnych wzorów: ludwiki, flamandy, wieloramienne żyrandole w stylu Marii Teresy, Księstwa Warszawskiego, II Cesarstwa i art déco. Lampy z tej pracowni oświetlają sale Zamku Królewskiego, Pałacu Staszica, siedzibę Prymasa, Teatr Narodowy i Hotel Bristol. W pamiątkowej księdze firmy długa lista podziękowań od klientów: prof. Stanisław Lorenz, Wiesław Ochman, Irena Kwiatkowska, Jan Machulski. Mieczysława Ćwiklińska przekazuje słowa najwyższej pochwały za mistrzowskie wykonanie stylowego kinkietu, ksiądz kardynał Wyszyński życzy zdrowia i błogosławi.

– Pracuję tu 38 lat, całe moje dorosłe życie – mówi właściciel Andrzej Kulak. – Kunsztu uczyłem się od teścia, który firmę założył w 1941 r., wspólniczką jest żona, od niedawna dołączył syn. Ma za sobą studia ekonomiczne i chciał spróbować pracy w banku, ale tu jest taki dorobek, praca dziadka, mamy, moja... Tłumaczyłem mu, że banków jest wiele, a taka pracownia tylko jedna. W końcu dał się namówić.

Buty. W sklepie przy ulicy Chmielnej 6 w stylowych przeszklonych gablotach stoi blisko setka modeli męskich butów. Wszystkie wykonane ręcznie, bez użycia jakichkolwiek maszyn. Od wzięcia miary, przez struganie drewnianych kopyt, przygotowanie cholewek i podeszew, zszywanie ich razem, aż po budowanie obcasów i wykańczanie. Pracownia Jan Kielman i Syn istnieje przy Chmielnej od 1883 r. Założył ją wówczas Jan Kielman, dziadek obecnego właściciela.

W latach 30. XX w. sklep był luksusowym salonem, z dziewięcioma witrynami. Dla usprawnienia kontaktów z klientami założono dwie linie telefoniczne. Starannie zapakowane obuwie odnoszono klientom do domu przez posłańca, z grosikiem na szczęście. A klienci byli znakomici: generał Władysław Sikorski, Jan Kiepura, Adolf Dymsza, Stefan Wiechecki – Wiech.

Wojna na długo przerwała dobrą passę. W 1944 r. spłonął sklep, pracownia i magazyny. Wacław Kielman, ówczesny właściciel, ze zgliszczy wydobył zaledwie kilka metalowych narzędzi i nadpalonych kopyt. Wśród nich kopyto zrobione dla Charlesa de Gaulle’a, który bawiąc w Warszawie w 1921 r. obstalował w firmie oficerki. Dzięki temu, gdy generał został premierem rządu tymczasowego Francji, przez ambasadę francuską posłano do Pałacu Elizejskiego parę wiedenek. W odpowiedzi przyszedł obszerny list z podziękowaniem, który jednak Wacław Kielman zniszczył, w obawie przed rewizją UB.

Nowe czasy nie były lekkie. Nieznane wcześniej kłopoty z zaopatrzeniem sprawiały, że często przyjęcie zamówienia możliwe było tylko wówczas, gdy klient przyniósł ze sobą własny materiał. – Nie wiązałem swojej przyszłości z rzemiosłem – wspomina syn Wacława, noszący po dziadku imię Jan. – Wybrałem studia prawnicze. Stałe zagrożenie rewizją, a nawet aresztowaniem, ryzyko domiarów podatkowych, po których firma nie miała już prawa się podnieść, zniechęcały skutecznie. Mój ojciec, ilekroć był wzywany do Urzędu Skarbowego, brał ze sobą szczoteczkę do zębów.

Pracownia jednak przetrwała, a w 1993 r. przystąpił do niej przedstawiciel czwartego pokolenia – Maciej Kielman. Firma ma się dobrze. Buty szyte są dokładnie tak samo jak przed stu laty, ale wielu klientów pozyskiwanych jest dziś dzięki Internetowi. Tą drogą składanych jest 10 proc. wszystkich zamówień, nawet z krajów tak odległych jak Japonia i Singapur. Instrukcja na stronie www pozwala wziąć miarę i, po jej przesłaniu, zamówić uszycie butów w dowolnym fasonie, kształcie i kolorze. Wyroby są drogie – jedna para powstaje przez cały tydzień. Jednak potem prawie każdy element takiego obuwia można wymienić na nowy bez utraty walorów użytkowych. Na porządku dziennym są tu przypadki reperowania butów, których wiek liczony jest w dziesiątkach lat.

Ramy. – Do złocenia przyjmujemy ramy, zegary, niewielkie meble – mówi Małgorzata Elis – ale nie trzydrzwiowe szafy, choć i takie propozycje mieliśmy.

Wchodząc do sutereny przy ulicy Nowogrodzkiej 18, trzeba uważać na głowę. Strop jest na wysokości zaledwie 175 cm nad chodnikiem. Suterena raczej nie kojarzy się z przepychem, ale tutaj wszystko lśni. Ramy prostokątne, kwadratowe, owalne, okrągłe, ujęte w kolumny, ażurowe lub pełne, pokryte ornamentami lub gładkie. Ponad 500 wzorów. Są tu również złocone konsolki i zegar kominkowy w stylu Ludwika XVI, cały w złotych, kwiatowych girlandach. Co pół godziny wygrywa cichą melodię.

