Skocz do zawartości

Polska scena artystyczna


proceleusmatyk

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 50
  • Created
  • Ostatniej odpowiedzi

Top Posters In This Topic

Myślę, że trzeba wziąć na poprawkę budżet WOK-u. Nie znam dokładnych danych, ale na pewno ma o wiele mniej pieniędzy do dyspozycji niż np. Teatr Wielki. Rozważane było nawet odwołanie corocznego tradycyjnego letniego Festiwalu Mozartowskiego, ale z tego co wiem, ten kryzys został raczej zażegnany. Druga sprawa to niewielka scena - trudno, żeby dekoracje były zrealizowane z takim rozmachem, jak te używane na ogromnych scenach. Kostiumy być może faktycznie mogłyby być lepsze, ale nie są one moim zdaniem wcale takie złe. :) W "Czarodziejskim flecie" są one akurat dość specyficzne, tylko Tamino ma zwykły, oświeceniowo-klasycystyczny strój - dla porównania, w "Don Giovannim" takie właśnie przeważają. Co do oświetlenia nie wypowiem się, bo szczerze mówiąc nie zwracałem na nie większej uwagi. :) Podsumowując, myślę, że większość niedoskonałości można by zrzucić na karb kiepskiej sytuacji finansowej WOK-u.

Pozdrawiam, Dr

PS Nie wiem, jak w Twoim wypadku, ale na "moim" występie Królowa Nocy robiła dziwne miny przy wykonywaniu partii koloraturowych. :) Rozumiem, że to jedne z trudniejszych partii w literaturze, ale mogłaby powstrzymać się nieco od tych grymasów. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Scenografia, kostiumy itp. stały na bardzo wysokim poziomie.

Dla mnie akurat na odbiór zdarzenia składa się też w dużej mierze nie tylko sam event, ale również jego organizacja (nie pokwapili się w Operze aby poinformować od kiedy do kiedy trwa antrakt) oraz poziom bezimiennego tłumu, który również przybył. Jeżeli wiem, że te dwa ostatnie aspekty będą na niskim poziomie, często rezygnuje z udziału w jakimś wydarzeniu.

W tym względzie o parę poziomów wyprzedzał moją ostatnią wizytę w Operze Warszawskiej Sylwester Operowy w Sali Kongresowej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja i tak w życiu nie odbierałem opery jako coś innego niż muzyka, bo cała "otoczka" jest w 9/10 przypadków tak holendernie głupia że jakiekolwiek próby zwracania uwagi na aspekty fabularne kończą się totalnym załamaniem, więc nawet nie próbuje.

:shock::? Najważniejsze, to mieć jasno sprecyzowane opinie w życiu. Wymień proszę w wolnej chwili opery, w których po obejrzeniu dostrzegasz to, że cała "otoczka" (oprócz muzyki) jest tak holendernie głupia, że jakiekolwiek próby zwracania uwagi na aspekty fabularne kończą się totalnym załamaniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja i tak w życiu nie odbierałem opery jako coś innego niż muzyka, bo cała "otoczka" jest w 9/10 przypadków tak holendernie głupia że jakiekolwiek próby zwracania uwagi na aspekty fabularne kończą się totalnym załamaniem, więc nawet nie próbuje.

:shock::? Najważniejsze, to mieć jasno sprecyzowane opinie w życiu. Wymień proszę w wolnej chwili opery, w których po obejrzeniu dostrzegasz to, że cała "otoczka" (oprócz muzyki) jest tak holendernie głupia, że jakiekolwiek próby zwracania uwagi na aspekty fabularne kończą się totalnym załamaniem.

