Kiedy czytałem bloga Mr Vintage (i jego książkę) jakiś czas temu, szczerze mówiąc niezbyt się zastanawiałem nad tym, czy wpisy są/nie są sponsorowane i jaka jest / czy jest jakakolwiek forma współpracy blogera z producentami. Czytanie bloga, sprawiało mi przyjemność i pogłębiało zainteresowanie eleganckim stylem ubierania się i było przy tym miłą rozrywką. Nie wspominając o tym, że każda dziewczyna widząc u mnie książkę o "modzie", automatycznie nadawała mi wyższy "rating":)
Zakładam, że blogi czytają w dużej mierze masowi odbiorcy, których wielu jest chyba dużo bardziej zainteresowanych prezentacją zestawów i opisem produktów oraz zasadami łączenia poszczególnych elementów etc, niż testami użytkowania poszczególnych elementów męskiego ubioru.
Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że większość owych masowych odbiorców, umarłaby z nudów czytając recenzje z rocznego użytkowania marynarki, spodni, krawata czy koszuli. Pokazywanie zagnieceń, przetarć, rozpadających się szwów, odpadających guzików i etc. nie jest też raczej szczególnie atrakcyjne wizualnie a nie oszukujmy się - blogi mają być ładne, bo ludzie lubią oglądać ładne rzeczy.
Opisywanie przez blogera wyłącznie zalet produktu i pomijanie wad (tak zwane "bezkrytyczne pianie z zachwytu") jest oczywiście naganne. Z drugiej strony jako człowiek zarabiający na co dzień pieniądze i lubiący je wydawać nie widzę nic zdrożnego w tym, że bloger przekuwa swoje hobby na biznes lub też przynajmniej czerpie z niego jakieś korzyści materialne (być może czasem pokrywające lub nieznacznie przekraczające koszty). Uważam, że jeśli poziom bloga jest wysoki i interesujący a bloger wprost pisze o współpracy z producentami (jak Mr Vintage na swojej stronie) nie ma w tym nic złego.
"a i tak uważam, że pokusa zarabiania na blogu jest wielka i przetrwają tylko solidni, ale uczciwi. Resztę zeżre chciwość, brak standardów i brak kompetencji."
Hargin, nie sądzę. Przetrwają Ci którzy na blogach mają najładniejsze zdjęcia i opisy i którzy umieją to sprawnie puszczać w eter". Oczywiście nie oznacza to, że będą to Ci, którzy są najlepsi i najsolidniejsi. Ale tak działa świat.