Skocz do zawartości

Elegancki student / uczeń


proceleusmatyk

Rekomendowane odpowiedzi

Elegancja to stan umysłu i ducha. Rozumiem co Pan chce powiedzieć, ale noszenie się elegancko to prowadzenie dyskusji ze światem. Jeśli oczywiście ktoś na to nie jest przygotowany, to powinien chodzić ubrany tak jak reszta. Jeśli kadra profesorska atakowała Pana za poszetkę, to sama sobie tym wystawiła świadectwo. Aż mi się nie chcę wierzyć, że prof dr hab miałby studenta gnębić za chusteczkę w kieszonce piersiowej.

prof dr hab to obecnie student pierwszego roku na oczy niestety nie widzi. To co obecnie dzieje się w szkolnictwie wyższym woła o pomstę do nieba i kwestie takie jak zwada o poszetkę to najmniejszy jego problem i powód kompromitacji kadry naukowej. Ale to nie temat na takie dyskusje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zasadniczym problemem jest to że "odpieranie ataków hołoty" musi następować przy założeniu nadrzędnej pozycji kadry która czasem zdaje się czerpać przyjemność z gnębienia takich wyróżniących się jednostek czy to w kwestii ubioru czy wiedzy. Piszę to na podstawie osobistych doświadczeń z poszetką na jednej z lepszych polskich uczelni.

Herbert, zdradź proszę, o jaką uczelnię chodzi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zasadniczym problemem jest to że "odpieranie ataków hołoty" musi następować przy założeniu nadrzędnej pozycji kadry która czasem zdaje się czerpać przyjemność z gnębienia takich wyróżniących się jednostek czy to w kwestii ubioru czy wiedzy. Piszę to na podstawie osobistych doświadczeń z poszetką na jednej z lepszych polskich uczelni.

Herbert, zdradź proszę, o jaką uczelnię chodzi

Też jestem ciekawy, zajęcia z profesorem miałem na pierwszym semestrze (fizyka techniczna, WFiIS AGH).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytam to ze zgrozą. Panie Sergiuszu proszę chodzić jak się Panu żywnie podoba na uczelnie, nawet w dwurzędówce tylko proszę pamiętać o doskonałym dopasowaniu. Żeby Pana ubiór był sharp. Wtedy nikt się nie zająknie. Żeby nosić się elegancko, trzeba mieć grubą skórę i umieć odpierać ataki hołoty. Nie ma lekko, ale satysfakcja duża. Ubierając się elegancko, będzie Pan na świeczniku więc trzeba być przygotowanym.

Bardzo dziękuję Panu za miłe słowa wsparcia :).

Staram się ubierać i zachowywać się elegancko, mimo iż mam dopiero 19 lat, ponieważ zwyczajnie wówczas czuję się najlepiej, czuję się sobą. Nie chce się zmuszać do bycia kimś innym niż jestem pod dyktando otoczenia :).

Skoro można tolerować kolczyki i tatuaże na pół twarzy oraz wielkie irokezy, to marynarka, poszetka, czy krawat nie powinny stanowić problemu :).

Zresztą, wg mojego odczucia ja w swojej elegancji wcale nie przesadzam. Marynarka + chinosy/jeansy to chyba nic niezwykłego. Podobno na prawie, które będę studiował, zdarzają się nawet studenci w garniturach :P.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytam to ze zgrozą. Panie Sergiuszu proszę chodzić jak się Panu żywnie podoba na uczelnie, nawet w dwurzędówce tylko proszę pamiętać o doskonałym dopasowaniu. Żeby Pana ubiór był sharp. Wtedy nikt się nie zająknie. Żeby nosić się elegancko, trzeba mieć grubą skórę i umieć odpierać ataki hołoty. Nie ma lekko, ale satysfakcja duża. Ubierając się elegancko, będzie Pan na świeczniku więc trzeba być przygotowanym.

