Skocz do zawartości

Kryzys czyli jak skutecznie ochronic nasze finanse


Parmigiano

Rekomendowane odpowiedzi

Co masz na myśli ulokował? Odłożył na emeryturę czy na buty u Kielmana?

Generalnie waluty cechują się dużą zmiennością (w sumie ciekawe co się nią nie cechuje dziś) stąd długoterminowe trzymanie jednej waluty wymaga mocnych nerwów. Zobacz jak z punktu widzenia statystyki wyglądało niedawne zdarzenie na CHF: http://blogi.ifin24.pl/trystero/2011/09 ... inansowym/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co masz na myśli ulokował? Odłożył na emeryturę czy na buty u Kielmana?

Generalnie waluty cechują się dużą zmiennością (w sumie ciekawe co się nią nie cechuje dziś) stąd długoterminowe trzymanie jednej waluty wymaga mocnych nerwów. Zobacz jak z punktu widzenia statystyki wyglądało niedawne zdarzenie na CHF: http://blogi.ifin24.pl/trystero/2011/09 ... inansowym/

Wszystkie waluty papierowe (fiducjarne), a ogólnie - kontrolowane przez władze - prędzej czy później osiągały wartość zbliżoną do zera (tu wartość = siła nabywcza). Ale od kilku tysięcy lat istnieje waluta spontanicznie wybierana przez setki społeczeństw, która, choć miawa lepsze i gorsze chwile, zawsze pomagała przetrwać zawieruchy dziejowe, bądąc najpewniejszym ubezpieczeniem materialnej przyszłości jej posiadaczy. Anyone?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co masz na myśli ulokował? Odłożył na emeryturę czy na buty u Kielmana?

Generalnie waluty cechują się dużą zmiennością (w sumie ciekawe co się nią nie cechuje dziś) stąd długoterminowe trzymanie jednej waluty wymaga mocnych nerwów. Zobacz jak z punktu widzenia statystyki wyglądało niedawne zdarzenie na CHF: http://blogi.ifin24.pl/trystero/2011/09 ... inansowym/

Wszystkie waluty papierowe (fiducjarne), a ogólnie - kontrolowane przez władze - prędzej czy później osiągały wartość zbliżoną do zera (tu wartość = siła nabywcza).

Wszyscy prędzej czy później umrzemy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście sugeruję lokację środków w instrumentach finansowych nakierowanych na bankructwo Japonii ;)

Risky bussiness. Japonia jest zadłużona w większości wewnętrznie (u własnych obywateli) i ma własną walutę. Owszem, ma problem z deflacją, ale i tak wydaje się być w lepszej sytuacji niż połowa Unii.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkładając na bok, kwestie filozoficzne czy historyczne waluty kruszcowej bo to nie ten temat, to inwestowanie w złoto nie jest terminem jednoznacznym (być może to oczywista oczywistość): złoto fizyczne w postaci sztabek czy monet; fundusze odzwierciedlające zmiany wartości kruszcu, certyfikaty na złoto. Każdy z nich ma swoje wady i zalety np. koszty transakcyjne, płynność, bezpieczeństwo rozumiane jako ryzyko fałszerstwa, ryzyko kredytowe kontrahenta etc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie waluty papierowe (fiducjarne), a ogólnie - kontrolowane przez władze - prędzej czy później osiągały wartość zbliżoną do zera (tu wartość = siła nabywcza).

