Jump to content

Męskie klimaty z karaibską nutą, czyli wywiad z Rum Fanatic


damiance
 Share

Recommended Posts

Drodzy forumowicze,

zapraszam do przeczytania wywiadu z Łukaszem "Rum Fanatic" Węckim, który podzielił się z nami swoją wiedzą na temat rumu.

 

Proszę, opowiedz nam jak zaczęła się Twoja blogerska aktywność i dlaczego akurat rum?

Moja rumowa pasja wykluła się z innej pasji, a mianowicie podróżowania. W 2005 roku, razem z rodziną wybrałem się na Kubę. Był to pierwszy mój wyjazd na Karaiby i tamtejszy klimat, zarówno ten realny, pogodowy, jak i ten ulotny, wchłaniany mieszanką dźwięku (świetna kubańska muzyka, z jednej strony piosenki Buena Vista, z drugiej gorący Cubaton), obrazu (jedne z najpiękniejszych plaż na świecie, piękna Havana z jednym z moich ulubionych miejsc – Plaza Cathedral), czy smaku (rum). Ta mieszanka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie.

6.JPG

W tamtych latach zdecydowanie najpopularniejszym mocnym alkoholem w Polsce była niezmiennie wódka, z mocno się już wtedy zaznaczającą whisky. Rum? Tylko do herbaty! Zwłaszcza jak się mieszkało blisko granicy z Czechami.

W przewodnikach wyczytałem, że najpopularniejszymi drinkami na Kubie są Cuba Libre, Daiquiri i Mojito. Wszystkie są na bazie rumu. Hołduję zasadzie, że jak jestem zagranicą, to staram się jak najwięcej z lokalnych zwyczajów wyciągać. No to dawać mnie to Cuba Libre.

No i zagrało. Ta muzyka, te widoki z baru (mój bar na Kubie na zdjęciu) na koralową plażę i skrzyżowanie Zatoki Meksykańskiej z Atlantykiem i ten smak czegoś dla mnie nowego, co idealnie trafiło w moje gusta.

1.JPG

Po mojej drugiej wizycie na Kubie, w 2008 roku, postanowiłem bardziej zgłębić temat rumu i się okazało, że się za wiele nie dowiem, bo po prostu niemal nic o rumie po polsku nie ma. Zacząłem więc czytać materiały zagraniczne, poszerzać swoje horyzonty o nowe butelki, nowe marki kupowane za granicą, dostrzegając jednocześnie obecność rumowych standardów u nas. Stwierdziłem, że coś tu nie gra, że ten alkohol ma taki potencjał, a niemal go nie ma u nas. Stworzyłem więc stronę rumy.eu (już starą, dawno nie aktualizowaną), żeby jakoś wiedzę o rumie zacząć prezentować. Nie będę ukrywał, że pierwszy tekst „blogowy” powstał w celu pozycjonowania strony, ale zauważyłem, że sam tekst zaczął mieć również trochę odwiedzin i stwierdziłem, że to może być ciekawe doświadczenie, a jednocześnie możliwość większej możliwości interakcji z czytającymi.

Mimo że język polski nie należał do moich ulubionych przedmiotów w szkole zdecydowałem, że zacznę o tej mojej pasji pisać. W sumie w eter, nie wiedząc czy ktoś to będzie czytał w szerszym zakresie. Wyszło, że najlepszą formą takiego uzewnętrznienia będzie blog i tak w 2010 roku powstał Blog Miłośnika Rumu. To, jak się to wszystko rozwinęło do dnia dzisiejszego utwierdza mnie w przekonaniu, że to była bardzo dobra decyzja.

Patrząc na nasze forum, But w Butonierce, zaryzykuję stwierdzenie, że rum nie ma tutaj istotnego audytorium (mamy na forum temat o alkoholach). Dlaczego rum nie jest popularny w Polsce i czy możemy liczyć na jakiś pozytywny trend?

Z jednej strony, koncentrując się stricte na Polsce, po ’89 nasz rynek mocnych alkoholi należał (nadal należy, ale już nie w takim stopniu) do wódki i wraz z naszą chęcią poznawania świata zaczęliśmy tą wódkę stopniowo zamieniać na inne alkohole. A napływać do nas w pierwszej kolejności zaczęły te, które były nas najbliżej, czyli m.in. whisky, brandy, czy odchodząc od mocnych alkoholi – wina, ale też najpierw te włoskie i francuskie, ale dopiero później odkryliśmy Nowy Świat. Pole position miała więc whisky (w ślad za którą łatwiej było podpiąć bourbona), z czasem dopiero dotarliśmy w dalsze zakątki świata (a trzeba pamiętać, że rum to koncentracja na półkuli zachodniej).

