Jump to content

Sposoby nauki języków


Jakub Wieczorek
 Share

Recommended Posts

Cześć :)

Chciałbym poznać Wasze sposoby na naukę języków obcych. Ja znam Angielski i Włoski. Z obydwoma językami miałem styczność od urodzenia, więc weszły mi z taką samą łatwością jak język ojczysty. Planuję teraz rozpoczęcie nauki Rosyjskiego-podobno bardzo prosty. Może skorzystam (ja i inne osoby) z Waszych metod nauki języków obcych. Słucham więc :D 

Link to comment
Share on other sites

Od najmłodszych lat oglądałem niemiecką telewizję więc podobnie jak u Ciebie nie miałem później problemów z douczeniem się chociażby gramatyki. Mnie w nauce pomagają filmy i muzyka. Człowiek jest wtedy bardziej osłuchany z językiem. Pomocne mogą być też przyklejone po domu karteczki np.  na oknie - das Fenster, na łóżku - das Bett . Z czasem słówka same wejdą Ci do głowy.

Link to comment
Share on other sites

Bardzo lubię książki nastawione na rozumienie z kontekstu i ewentualnie dodatkowo z obrazków lub wyjaśnień na marginesach. Mają metodę trochę ekstensywną - teksty są długie, a kolejne zdania podawane na wiele różnych sposobów, tak żeby złapać ideę, no i też wyeliminować tłumaczenie w głowie na język ojczysty. To np. "Lingua latina" Orberga albo "L'italiano secondo il metodo natura" Jensena, jest ich sporo. Dla mnie to bardzo dobre na początek. Plus mówienie i słuchanie, bez tego ani rusz. 

Link to comment
Share on other sites

Niektóre rzeczy, jak gramatykę (o ile nie mieszkasz w środowisku rosyjskojęzycznym) trzeba chyba po prostu wyćwiczyć- robić ćwiczenia. Ja przynajmniej w ten sposób zawsze uczyłem się gramatyki. Filmy, książki to raczej nie na samym początku nauki. Jak już opanujesz podstawy to możesz włączać z polskimi napisami, później z rosyjskimi (łatwo się zapamiętuje kontekst i pisownie). Użycie środków stylistycznych jak z gramatyką, ćwiczenia. Dobrze jest mieć osobę z którą można prowadzić regularne konwersacje.

Link to comment
Share on other sites

Każdy uczy się inaczej, mi najlepsze efekty dało (kolejnymi poziomami) :

1. Nauka na pamięć słówek i gramatyki, rozwiązywanie masy testów. Czyli taka podstawa by mieć szansę cokolwiek rozumieć i nie mówić jak Kali. Moim zdaniem to jedyny poziom na którym wart chodzić na kurs językowy. Na dalszych już mało dają, nie licząc specjalistycznych kursów np. Pod kątem konkretnego zawodu

2. Oglądanie telewizji w danym języku bez napisów, wtedy bezwiednie zaczyna się uczyć kolejnych słówek, zrozumienia tych słówek (różnic między polskim znaczeniem a często trochę innymi w drugim języku), wyrażeń, składni. Teraz jest to proste przez seriale online

3. Czytanie książek w danym języku, ale nie dokumentacji technicznych tymi powieści itp. Najlepiej całkowicie w tej kwestii przerzucić się na inne języki. To ćwiczy głównie zrozumienie tekstu, wyrażenia i słówka.

4. Prywatne lekcje z native speakerem lub częste wyjazdy w delegację gdzie się tym językiem posługują, jak zawód pozwala. Niestety ale czytanie książek i seriali uczy głównie rozumienia co ktoś do nas mówi, a mówienie to inna bajka. Polecam indywidualne zajęcia, bo w grupie mówić się nie nauczysz, trzeba po prostu gadać i kogoś kto by Cie korygowal

Link to comment
Share on other sites

Jedyna słuszna metoda nauki języka obcego to full immersion, czyli pełne zanurzenie - wyjeżdżasz do kraju, gdzie się tym językiem mówi i przez ten okres tylko tego języka używasz. Wszystko inne to tylko namiastka tej metody.