Wszyscy prędzej czy później umrzemy.
Na użytek Kolegów mniej obeznanych z historią gospodarczą świata, dodam, że stopniowa utrata siły nabywczej przez pieniądz fiducjarny była z reguły odczuwana przez ludzi boleśnie i w pełnie świadomie za życia, czasem z roku na rok, czasem z miesiąca na miesiąc, a czasem z dnia na dzień (czy jest to wystarczająco krótki horyzont czasowy, czy mam przypomnieć Weimer, w którym marka traciła wartość z godziny na godzinę?). Dotyczy to zarówno zjawisk inflacyjnych, jak pamiętany przez niektórych z nas dokuczliwy wzrost cen w pod koniec lat 80. i na początku 90., jak i bardziej brutalnych zagrywek rządowych. Z tych drugich można wymienić 40% dewaluację dolara w roku 1934 albo 'reformę' walutową w Polsce w 1950., kiedy to de facto rząd skonfiskował 2/3 oszczędności (barwny opis: http://wyborcza.pl/1,86176,4618759.html). Społeczeństwa w obu krajach cechowała - jak widać słusznie - zdrowa nieufność do władz połączona z wiarą w złoto jako instrument relatywnie najbardziej odporny na utratę wartości. Zarówno Roosevelt, jak i Bierut też doskonale rozumieli, że w przeciwieństwie do pieniądza fiat, złota nie da się wydrukować i że jest ono ostatnim bastionem chroniącym siłę nabywczą zgromadzonych przez ludzi oszczędności. Znakomity artykuł na ten temat napisał Greenspan (http://www.321gold.com/fed/greenspan/1966.html), w czasach, gdy jeszcze był po jasnej stronie mocy. Dlatego też władze w obu krajach wprowadziły jednocześnie (PL) lub nieco wcześniej (1933 w USA) zakaz posiadania złota, za złamanie którego groziły drakońskie kary, zarówno pozbawienia wolności, jak i grzywny. W PRL dodatkowo za handel złotem (a także platyną i walutami) groził wyrok śmierci w trybie doraźnym. Podobne sankcje obowiązywały w ZSRR, co zainspirowało powstanie kilku dobrych scen literackich, m. in. w Mistrzu i Małgorzacie czy Archipelagu Gułag. Co ciekawe, totalitarny PRL cofnął zakaz posiadania złota już po 6 latach, w 1956 r., zaś w land of the free zakaz obowiązywał ponad 40 lat, do końca roku 1974, kiedy to wieloletnia batalia środowisk wolnościowych, m. in. Rona Paula, przyniosła wreszcie efekt i Gerald Ford uchylił haniebny dekret Roosevelta. BTW, kilka lat wcześniej prezydent Nixon ‘zamknął złote okno’ (cofnął wymienialność dolara na złoto dla banków centralnych innych państw, ostatecznie pieczętując upadek systemu z Bretton Woods), co oznaczało powtórkę z przekrętu Roosevelta, tyle że tym razem ofiarami były inne kraje, a nie indywidualne osoby. I znowu niektórzy okazali się mądrzejsi, a inni głupsi. Taki generał de Gaulle już wiele lat wcześniej widział, że USA drukuje więcej zielonych papierków niż ma pokrycie w złocie i systematycznie zamieniał dolary na sztaby złotego metalu. Dzięki temu, gdy Nixon pokazał wierzycielom Ameryki środkowy palec, Francja ucierpiała mniej niż inne kraje i do dzisiaj ma jedne z najwyższych rezerw złota na świecie (4. miejsce w 2010 r.), a ich nominalna wartość od czasów akcji Nixona wzrosła, bagatela, czterdziestokrotnie, z ok. 40 do ponad 1600 USD za uncję. Co nie dziwi, zważywszy dwucyfrową inflację szalejącą na Zachodzie latach 70. To właśnie link dolara (a pośrednio innych walut) ze złotem był ostatnią przeszkodą spowalniającą wzrost cen. Po jej usunięciu rządy na wyścigi rozpoczęły druk pieniądza, zgodnie z doktryną Keynesa, tylko nie wiedzieć czemu ta recepta na dobrobyt jakoś nie zadziałała – wystąpiły jednocześnie inflacja, recesja i bezrobocie, co według teorii Keynesa było niemożliwe. Cóż było robić, zwalono winę na Arabów, którzy w tym samym okresie podnieśli ceny ropy naftowej. Niektórzy do dzisiaj wierzą, że inflacja z lat 70. to wina szejków.

PS. Poprawka: dewaluacja dolara z 1934 uderzyła również w zagranicznych posiadaczy amerykańskich obligacji, którzy z dnia na dzień nagle dowiedzieli się, że odzyskają nie 100%, lecz 60% pożyczonego rządowi USA kapitału.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odkładając na bok, kwestie filozoficzne czy historyczne waluty kruszcowej bo to nie ten temat, to inwestowanie w złoto nie jest terminem jednoznacznym (być może to oczywista oczywistość): złoto fizyczne w postaci sztabek czy monet; fundusze odzwierciedlające zmiany wartości kruszcu, certyfikaty na złoto. Każdy z nich ma swoje wady i zalety np. koszty transakcyjne, płynność, bezpieczeństwo rozumiane jako ryzyko fałszerstwa, ryzyko kredytowe kontrahenta etc.

Święte słowa. Historia uczy, że najbezpieczniejsze (co nie znaczy jedynie słuszne - jeśli ktoś chce sobie pospekulować z dużą częstotliwością, to oparte na złocie instrumenty papierowe są do tego celu wygodniejsze i tańsze) jest złoto fizyczne. Certyfikaty złota, które w USA do 1933 r. były z definicji as good as gold dzisiaj mają wartość wyłącznie kolekcjonerską.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

może warto nie mieć nadwyżek, tylko zobowiązania? 8-) Pamietam, jak ludzie na początku przemiany ustrojowej brali duże kredyty na otwarcie i rozwój działalnosci gospodarczej, a późnie spłacali jednym miesięcznym dochodem. To jak, spłaci się kredyt hipoteczny w PLN sztabką złota, jak inflacja uderzy :) ? I zostanie nieruchomość, aktywo może mało płynne, ale ma ten plus, że żaden rząd go raczej nie zarąbie (przynajmniej zgodnie z prawem) ani nie zabroni posiadania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

może warto nie mieć nadwyżek, tylko zobowiązania? 8-) Pamietam, jak ludzie na początku przemiany ustrojowej brali duże kredyty na otwarcie i rozwój działalnosci gospodarczej, a późnie spłacali jednym miesięcznym dochodem. To jak, spłaci się kredyt hipoteczny w PLN sztabką złota, jak inflacja uderzy :) ? I zostanie nieruchomość, aktywo może mało płynne, ale ma ten plus, że żaden rząd go raczej nie zarąbie (przynajmniej zgodnie z prawem) ani nie zabroni posiadania