to nie jest kwestia atakow holoty, ktora czeka na biednego eleganta. na wszystko jest czas i miejsce. tak samo, jak dziwnym wydaje mi sie 40tolatek ubrany jak nastolatek, tak samo dziwnym jest 19tolatek ubrany jak starszy facet. wydaje mi sie, ze elegancja to sztuka doboru ubrania do okolicznosci (skoro rozmawiamy o tym, ze pewien ubior jest odpowiedni na noc, a inny na dzien) a nie wbicia sobie do glowy, ze jezel jakis element uznamy za bardziej elegancki niz inny o tym samym przeznaczeniu, to bedzie on stosowny w kazdej sytuacji w ktorej sie znajdziemy.

poza tym, studiuje sie raz i warto byloby miec jakichs znajomych - to akurat nie miejsce na dywagacje o slusznosci/negatywnosci tego, jak otoczenie reaguje na "elegancje" - ale faktem jest, ze stylizacja mecenasowska na pierwszym wykladzie nie pomaga zbytnio w poznawaniu nowych ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owszem zdarzają się, niestety zdecydowana większość studentów uważa ich za zadufków, udających "prawdziwych" prawników. Na wydziale (przynajmniej moim) pokutował pogląd, że garnitur to uniform stanowiący przywilej tych, którzy pracują już w zawodzie. Generalnie noszenie go na zajęcia (nie mówiąc już o imprezach i innego rodzaju wyjściach) uważane było za przejaw wyjątkowej arogancji i snobizmu w najgorszym tego słowa znaczeniu. Szczególnie pod tym względem dostawało się studentom pierwszego roku.... Ze zrozumiałych względów nie podam nazwy wydziału.

EDIT

Zdecydowanie taka mecenasowską stylizacja nie przysparza znajomych, a raczej naraża na śmieszność i towarzyski ostracyzm.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy to pośrednio było kierowane do mnie, jeśli tak, to przypomnę, że nie noszę na co dzień garnituru, a o stylizowaniu się na mecenasa także nie myślę.

Chcę zachować swój styl z liceum (o dziwo miałem wielu znajomych i nikt się ze mnie wprost nie śmiał z powodu noszenia marynarki do jeansów/chinosów ).

W moim liceum niejedna osoba miała skórzaną torbę i nikt nie zwracał na to szczególnej uwagi. Ja niestety nie miałem, mimo że bardzo chciałem. Zakupiłem ją sobie więc teraz.

Czy marynarka+koszula+sweter+jeansy to coś bardzo egzotycznego? W moim liceum nikt mi z tego powodu nie czynił wyrzutów.

Nikt na to nie zwracał szczególnej uwagi. Marynarki zdarzały się także innym (zwłaszcza dziewczynom).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobno na prawie, które będę studiował, zdarzają się nawet studenci w garniturach :P.

Odnosiłem się do powyższego stwierdzenia. W marynarce będziesz już uważany za eleganckiego, albo jeszcze w "normie". Generalnie nie chciałbym zostać źle zrozumianym - nie pochwalam opisanych przeze mnie zachowań i podejścia studenckiej braci. Ale jest jak jest. Swoją drogą zazdroszczę liceum - u nas standardem były firmowe połatane jeansy, a nauczyciele trzymali "poziom".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą zazdroszczę liceum - u nas standardem były firmowe połatane jeansy, a nauczyciele trzymali "poziom".

Chodziłem do troszkę "bananowej" szkoły, być może to było przyczyną takiego podejścia uczniów. Wiele osób w moim liceum bardzo zwracało uwagę na swój wygląd.

