Skocz do zawartości

Twój styl a opinia ludzi: ubierasz się "normalnie"?


zaki

Rekomendowane odpowiedzi

Temat rzeka i zapewne są setki definicji. Prosiłbym o nie cytowanie klasyków.

Skoro sam użyłem tego terminu podejmę się go zdefiniować. Klasyczna elegancja to aura lekkości w ubiorze. Nie powinno to być nic wymuszonego i na siłę. Świetnie dobrane kolory grające z barwą twarzy i kolorem włosów. Ubranie doskonale dopasowane. Ma być skromnie, bez efektu starania się. Kolory stonowane, spokojne, bez drapieżności i ekstrawagancji. Taki styl ma zachwycać swoją prostotą i łagodnością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jak już było o tym "działaniu na kobiety" to może ja z damskiego punktu widzenia opowiem...?

To chyba jednak wszystko zależy od środowiska. Ja akurat od samego początku pracuję w takim, który próbuje "aspirować" do "upper class" - czyli np. narzuca reguły, że ubieramy się w garnitury w kolorze czarnym (!?), szarym, granatowym. Amen.

I to obowiązuje wszystkich - czyli np. informatycy na pierwszej linii biegają, klękają, wchodzą pod biurka, przesuwają ściany, dokładają gniazdka w garniturach. Czy przesada czy elegancja - ocena pewnie zależy czy jest się owym informatykiem, czy osobą siedzącą za biurkiem jak ów człowiek wyciera sobie w brudną wykładzinę spodnie z Vistuli za niemałe w stosunku do pensji pieniądze. Jeśli ktoś do tego dobierze jeszcze poszetkę to na 99% wywoła uśmiech politowania - choćby czuł się w tym stroju wyśmienicie. Podobnie jest z "cyganerią artystyczną" - często tam miarą sukcesu jest też wyglądanie "nie-przeciętnie" więc zdecydowanie "nie-klasycznie". Zmierzam do tego, że mnie żaden strój "nie obraża". Bardziej obraża mnie postawa tych panów/pań w drogich ubraniach - dla których rozmowa z kimś ubranym w dżinsy to poniżenie. Niestety IMHO takich typków jest bardzo wielu i ma to niewiele wspólnego z elegancją. Jednak należy zachować umiar w "elegancji" czyli pamiętać o tym, że nie wszędzie garnitur i poszetka są odpowiednie. Ale to, że ludzie często ignorują elegancję tam, gdzie jej powinno być pełno - to fakt. I nie dotyczy to tylko mężczyzn bo ile kobiet widzicie w teatrze w wieczorowych strojach? Ludzie sobie wszystko "upowszechnili", sprowadzili do "tego samego poziomu". Teatr kiedyś a teatr teraz - to nie ta sama "ranga wydarzenia". Ale, o czym tu pisać...a w sypialniach jest inaczej ;):D? Dziesiąt lat temu żadna z naszych babć nie położyłaby się z mężem do łóżka w znoszonej pidżamie i skarpetkach w kontrastowym kolorze i żaden z naszych pradziadków nie wskoczyłby do pościeli w wyciągniętym T-shircie (czy co gorsze w samych skarpetkach :)). Przerysowuję trochę oczywiście ale chodzi mi o takie "spowszechnienie" życia.

Ja na pewno zwracam uwagę na schludność - czy to garnitur czy jeansy - niech to będzie spod żelazka, czyste i ...przemyślane. Na pewno dostrzegam fakt, że ktoś pomyślał zanim coś założył.

Natomiast przesada mnie razi choć uczciwie się przyznam, że bardzo trudno jest ustalić co teraz jest przesadą a co klasyką na tle niechlujnego tłumu.

Na pewno ładny garnitur przyciąga moją uwagę...ale jak obserwuję kolegę, który do pięknego bespoke (Wiśniewski chyba) ma na skarpetkach, nad oksfordami, rząd drewnianych koralików wokół kostki (:/) to popadam w osłupienie. Widziałam też u expata piękne eleganckie lotniki (czarne) na żółtej podeszwie rodem z reklamy "dzieci dobrze widoczne na drodze". Do szarego klasycznego garnituru. Mam też koleżankę, która do pięknie skrojonego kostiumu w stylu Chanel nosi lakierowane różowe szpilki na 15cm obcasie...to się teraz nazywa "kreowanie siebie....

Wiecie co, ja chyba nie mam zdania jednak :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jak już było o tym "działaniu na kobiety" to może ja z damskiego punktu widzenia opowiem...?

To chyba jednak wszystko zależy od środowiska. Ja akurat od samego początku pracuję w takim, który próbuje "aspirować" do "upper class" - czyli np. narzuca reguły, że ubieramy się w garnitury w kolorze czarnym (!?), szarym, granatowym. Amen.