Z drugiej strony sam rynek rumowy miał swoje historyczne perturbacje, łącznie z dużym tąpnięciem w produkcji po ustanowieniu prohibicji w USA, gdzie była jego największa konsumpcja i historycznie również spora produkcja. Nie pomagała też „łatka” ciężkiego i niezbyt dobrego w smaku napoju piratów. Trzeba było więc trochę czasu, trochę podpatrzenia whisky (m.in. na jej premiumizację), trochę popłynięcia od czasów II Wojny Światowej na fali lżejszych rumów, dla których świetnym nośnikiem były kubańskie drinki, by dotrzeć do Europy i wykuć tutaj swoje miejsce. Bo rum to bardzo popularny mocny alkohol (ustępuje tylko wódce w skali globalnej), ale głównie na półkuli zachodniej i w Azji (głównie Indie i Filipiny).

Z danych polskich, które miałem za 2013 rok wynikało, że rum stanowi ok 0,1% całego rynku alkoholowego w Polsce. Przy spożyciu ok 0,5 mln litrów vs 19 mln litrów whisky to nisza, ale jednocześnie rum był już wtedy uważany za jeden z najszybciej rosnących segmentów, z prognozowanym, wieloletnim, dwucyfrowym wzrostem sprzedaży. I ja to też zauważam dookoła siebie!

Dowodów na rozwój rynku w Polsce jest mnóstwo. Obserwuję ten rynek już od 12 lat, natomiast trzeba stwierdzić, że największe przyspieszenie widzę od jakichś 3-4 lat. Najlepiej widać to po rozkwicie oferty. Zarówno stacjonarnej, gdzie mamy nawet specjalne miejsca rumowi dedykowane, jak i internetowej, gdzie ilość pozycji do wyboru jest już naprawdę spora. Oferta jest już na tyle szeroka i bogata, że zakupy za granicą robię już tylko okazjonalnie (choć oczywiście do ideału jeszcze brakuje trochę).

Patrząc na gastronomię, to powstają rum bary,  miejsca gdzie możesz skosztować rumu w świetnych koktajlach, czy miejsca gdzie spróbujesz sparować rum z cygarem. Bardzo wzrosła też świadomość barmańska o rumie.

W maju tego roku, z wizytą do naszego kraju, w ramach promocji eksportu, przyjechali producenci rumu z Mauritiusa. W czerwcu, we Wrocławiu, odbył się natomiast pierwszy festiwal rumu w Polsce – Rum Love Festiwal, w którym miałem okazję uczestniczyć, również jako prowadzący prelekcję na master classach. I impreza pokazała, że rum cieszy się rosnącym zainteresowaniem, zarówno dopisała frekwencja jeśli chodzi o odwiedzających, jak i po stronie wystawców.

W moim najbliższym otoczeniu widzę też wzrost zaciekawienia rumem, a ja nie ukrywam jestem głównym tego prowodyrem. Kto ma ze mną do czynienia, ten już przy rumie zostaje. Kończąc trendy, widzę to też po swoim profilu na facebooku, gdzie ilość zainteresowanych przyrasta, a towarzyszą temu częste zapytania, jak zacząć, czy co polecam?

A ostatnim dowodem na rosnące zainteresowanie rumem jest ten wywiad, jakby rum nie zaczynał być widoczny, to myślę, że by go nie było.

Trend rumowy się już u nas zaczął i myślę obiektywnie, że prędko się nie skończy.

Od czego zacząć przygodę z rumem, zarówno w kontekście niezbędnego szkła jak i butelek pierwszego wyboru? Czy możesz polecić nam jakieś popularne klasyki, które pozwolą na rozpoznanie tematu? I najważniejsze – jak pić rum?