Co do moich zestawów; dzisiaj (a raczej wczoraj) wstawiłem jeden na CMDNS. Każdy może sobie obejrzeć :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą zazdroszczę liceum - u nas standardem były firmowe połatane jeansy, a nauczyciele trzymali "poziom".

ale w sumie co w tym złego? na wszystko jest odpowiedni czas i miejsce. W liceum słuchaliśmy (my w sensie ja i moi znajmoi z ogólniaka) powszechnie Nirvany czy Soundgarden, zabawne byłoby, gdybyśmy chodzili w marynarkach i chinosach. Być może ma znaczenie, że chodzi o jedyne liceum w miasteczku liczącym 30 tysięcy mieszkańców... choć pewnie nie. Fakt, że nie czuliśmy wtedy presji wyścigu szczurów. Zresztą na studiach było podobnie - już pisałem w którymś wątku, że nieliczni osobnicy, którzy na poranny wykład z prawa rzymskiego przychodzili w garniturach, budzili nasze rozbawienie. Sam zacząłem chodzić w garniturze około IV roku studiów, ale tylko dlatego, że jednocześnie zaczynałem pierwsze kroki z pracą, wcześniej ubierałem się jak w liceum, a nawet gorzej :P , bo eksperymentowałem z fryzurą (raz zapuszczone długie włosy, raz na łysi, raz irokez, dwa razy farbowanie :lol: ). W sumie z rozczuleniem to wspominam. Trochę mnie śmieszą takie pojawiające się na forum obserwacje, że mamy do czynienia z jakimś upadkiem obyczajów ubraniowych, gdyż byle marynarka na uczelni jest traktowana jako przesadna elegancja. To tak samo usprawiedliwione jak naśmiewanie się z nas jako "elegancików" przez powiedzmy każualową frakcję. Każdy niech nosi to co lubi, nie ma potrzeby dorabiania do tego filozofii

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą zazdroszczę liceum - u nas standardem były firmowe połatane jeansy, a nauczyciele trzymali "poziom".

ale w sumie co w tym złego? na wszystko jest odpowiedni czas i miejsce. W liceum słuchaliśmy (my w sensie ja i moi znajmoi z ogólniaka) powszechnie Nirvany czy Soundgarden, zabawne byłoby, gdybyśmy chodzili w marynarkach i chinosach. Być może ma znaczenie, że chodzi o jedyne liceum w miasteczku liczącym 30 tysięcy mieszkańców... choć pewnie nie. Fakt, że nie czuliśmy wtedy presji wyścigu szczurów. Zresztą na studiach było podobnie - już pisałem w którymś wątku, że nieliczni osobnicy, którzy na poranny wykład z prawa rzymskiego przychodzili w garniturach, budzili nasze rozbawienie. Sam zacząłem chodzić w garniturze około IV roku studiów, ale tylko dlatego, że jednocześnie zaczynałem pierwsze kroki z pracą, wcześniej ubierałem się jak w liceum, a nawet gorzej :P , bo eksperymentowałem z fryzurą (raz zapuszczone długie włosy, raz na łysi, raz irokez, dwa razy farbowanie :lol: ). W sumie z rozczuleniem to wspominam. Trochę mnie śmieszą takie pojawiające się na forum obserwacje, że mamy do czynienia z jakimś upadkiem obyczajów ubraniowych, gdyż byle marynarka na uczelni jest traktowana jako przesadna elegancja. To tak samo usprawiedliwione jak naśmiewanie się z nas jako "elegancików" przez powiedzmy każualową frakcję. Każdy niech nosi to co lubi, nie ma potrzeby dorabiania do tego filozofii

Podpisuję się pod tym. Poniekąd na usprawiedliwienie krytyków garnituru czy poszetki na pierwszych latach studiów jest to, że te elementy włożone przez młodego człowieka kojarzą się ludziom nie z elegancją, ale z zadęciem. A to nie jest cecha mile widziana chyba w żadnej grupie. Najśmieszniejsze jest to, że jak pamiętam swoje studia, w większości przypadków te skojarzenia (z garniturem, nie z poszetką, bo nikt jej nie nosił) były często usprawiedliwione.