Nie oszukujmy się że opery w większości są po prostu fabularnie głupawe, najprostsze historie które bez muzyki nie byłyby warte funta kłaków, są pewnie wyjątki, ale opera (minus) muzyka = czysty kicz, swoją drogą nie bez powodu operę już w XIX wieku zaliczono do "campowych" dziedzin sztuki, dlatego oper zwykle tylko słucham bo i tak nie wiem o czym jest, a wtedy jeżeli muzyka jest ciekawa to można słuchać, ale naprawdę musiałbyś być bardzo upartym i daleko szukać żeby udowodnić że opery mają ambitną i nieszablonową fabułę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To w ogóle jest ciekawe zagadnienie. W Polsce zwykło się zachwycać każdym przedstawieniem z uwagi na to, że każda wizyta w filharmonii, operze czy teatrze jest traktowana jako namiastka kultury wysokiej. Ciekawym przeżyciem jest wizyta w mediolańskiej Teatro Alla Scalla, lub Teatro Massimo w Palermo, gdzie nierzadko da się słyszeć gwizdy, lub okrzyki dezaprobaty w kierunku wykonujących spektakl. Z własnych doświadczeń, bardzo dobrze pamiętam jak w 2011 r. w Pizie podczas wykonywania arii Radamesa (Celeste Aida) Ernesto Grisales został niemal zlinczowany przez publiczność za niefortunną próbę zakończenia arii diminuendem, przy którym całkowicie niemal załamał mu się głos.

Diminuendo (wł. zmniejszać; także decrescendo) - stopniowe osłabianie natężenia dynamiki w utworze muzycznym.

Za wikipedią => http://pl.wikipedia.org/wiki/Diminuendo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio w Kongresowej nie poinformowano o antrakcie - spuszczono kurtynę bez słowa i część widzów poszła po płaszcze. Ciekawe, co i o kim to świadczy.

Być może byli rozczarowani widowiskiem?

Nie, na pewno nie o to chodziło. Słyszałem głosy wychodzących typu: "Dwie godziny? Trochę krótko..." oraz opinie organizatorów z dnia następnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołączam do dyskusji po przerwie, jak zwykle z przyjemnością... :) Pierwsze wspomnienie z ostatnich dni, to Requiem Verdiego w ON. No no, co za utwór... Wcześniej nigdy nie słyszałem. Dużo muzyki. Mięsiste i potężne... Podobało mi się. Claudio Montanaro wie jak rozruszać orkiestrę...

Drugie - dzisiejsze. Na Mezzo relacja z koncertu sylwestrowego 2012 w Filharmonii Berlińskiej. Simon Rattle i jako gwiazda Cecilia Bartoli... co skutkowało oczywiście barokiem, głównie Haendlem. Znakomite. Grali jak z nut... :D Kiedyś się wybiorę...

Potem przebojowo, Dvorak, Brahms i Ravel... Masakra... Są najlepsi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To w ogóle jest ciekawe zagadnienie. W Polsce zwykło się zachwycać każdym przedstawieniem z uwagi na to, że każda wizyta w filharmonii, operze czy teatrze jest traktowana jako namiastka kultury wysokiej.

To podobnie jak np. z esejami w Kwartalniku Filmowym, albo bardziej ambitnymi artykułami w Kinie. Mnóstwo bełkotu, mało treści, ale ludzie to czytają i jeszcze te bzdury powtarzają, tylko dlatego, że połowa słów i zwrotów jest nieznana szerszej publice.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nazwa tematu "Opera warszawska" zmieniona.

Panowie, kilka dni temu byłem na premierze Irydiona Krasińskiego w reżyserii Andrzeja Seweryna w Teatrze Polskim.

Wrażenia raczej negatywne. Nie polecam. Ma się wrażenie rozwlekłości niektórych scen, niepotrzebnych pauz, tło muzyczne ciekawe, choć nastraja do porządnej depresji. Kilkanaście osób wyszło podczas antraktu.

Stroje? WSTYD! Wrocław rządzi. Tam (opera) czułem się naprawdę dobrze. A w Warszawie był jakiś koszmar.

Jeśli polecacie coś z repertuaru TP - dajcie znać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
  • 1 month later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.