Jump to content

Ubiór a wykonywany zawód


proceleusmatyk
 Share

Recommended Posts

Debatowaliśmy już trochę o stosowności ubioru w konkretnych sytuacjach i postrzeganiu nas przez otoczenie (viewtopic.php?f=1&t=280&hilit=pracy). Overdressed vs underdressed. Uściślijmy kontekst i porozmawiajmy o doświadczeniach, związanych z eksperymentami ubraniowymi w miejscu naszego życia bodaj najbardziej obciążonym spojrzeniami i opiniami - w pracy. Może bardziej w kategoriach too fancy niż overdressed. Co "nie przejdzie"?

Czy obowiązuje Was dress code? Może to Wy go ustalacie w swoim miejscu pracy?

Czy zdarzyło się Wam pójść o jeden most za daleko? Jakie były reakcje? (klientów, kontrahentów, przełożonych, podwładnych)

Poszetka kością niezgody? Docinki o za krótkich spodniach? Geje w kolorowych skarpetkach?

Mile widziane historie z życia wzięte oraz bliższe niż dalsze określenie wykonywanego zawodu. Doświadczenia mogą być też nie swoje, czyli znajomych, współpracowników :)

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 108
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Pracuję już jakiś czas w kolejnej instytucji finansowej - i z tego co pamiętam to w każdej (z wyjatkiem obecnej) obowiązywał DC, włącznie z "nieformalnymi piątkami". Nie wyróżniałem się wówczas niczym szczególnym z pracowników. Obecnie, piastując samodzielne stanowisko, mając własny pokoik, bez kontaktu z kilentami, bez narzuconego DC, nie wyobrażam sobie pójścia do pracy inaczej jak w "pełnej zbroi". I tutaj wyróżniam się zdecydowanie spośród współpracowników. A od kiedy zacząłem czytać forum... hmmm, sformalizowałem się jeszcze bardziej. Ale nikogo już nie dziwi poszetka (z reguły biały lniany TV fold) czy "kolorowe" skarpetki.

Link to comment
Share on other sites

Świetne historie! :D Przypomina mi się kultowy Office Space - polecam wszystkim w trybach korporacji :) choć tam główny bohater - pod wpływem buddyjskiego oświecenia - "dress downuje się" do japonek i obala wszelkie korporacyjne tabu, dzięki czemu otrzymuje awans.

Ja pracuję w kilku miejscach (szkoły językowe - w tym kursy firmowe - wydawnictwa, tłumaczenia), gdzie przeważnie nie ma DC, w związku z czym z reguły szczytem wśród współpracowników, kursantów oraz szefostwa jest garnitur i krawat, prędzej marynarka, najczęściej t-shirt i dżinsy, choć zauważyłem, że na spotkania ze mną ludzie starają się wyglądać lepiej :) A jak się ubieram - widać w CMDNS. Najczęściej słyszę pochlebstwa, choć pamiętajmy, że większości komentarzy nie słyszymy ;)

(od sekretarki)

- Pan tak dba o strój i zawsze przychodzi w innym garniturze.

- Dziękuję... choć to akurat nie jest garnitur...

- Tak wiem, czasem wystarczy koszulę zmienić i wygląda inaczej!

;)

Link to comment
Share on other sites

Czasem aż niektórzy przesadzają. Jedna z koleżanek mnie zagadnęła dlaczego już nie chodzę w czerwonej marynarce. :shock: Taki jest efekt tego, że kilka razy przyszedłem w czerwonych (pardon, ceglanych) spodniach :)

Czerwona marynarka to wcale dobry pomysł. ;)

Jakiś czas temu pojawiłem się w firmie z torbą, w letnim stroju podróżnym (kremowa lniana marynarka, różowa koszula, panama itd.) i na pytanie gdzie teraz jadę w delegację powiedziałem, że do Hawany. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że po firmie krąży opowieść jakobym służbowo w niewiadomym celu na Hawaje jeździł... A to był tylko wyjazd na szkolenie pod Warszawę :D

To dobre. :lol:

W jednym z poprzednich miejsc pracy (urząd administracji centralnej) zdarzyło mi się kiedyś w piątek przyjść do pracy w garniturze, ale raczej z gatunku weekendowych (tweed, jasny brąz w zielone prążki). Od mojego przełożonego usłyszałem pytanie: "Skąd przyleciałeś?" - ale o co chodzi? - "No skąd przyleciałeś, bo widzę, że byłeś na lotnisku i zaginęła ci torba z garniturem". Lesson learned :)

No widzisz, i tak to już jest jak chodzisz w brązowym, i to jeszcze w tweedzie, w mieście. :)

Pozdrawiam, Dr

Link to comment
Share on other sites

Mój "zawód" to jeszcze stosunkowo niedawno "uczeń", a już niedługo "student".

Byłem uczniem liceum; wyróżniałem się sposobem ubierania w stosunku do reszty uczniów :).

Mój zwyczajowy zestaw składał się z marynarki, koszuli (+czasami bezrękawnik, czy kardigan) i jeansów. Chciałem zachować należny szkole casual. Pytania "czemu tak się odstawiłeś" od kolegów w bluzach z kapturem zdarzały się tylko na początku, bardzo szybko przyzwyczajono się do tego, że "taki po prostu jestem" i nikt nie zwracał na to szczególnej uwagi.