I to obowiązuje wszystkich - czyli np. informatycy na pierwszej linii biegają, klękają, wchodzą pod biurka, przesuwają ściany, dokładają gniazdka w garniturach. Czy przesada czy elegancja - ocena pewnie zależy czy jest się owym informatykiem, czy osobą siedzącą za biurkiem jak ów człowiek wyciera sobie w brudną wykładzinę spodnie z Vistuli za niemałe w stosunku do pensji pieniądze. ...

Wiecie co, ja chyba nie mam zdania jednak :/

Oj biedni ci Twoi informatycy :) - moim zdaniem jest to przykład perwersji w zakresie korporacyjnych zasad ubioru, bo nie wierzę aby z własnej woli robili takie cuda w garniturach. Dużą macie rotację w IT :)

pozdrawiam

D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodam jeszcze, że jest trochę tak - że Ci panowie, którzy śmieją się z eleganckich panów, nie zachwycają się też tak rozumianymi elegancko ubranymi paniami. Często mi się zdarza, że jak wyszykuję się do pracy w ciuchy według mnie odpowiednie do mojego otoczenia i stanowiska, to słyszę komentarze, że ubieram się jak "nauczycielka po 40tce" (mam 34;)) albo jak angielska dama klasowa. Raz postanowiłam się upowszechnić - założyłam ciut krótszą satynową sukienkę czarno-białą i lakierowane szpilki. Szef przez 3 dni nie mógł dojść do siebie (od wywalenia na formalnym zebraniu, przepraszam za dosłowność, tekstu: "aleś się odwaliła" )) - to samo pracownicy ("ale jesteś ELEGANCKA!").

To z jednej strony było śmieszne, ale też ugodziło w moją damską próżność (to znaczy, że nigdy się nie "odwalam" w oczach moich kolegów, i nie jestem elegancka w oczach pracowników?). To pierwsze bardziej boli :P;):D

PS. Damiance - o dziwo nie rotowali. W tej firmie, o której pisałam, trochę ostatnio spuścili z tonu i wolno im nakładać "robocze ubranie" :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ malwes

w przyszłości, proponuję, zdaj się na ocenę forumowych kolegów co do kwestii "aleś się odwaliła" :)

jestem przekonany, że w ramach przyjemnego wyjątku od codziennej, forumowej rutyny - koledzy - jako grono niezależnych ekspertów, o niekiedy nieskorelowanych poglądach na klasyczną elegancję, doradzi bezbłędnie i wesprze autorytetem przemnożonym przez 200+, tak aby szef pozostał w błogim letargu osłupienia przez co najmniej tydzień :)

pozdrawiam

Damian

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malwes zachęcamy do wysłania fotki do działu co masz dziś na sobie. Byłaby to fantastyczna odmiana:) Rozbawiłaś mnie tymi frontowymi informatykami w garniakach z poszetkami:):) A różowe szpilki na 15cm obcasie to kojarzą mi się z najstarszym zawodem świata. Co do kobiet w sypialni to raczej są dosyć elastyczne i szybko dokonują upgrade (rzadko kiedy trzeba) żeby nie wyszły na kocmołucha przy partnerze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malwes zachęcamy do wysłania fotki do działu co masz dziś na sobie. Byłaby to fantastyczna odmiana:) Rozbawiłaś mnie tymi frontowymi informatykami w garniakach z poszetkami:):) A różowe szpilki na 15cm obcasie to kojarzą mi się z najstarszym zawodem świata. Co do kobiet w sypialni to raczej są dosyć elastyczne i szybko dokonują upgrade (rzadko kiedy trzeba) żeby nie wyszły na kocmołucha przy partnerze.

Ostatnio edytowany przez zaki 25 Paź 2010, 23:04, edytowano w sumie 2 razy

Niezbyt grzecznie edytować post po krytyce. Lepiej przyznać się do wpadki w kolejnym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malwes zachęcamy do wysłania fotki do działu co masz dziś na sobie. Byłaby to fantastyczna odmiana:) Rozbawiłaś mnie tymi frontowymi informatykami w garniakach z poszetkami:):) A różowe szpilki na 15cm obcasie to kojarzą mi się z najstarszym zawodem świata. Co do kobiet w sypialni to raczej są dosyć elastyczne i szybko dokonują upgrade (rzadko kiedy trzeba) żeby nie wyszły na kocmołucha przy partnerze.

Ostatnio edytowany przez zaki 25 Paź 2010, 23:04, edytowano w sumie 2 razy

Niezbyt grzecznie edytować post po krytyce. Lepiej przyznać się do wpadki w kolejnym.

