Nie absurd - właśnie ludzie ultra zdolni, których całym życiem była po prostu praca, z którymi miałem do czynienia przeważnie nie dość, że ubierali się byle wygodniej, to często nawet potrafili chodzić w kapciach na spotkania. W sumie nawet u lekarzy kiedyś zlecili mi masę badań, a dopiero czystym przypadkiem badająca mnie starsza pani profesor, mająca kompletny chaos na głowie, w prostych słowach stwierdziła, co mi pewnie jest (czyli w sumie nic - i miała rację). A, że już 3 razy przeżyłem takie "gradobicie badań" za grube tysiące, by stwierdzić, że w sumie to albo nie wiadomo, albo nic mi poważnego nie jest - bardziej milszym okiem patrzę na "czubów" co poświęcają się jakiemuś zagadnieniu niż kolejnym "bankowcom".
Oczywiście znam też prawdziwych profesjonalistów lubiących dobry, schludny ubiór. Niemniej jeżeli mówimy tutaj o zaufaniu do kogoś, to zawsze walczę z opinią, że ktoś nieschludnie ubrany ma być gorszy w swoim zawodzie na poziomie merytorycznym. Często jest to po prostu odzwierciedlenie charakteru, że bałaganiarze i zapominalscy też często właśnie nie przykładają uwagi do ubioru. A często potrafią myśleć zupełnie innymi ścieżkami niż reszta.
Co nie znaczy, że nie ma też "słabeuszy" wśród i takich - bo nie dość, że nie wiedzą co się dzieje, to jeszcze nie potrafią tego ukryć za ładnym uśmiechem