Słusznie, w czasach wysokiej inflacji warto być dłużnikiem. Tylko zauważmy, że żeby byli dłużnicy, muszą też być wierzyciele - ludzie, którym inflacja amputuje znaczną część ich oszczędności. Co pokazuje znaną prawdę, że inflacja doprowadza w szczególności do transferu bogactwa (realnego, jak podany przez Ciebiep przykład nieruchomości) od pracowitych i oszczędnych do żyjących na kredyt (często, choć nie zawsze, ponad stan). To taka dygresja o aspektach etycznych polityki inflacyjnej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

inflacja doprowadza w szczególności do transferu bogactwa (realnego, jak podany przez Ciebiep przykład nieruchomości) od pracowitych i oszczędnych do żyjących na kredyt (często, choć nie zawsze, ponad stan).

chyba się obrażę :P;) , bo wychodzi, że ten kto ma kredyt nie jest pracowity (i oszczędny), i że żyje na kredyt (celowo pisałem o hipotecznych, bo przynajmniej celem nabycia jest nieruchomość, a nie aparatm fotograficzny, który za rok będzie wart połowę ceny nabycia)

serio zastanawiają mnie dwie rzeczy:

1) na ile istotne jest ryzyko, że dlużnika w przypadku wysokiej inflacji jednak zduszą rosnące odsetki?

2) jaka jest praktyczne użyteczność złota w czasie szalejącego kryzysu. Wiadomo, że ochroni wartość, ale to dotyczy sporych oszczędności. W przypadku oszczędności rzędu kilku-kilkunastu miesiecznych przychodów większym problemem staje się chyba problem dysponowania nimi na wypadek bieżących potrzeb, czy złoto nie jest tu mało płynne?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie napisałem, że kredytobiorcy (do których sam się zaliczam) są mało pracowici i oszczędni. Można mieć - i dotyczy to wielu ludzi - jednocześnie zobowiązanie kredytowe i oszczędności. Przykładem transferu, o którym pisałem, była konsumpcyjna orgia w USA przed 2008, kiedy to na lewo i prawo banki rozdawały kredyty na piękne oczy ludziom, którzy 'musieli' co dwa lata wymienić SUVa, kosiarkę do trawy czy czterdziestocalową plazmę albo zrobić upgrade domu/mieszkania. Umożliwiła to inflacyjna polityka FEDu, której ofiarą byli z kolei oszczędzający i osoby żyjące ze stałego dochodu (fixed income), na przykład emeryci. Polityka niskich stóp procentowych do dziś uderza w tych ludzi, bo nie mają oni jak bezpiecznie inwestować swoich pieniędzy w instrumenty finansowe o stałym dochodzie, skoro obligacje rządowe mają rentowność (w uproszczeniu - roczną stopę zwrotu) zbliżoną do zera.

Co do punktu 1) to wszystko zależy, czy kredyt jest indeksowany inflacją lub innym wskaźnikiem będącym w jakimś stopniu pochodną inflacji. Jeśli masz zmienną stopę procentową (typu WIBOR + marża), to wysoka inflacja będzie oznaczała wyższe raty, bo razem z inflacją wzrośnie WIBOR (zakładając brak manipulacji tym wskaźnikiem). Co do punktu 2), to, po pierwsze, pakowanie całych oszczędności w jeden instrument finansowy (jedno aktywo) prawie nigdy nie jest dobrym pomysłem (zasada dywersyfikacji). Po drugie, złoto jest bardzo płynne i możesz od ręki je sprzedać w wielu kantorach, zakładach jubilerskich, w NBP i u coraz większej liczby dealerów metali szlachetnych, a nawet, choć trwa to wtedy dłużej, na popularnych portalach aukcyjnych. W Polsce ciągle jest sztuką sprzedać w miarę drogo (czyli niewiele poniżej ceny spot), ale to się bardzo szybko zmienia na lepsze. Nie zamierzam reklamować żadnych firm, polecam research internetowy jeśli kogoś to interesuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy okazji - inwestuje ktoś z Was na rynku forex? Zacząłem używać platformy demo Alior Banku i wszystko fajnie, gdy ma się do dyspozycji wirtualne 100.000 zł i można sobie kupić złoto o wartości 5.7 mln $ za 1% ceny i sprzedać następnego dnia z zyskiem rzędu 80%, ale pytanie jak się gra małymi, ale prawdziwymi kwotami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.