Hmmm edytowałem posta w momencie kiedy kolega Lukasz zostawił komentarz, więc jego opinia nie miała żadnego wpływu na moją edycję. Kończę wątek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawa dyskusja. Według mnie pojęcie "normalne/y" jest w tym wypadku po prostu względne. Czy normalnym jest żeby mężczyzna znał więcej aniżeli sześć podstawowych kolorów, nie mówiąc już o ich właściwym doborze i łączeniu? Tak samo jest z umiejętnością gotowania, prasowania, prania, a nawet w wielu przypadkach - sprzątania! Pomimo zanikających różnic pomiędzy poszczególnymi płciami jeżeli chodzi o zakres wykonywanych obowiązków, to wciąż facet jest uważany za "domową i stylistyczną pierdołę". Jeżeli idziesz ulicą i minie Cię Ferrari lub Mustang Shelby również na pewno się za nim obejrzysz. Wszystko sprowadza się do tego, że większość z obecnych tutaj osób wydaje niewyobrażalne wprost dla zwykłego Kowalskiego pieniądze na właściwy w ich ocenie ubiór. Nie mówię tutaj wyłącznie o elegancji, ale również jakości materiałów, ich trwałości, unikalnym wykończeniu, niepowtarzalności wzorów i kolorów. Wszystko sprowadza się do tego, żeby znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego ktoś kupił sobie to Ferrari lub Mustanga? Czy wyłącznie rzucają się one w oczy czy stoi za nimi jakaś większa filozofia życiowa, jakość wykonania i niezwykłe osiągi..

Ja wielokrotnie pytany dlaczego ubieram się tak elegancko, odpowiadam że po prostu czuję taką potrzebę. Prawdą jest, że nie mamy już odpowiednich wzorców w społeczeństwie, bo w przeciwieństwie do innych narodów, również nasza narodowa wiedza o klasycznej modzie męskiej została poddana eksterminacji, a następnie sowietyzacji. Wzorce przepadły i przeniosły się za zachodnią granicę. Ostali się tylko nieliczni, którzy albo mieli tą unikalną okazję otrzymać niezbędną wiedzę w spadku od starszego pokolenia albo, jak to było w moim przypadku, spotkali na swojej drodze odpowiednie osoby i wzorce.

Moim zdaniem fora takie jak to i portale oraz blogi, które prowadzą nasi współforumowicze są o wiele bardziej potrzebne niż tylko książki traktujące o modzie w perspektywie czysto historycznej. Moda żyje, również ta klasyczna i tylko w takich miejscach jak to forum można przekazywać sobie i uczyć się od siebie nawzajem co to znaczy być prawdziwym gentlemanem XXI wieku.

P.S. Odnośnie równania w górę lub w dół, naprawdę nie przejmowałbym się opiniami kolegów. Zapewniam Was, że jeżeli nie wyglądacie groteskowo w strojach, które skompletowaliście i łączycie, to bardzo szybko wszystkie głosy dezaprobaty ucichną i to Wasi znajomi często będą czuli się zakłopotani w towarzystwie płci pięknej. Nie chodzi przecież o to żeby przez całe życie pokazywać tylko i wyłącznie osobisty luz i polot. Wiem z doświadczenia, że również spokój i opanowanie działa czasami jak afrodyzjak na kobiety. Pamiętajmy, że strój to również miara odpowiedzialności, a ta czasami mówi o nas więcej niż cały nasz uśmiech i pieniądze. Nosisz wyprasowane spodnie, a nie masz dziewczyny i nie mieszkasz z mamą? Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że potrafisz o siebie zadbać i prawdopodobnie również o innych. ;)

Pozdrawiam.

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość BartoszMajewski

Bardzo ciekawy temat.

Generalnie jestem zdania ,że nie ma co się przejmować opiniami kolegów ze względu na mechanizm socjologiczny opisany kilkanaście postów wyżej. Co do Pań- lepiej nadstawiać ucho, ale tylko na te ładniejsze/ znające się na rzeczy (jedno i drugie- widać po wyglądzie). Ja odkąd zacząłem pracować w garniturze rozpocząłem budowę swojej szafy i przez pierwsze 3 miesiące jak wracałem do domu i mijałem kumpli z podstawówki to włos się jeżył na głowie (raczej gorsza dzielnica) ale teraz jestem przeprowadzony i jest fajniej.

Równamy w górę a nie w dół. Co do słuszności tej tezy nie trzeba nikogo na tym forum przekonywać. No bo po co się tu zarejestrowaliście jeśli nie po to ,żeby równać w górę?

Ps. Mam 22 lata.

Ps.2 Teksty "Mam komunię" i "To nie elegancja- to żałoba" genialne i na pewno będę używał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

jest to mój pierwszy post na forum, więc witam wszystkich serdecznie.