Od października będę studentem i wydaje mi się, iż na uniwersytecie będę mógł troszkę bardziej "poszaleć". Sportowy garnitur od czasu do czasu, czy też strój sportowy-skoordynowany wydaje się, że będzie na miejscu.

Link to comment
Share on other sites

Guest Nereusz

Ja też nie zauważam jakiegoś większego przeskoku między liceum, a studiami. Myślę, że w kontekście tego forum należy sobie z grubsza darować oglądanie się na to jak ubierają się inni, bo elegancja w dobrym wydaniu, tak jak to ostatnio słusznie zauważył Zaki na Szarmant.pl, to paradoksalnie coś, co nie może być już czymś dyskretnym, a to oznacza, że zawsze znajdą się osoby, którym ten odzieżowy nonkonformizm będzie w jakiś tam sposób przeszkadzać. ;)

Link to comment
Share on other sites

Guest Jonekasz

Mój "zawód" to jeszcze stosunkowo niedawno "uczeń", a już niedługo "student".

Byłem uczniem liceum; wyróżniałem się sposobem ubierania w stosunku do reszty uczniów :).

Mój zwyczajowy zestaw składał się z marynarki, koszuli (+czasami bezrękawnik, czy kardigan) i jeansów. Chciałem zachować należny szkole casual. Pytania "czemu tak się odstawiłeś" od kolegów w bluzach z kapturem zdarzały się tylko na początku, bardzo szybko przyzwyczajono się do tego, że "taki po prostu jestem" i nikt nie zwracał na to szczególnej uwagi.

Od października będę studentem i wydaje mi się, iż na uniwersytecie będę mógł troszkę bardziej "poszaleć". Sportowy garnitur od czasu do czasu, czy też strój sportowy-skoordynowany wydaje się, że będzie na miejscu.

a mógłbyś mi powiedzieć jakie buty wtedy zakładałeś?

Link to comment
Share on other sites

Kiedyś jak miałem pogadankę z szefową (tak za całokształt) to oberwało mi się za noszenie boat shoes bez skarpetek :). Konstatacja była następująca: "Dopiero jak się sporo osiągnie, to można pozwolić sobie na ekstrawagancję w ubiorze" :)

Link to comment
Share on other sites

Guest Nereusz

Kiedyś jak miałem pogadankę z szefową (tak za całokształt) to oberwało mi się za noszenie boat shoes bez skarpetek :). Konstatacja była następująca: "Dopiero jak się sporo osiągnie, to można pozwolić sobie na ekstrawagancję w ubiorze" :)

Chodziłeś w boat shoes do biura?

Link to comment
Share on other sites

Nie, Nie ;). Do chinosów. No chyba, że w piątek jest zaplanowane jakieś spotkanie, wtedy oczywiście w pełnym rynsztunku.

Nigdy nie byłem również purystą w kwestii obuwia. Przykładowo (jak z resztą napisałem w innym poście) w zimie nosiłem do garnituru double monksy, chociaż to z pewnością buty nieformalne. Podobnie, jak full brougues (właśnie: istnieje coś takiego, jak 3/4 brougues :) ?)

W kwestii poszetki jestem w pracy natomiast zachowawczy i zazwyczaj noszę białą batystową, jeśli jedwabną to raczej błękity i granaty, żeby nie było zbyt fircykowato :).

Link to comment
Share on other sites

Guest Nereusz

Cóż, moim zdaniem takie połączenie nie pasuje co do zasady, a to znaczy, że można stworzyć zestaw, w którym będą takie buty pasować. Jeżeli ktoś ma naprawdę duże wyczucie stylu, to mimo że dane elementy garderoby przeważnie ze sobą "nie grają", to jednak umiejętnie grając kolorem, czy fakturą materiału zawsze można stworzyć coś miłego dla oka. ;)

Odnośnie natomiast postulowanego przez Ciebie połączenia, to jestem stanie sobie takie wyobrazić, z tym że ja bym wtedy na pewno nie założył krawata i rozpiął guzik więcej w koszuli (czyli w sumie 2) ;)

Link to comment
Share on other sites

pirat, jak wrócę do Polski, to zaprezentuję takie zestawienie w CMDNS, które mi się osobiście bardzo podoba. tylko nie boat shoes, tylko zamszowe tassel loafers. generalnie jak tak się ubieram, to mnie znajomi pytają, gdzie zaparkowałem jacht ;)

Link to comment
Share on other sites

A co powiesz na marynarke klubowa, biale spodnie i boat shoes?

Edit: generalnie spodnie inne niz welniane ?

Nosiłem boat shoes (kolorowe, z białym, niebieskim i czerwonym, od CT), czerwone chinosy i granatową marynarkę klubową. Zdjęcia niestety nie mam, chyba, że przypadkiem ktoś mi na jakiejś konferencji pstryknął, ale o tym nie wiem (i już nie zrobię, chinosy poszły na śmietnik).
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

 Share




×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.