Rum, jak wiele alkoholi można pić na dwa sposoby – solo i w drinkach/koktajlach. O przynależności do jednej czy drugiej kategorii często decyduje wiek, a co za tym idzie cena rumu. Im rum droższy, tym teoretycznie skala przesuwa się ku piciu solo, im tańszy, tym wraca do używania w koktajlach. Mówię teoretycznie, bo jak wszędzie znajdą się rumy droższe które będą mimo wszystko słabe do picia solo (bo ich cena będzie wynikała nie z jakości, a z innych czynników) i vice versa.

To samo z wiekiem. Generalnie rzecz ujmując rumy starzone do ok 5-8 lat nadają się do koktajli. Z mojego doświadczenia wynika, że w tym przedziale zaczynają się pojawiać pierwsze ciekawe do picia solo. Ponad ten przedział to już głównie solo, choć dobry rum jest także mile widziany w dobrych koktajlach, jak np. w rumowej wersji Old Fashioned, czy specjalnie komponowanych koktajlach, które już dość często znajdziemy w dobrych barach.  Niezależnie jednak od tego, czy to będzie „początkowy” rum, czy starszy, do picia solo, to polecam spróbować solo każdy, dla złapania perspektywy i porównania różnych typów czy marek rumu oraz dla zabawy w rozwój i próbę sklasyfikowania aromatów.

Ja swoją przygodę z rumem zaczynałem z drinkami, a dokładnie z ich klasykami – Cuba Libre (koniecznie z limonką i lodem, niby oczywiste, ale nie zawsze), Daiquiri, Mojito (Kuba) czy Pina Colada (Puerto Rico). Bardzo lubię też Mai Tai, więc coś już dla miłośników bardziej hawajskich klimatów. Sukcesywnie zwiększając budżet przeszedłem do picia solo i jak miałbym coś radzić, to chyba taką drogę, by mieć porównanie rumów od początku, doceniając sukcesywnie nowe, ciekawsze, bardziej zaawansowane. Ale nie mam przekonania, czy istnieje jedyna słuszna droga do rozpoczęcia przygody z rumem. Równie dobrze można wskoczyć od razu na półkę 8-12 i zacząć od picia solo.

Odrębną trochę kategorią są rumy przyprawiane, czyli spiced, które są słodsze, mają często poniżej 40% i są głównie dedykowane do drinków, ale z tego co wiem i obserwuję również cieszą się dużym powodzeniem na początku przygody rumowej. Nie jestem ich wielbicielem, ale wiem, że są często początkowym przystankiem, który się podoba.

Warto też wspomnieć o rumach o wyższej, niż 40%, zawartości alkoholu (nawet sięgającej 75-80%). Jeżeli nie są to edycje rozlewane w mocy beczki, single barrel i tym podobne, to używa się ich do wykończenia koktajli. Solo to raczej eksperymentalne przeżycie.

Rum można też ciekawie parować. Polecam go zwłaszcza miłośnikom cygar, jest bardzo wdzięcznym i popularnym już tematem do pary. Kolejną ciekawostką do parowania z rumem jest też gorzka czekolada, którą możemy przepić rumem po zjedzeniu kostki.

Jeżeli chodzi o konkretne butelki na początek, to zacznę od klasyki dla mnie sentymentalnej, czyli kubańskiej. Havana Club 3, jasny, lekki rum świetny do początkowych koktajli (wspomnianych Cuba Libre, Daiquiri, Mojito), nawet w rankingach uznawany za bardzo dobry stosunek ceny do jakości na początkowej półce. Dalej HC 7, ciemna, już dobry wstęp do picia solo, choć ta nowa butelka jakoś mi nie podchodzi. Ze słodszych, początkowych rumów – Gosling’s Black Seal, świetny do coli no i ich sztandarowego drinka – Dark ‘n Stormy, ale i widziałem takich, którym solo podszedł.

Marki takie jak Flor de Cana, Appleton Estate, Diplomatico, Mount Gay, El Dorado czy Doorly’s w zasadzie można próbować od ich początkowych pozycji w górę. Z podstawowych do koktajli ciekawymi są także Plantation 3* i Original Dark. Z ciemniejszych, tańszych również jamajski Myers. A przy rumach Spiced na podstawę wydaje mi się, że Krakena i Sailor Jerry można polecić.

Dla porównania możemy też później wejść w rhumy (zwane także rumami agricole), czyli rumy produkowane bezpośrednio z soku z trzciny cukrowej. Specyficzne, wymagające, dość różniące się smakiem od tych wymienionych wcześniej. Z dostępniejszych cenowo Saint James Rhum Blanc lub Clement Rhum Blanc.