Problem tego wątku jest ciekawy i istotny. Spotkałem się z problemem tutaj opisanym wielokrotnie, zwłaszcza w momencie przechodzenia ze stylu nazwijmy go studenckiego - jeans, koszula flanelowa, T-shirt, na styl casual i elegancki. O ile sama marynarka + koszula jeszcze nie wywoływały sensacji to już krawat tak, eksperymentowałem z muszkami i chodziłem z nimi na co dzień co wywoływało delikatnie mówiąc uśmiechy politowania. Najdziwniejsze jest to, że pracuje w uniwersytecie i dorabiam sobie w szkole plastycznej, więc pewien uniwersytecko-artystyczny indywidualny styl powinien byc doceniony a nie wykpiony, z poszetkami jeszcze nie eksperymentowałem, a mam zamiar.

Swego czasu czytałem uwage pisarza i poety, niejakiego Jacka Dehnela, który nosi się z dandysowska, zgodnie ze stylem końca XIX w./pocz. XX. Zauważył on, skądinąd słusznie, że w Polsce można mieć na głowie kolorowego irokeza i dziurawe spodnie w kratkę tudzież kolczyki w dziwnych miejscach na twarzy i nie powoduje to żadnej sensacji. Natomiast mężczyzna ubrany po ludzku = garnitur, krawat do tego poszetka, a już nie daj Bóg muszka to dziwadło wykpiwane przez tzw. ziomali w dresach i innych.

Oczywiście nie powinno się tym przejmować, niemniej problem jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witamy na forum. Miło mi że wątek wciąż cieszy się pewnym zainteresowaniem.

Tytuł wątku Czy Ty ubierasz się normalnie?

Odp. Oczywiście że nie, ubieram się oryginalnie.

Podzielę się moją nową interpretacją. Kilka tygodni temu wytłumaczyłem kolegom z ławki że to tak jak dekadę temu w liceum mieliśmy długie włosy i generalnie kontestowaliśmy rzeczywistość. Wyróżnialiśmy się strojem: długie włosy, swetry, koszulki the doors, ramoneski, plecaki kostki, martensy i undergroundy (już wtedy miałem wiśniowe wypastowane :) ). Tak w moim przypadku to się dalej nie zmieniło, wciąż przez ubranie akcentuje swój silny indywidualizm. Przez kilka lat szukałem nowej formy aż znalazłem męską klasyczną elegancję. Pewnego dnia 5 lat temu postanowiłem zacząć chodzić w marynarkach. Stało się to dosyć nagle. Pewien styl się skończył, potem przez dwa-trzy lata po obcięciu włosów szukałem czegoś nowego, wiesz że mimo podobnego ubioru nie pasujesz do ogółu i nagle bam - czemu by nie elegancko. Zapewne oglądane na studiach filmy noir z Bogartem, jazz oraz kino gangsterskie (Chinatown, Ojciec Chrzestny i inne) miało na to duży wpływ bo skądś te wzory musiałem zaczerpnąć. I tak od 2006 roku zaczęła się moja przygoda z męską elegancją i stopniowe odkrywanie zupełnie nowego świata. Podróż wciąż trwa i jest coraz bardziej fascynująca. Mój styl staję się coraz ciekawszy i odważniejszy. Nie boję się założyć fular, kapelusz czy też marynarkę dwurzędową tak jak jeszcze dwa/trzy lata temu.

W efekcie mogę śmiało powiedzieć że elegancki pilśniowy kapelusz trilby to moje nowe długie włosy. Rama się zmieniła, ale obraz wciąż jest ten sam. Dlatego jestem skłonny sądzić że za naszą elegancką szatą stoi silny indywidualizm i bunt. Z niecierpliwością czekam na czwartkowe spotkanie forumowiczów bo spodziewam się nietuzinkowych osobowości :) Pamiętajmy że my 'po ludzku' nie jesteśmy ubrani. W oczach większości po ludzku to podkoszulek, jeansy, trampki i kurteczka. Nie zmienimy prądów społecznych, nie zatamujemy zmiany, ale możemy być sobą a nie większością i podkreślać swoją osobowość ubraniem. Żyjemy w pięknych czasach bo ubiór jest kwestią naszego stylu, osobowości i gustu a nie ulegania presji opinii społecznej. Jesteśmy zjawiskiem niszowym, używając terminologii Maffesoli nowo-plemieniem skupionym wokół wirtualnego wodza jakim jest dla większości Macaroni.

Wytknąłem kumplom że stali się tak jak 'masa autobusowa' i nie sposób ich odróżnić od innych 30-latków. I wiecie co...przemówiło im to do rozumu i już przestali się dziwić że zakładam przysłowiowe poszetki :)

Jaka była motywacja kolegów z forum związana z eleganckim ubiorem? Jak to się u was zaczęło?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodam od siebie, że kiedy dla mnie eleganckie ubranie stało się czymś zupełnie normalnym, to i dla mojego otoczenia też. Tak naprawdę to sztuką jest przekonać nie innych do stroju, ale samego siebie.

