W kilkuletnim już poszukiwaniu wspólnego mianownika członków naszego forum padały różne, mniej lub bardziej trafne określenia, nietrudno natomiast dojść do wniosku, że łączy nas szacunek wobec tradycji. Napisaliśmy już setki tematów o neapolitańskiej szkole szycia, wpływach brytyjskiej monarchii na upowszechnienie noszenia garnituru przy zbiorze szparagów, biadoliliśmy o zgubnym wpływie PRL-u na sartorialną męskość. Proponuję teraz skupić się na tym, co nasze - tym, co jednak pozostało.
Zapraszam Was do przedstawienia historii swoich dziadków.
Założę się, że każdy z nas ma na podorędziu niejedną ciekawą historię, anegdotę, witz, do opowiedzenia o swoim dziadku. A nawet choćby i jedną, to z pewnością jest warta podzielenia się z nami. W końcu - w różny sposób - określamy się względem naszych przodków i oni również kształtują naszą tożsamość. Mam nadzieję, że Wasi dziadowie natchnęli Was czymś prawdziwie sartorialnym
Moi dziadkowie zmarli wcześnie - gdy miałem 8 i 11 lat, niemniej zdążyli przekazać mi - nolens volens - ducha dawnych czasów oraz to, jacy byli, co nosili, co robili w wolnym czasie, z jakimi sypiali kobietami. Pozostały po nich wspomnienia, opowieści, mity, ale i skromne artefakty. Z mojej strony postaram się w miarę możliwości sfotografować te ostatnie i opowiedzieć co nieco.
Panowie, do klawiatur!
PS O ojcu/ wuju/ stryju też może być