 
Kilka rad ode mnie dla tych, którzy full immersion nie planują:
-nie przywiązujcie wielkiej wagi do gramatyki (to zależy, po co wam język - jeśli chcecie np. pisać artykuły naukowe w obcym języku, wówczas gramatyka jest oczywiście niezbędna, ale jeśli chodzi tylko o w miarę swobodne porozumiewanie się podczas wyjazdów zagranicznych, bądź na obcojęzycznych forach, naprawdę, czy napiszecie "der" czy "den", "de" czy "des", "montrer" czy "montré", jest bardzo drugorzędne);
-podstawa to słownictwo i idiomy;
-jeśli ma się już pewien poziom, dobrze oglądać (interesujące nas) filmy z napisami w danym języku, czyli np. oglądamy serial amerykański w oryginale z angielskimi napisami;
-zwracamy dużą uwagę na wymowę - w tym celu uczymy się wszystkich dźwięków danego języka w izolacji; na ten etap należy poświęcić bardzo, bardzo dużo czasu, i często nie uzyskamy zadowalających rezultatów, ale nie wolno się poddawać;
-nie czytajmy tekstów zbyt trudnych na nasz poziom; niejednokrotnie ktoś kto ma ledwo B2 z niemieckiego zmusza się do czytania np. Manna w oryginale; to zły pomysł i strata czasu. Nie wstydźmy się czytać uproszczonych tekstów (np. w simple English) bądź prasy "dla gawiedzi".
-na pewnym etapie warto założyć zeszyt ze słówkami i prowadzić go do końca. Ja do dziś prowadzę zeszyt ze słówkami angielskimi i francuskimi;
-od pewnego etapu (rzekłbym B1) unikamy jak ognia słowników dwujęzycznych - tylko jednojęzyczne (np. słynny Oxford Advanced Learner's Dictionary).
Link to comment
Share on other sites

Jakub, mogę Ci powiedzieć jak ja się nauczyłem rosyjskiego.

Wyjechałem na weekend majowy do Odessy, ( Ukraina, ale 90% ludzi mówi po rosyjsku)
Przebywając w śród ludzi którzy mówią do ciebie, w swoim języku i nie rozumieją twojego. Daje duża motywację, do tego by jak najszybciej nauczyć się paru słów, aby umieć chociaż odpowiedzieć.
Język ten jest podobny do polskiego rzekłbym w 40%, reszta to skojarzenia. Przechadzając się dzień, w dzień po mieście opanowałem czytanie.
Potem, w Polsce po 1 tygodniu umiałem czytać powoli w pamięci, ale w miarę z zrozumieniem. I tak czytałem wszystko co się dało, sporo pomógł mi portal społecznościowy, www.vk.com
Potem kolejny wyjazd już na 1.5 miesiąca i to samo, ciągle z ludźmi. Telewizja etc.

Dopiero potem, poszedłem na lektorat na studiach na rosyjski, a potem na prywatne lekcje. Gdzie doszkalam gramatykę, akcent, i specjalistyczne słownictwo.
Oraz Ciągle staram się obejrzeć jakiś film, szczególnie taki który już widziałem, aby skupić się tylko na języku, przebywam z studentami z wschodnich części Europy.

Jeżeli szukasz w miarę szybkiego dostępu do filmów, załóż sobie konto na wyżej wymienionym portalu, i potem link http://vk.com/xfilm

Link to comment
Share on other sites

Jedyna słuszna metoda nauki języka obcego to full immersion, czyli pełne zanurzenie - wyjeżdżasz do kraju, gdzie się tym językiem mówi i przez ten okres tylko tego języka używasz. Wszystko inne to tylko namiastka tej metody.

W teorii; w praktyce można się nauczyć bez tego.

Pierwszy kontakt z angielskim miałem dopiero w wieku 15 lat; pierwszy wyjazd do Anglii na dwa tygodnie dopiero w wieku 25 lat; łączny czas przebywania w krajach anglojęzycznych w życiu - około 2 miesiące, nigdy dłużej niż 2 tygodnie za jednym razem. Jestem zdiagnozowany jako posiadający native-like proficiency, co w teorii w tej sytuacji jest właściwie niemożliwe. Dla odmiany, w krajach francuskojęzycznych spędziłem cztery razy więcej czasu niż w anglojęzycznych, uczyłem się tego języka cztery lata i znam go na poziomie "A1 minus". Lepiej znam niemiecki i rosyjski; pierwszego przestałem się uczyć 32 lata temu, drugiego 28 czy 29.

Nie ma reguły - gdybym opisał, w jaki sposób uczyłem się zaawansowanej gramatyki angielskiej, wszystkim metodykom opadłyby ręce i wnioskowaliby o pozbawienie praw wykonywania zawodu dla mojego nauczyciela (w skrócie: uczenie się na pamięć reguł przetłumaczonych na polski, niemal bez żadnej praktyki; reguły były dyktowane przez nauczyciela i przeze mnie słowo w słowo zapisywane).