A nosić się z elegancka zacząłem w sumie tak nagle, uznając że czas przestać wyglądać jak łajza ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem zaprezentowany tutaj rzeczywiście istnieje. Przyznam, że przełamanie barier jest trudne, ale ludzie zaczynają doceniać ładny strój.

Ostanio zabił mnie mój znajomy na siłowni, kiedy zobaczył w szatni, że mam szelki - "ooo no co Ty ale dałeś, stary, szelki to ja ostatnio nosiłem w podstawówce".

Za to młoda sąsiadka, studentka, wczoraj skomentowała - "oo jakie ładne buty" - patrząc na klasyczne Loake za kostkę, ze zdobieniem brogue :)

Summa summarum odbiór jest pozytywny i ludzie podziwiają ładny strój, takie mam odczucia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

zgodze się, że temat jest ciekawy, wcześniej przeglądając na szybko strony forum na niego nie trafiłem, więc podziękowania dla osoby, która go wyłowiła z 'głębin'.

Bardzo trafne moim zdaniem jest to stwierdzenie Caporegime:

"Tak naprawdę to sztuką jest przekonać nie innych do stroju, ale samego siebie."

Wszyscy chyba w jakiś sposób szukamy akceptacji, część pewnie chce tego dokonać przez ubiór/styl, a jeśli słyszymy nieprzychylne opinie na temat swojego wyglądu można pewnie zwątpić w słuszność tego jak się ubieramy. Marynarka, poszetka, krawat to elementy poprzez, które jednak jakoś wyróznia się z tłumu i normalne jest, że przyciąga to spojrzenia oraz może wywoływać różne reakcje, niekoniecznie negatywne (zwykła ciekawość, sam czasem zaczepiam dłużej na kimś wzrok jak widzę, że jest dobrze ubrany), o czym warto pamiętać. Jeśli chodzi o 'normalność' to chyba dla każdego oznacza to coś zupełnie innego, bądźmy otwarci na wielość punktów widzenia.

Słówko na temat Londynu i chyba generalnie UK. Brak zdziwienia wsród przechodniów jeśli ktoś pojawia się w garniturze/marynarce/z poszetką/w krawacie wynika z faktu, że tutaj społeczeństwo jest przyzwyczajone od małego do noszenia tego typu odzieży. Szkoły to przede wszystkim mundurki, praca biurowa to mus noszenia koszuli oraz spodni 'w kant', często krawata (i nie mówie tutaj jedynie o osobach pracujących w branży finansowej, tyczy się to np. inżynierii). W Polsce chyba jakoś się od tego odeszło i stąd może to zdziwinie i komentarze typu 'co ześ się tak odwalił?' jak ktoś wrzuci na siebie sportową marynarkę. Oprócz tego jest wielość kultur, ogromna różnorodność ludzi, więc nikogo zbytnio nie rusza odbieganie od normy, jakkolwiek to definiujemy.

Ja zawsze chciałem ubierać się bardziej elegancko, jednak często wygoda brała góre, plus oczywiście obawy, że będę wytykany jako strojniś. Drastycznie zmiany w życiu spowodowały, że zmieniłem nastawienie i postanowiłem dodawać do garderoby bardziej klasyczne elementy. Wciąż często słysze 'kurcze nie wiedzieliśmy, że się trzeba na to spotkanie tak ładnie ubrać' (bo mam marynarkę), albo 'wyglądasz jak profesor z Oxfordu/z katalogu' (bo mam np. cardigan), jednak zbytnio mnie to już nie rusza.

Pozdrawiam,

dsc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Tak naprawdę to sztuką jest przekonać nie innych do stroju, ale samego siebie."

Przyznam że brzmi to jak z podręcznika dobrego handlowca. Parafrazując "Tak naprawdę to sztuką jest przekonać nie innych do produktu, ale samego siebie." Nie wiem czy my tak bardzo potrzebujemy akceptacji? Ubierając się inaczej niż ogół w pewnym sensie zaprzeczamy tej potrzebie. Ja dopiero ostatnio sobie z tego zdałem sprawę, więc fajnie jest poczytać dylematy sprzed kilku miesięcy. Choć czytam ten cytat jeszcze raz i może to chodzi o przekonanie samego siebie do swojego stroju? Caporegime - może to źle interpretuję?