Jeżeli chodzi o szkło, to ja głównie używam snifterów i kryształowych szklanek typu old fashioned. Natomiast rozszerzając myślę, że i niskie tumblery i szklanki do whisky oraz kieliszki do koniaków, będą jak najbardziej na miejscu.

2.jpg

Na końcu chciałem się podzielić swoim spostrzeżeniem odnośnie lodu. Do koktajli to obowiązek, natomiast jeżeli chodzi o picie rumu solo, to prywatnie jestem sceptyczny, gdyż jak dla mnie lód niepotrzebnie wiąże smaki i nie czuć całej palety, która w rumie potrafi być bardzo rozbudowana. Dlatego polecam próbę bez lodu i żeby dać rumowi trochę pooddychać, zwłaszcza, jeśli wydaje się nam być za ostry na początek. Jeżeli jest to edycja wyżej procentowa, nadająca się do picia solo, a dla nas za ostra to wtedy ewentualnie odrobina wody niegazowanej, dla zmniejszenia intensywności, ale nie rozcieńczajmy czegoś, co ma 40%, co już wcześniej i tak zostało rozcieńczone.

Czy długie starzenie rumu jest najważniejszym czynnikiem wpływającym na końcowy efekt, na jakość trunku? Jakiego typu beczki stosuje się do starzenia rumu? Czy są tutaj jakieś podobieństwa do produkcji whisky?

Starzenie rumu jest na pewno ważne. Teoretycznie im starszy rum, tym lepszy, gdyż miał więcej czasu w kontakcie z beczką i mógł bardziej przejść jej aromatem, wycisnąć więcej olejów i oddać więcej substancji niepożądanych. Ale oczywiście tylko w teorii, gdyż w całym procesie ważna jest także m.in. fermentacja, destylacja oraz blending.

Producenci, z którymi miałem przyjemność rozmawiać wskazywali na destylację, jako kluczowy proces produkcji rumu i ten najbardziej decydujący o jego jakości. Jeden z nich powiedział mi, że kiepski rum wsadzony do dobrej beczki, mimo że będzie dłużej starzony, będzie gorszy niż dobrze przedestylowany, krócej starzony.  Ale cenę (co do zasady), ten dłużej starzony będzie miał wyższą, za oznaczenie wiekowe, ot marketing. To, że proces przed starzeniem ma duże znaczenie, widać np. na przykładzie firmy Velier, gdzie nawet 2-letni rum wytworzony w destylarniach Hampden na Jamajce lub Foursquare na Barbadosie może kosztować ponad 500 zł. Ale Velier to top topów jakościowych, często widywany na aukcjach, więc cenowo chodzi w innej kategorii.

No i blending. Niemal wszystkie rumy są blendowane, dlatego też dobry Master Blender jest dla producentów nieoceniony.

Podobieństwo do whisky jest myślę głównie w podstawowym drewnie i pochodzeniu beczki. W rumie podstawą drewna jest dąb, w zdecydowanej większości amerykański, w mniejszej francuski. Gro beczek była wcześniej używana do produkcji bourbonu, które dzięki sztywnym normom ich jednokrotnego używania do starzenia, są masowym towarem na rynku wtórnym, a dodatkowo ich opalanie i wydzielanie się waniliny w tym procesie dobrze współgra z profilem smakowym rumu.

5.jpg

Dodatkowo w przemyśle rumowym używane są beczki po sherry, koniaku, w mniejszej ilości po porto, sauternie, maderze czy whisky. Bourbon idzie głównie na starzenie właściwe, reszta na finishowanie.

Z ciekawostek, spotkałem starzenie w drzewie akacji, wiśni czy w beczkach po południowo-afrykańskim Porto.

Spotkałem się ze stwierdzeniem generalnym, że whisky jest ciekawsza od rumu, bardziej złożona – czy zgadzasz się z tym?