Firma powstała w 1942 r., założona przez Jana i Halinę Rajewskich. Kamienica przetrwała powstanie, właściciele odgruzowali swój lokal i w 1946 r. ponownie rozpoczęli pracę. Obsługiwano tu znakomitych artystów. – Przynosili swoje prace Jerzy Kossak, Antoni Uniechowski i Wiktor Zin – wspomina Małgorzata Elis, córka założycieli. Kossak preferował ramy w stylu Ludwika XV, Uniechowski i Zin nieco skromniejsze, głównie w stylu Ludwika XVI.

W firmie wykonano również wiele ram dla Muzeum Narodowego, dla Kancelarii Prezydenta oraz kościołów. – Gdy w 1966 r. rozpoczęłam naukę u ojca, miałam 16 lat – wspomina właścicielka – i skłamałabym mówiąc, że się cieszyłam. Nie chciałam być rzemieślnikiem. To byli obywatele drugiej kategorii, szykanowani prywaciarze, napiętnowani społecznie. Odczuwałam to wszędzie, nawet w szkole. Gdy buntowałam się, ojciec mi odpowiadał, że dzieci rzemieślników powinny uczyć się u rodziców i że on zaczynał mając 14 lat. Nie było żadnej dyskusji. Z czasem nauczyłam się wszystkiego i całe życie spędziłam w tym zawodzie. Dzisiaj nikt nas nie szykanuje, ale warunki ekonomiczne są bardzo trudne. Takich pracowni jak nasza utrzymało się w mieście zaledwie kilka.

Przed wojną było ich ponad sto.

Szczotki. Pracownia szczotek i pędzli Stefana Żyszkowskiego miała mniej szczęścia. Do 2007 r. w maleńkim sklepie przy ulicy Wilczej 72 mieściło się bogactwo: miękkie i puszyste pędzle do golenia z borsuczego włosia, szczotki z drutem mosiężnym do czyszczenia zamszu, cała galeria szczotek do ubrań, obuwia, do zamiatania, czesania włosów i masażu ciała. Były pędzelki do czyszczenia obiektywów fotograficznych, wykonane z włosia z uszu cielęcych, oraz pędzle do kaligrafii z sierści wielbłądów i wydr morskich – najdroższych surowców w szczotkarstwie. Artyści mogli też kupić pędzle z włosia wiewiórek i soboli.

Tego wszystkiego dziś już nie ma. W 2007 r. nowy właściciel kamienicy wymówił lokale wszystkim najemcom i rozpoczął remont. Stefan Żyszkowski zamknął firmę. Działała 95 lat, od 1912 r.

A takich rzeczy w supermarketach się nie dostanie.

Magdalena Stopa

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

polecam nowość:

Stanisław Milewski - Codzienność niegdysiejszej Warszawy

"To opowieść o prozaicznych sprawach, jak ceny w sklepach, warunki pracy i mieszkania, ale też o ludziach, którzy poświęcali się społecznikostwu, kochali swoje miasto, a dziś są w większości prawie zapomniani. Całość zamyka satyryczny obraz Warszawy widzianej oczami rysownika Franciszka Kostrzewskiego (...)"

Dołączona grafika

165 x 235 MM

200 STRON

OPRAWA twarda z obwolutą

ISBN 978-83-244-0134-5

ROK WYDANIA 2010

Link to comment
Share on other sites

polecam nowość:

Stanisław Milewski - Codzienność niegdysiejszej Warszawy

"To opowieść o prozaicznych sprawach, jak ceny w sklepach, warunki pracy i mieszkania, ale też o ludziach, którzy poświęcali się społecznikostwu, kochali swoje miasto, a dziś są w większości prawie zapomniani. Całość zamyka satyryczny obraz Warszawy widzianej oczami rysownika Franciszka Kostrzewskiego (...)"

Dołączona grafika

165 x 235 MM

200 STRON

OPRAWA twarda z obwolutą

ISBN 978-83-244-0134-5

ROK WYDANIA 2010

To będzie moja następna lektura:) Dowiem się jak moi pradziadowie żyli w XIX wiecznej Warszawie, czytając pobieżnie wstępy na necie czeka mnie terapia szokowa.

"Brud, epidemie, duża śmiertelność, zły stan wody rzecznej, wszechobecne góry śmieci, miazmaty drażniące gardła i nosy, skanalizowanie miasta, przemysł, sytuacja robotników, rzemieślników, służących (w XIX-wiecznej Warszawie co piąty pracujący mieszkaniec miasta zatrudniony był w „usługach domowych”), utrzymanek (Nad igłą nie chcę ślęczyć – lepiej kamelią zostać, niźli się pracą dręczyć)."

Jak to czytam to może jednak dobrze, że czasy przedwojennych gentlemanów ubranych w bespoke odeszły w niebyt i tylko grupka entuzjastów reanimuje tematykę. Urodzenie się wtedy w robotniczej, chłopskiej i biedno mieszczańskiej rodzinie determinowało na całe życie (bynajmniej nie ubierali się w bespoke) i tylko nielicznym udawał się awans społeczny (a to i tak najczęściej po emigracji do Nowego Świata). W tamtych czasach to więkoszość z nas przy bespoke nawet by nie stała.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Pani Kwaśniewska wzięła się za porady dla mężczyzn:

Hej, czy to przypadkiem nie ta, której kiedyś przysługiwał tytuł damy? I która na pytanie o ikony stylu potrafi wskazać jedną - swojego męża? Oglądałem kiedyś jej program - zaprosiła p. Kammela, żeby się wypowiadał nt. męskiego stylu, a redaktor był na tyle wyuczony, że recytował mądrości o nonszalanckim ubiorze prawie bez kartki :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

 Share

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.