Od wewnątrz wygląda to trochę inaczej Najtrudniej wyprodukować naturalność, a mistrzostwem byłoby czytelne oddanie chaosu.
Nie ma nic łatwiejszego niż wyprodukowanie czystego, wygładzonego brzmienia w postprodukcji. Dajesz na wszystko kompresje, wycinasz dolne i górne pasmo i masz piękny, cyfrowo obrobiony, kawałek plastiku. Tam nie potrzeba żadnej dbałości o szczegóły i wszystko da się załatwić "później".
Piękny analogowy brud tworzy się z dużym wysiłkiem i to musi być bardzo kontrolowany proces. Przy jednym, bardzo dobrym instrumencie, można iść na setkę (np. Tom Morello z RATM), ale jeśli nagrywasz kilka ścieżek gitar i na każdej masz niewielkie brumienie, to suma tych brumień daje dodatkowy instrument (ścianę szumu). Wytniesz szum, masz plastik, nie wytniesz, masz muł w nagraniu. Nagrania brzmiące naturalnie, szczególnie w gęstym rockowym graniu, wymagają najwięcej dbałości o to co wychodzi z instrumentu i największych umiejętności realizatorskich - taki paradoks.