Ponadto elegancja nie tylko może wywołać zdziwienie, ale także agresje wśród innych. Mówię tutaj o osobnikach tej samej płci. Hołubimy elegancje i jej zalety, ale...Te niby zabawne komentarze w realu ukrywają w gruncie rzeczy zazdrość i agresję wobec elegantszego od siebie mężczyzny. Wielu facetów czuję się po prostu zagrożona naszą elegancją, szczególnie jak jesteśmy z nimi w towarzystwie atrakcyjnych kobiet. Czują się bardzo mali przy nas, więc reagują złośliwością ('jakiś ty dziś ładny' 'co ześ się tak odwalił? itd) kryjącą w sobie agresję, strach i zakłopotanie. Elegancja uczy jak być samcem alfa, a pamiętajmy że tacy nie są zbyt lubiani przez innych samców. To że my patrzymy z zainteresowaniem na drugiego eleganckiego faceta nie jest wymiernikiem bo my też jesteśmy eleganccy. Jesteśmy na tym samym poziomie, więc potrafimy docenić innego podobnego do nas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, wystarczy tej martyrologii. To, że jakiś półgłówek na eleganckie ubranie reaguje na poziomie odpowiadającym jego intelektowi to jeszcze nie powód, żeby siebie przedstawiać jako zagrożony gatunek i oblężoną twierdzę. Tak naprawdę to jakieś dostrzegalne reakcje otoczenia na poszetkę czy muchę są marginalne (i niekoniecznie negatywnie zabarwione stanowią większość), a inne elementy ubioru (garnitur, krawat, czyste i eleganckie buty) to już doprawdy sensacji nie wzbudzają. No chyba że ktoś pójdzie do zakazanej dzielnicy, ale przecież nie o skrajności chodzi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Tak naprawdę to sztuką jest przekonać nie innych do stroju, ale samego siebie."

Przyznam że brzmi to jak z podręcznika dobrego handlowca. Parafrazując "Tak naprawdę to sztuką jest przekonać nie innych do produktu, ale samego siebie." Nie wiem czy my tak bardzo potrzebujemy akceptacji? Ubierając się inaczej niż ogół w pewnym sensie zaprzeczamy tej potrzebie. Ja dopiero ostatnio sobie z tego zdałem sprawę, więc fajnie jest poczytać dylematy sprzed kilku miesięcy. Choć czytam ten cytat jeszcze raz i może to chodzi o przekonanie samego siebie do swojego stroju? Caporegime - może to źle interpretuję?

.

Ja przez powyższe stwierdzenie rozumiałem swoje własne przekonanie do danego stroju. Prosty przykład - w krótkich i zwężanych spodniach źle się czułem i to propagowało na swego rodzaju większość nerwowość którą dawało się wyczuć. Powróciszwszy do "normalnego" fasonu, znów przestałem zwracać uwagę na spodnie i czułem się jak w drugiej skórze.

O aspektach społecznych nie piszę, bo wychodzę z założenia, że mnie nie interesują sprawy innych to i w moje nikt nie ma prawa ingerować ;)

Jednak całkowicie nie negowałbym tej potrzeby akceptacji - człowiek to istota społeczna i nawet największy odludek potrzebuje jednak przynależności do jakiejś grupy. U młodych ta potrzeba jest silniejsza, o czym chociażby świadczą ostatnio założone tematy o ubraniu na studniówkę: wyróżnić się, ale nie wyjść diametralnie poza ramy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem, cała ta "normalność" zależy przede wszystkim od zasobności portfela, towarzystwa z którym się przebywa (co też wiąże się z zasobnością portfela), stanowiska jakie się zajmuje (i tu znowu można to połączyć z zasobnością) i wiekiem.

Elegancki ubiór nie powinien być ciągle taki sam - choć wiem, że niektórzy tak lubią i kupują tylko jeden styl ubioru. Jeżeli - tak jak ktoś tu pisał - koledzy pytają się go czy się ubiera "normalnie" to pewnie ci koledzy nie należą do tego samego "poziomu" i - jeżeli mi to przeszkadza - to należy zmienić poziom.

Mam w szafie pełen przekrój strojów na różne okazje. Od formalnych, szytych na miarę garniturów, po marynarki typu casual, dobrej jakości jeansy, kończąc na krótkich portkach i T-Shirtach. I każdy z tych strojów wykorzystuję do różnych sytuacji. Przecież nie założę krawata jeżeli idę na spotkanie z kolegami przy piwie, do knajpy typu oberża. To byłoby wręcz nieeleganckie! Wiem jak dane towarzystwo się ubiera i staram się ubrać podobnie, próbując jednak - w granicach danej "normalności" - podnieść troszeczkę poziom (czyli np. jak jeansy to jakieś lepsze, itp.)

Na pikinik rodzinny ze znajomymi nad rzeczkę też nie założę fularu i melonika, bo wtedy na pewno ktoś się mnie zapyta, czy ja nie potrafię się ubrać "normalnie".