Sam zacząłem nosić garnitur na uczelnię po rozpoczęciu pracy, na V roku, kiedy już nie miałem prawie w ogóle zajęć. I uważam, że to był właśnie właściwy na to czas. Oczywiście, gdy ktoś zaczyna pracę wcześniej, jest jak najbardziej "usprawiedliwiony".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale panowie. Jeśli ktoś chce tak się nosić, to czemu nie? Wiele zależy od pewności siebie :) Nosząc garnitury od pierwszego roku możesz wypracować swój signature look. Im wcześniej, tym lepiej. Można przecież pokazać, jakim fajnym ubiorem jest garnitur i że nawet w nim jesteś "swój chłopak". Bycie zadufanym dupkiem nie jest związane z noszeniem garniturów i klasyczną elegancją na I roku studiów, to raczej cecha charakteru!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym na co innego zwrócić uwagę, że bardzo spłycamy tutaj pojęcie eleganckiego ubrania. Praktycznie traktujemy to binarnie, albo jest, albo go nie ma. A elegancki ubiór to nie jest trzyczęściowy garnitur w paski, tylko może to być np. sztruksowa marynarka. Codziennie mijam zarówno młode osoby ubrane elegancko, ale młodzieżowo i jakoś ich strój nie przyciąga uwagi. Są też osobnicy tak wyprostowani w źle dopasowanych garniturach, że po prostu nie ma możliwości traktować ich jako coś nie pasującego do otoczenia. No jest też trzecia grupa, czyli "dziadkowcy", za duże marynarki, pozapinane wszystkie guziki, zmierzający na nieokreślony egzamin w szkole, ale pomińmy to milczeniem ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale panowie. Jeśli ktoś chce tak się nosić, to czemu nie? Wiele zależy od pewności siebie :) Nosząc garnitury od pierwszego roku możesz wypracować swój signature look. Im wcześniej, tym lepiej. Można przecież pokazać, jakim fajnym ubiorem jest garnitur i że nawet w nim jesteś "swój chłopak". Bycie zadufanym dupkiem nie jest związane z noszeniem garniturów i klasyczną elegancją na I roku studiów, to raczej cecha charakteru!

Tak, to prawda, można pokazać, że jesteś swój chłopak w garniturze, ale musisz pamiętać, że 1. Pierwsze wrażenie może być inne i 2. Być może będziesz musiał podjąć dodatkowy wysiłek, aby innych do tego przekonać.

Do kwestii "im wcześniej tym lepiej", naprawdę nie jestem przekonany i tutaj chyba nie ma zasady. Ale nie chcę powtarzać truizmów, to każdy subiektywnie czuje najlepiej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli przez garnitur rozumiemy typowy zestaw korporacyjny, czyli nudno i ponuro, to noszenie czegoś takiego u bardzo młodego człowieka, codziennie, moim zdaniem jest karykaturalne i basta. Natomiast jeżeli przez garnitur rozumiemy coś więcej niż poprawność, tzn. zabawę kolorami, fakturą i łamanie konwencji, to rzeczywiście możemy mówić o budowaniu signature look nawet w tak młodym wieku. Tyle że w tym drugim wypadku potrzebna jest równie nieszablonowa osobowość. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

alez Panowie, ja nie neguję, że ktoś może mieć wewnętrzną potrzebę noszenia się elegancko w liceum i na początku studiów. Chodziło mi raczej o wypowiedzi wskazujące, że jeansy, t-shirt i tak dalej w tymże okresie to coś fatalnego. Z tymi wypowiedziami się zupełnienie nie zgadzam. podobnie jak z takimi, których autorzy zdają się być przekonani, że my tutaj na forum jesteśmy ostatnim bastionem elegancji oblężonym przez każualowców (w zasadzie oba typy wypowiedzi mają ten sam wydźwięk, tylko drugi jest uogólnieniem). Bulwersują nas - słusznie - sytuacje, w których osoba ubrana elegancko jest z tego powodu w jakiś sposób atakowana, ale poniekąd sami zachowujemy się tak samo w drugą stronę. Moje przekonania są takie, że ubranie drugiego człowieka jest całkowicie jego sprawą (no, dopóki nie narusza to sfery mojej wolności, np. poprzez nieprzyjemne oddziaływanie zapachowe ;) ). Koledzy w garniturach na I roku studiów nas trochę śmieszyli, ale nikt ich nie poddawał żadnemu ostracyzmowi z tego powodu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam przy tej dyskusji kilka uwag:

- Opisujemy dwie różne sytuacje: jedna to obecny stan, druga nasze pobożne życzenia. Jak zaki napisał, trzeba chcieć i spełniać się w byciu Konradem elegancji. Nie każdy ma ochotę i siłę oraz gotowość podejmowania wysiłku edukowania swoich koleżanek i kolegów na studiach, woli w miejsce tego po prostu dobrze z nimi żyć.