Nie zgadzam się, nie będzie to raczej zaskakująca odpowiedź, ale nie mam tutaj zamiaru deprecjonować whisky. Po prostu domyślam się skąd takie stwierdzenie się utarło i możemy się odnieść do początku naszej rozmowy. Podczas gdy rynek whisky w Polsce jest już dość mocno rozrośnięty, aż życzyłbym sobie takiej szerokości półek sklepowych z rumem, jakie widzę z whisky, to rynek rumu dopiero raczkuje i nie było kiedy sobie wyrobić opinii o głębokości i złożoności świata rumowego, bo porównywano go najprawdopodobniej do trzech najpopularniejszych półkowych standardów, które nie są reprezentatywną próbą. Drugą kwestią i to już nawet w globalnej perspektywie, jest postrzeganie rumu jako taniego wkładu do koktajli, który deprecjonuje i przesłania kategorię rumów starzonych, która mozolnie, ale z sukcesami próbuje z tego cienia wyjść.

Dość powiedzieć, że rum jest jednym (o ile nie naj) z najbardziej aromatycznych alkoholi, ma paletę (jako rodzaj alkoholu) kilkuset aromatów. Produkowany jest w pasie trzciny cukrowej, tak mniej więcej pomiędzy zwrotnikami, która to strefa odznacza się tropikalnym klimatem (duża wilgoć, wysokie temperatury). Tam też występują warunki do przyspieszonej maturacji. Znane określenie angel’s share, czyli procent destylatu, który odparowuje w trakcie roku ze starzonej beczki, dla rumu przyjmuje się jest w granicach 8-12%, podczas gdy czytałem, że dla whisky 2-4%. Ta różnica pokazuje, iż w klimacie tropikalnym następuje szybsze parowanie oraz przyspieszone są procesy maturacji (absorpcja olejów, odparowywanie niepożądanych składników). To z kolei powoduje, iż przykładowy (oczywiście nie w każdym przypadku) 12 letni rum jest bardziej złożonym alkoholem niż 12 letnia whisky, starzona w chłodniejszym klimacie.

Dodatkowo produkcja rumu jest dość słabo uregulowana, co ma swoje dobre i złe strony. Ja, oddzielając nieadekwatne jakościowo rumy, patrzę na te dobre strony, że dzięki niskiej regulacji występuje szeroka paleta smakowych profili rumowych, od delikatnych, przedestylowanych kolumnowo, o dominujących nutach karmelu, orzechów i migdałów przez blendy alembikowo – kolumnowe, po ciężkie, wysoko estrowe, wysoko złożone rumy z Jamajki. Od słodkich, przypominających likiery, po rumy szczycące się brakiem dodatku cukru i sztucznych barwników. Od takich, gdzie dominującą nutą będzie skórka pomarańczowa czy smakujące jak pastylki pudrowe, po wytrawne i cierpkie, którym bliżej do whisky. Wreszcie po całą linię rumów finishowanych w beczkach po koniaku, sherry, whisky czy innych, które dodają jeszcze większej różnorodności do świata produktu z trzciny cukrowej.

To właśnie cały urok rumu. Zaryzykuję stwierdzenie, że żaden mocny alkohol nie prezentuje takiej palety smaków, przy satysfakcjonującej złożoności samego alkoholu, jak rum.

Jeżeli widzimy na butelce rumu opis np. „23” albo XO, to co on może oznaczać w praktyce? Jakimi zasadami rządzi się świat rumu, czy jest jakaś organizacja wyznaczająca standardy?

To jest jedna z tych rzeczy, nad którą świat rumowy mógłby mocniej popracować i pracuje, ale o tym za chwilę.

Generalnie etykiety rumowe rządzą się niestety swoimi prawami, głównie marketingowymi i PR-owymi. Po to, by stworzyć wrażenie, często nastawione na zmylenie klienta, co do właściwego wieku alkoholu. Oczywiście większego, niż jest w rzeczywistości. I tak przykładowa „23”  może oznaczać minimalny wiek destylatu, średni wiek destylatu, może oznaczać też najstarszy wiek destylatu w danym blendzie. Ta konkretna liczba pewnie nie wzięła się przez przypadek w tym pytaniu, bo to jeden z popularniejszych rumów, a jednocześnie jeden z moich koronnych przykładów etykietowania, gdzie znany producent oznacza swój sztandarowy rum liczbą 23, a w opisie dopiero dodając, że to blend rumów od 6 do 23 lat. Na marginesie, o ile dobrze pamiętam, kiedyś do tego 23 dodawali „years old”, co było już konkretnym przegięciem. Na koniec przykładowe „23” może nie oznaczać kompletnie nic a taki przykład dawał jeden z producentów z Barbadosu, który swój, na marginesie bardzo dobry, rum oznaczał liczbą 12, co do której nie było wiadomo co znaczy. Na szczęście zmienił ostatecznie oznaczenie na VSOR, które...też nic nie znaczy (próba zapożyczenia od koniakowego VSOP).