A co do gramatyki, o której pisał @swordfishtrombone - są w uproszczeniu dwa rodzaje wykonu językowego na poziomie komunikacyjnym: a. nie znam w ogóle, ale trochę łapami pomacham, zabajeruję, akcent mazowiecko-podlaski, jak chcę czas przeszły to pokażę palcem do tyłu, jak przyszły to do przodu, jakoś się dogadam, spoko wodza; b. mam siłą rzeczy ograniczony, acz stabilny system językowy, ale tzw. barierę w mówieniu; cokolwiek powiem, najpierw dwa razy ułożę w głowie; jak mnie ktoś zapyta o drogę, wolę powiedzieć "Sorry, I don't speak English" niż popełnić jakiś błąd w następstwie czasów. Dla mnie to rozwiązane trampki vis-a-vis poszetka w TV- fold. Wybierzcie zatem swój styl i uczcie się gramatyki albo nie:-)

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

-jeśli ma się już pewien poziom, dobrze oglądać (interesujące nas) filmy z napisami w danym języku, czyli np. oglądamy serial amerykański w oryginale z angielskimi napisami;

Czasem oglądanie filmów i seriali może prowadzić do "podłapania" złych nawyków językowych :) Nie polecam nikomu uczyć się angielskiego np. z "The Wire" :)

Link to comment
Share on other sites

W teorii; w praktyce można się nauczyć bez tego.

 

 

Oczywiście, sam też nigdy specjalnie długo nie przebywałem w krajach anglojęzycznych, "full immersion" zastąpiły mi setki tysięcy przeczytanych stron i miesiące obejrzanych materiałów video. Nie zmienia to faktu, że gdybym od małego "full immersion" miał, nauczyłbym się i szybciej, i lepiej. Mój angielski jest dobry, zdałbym bez większych problemów CPE (używam tego języka profesjonalnie), ale jednak jest trochę "bookish"; części nowych modnych słówek nie znam, czasem używam jakiegoś zbyt formalnego.

 

To powiedziawszy - dojście do tak wysokiego poziomu biegłości w kontekście, który opisujesz, to wynik tak świetny, że zasługuje na opisanie jako "wyjątek potwierdzający regułę".

 

 

 

A co do gramatyki, o której pisał @swordfishtrombone - są w uproszczeniu dwa rodzaje wykonu językowego na poziomie komunikacyjnym: a. nie znam w ogóle, ale trochę łapami pomacham, zabajeruję, akcent mazowiecko-podlaski, jak chcę czas przeszły to pokażę palcem do tyłu, jak przyszły to do przodu, jakoś się dogadam, spoko wodza; b. mam siłą rzeczy ograniczony, acz stabilny system językowy, ale tzw. barierę w mówieniu; cokolwiek powiem, najpierw dwa razy ułożę w głowie; jak mnie ktoś zapyta o drogę, wolę powiedzieć "Sorry, I don't speak English" niż popełnić jakiś błąd w następstwie czasów. Dla mnie to rozwiązane trampki vis-a-vis poszetka w TV- fold. Wybierzcie zatem swój styl i uczcie się gramatyki albo nie:-)

 

 

To zależy, co określimy jako gramatykę, ale masz rację. W szkolnym sensie tego słowa minimum gramatyki (mam tu na myśli trzy czasy [mnie już uczyli, że w angielskim są trzy czasy, a nie 16, jak drzewiej uczono], stronę czynną i bierną czy nieregularne liczby mnogie i imiesłowy) jest jednak niezbędne. Natomiast np, wkuwanie tabelek niemieckiej koniugacji czy zaawansowanych reguł uzgadniania dopełnień w języku francuskim nie ma specjalnego sensu, bo - wiemy to przecież - to nie błąd w "der" zamiast "den" wyda nas jako cudzoziemca :).

 

 

Czasem oglądanie filmów i seriali może prowadzić do "podłapania" złych nawyków językowych :) Nie polecam nikomu uczyć się angielskiego np. z "The Wire" :)

 

 

Nie zgadzam się. Z "The Wire" można bardzo dobrze się nauczyć jak brzmieć jak gangster z Baltimore. Powiem wręcz, że jeśli chcemy mówić jak gangsterzy z Baltimore, to nie ma lepszego źródła :).

  • Upvote 5
Link to comment
Share on other sites

Po ostatniej dyskusji, z swoją nauczycielką, języka.
Oznajmiła mi że, najlepsza metoda to metoda na guwernantkę, przynajmniej do poziomu B2, zakładając, że chcemy nauczyć się języka poprawnie i skutecznie. Bez błędów popełnianych często, przez "samouków". Potem jak już się opanuję podstawowe słownictwo, zasady gramatyczne, to dodawanie każdej następnej metody będzie tylko plusem.