- W dress code mamy pojęcia over i underdressed. W każdej innej sytuacji oburzylibyśmy się, że ktoś po prostu nie potrafił ubrać się zgodnie ze społecznymi normami. Tutaj polemizujemy, czy może lepiej, czy może gorzej. To nie jest, na podstawie moich obserwacji, sytuacja tylko ze szkoły wyższej - można ją z powodzeniem przenieść na grunt zawodowy. Jeśli całe otoczenie jest casualowe, do tego twój przełożony/szef/mentor jest casualowy, to twój smart stawia cię na pozycji overdressed. I jest to tyle nieeleganckie, co nie praktyczne.

- Czy studenci powinni chodzić w marynarkach? Jeszcze sto lat temu nawet małe dzieci były od razu wbijane w marynarki, były małymi-dorosłymi. Na uczelni, kiedy często musisz kotłować się w sali wykładowej na niewygodnych krzesłach w słabo klimatyzowanych salach, gdzie nie masz jak i gdzie odwiesić marynarki, kiedy siedzisz godzinami pod pokojem wykładowcy czekając na zmiłowanie w postaci pytań pomocniczych do egzaminu, kiedy jeździsz po mieście między różnymi budynkami, albo masz 30 minut, żeby zdążyć skończyć zajęcia z WF, przebić się na drugi koniec miasta, zjeść kanapki na śniadanie z papierka - a to wszystko biegając na tramwaj czy autobus. Dla mnie marynarka jest kiepskim outfitem do powyższych czynności.

Skoro otoczenie nie gwarantuje ci możliwości egzystencji na założonym poziomie elegancji, to wykazujesz się kiepskim przygotowaniem i umiejętnością adaptacji, próbując utrzymać takową.

I nie mam tu na myśli bylejakości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, nie chce wchodzic w role gajowego, ale straszliwy off topic sie zrobil.

No właśnie, a tu jest taki ładny temat: viewtopic.php?f=1&t=1308&start=0

Czy studenci powinni chodzić w marynarkach? Jeszcze sto lat temu nawet małe dzieci były od razu wbijane w marynarki, były małymi-dorosłymi. Na uczelni, kiedy często musisz kotłować się w sali wykładowej na niewygodnych krzesłach w słabo klimatyzowanych salach, gdzie nie masz jak i gdzie odwiesić marynarki, kiedy siedzisz godzinami pod pokojem wykładowcy czekając na zmiłowanie w postaci pytań pomocniczych do egzaminu, kiedy jeździsz po mieście między różnymi budynkami, albo masz 30 minut, żeby zdążyć skończyć zajęcia z WF, przebić się na drugi koniec miasta, zjeść kanapki na śniadanie z papierka - a to wszystko biegając na tramwaj czy autobus. Dla mnie marynarka jest kiepskim outfitem do powyższych czynności.

A dlaczego? Bo moim zdaniem to szukanie na siłę problemów, gdzie ich nie ma. Dobrze dopasowana marynarka to druga skóra mężczyzny - zdecydowanie najbardziej praktyczne i najwygodniejsze męskie odzienie. Można w niej przetrwać wszystkie wymienione przez Ciebie plagi studenckie. Przez ostatni rok dojeżdżałem na wydział rowerem, i w marynarce. Fakt, że piszę słowa, znaczy, że przeżyłem. Druga sprawa, że pewnych marynarek po prostu szkoda na życie akademickie - od tego są "woły robocze".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.