XO to kolejne ciekawe oznaczenie, które nie jest powszechnie uregulowane (poza jednym przypadkiem, o czym poniżej). W jednym z topowych rumów jest oznaczenie na butelce XO oraz 20 ... a do tego dopisali „th anniversary”, bo powstał na 20-lecie firmy, ale wiele osób myśli, że to rum 20-letni (a w rzeczywistości ma dwie fazy starzenia, jedna 8-10 lat i druga 2-10, ale chwała i tak producentowi, że takie informacje podaje).

Kolejnym ciekawym przykładem jest napis Solera na etykietach, czyli starzenie rumu poprzez kaskadowe ułożenie beczek, w których na dole, starsze destylaty, po odparowaniu, uzupełnia się młodszymi i tak dalej na kilku poziomach. No i teraz jedni producenci dając oznaczenie wieku na butelce podają najstarszy destylat, inni średni, jeszcze inni mają swoje solery i jeszcze inaczej oznaczają.

I bądź tu mądry. Trzeba po prostu wiedzieć, którzy producenci używają oznaczeń faktycznie mówiących, że jest to wiek najmłodszego destylatu w blendzie.

Są też natomiast chlubniejsze przykłady. Standardowym jest Martynika, która ma swoją apelację AOC Martinique, gdzie jest to określone i biorąc rum z takim oznaczeniem możemy być pewni tego, co jest na etykiecie (oznaczenia – blanc, eleve sous bois, vieux oraz nowsze vieux XO, Tres Vieux, Reserve Speciale, VSOP, Extra Vieux).

3.jpg

Drugim przykładem jest organizacja WIRSPA (West Indies Rum and Spirits Producers Association), ze swoim znakiem jakości ACR (Authentic Carribbean Rum), która zrzesza producentów uznanych rumów z Karaibów, nastawiona na edukację oraz pilnowanie jakości rumu (odpowiednia destylacja, zakaz sztucznych barwników).

Trzecim przykładem są liderzy/opinioniści rynku rumowego, jak Richard Seale z destylarni Foursquare na Barbadosie czy Luca Gargano z bardzo szanowanej firmy Velier. Oni próbują odejść od oznaczeń wiekowych koncentrując się raczej na rodzaju destylacji, jaka była użyta do produkcji rumu oraz dodatkowej informacji, kiedy rum był przedestylowany i kiedy zabutelkowany. Czy to wyjdzie i się przyjmie? Zobaczymy.

4.jpg

 

Czy w świecie rumów też funkcjonuje pojęcie single cask? Patrząc na whisky widzimy, że wraz z postępem edukacji a może czasem i modą, konsument oddala się od blendów…

Funkcjonuje – single cask, single barrel, ale nie ma się co oszukiwać, że tak pewnie z 99% rumów to jednak blendy i single caski nie są tak popularne. Rum jest na początku tej drogi, którą przebyła whisky i myślę, że ją podpatruje, że jeśli tam się przyjęło, to i my spróbujemy. Trend premiumizacji w rumie podchwyca ten temat i myślę, że w najbliższym czasie będziemy singli doświadczać coraz więcej.

W jakim stopniu cena rumu jest wyznacznikiem jego jakości? Ile banknotów 100 złotowych, tak uczciwie, musimy wyjąć z portfela na rum więcej niż podstawowy.

Myślę, że nie odkryję czegoś niesamowitego, jeśli powiem, że podobnie do innych alkoholi wraz ze wzrostem ceny rośnie jakość otrzymanego alkoholu. Ale jak wszędzie jest jakieś ale. W każdym przedziale cenowym znajdą się rumy dobre, średnie i słabe. Ja bardzo lubię oceniać rumy w kontekście współczynnika jakości do ceny i w moich poszukiwaniach znajdowałem i rumy w okolicach 100 zł, które swoją jakością przebijały takie w okolicach 200 zł  i rumy w okolicach 30-40 zł które bardzo dobrze nadawały się do coli przy grillu i biły półkowe standardy.

