Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'adidasy' .
-
Witam. To mój pierwszy post na tym zacnym forum i piszę z pewnym lękiem, gdyż dla mnie moda jest rzeczą dość obojętną, a tu, mam wrażenie, przebywają panowie, dla których są to rzeczy dość istotne. Jednak fakt, że nie jestem niewolnikiem mody nie znaczy wcale, że nie mam swoich ulubionych elementów stroju i że nie cenię sobie np. wygodnych butów. Właśnie z powodu butów się tu znalazłem i dlatego chciałem się przedstawić w tym dziale forum. Przez lata całe byłem fanem i codziennym użytkownikiem adidasów. To znaczy tych butów marki Adidas, nie jakiś dowolnych "tenisówek". Wzięło się to stąd, że many moons ago pewien piłkarz Wisły, Piotrek Skrobowski, przywiózł z jakiegoś zagranicznego wyjazdu adidasy, które trafiły do mnie, za skromną opłatą 3000 zł, czyli średnią miesięczną pensję w ówczesnych czasach. Tak mnie te buty zachwyciły (w porównaniu do PRL-owskich trampek), że stałem się fanem marki na całe życie. PRL-u już nie ma, adidasy kosztują trochę mniej, niż miesięczna pensja, ja mieszkam od 35 lat w USA i wydawałoby się, że 35 lat i kilkanaście par adidasów później nic się nie zmieni, a jednak... Jednak się zmieniło, bo będąc w ubiegłym roku na wakacjach w Arizonie kupiłem kapelusz. Taki kowbojski, czy wręcz w stylu australijskim, jaki nosił Paul Hogan, jako Crocodile Dundee. Tylko adidasy nie bardzo do takiego kapelusza pasują, zatem potrzebne były jeszcze buty. Pierwsze kowbojki kupiłem w ... Polsce. W Lublinie. Firma Tarbor. Tak mnie zachwyciły, a także moją żonę (bo w kapeluszu i kowbojkach mam 5 cm więcej, :D), że adidasy poszły w kąt, a ja mam już pięć par kowbojek i nie chodzę już w żadnych innych butach. No, może z wyjątkiem koszenia trawy... Wtedy adidasy są OK. Nie bywam na salonach, nie jestem zapraszany do Belwederu, ani Białego Domu, a na rodzinne przyjęcia zwykle chodziłem w jakiś "garniturowych półbutach". Bostonian, Made in USA, skórzana podeszwa, ale to pewnie raczej niska półka. Nie znam się na butach, a ubierałem je, bo przecież nie można iść w adidasach do garnituru. Ale teraz będą już tylko kowbojki, bo te przecież pasują do wszystkiego. Mieszkam w USA, ale na wschodzie, a tu człowiek w kowbojkach wygląda niemal tak samo dziwnie, jak i w rodzinnym Krakowie. Mamy co prawda w mieście dwa sklepy z odzieżą w stylu "Western", ale chyba jeszcze nie spotkałem nikogo "na mieście", by w tym stylu się ubierał. Co innego Teksas, Arizona, czy nawet Tennessee, ale nie tu, nie w Północnej Karolinie. Nawet wśród truckerów raczej obowiązuje styl "rozciągnięty dress i podkoszulka", plus sandałki, klapki, albo tenisówki, ale, jak już wspominałem, nie jestem niewolnikiem mody. Nawet mody na rozciągnięte dresy. Po polskich kowbojkach przyszła pora na dwie kolejne pary, z Amazon, jedna z Chin, druga "Made by Indian" - jeśli tak można by nazwać mieszkańców Indii. Jednak to trochę wstyd, nieprawdaż? Wystarczy, że adidasy są już tylko produkowane w Chinach. Zatem, stwierdziłem, buty i kapelusze muszą być amerykańskie. I te azjatyckie powędrowały do Armii Zbawienia, a ja mam trzy pary Tony Lama made in USA i jedną parę butów firmy Dan Post, made in Mexico. Rozgadałem się, więc może skończę. Jeśli temat kogoś zainteresuje, opowiem więcej. O butach jest film, nawet dwa, bo właśnie je podzelowałem, ale nie chcę zaczynać swej przygody tutaj od reklamy swoich filmów, bo wyglądałoby to na spamowanie. Zaczekam więc, czy kogoś temat zainteresuje, a jeśli tak, to opowiem więcej. Pozdrawiam i, mam nadzieję, do usłyszenia. Piotr