Link to comment
Share on other sites

Uczyłem się już angielskiego, niemieckiego, rosyjskiego a nawet niderlandzkiego a teraz spróbowałem pierwszego języka z grupy romańskich: hiszpańskiego. Lubię uczyć się języków ale także nie da się ukryć, że do tej pory sukces odniosłem tylko w angielskim, a pozostałe języki za które się zabierałem idą w zapomnienie. Z osobistego doświadczenia wydaje mi się, że podstawowym czynnikiem decydującym o sukcesie jest prawdziwa potrzeba używania tego języka. Nie chodzi mi tylko o to żeby przydawał się do pracy ale także w życiu codziennym. Przykładowo wygodniej jest rozumieć angielski w filmach i serialach niż czytać napisy.

 

W przypadku niemieckiego, którego z pozostałych języków uczyłem się najdłużej, nie miałem takiej potrzeby, pomimo, że przez pewien czas starałem się raz na tydzień oglądać jeden film w tym języku (nawet bez zrozumienia). Po prostu do niczego mi się nie przydawał.

 

Jeśli chodzi o rosyjski, to tutaj była zgoła inna sytuacja, ponieważ dzięki jego pobieżnej znajomości udało mi się kiedyś dostać pracę. Co prawda była to tylko robota tymczasowa i trzeba było znać rosyjski na tyle aby umieć czytać literki i tytuły w gazecie a resztę roboty odwalał google translator. Ale nawet taka potrzeba sprawiła że po dwóch miesiącach mój rosyjski (przynajmniej bierny) znacznie się poprawił... a potem poszedł w zapomnienie :).

 

Niderlandzkiego uczyłem się w Belgii. Mam też kilku znajomych holendrów z którymi utrzymuję kontakt na co dzień. Niestety język do niczego się nie przydaje bo wszyscy lepiej znają angielski i wolą w nim rozmawiać.

 

To było trochę nie na temat, bo dotyczyło motywacji, a nie metody nauki... ale moim zdaniem motywacja jest ważniejsza od metody. Jeśli chodzi o metody to moim zdaniem podstawą na początku są kursy z lektorem. Jeśli w uczysz się w Polsce, to lepiej z polskim lektorem niż native speakerem - przynajmniej na start. Zdarza się iż native speakerzy nie mają żadnego przygotowania dydaktycznego, bo są jakimiś zagranicznymi studentami na dorobku i taki kurs będzie do niczego dla osoby, która dopiero zaczyna. Nie lubię także na początek przesadzać z intensywnością nauki.

W ogóle uważam, że ucząc się czegokolwiek trzeba robić częste przerwy na "poukładanie w głowie" i unikać "maratonów zakuwania". Chodzi o to, że jak się jest tym początkującym to robi się często błędy. Robiąc sobie taki maraton, robi się więcej błędów i tylko je utrwala. Lepiej jest ustalić sobie określony czas na ćwiczenia, który zapewnia że nie dojdzie do zmęczenia materiału i dopóki myśli są świeże a głowa pracuje na  pełnych obrotach. Po tym czasie koniecznie odstawia się naukę tego przedmiotu na jeden dzień.

Link to comment
Share on other sites

Podobnie jak poprzednicy, jestem zwolennikiem ciągłej styczności z językiem, którego chcemy się nauczyć. Włąściwie każdy "input" jest dobry i rozwija, choć "output"- czyli nasze wyrażanie się w danym języku trzeba rozwijać osobno. W tym kontekście, najistotniejszą częścią nauki języka (oprócz motywacji rzecz jasna :) ) jest akumulowanie coraz szerszego słownictwa. 

 

Dla mnie największym problem po poznaniu konkretnego słówka, było jego długoterminowe zapamiętanie. Nigdy nie miałem samozaparcia żeby prowadzić zeszyt z powtórkami, wspaniałym odkryciem okazał się polski program SuperMemo z przed bodaj 25 lat. Sam dozuje on interwały potrzebne na zapamiętanie słowa, co jest dużym odciążeniem. Zainteresowani wygoglują.

Link to comment
Share on other sites

Ja uczyłem się zaawansowanego francuskiego słownictwa z żoną (Francuzką), pytając ją:

"Czy jestem [Adj/N] / Czy lubię [V]"?

Na co ona po namyśle odpowiadała tak lub nie, na co ja: "A co to znaczy?".

 

Często wychodziło śmiesznie, śmialiśmy się razem i tak zapamiętywałem po jednej rundzie. Potem zapisywałem w zeszycie, ale to już bardziej dla utrwalenia pisowni, która we francuskim jest wyjątkowo trudna.

 

Na zbliżonej zasadzie nauczyłem się mnóstwa angielskich słów ze skeczy Monty Pythona (sporej części z nich nigdy wcześniej ani później nie spotkałem :)), dlatego właśnie, że były śmieszne, a ja lubię zapamiętywać śmieszne rzeczy.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

 Share

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.