Myślę, że jak chcemy wejść w półkę dobrych rumów do picia solo, to ceny zaczynają się od ok 120-140 zł, wtedy w zależności od sklepu trafimy na dobre okazy rumów 12-letnich.  Takimi dla mnie klasycznymi pozycjami, od których można zacząć solidniejsze solo są Appleton Estate 12, El Dorado 12, Doorly’s XO, Flor de Cana 12, Diplomatico Mantuano, Pampero Anniversario, czy Matusalem 15.

Jeżeli dołożymy jeszcze jeden banknot 100 zł i zaczniemy się poruszać w zakresie do 240 zł, wtedy obejmiemy już bardzo dużą część rynku, w tym topowe produkcje oceniane przeze mnie tak na 8,5-9,5/10.

Wyżej pozostaje półka bardzo ciekawych rumów, niektórych wybitnych, również aukcyjnych/kolekcjonerskich i one będą się już poruszać nawet do 1200 zł. Kwestia już indywidualna jak ktoś osądzi, czy w zakresie 300 – 1200 zł zostały właściwie wycenione.

Myślę, że przy tym rozkładzie cen, stosunek jakości do ceny, jaki dostajemy za rumy jest na bardzo dobrym poziomie.

Czy na rynku rumów występuje wysoka koncentracja marek w portfoliach światowych graczy na runku alkoholi? Czy mali gracze mają coś do powiedzenia?

Mam wrażenie, że rynek rumu jest dość pofragmentowanym rynkiem, na którym występują i koncerny i również mniejsi gracze, którzy mają coś do powiedzenia, a wśród tych mniejszych graczy ważną część rynku zajmują również tzw. Independent bottlers, czyli podmioty które pod swoją marką skupują wybrane beczki od różnych producentów, bardzo często mieszając ich rumy w finezyjnych blendach.

Tak więc mamy i gigantów okupujących czołowe miejsca w rankingach sprzedaży, jak Bacardi, Pernod Ricard (Havana Club), Diageo (Captain Morgan), Gruppo Campari (m.in. z J. Wray & Nephew, które jest jednocześnie właścicielem Appleton Estate) czy Remy Cointreau (Mount Gay). Ale mamy też dobrze działające, bardzo znane marki należące do mniejszych właścicieli, jak wspomniany wcześniej Foursquare, El Dorado, Flor de Cana, Dictador i wiele innych.

Ciekawymi firmami są independent bottlers, którzy nadają również ton głównie w kategorii rumów blendowanych z destylatów z różnych krajów jak również z drugiej strony rumów premium z wyselekcjonowanych beczek lub pojedynczych nawet destylatorów (w tej drugiej kategorii prym wiedzie Velier, której butelki to wydatek rzędy kilkuset złotych).

Do tego jest dużo marek lokalnych, nawet europejskich, które są tworzone przez pasjonatów i oni też mają swoje miejsce wśród szerokiego rynku rumowego.

Czy dysponujesz Łukaszu jakimiś statystykami mówiącymi o spożyciu lub produkcji rumu na świecie? Jaka nacja przoduje?

Widziałem statystyki, choć za wcześniejsze lata (2012/13). W spożyciu rumu na głowę przodowali Kubańczycy, Domikańczycy ze spożyciem 3-4 litry per capita (pytanie, ile tej normy wyrabiali klienci hoteli all inclusive?) i Filipińczycy. Natomiast jeżeli chodzi o rynki, jako ogół, to czołowymi są USA, Indie i Filipiny. To duże kraje, gdzie rum jest popularny. USA historycznie przez bliskość Karaibów, Indie i Filipiny leżą w pasie trzciny cukrowej, mają więc tereny nadające się do produkcji. Jeżeli chodzi o Indie i Filipiny, to są duże rynki wewnętrzne, ich marki nie są znane powszechnie, a mimo to w czołowej trójce (!) najczęściej sprzedawanych rumów gobalnie są przedstawiciele właśnie z tych dwóch krajów (Mc Dowell’s z Indii oraz Tanduay z Filipin).

Dziękuję za wywiad dla Buta w Butonierce.

Również bardzo dziękuję i zapraszam jednocześnie do odwiedzenia mojego Bloga Miłośnika Rumu oraz obserwowania profilu na Fb https://www.facebook.com/RumFanatic-830476117048755

 


 
 
  • Like 3
  • Upvote 4
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

 Share

×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.