Kiedyś widziałem pięknie ubraną piękną dziewczynę. Z klasą. Urocza, dyskretna "mała czarna", oszałamiające buty, całość wyglądała wręcz doskonale. I co? I zgrzyt: widziałem ją w tym stroju w samo południe, w środku lata, na dziedzińcu kościoła, podczas chrztu. "Normalnie"? - nie; elegancko - też nie...

Podobnie na spotkaniu z prezesem zarządu spółki giełdowej. Mniemam, że "zasobność portfela" jest ponadprzeciętna. I co? I gość był ubrany w tani garnitur produkcji jednej z wiodących (niestety) polskich marek, gdzie widoczna była różnica w długości rękawów oraz wielkie logo producenta. Czy on był ubrany "normalnie"? Według mnie nie, nawet jeżeli miałby przenajróżniejsze, inne, atrybuty elegancji i normalności.

Także myślę, że trzeba się ubierać "normalnie", tak jak ta normalność jest "wymagana" w danym środowisku i sytuacji. Jeżeli mamy tylko marynarki i garnitury w szafie, to nie chodźmy na spotkania z ludźmi, którzy mają tylko wycierusy, bo wtedy nasze zachowanie jest nieeleganckie, nienormalne i niedyskretne. I z pewnością zadadzą nam pytanie o "normalność" naszego stroju.

Robert

P.S. to jest mój pierwszy post na tym forum; witam wszystkich!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Jeden z PT Kolegow zwrocil moja uwage na ten ciekawy temat, ktory przepadl w otchlaniach minionych stron.

Czy ktos ubiera sie "normalnie" czy tez nie, jest stwierdzeniem zasadzajacym sie na definicji pojecia normalnosci, jaka osoba, stwierdzenie wypowiadajaca, posiada.

Jezeli normalnie oznacza "tak jak wiekszosc", to w imie dobrego smaku i afirmacji wartosci o wiele lepiej i godziwiej ubierac sie calkowicie "nienormalnie".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja dodam coś od siebie.

Na co dzień ubieram się raczej "normalnie" (wg klasyfikacji przedstawionej w wątku), ale zamszowe bootsy lub skórzane brązowe sneakersy, koszula nie w kratkę, a nawet w kratkę, ale nie wywalona na spodnie (też jeansy), a nie daj Boże kardigan, często wśród znajomych z uczelni wywoływały hasła na temat mojej "elegancji". Mój sposób ubierania raczej uważam za adekwatny do wieku i nie przejmuję się żadnymi kąśliwymi uwagami, a już na pewno od nieznajomych. Dla mnie ubiór jest wizytówką, bo jednak pierwsze wrażenie to jednak wygląd zewnętrzny, więc zależy mi na tym, aby było ono pozytywne.

Ostatnio kupiłem wełnianą, szarą, "dziadkową" marynarkę, coraz częściej przyodziewam krawaty tak normalnie bez okazji i czuję się w tym bardzo dobrze. Nie miałem nigdy nastawienia "od jutra zmieniam styl, trzeba dorosnąć", naturalnie on ewoluuje. O ile 2 lata temu nie ubrałbym krawata i marynarki bez powodu (chociaż gdy już była okazja to bardzo mi to odpowiadało), tak teraz myślę, że to kwestia czasu, aby ubierał na co dzień casualowe gajery, tak jak w gimnazjum chodziłem w szerokich bagach i sportowych butach.

Zdaję sobie sprawę, że chłopaki z bramy mówią, że klasycznie męski garnitur czy skórzane buty to "pedalski" strój (nie widząc przy tym swojej mało męskiej opalenizny z solarium), ale szczerze nie obchodzi mnie opinia takich kolesi, w ogóle mnie to nie rusza.

Tak więc, to jak się ubieramy zależy wyłącznie od nas, jak się w tym czujemy i czy zależy nam, aby sprawiać wrażenie osoby poważnej, ale chyba przede wszystkim jednak ogólnej kultury narodu.

Niestety kultura w naszym kraju nie stoi na najwyższym poziomie i nie myślę wyłącznie o ubiorze, ponieważ jest to kwestia co najmniej trzeciorzędna na tle zachowania na ulicy, przystanku czy w domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z punktu widzenia kobiety: Panowie, ja mam oczywiście łatwiej. Kobieta, tak mnie się wydaje, ma w naszej kulturze społeczne przyzwolenie na to, żeby "wystroić się" (nawet jeśli dla niej jest to standard, strój nawet niespecjalnie szczególny). Bo kobiecie to uchodzi. Kobieta może być (powinna być?) elegancka, kolorowa, lekka, wdzięczna i z humorem. Mnie to pasuje.

Od czasu pewnej świadomości swojego stylu i tego, do czego dążę w konstruowaniu swojej garderoby, podoba mi się (tak teraz rozgadana) sylwetka lat 50. Kroje, długości, itp. Kolekcjonuję ubrania oryginalne i te wzorowane na nich. Szyję na wzór, dopasowując do siebie. Widzę oczywiście zainteresowanie ludzi na ulicy, zdarzają się komentarze - zawsze miłe i komplementujące. A znajomi? Znajomi nie widzą dysonansu pomiędzy tym, kim jestem a tym, w co się ubieram. Moje ubranie zawsze do mnie pasuje i ja dobrze się w swoich ubraniach czuję. To nie są przebrania, ale stroje na pewno rzucające się w oczy. Dla mnie normalne, bo kobiety w mojej rodzinie zawsze miały własny styl. Nie pamiętam babci spacerującej bez kapelusza, rękawiczek, pończoch. Ja oczywiście świadomie wybieram: kiedy nie mam szczególnego febliku do kapeluszy, mogę pochwalić się solidną kolekcją rękawiczek. Staram się, żeby moda nie używała mnie, ale ja chcę używać mody (czasami się poddaję ;) )

Co do mężczyzn: brakuje mi tych kolorowych i naprawdę eleganckich. Chociaż zauważam sporą różnicę pomiędzy tym, co było parę lat wcześniej a tym, co teraz obserwuję. Chyba narzekać nie mogę, bo zmiany idą w dobrym kierunku.

  • Oceniam pozytywnie 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z punktu widzenia kobiety: Panowie, ja mam oczywiście łatwiej. Kobieta, tak mnie się wydaje, ma w naszej kulturze społeczne przyzwolenie na to, żeby "wystroić się" (nawet jeśli dla niej jest to standard, strój nawet niespecjalnie szczególny). Bo kobiecie to uchodzi. Kobieta może być (powinna być?) elegancka, kolorowa, lekka, wdzięczna i z humorem. Mnie to pasuje.

Od czasu pewnej świadomości swojego stylu i tego, do czego dążę w konstruowaniu swojej garderoby, podoba mi się (tak teraz rozgadana) sylwetka lat 50. Kroje, długości, itp. Kolekcjonuję ubrania oryginalne i te wzorowane na nich. Szyję na wzór, dopasowując do siebie. Widzę oczywiście zainteresowanie ludzi na ulicy, zdarzają się komentarze - zawsze miłe i komplementujące. A znajomi? Znajomi nie widzą dysonansu pomiędzy tym, kim jestem a tym, w co się ubieram. Moje ubranie zawsze do mnie pasuje i ja dobrze się w swoich ubraniach czuję. To nie są przebrania, ale stroje na pewno rzucające się w oczy. Dla mnie normalne, bo kobiety w mojej rodzinie zawsze miały własny styl. Nie pamiętam babci spacerującej bez kapelusza, rękawiczek, pończoch. Ja oczywiście świadomie wybieram: kiedy nie mam szczególnego febliku do kapeluszy, mogę pochwalić się solidną kolekcją rękawiczek. Staram się, żeby moda nie używała mnie, ale ja chcę używać mody (czasami się poddaję ;) )

Co do mężczyzn: brakuje mi tych kolorowych i naprawdę eleganckich. Chociaż zauważam sporą różnicę pomiędzy tym, co było parę lat wcześniej a tym, co teraz obserwuję. Chyba narzekać nie mogę, bo zmiany idą w dobrym kierunku.

Poruszyles bardzo wazny element ubierania sie z klasa.: wlasny styl! Czlowiek nie jest “chodzacym wieszakiem” czy tez reklama stroju, lecz stroj wyraza twe preferencje. Nie chodzi w tym o ubieranie tego, co modne ( w sensie “na topie”) lecz o “wlaczenie” myslenia podczas ubierania sie i jednoczesnej pamieci o istnieniu estetyki. Oprocz tego kindersztuba (rowniez odziezowa) jest zawsze praktyczna, co nie oznacza kopiowania wzorcow z przeszlosci lecz bardziej o zamilowanie do dobrej jakosci.

Jezeli jestes ubrany z klasa i inaczej niz “tlum”, to ludzie zawsze stwierdza, ze odziales sie modnie.

Ludzie ubieraja sie z pewnoscia lepiej jak przed dwudziestu laty, lecz polska ulica jest wciaz bardzo nieciekawie ubrana (nie mowie o jednostkach, ktore wszedzie mozna spotkac) zas mlodziez wrecz wulgarnie. Jest to “zasluga” niskiej jakosci odziezy jak i efekt przejmowania wzorow kulturowych z najnizszych poziomow zachodnich spoleczenstw.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.